Podobno z powodu tak licznych wątków nt. żałosnego poziomu dubbingu, TVP poważnie rozważa zastąpienie dubbingu tłumaczem języka migowego
Dobry trolling :) Tak, myślę, że to dobry moment, żeby przestać już nawijać o dubbingu.
Może – mogliby do tego dograć lektora. Ale raczej tego nie zrobią, bo skoro już zapłacili za dubbing, to go wyemitują do końca. Chociażby z tego względu, że nikt nie bierze poważnie jojczenia kilku osób na jakimś forum internetowym.
szkoda, bo film niestety nie tyle traci, ile jest nieogladalny
lektor bylby duzo lepszy. poza tym jezeli slychac nalozenie sie dubbingu tj dogranie to jest to zle dogranie. nie spotkalem sie ze zlym dograniem lektora (oczywiscie nie mowa tu o glosie a samym zabiegu technicznym)
Jeśli nie spotkałeś się ze złym „dograniem lektora”, to polecam szeptanki Comedy Central, gdzie oryginalną ścieżkę wycisza się tak, że prawie w ogóle nic nie słychać spod lektora. Jeśli montażyście się chce bądź jest rzetelny, to montuje materiał tak, że kiedy lektor otwiera mordę, to oryginał jest trochę wyciszony, ale jak zamyka mordę, to jest normalne natężenie głosu, ale na Comedy Central idą po linii najmniejszego oporu – wyciszają całą oryginalną ścieżkę o 70-80%, dowalają na to Bukrewicza i taki szajs emitują w telewizji. Nie mówiąc już o tym, że lektor nie wyrabia w filmach z dużą ilością dialogów, a Gudowski, Knapki, Szydłowski i inni na stare lata coraz częściej czytają nie wtedy, kiedy trzeba. W dubbingu przynajmniej jest gwarancja, że nie odwalą takiej wyciszonej czy rozlezionej w czasie maniany, a za to oddane zostaną emocje, zamiast wydukanego z kartki okrojonego tłumaczenia.
Comedy Central "wymiata" w kwestii tłumaczenia. Gdy w rozmowie padają np. 3 żarty, lektor przeczyta dwa, a na trzeci wyłącza się. Jeszcze lepiej jest na Polsacie, gdzie tłumaczom zdarza się odpuścić nawet pół minuty wypowiedzi.
Taki już „urok” szeptanek – tekst zawsze jest skracany, żeby lektor nadążył z jego przeczytaniem. Jeśli lektor jest dobry, to z filmu umknie mniej, ale są i takie śmierdzące lenie, jak np. Jan Wilkans, które przychodzą do studia, patrzą na tekst i mówią, że tego nie będą czytać, bo za dużo, więc tłumacz jeszcze bardziej skraca im ten i tak już uszczuplony tekst... Podobnie jest z napisami – w tym przypadku obowiązują pewne wytyczne, których musi trzymać się osoba opracowująca napisy, a które siłą rzeczy wymuszają skracanie dialogów bądź nawet „pisanie” ich na nowo tak, żeby oddawały sens wypowiedzi, ale były krótkie. Z tego też powodu oglądanie filmów gadanych, jak np. „Rzeź”, z lektorem albo z napisami niszczy przyjemność oglądania, bo przepada cała masa smaczków. Przy takich filmach są tylko dwa dobre rozwiązania: dobra znajomość angielskiego, żeby obejrzeć film w oryginale, albo dubbing, który jako jedyny pozwoli oddać wszystkie niuanse dialogów, bo niczego nie trzeba skracać.