PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=89546}

Sześć stóp pod ziemią

Six Feet Under
2001 - 2005
7,9 39 tys. ocen
7,9 10 1 38999
8,7 14 krytyków
Sześć stóp pod ziemią
powrót do forum serialu Sześć stóp pod ziemią

Właśnie obejrzałam ostatni odcinek SFU... mogłam się nie malować, bo siedzę cała zapłakana! PRZECUDOWNY serial! Odcinek ostatni nadrobił wszystkie, które uważałam, za stracone... po prostu tak idealne podsumowanie, idealna muzyka, kiedy Claire jedzie swoim hydro autkiem.
Niestety życie dobiega kiedyś końca... przeżyjmy je tak, by coś po Nas pozostało. Jestem strasznie wzruszona. Nigdy żaden serial tak na mnie nie podziałał, na wszystkie zmysły, a przede wszystkim nie spowodował tylu refleksji.
Jestem w tej chwili w ważnym momencie życia, przed podjęciem ciężkiej decyzji - teraz i to mówię na poważnie - ZROBIĘ TO! :)
Polecam każdemu... oglądanie tego serialu to sama przyjemność i warto przebrnąć przez wszystkie pięć serii aby dojść do tego ostatniego s05e12!
A Wy? Macie za sobą już wszystkie 5 serii? Jak Wam się podobał cały serial? Ogólnie, to o czym mówił: o życiu, o śmierci, o tym, że warto, że mimo wielu problemów masz swoich ludzi, którzy czekają, o tym, że trzeba być sobą, odkrywać swoje prawdziwe ja ... i wielu, wielu innych ważnych dla współczesnego człowieka zjawiskach.

Pomiodres

Wczoraj w nocy skończyłem oglądać ostatni sezon. Rzeczywiście cudo, arcydzieło.
Finałowe odcinki to po prostu emocjonalna masakra, ostatnie kilka minut wbija w podłogę, łzy mi ciekły po twarzy i nie mogłem ich powstrzymać.
Ten serial nie tylko zmusza do myślenia i refleksji ale również potrafi zmienić spojrzenie na świat.
Wszyscy kiedyś umrzemy, za życia możemy się różnić ale śmierć potraktuje nasz wszystkich tak samo. Wspaniałe w SFU jest to że mówi bez zakłamania o różnych aspektach życia, pokazuje różnych ludzi i ich problemy, radości i smutki, całą złożonośc ludzkiej egzystencji.
Świetnie dobrana, klimatyczna muzyka. Aktorstwo na poziomie nieosiągalnym dla reszty telewizyjnych produkcji. Wiarygodność każdej postaci, nawet tych epizodycznych. Tu nie ma wydumanych i naciąganych problemów, samo życie, każdy z nas może doświadczyć tego samego co bohaterowie SFU.
Genialna produkcja. Teraz mam problem bo wiem że cięzko będzie obejrzeć inny serial który będzie mógł sie zbliżyć jakością i emocjonalnością do SFU. Po prostu wiem że już do końca życia wszelkie inne seriale będę porównywał do tego jedynego, który na zawsze pozostanie w moim sercu.

ocenił(a) serial na 10
ReveAnge

Tak się szczęśliwie (lub nieszczęśliwie?) złożyło, że SFU był w zasadzie pierwszym serialem z tej "nowej fali", jaki obejrzałem. I chociaż sprawił on, że przekonałem się do tej formy i odkryłem, że serial też może być sztuką, to jednocześnie ustawił poprzeczkę niezwykle wysoko. Było wprawdzie parę tytułów, które do niej doskakiwały (The Sopranos, The Wire, Mad Men), ale żadnemu nie udało się tej poprzeczki pokonać. SFU to nadal mistrzostwo - nawet po tych kilku dobrych latach i dziesiątkach nowych produkcji.

snoopy

Ja również parę lat temu przekonałem się że serial może być wartościowym dziełem filmowym. Wcześniej przez całe lata traktowałem seriale jak kretyńskie wypełniacze czasu dla niezbyt inteligentnych gospodyń domowych. Teraz już wiem że wiele się w tym temacie zmieniło, powstało trochę świetnych rzeczy ale chyba cięzko będzie dorównać do poziomu SFU.
Czytałem niedawno kilka wypowiedzi amerykańskich filmowców, krytyków i literatów w których twierdzą że obecnie najlepsi i najbardziej obiecujący scenarzyści w USA tworzą dla telewizji (oczywiście chodzi o seriale). Podobno tylko w ten sposób mogą tworzyć bez ograniczeń, przelewać swoje wizje na taśmę filmową. I chyba coś w tym jest, w dzisiejszych czasach łatwiej trafić na wartościowy i niebanalny serial niż film fabularny. Musimy mieć nadzieję że nieraz nas jeszcze zaskoczą (oby pozytywnie). Bo na to że polscy twórcy serialowi zaczną robić coś dobrego to się raczej nie doczekamy :P Może nasze wnuki...

ocenił(a) serial na 10
Pomiodres

Serial wybitny. A co do zakończenia to jak pisałem w innym miejscu: "Końcówka piatego sezonu znowu mistrzowska i bolesno-życiowa. Przecież Nate mówi tuz po przebudzeniu ze śpiączki swojej żonie, że odchodzi. Nie jest kolorowo. Ruth nie radzi sobie ze stratą syna, ale mimo ponownej bliskości z Georgem nie wraca do niego, Claire niby dostaje pracę w NY, ale ostatecznie wiemy jak to się kończy. Jedni wygrywają inni nie, życie toczy się dalej. Mamy prawdziwość i tylko trochę rozczarowuje ostatni odcinek. Wystarczyło przecież pokazać najmłodszą z rodu Fisherów jadącą w kierunku wschodniego wybrzeża. A resztę pozostawić przypadkowi. Przecież wszystko zaczyna się od przyjazdu na święta Nate z Seattle, który podobnie wyfrunął kiedyś z domu. Ten wyjazd Claire stanowiłby taka klamrę tej "przygody" z SFU. No chyba, że te dalsze losy to tak z przymrużeniem oka, bo ja tego nie potrzebowałem, a charakteryzacje po latach były cieniutkie". To po pierwsze. Po drugie, nie zgodzę się, że SFU czy Sopranosi to początek dobrych, amerykańskich seriali. Przecież podobnie wybitny był Przystanek Alaska.

ocenił(a) serial na 10
ethan33

Dlatego ja pisałem o "nowej fali" seriali. Wcześniej były też wybitne lub znakomite produkcje: Latający Cyrk Monty Pythona, Twin Peaks, Przystanek Alaska, Simpsonowie...

Pomiodres

Minęło chyba już 2 miesiące, a ja wciąż bardzo często słucham Sia - Breath me (piosenka zakończenia). Odcinek ostatni był naprawdę niesamowity, kilka dni byłem pod naprawdę dużym wrażeniem, niemal w szoku. Takiego zakończenia nigdy nie widziałem. Coś wspaniałego. Takich emocji nigdy żadna inna produkcja filmowa we mnie nie wzbudziła. Co prawda Forrest Gump i Zielona mila były mocne i też się kilka łez na nich uroniło, ale daleko im do takiego poziomu.