Mam wrażenie, że wielkie rozczarowanie (w tym i moje) to efekt dubbingu, jaki nam zafundowano.
Bo czytam opinie zagraniczne i ludziom się podoba, tak więc musi to być to. Przebolałabym
jeszcze ten fakt, gdyby nie dwie rzeczy: 1) Głos Burna Gormana (koszmar), 2) Napisy polskie przy
niemieckich kwestiach. Nosz... Nie mogę. Nie mogli się zdecydować, czy jak? Nie rozumiem, jaki
w ogóle był powód dubbingowania tego serialu? Może ktoś mnie oświecić? Gratuluję TVP
"trafnej" decyzji w sprawie dubbingu - widzę po forum, że wielu ludzi przez to się zniechęciło. Bo
odcinek sam w sobie dobry, może nudnawy na początku, ale skończył się niezłym cliffhangerem.
Przed obejrzeniem byłam bardzo zaciekawiona. Lubię tematykę wojenną. W dodatku BBC maczało paluchy. Niestety...
Dubbing doprowadzał mnie do szału. Wszystko rozciągnięte, przegadane. Montaż woła o pomstę do nieba. Obsada całkiem niezła, ale za bardzo nie było czego grać.
Może jeszcze jakoś to uratują, choć szczerze wątpię.
Jeśli decyzja o dubbingowaniu będzie podtrzymana i nie puszczą tego z lektorem, to nie uratują tego, niestety :( Miało być tak pięknie, a wyszło, jak zawsze.
Bynajmniej nie uważam, że serial jest przegadany. Wydaje mi się, że niektórzy są zawiedzeni, bo spodziewali się kolejnego "Czasu Honoru" albo czegoś na wzór produkcji Wołoszańskiego. To nie jest wcale kolejne "megaprodukcja" TVP! Serial ma bardzo fajny klimacik kameralnej produkcji BBC, niestety - można go wyczuć tylko w oryginalnej wersji językowej. Polski dubbing wszystko psuje. Szczególnie jeśli zna się aktorów z innych ról - przecież gra aktorska w wykonaniu Tennanta w dużej mierze opiera się na jego dykcji, specyficznym sposobie mówienia. Tutaj tego nie ma. Osoby odpowiedzialne za dubbing kompletnie zawaliły sprawę.
Jedno jest pewne - kolejnego odcinka na TVP1 nie obejrzę. Co z tego, że w HD?
O, to to. W pełni popieram. Produkcje BBC są specyficzne, są dość kameralne i to trzeba zrozumieć, biorąc się za jakąkolwiek ich produkcję. I tak, Tennant ma wspaniały głos i naprawdę szkoda, że TVP sobie to olała i zafundowała nam dubbing, a jego gra aktorska to głównie mimika (choć tu ograniczona, bo i też nie ma co robić głupich min jak w Doktorze Who) i właśnie głos (którego nie było : /). Ten serial jest dobry, ale w oryginalnej wersji. Na BBC iplayer były dwa odcinki. I chyba tam obejrzę dwa pozostałe.
Dialogi ogólnie były dość drętwe, ale zgadzam się z tym, że dubbing jeszcze pogłębił ten efekt. Na początku było całkiem zabawne oglądanie Dorocińskiego mówiącego swoim głosem, ale nienaturalnie ruszającego ustami - później dubbing coraz bardziej zaczął drażnić. Wydaje mi się też, że tłumaczenie zostało zwalone. Nie jestem jakiś historykiem języka, ale ze dwa-trzy razy padły kwestie, które są zaczerpnięte ze współczesnego języka potocznego i nie były używane przed wojną.
A jakie to były kwestie? Bo nawet nie zwróciłam uwagi. I niestety, jesteśmy mistrzami w psuciu dubbingu do filmów fabularnych.
Zgadzam się. Burn Gorman i David Tennant dopełnili czary goryczy - może dlatego, że znam ich oryginalne głosy zbyt dobrze. Jak dla mnie decyzja o dubbingu to strzał w stopę.
Właśnie jak dla mnie Tennant w ostateczności mógł ujść. Ale mówię - w ostateczności, bo facet ma niepowtarzalny głos w oryginale, taki radiowy i brakowało mi tego. A btw, dubbing Barty'ego Croucha Jr. w HP (też jego postać) był o wiele bardziej spartaczony, niż ten w "Szpiegach", dlatego mówię, że mógł ujść. Ale Gorman... W ogóle ta intonacja głosu, nie, kompletna klapa.
Przepraszam Cię ale ja chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do głosu Tennanta przy okazji Dr. Who i nie mogę znieść jego dubbingowania w żadnej postaci. Barty też mi przeszkadzał. Mam wrażenie, że jak się dobrze zna głos aktora to każda ingerencja będzie drażnić. Ale i przyznaję Ci rację, że Burn ma głos bardzo charakterystyczny i jak usłyszałam go zdubbingownego to mało zawału nie dostałam:( Ale dobranie głosów w tym dubbingu nie ma większego znaczenia - polscy aktorzy dubbingujący sami siebie też byli nie do zniesienia. Wychodzi mi na to, że dubbing to ZŁO i biorąc pod uwagę chwalenie się przez TVP możliwościami technicznymi przekazu HD brak możliwości wyboru ścieżki dźwiękowej jest co najmniej niezrozumiały
Ależ ja doskonale rozumiem ten ból, kocham w końcu głos Tennanta (też fanka Doktora, obejrzałam poza tym mnóstwo produkcji z nim, choć też nie wszystko), dlatego byłam bardzo zawiedziona. Pozostaje jeszcze liczyć na wydanie na DVD z opcją napisów. I nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem za nic ich decyzji. Nic ich nie usprawiedliwia.
ktoś za to na pewno beknie!... nie mówię zaraz o karze śmierci... ale w sumie, dlaczego by nie??
Obawiam się, że dubbing jeśli w niego zainwestowali będzie również w wersji dvd. Można tylko oczekiwać, że ktoś postanowi dołączyć wersję oryginalną z napisami. Ale biorąc pod uwagę, że nie było tej opcji od razu raczej w to wątpię niestety. A o kastrowaniu głosów aktorów przez dubbing wolę się nie wypowiadać bo mogą paść słowa niecenzuralne - sam David brzmi zupełnie inaczej np w Who czy w Casanovie. Chciałabym usłyszeć jak brzmi jako francuski arystokrata w Szpiegach
Powiem tak, że niekoniecznie. HP w kinach, jeśli dobrze pamiętam, wtedy leciał tylko z dubbingiem (jeśli się nie mylę, dopiero wersja z napisami była możliwa od 5 części? Jak coś, to niech mnie ktoś poprawi). A jakoś DVD było wydane i z dubbingiem i z napisami właśnie. I na taką opcję liczę. I mówię, właśnie oglądam oryginał - trochę niecenzuralnych słów jest, które właśnie nie przeszłyby w wersji nawet z lektorem : /
Czy aby tylko dubbing zawinił? Ta Warszawa z tamtych czasów jakaś taka nieprzekonująca, taka "wyczyszczona" (jak Barcelona u Woody Allena). Bez klimatu. A i trafiły się np dość nowoczesne zwroty, których w tamtych czasach chyba raczej nie używano. Tylko czekałam kiedy usłyszę "spoko" czy "siema". Że nie wspomnę już o ... bardzo nieurodziwych Polkach, granych przez niepolskie aktorki...
Ale co to były za zwroty? Bo jakoś ich nie wychwyciłam, a teraz oglądam oryginał i język... Też taki zrozumiały, wcale niewiele różniący się od współczesnego. I po kilkunastu minutach jestem niemalże przekonana na 100%, że to jest wina dubbingu.
Np. jak dla mnie dziwny twór tłumaczy czyli Białorosjanin. Może się nie znam ale nie można było powiedzieć Białorusin????
nie można, bo "biały Rosjanin" to nie to samo, co Białorusin... troche wiedzy ogólnej nikomu jeszcze nie zaszkodziło :/
Właśnie też przykuło to moją uwagę, ale nie jestem pewna, czy tak nie mówiono przed wojną na Białorusinów. Przynajmniej z takiego założenia wychodzę.
Białorosjanin to zwolennik cara - najczęściej arystokracja lub oficerowie armii carskiej. W przeciwieństwie do czerwonych Rosjan - komunistów.
1. "sądzę, że Niemcy to kupią" (a może to było "myślę, że Niemcy to kupią")
2. "ochroniarz"
i jeszcze coś było ... ale już nie pamiętam dokładnie; w każdym razie jakiś typowo angielski zwrot, coś w stylu "have a nice day"
Moim zdaniem raczej wszystko było stosowano, no, tego ochroniarza można by się czepić. I było "have a nice day". Ale czy ten język tak znacznie się różnił od tego współczesnego? Moim zdaniem nie.
racja. trudno bedzie ocenic film bo przyjemnosc mala z ogladania, a jaki jest naprawde? kto to wie.
co do napisow, sa tak male ze starsze osoby moga miec problem z odczytem
Owszem, są małe i za to można się czepiać też twórców z BBC, bo w oryginale one są też malutkie : /
Dubbing to 70% mojej odrazy do tego serialu, a na resztę czyli 30% składa się nudny scenariusz i beznadziejnie zrobiona akcja walki w ręcz. To jest moja ocena po 1 odcinku. Coś mi się wydaje, że kiedyś go ściągnę ale w wersji oryginalnej (angielskiej i niemieckiej) z napisami.
Mam dwie rady:
1) Poszukaj wersji oryginalnej - w moim przypadku polski dubbing kompletnie psuje odbiór tego serialu.
2) Nie podchodź do tego jak do kolejnej serii "Czasu Honoru". "Spies of Warsaw" to jednak bardzo kameralna produkcja (szczególnie jak na warunki BBC).
Mi akurat serial się podoba. Co prawda nie ma jak na razie sensacji, ale mam ochotę obejrzeć go do końca. BYLE NIE PO POLSKU!
Zgadzam się z Atlantis86 - nie warto oceniać w ten sposób tego serialu - dubbing wszystko psuje, to fakt, ale to nie problem znaleźć wersję oryginalną (ogląda się o wiele, wiele lepiej).
I tak, to jest kameralna produkcja, w stylu "Teatru Telewizji" - do tego trzeba się przyzwyczaić, BBC też nie miało dużego budżetu. I po jednym odcinku też nie ma co oceniać.
Dokładnie tak, nie można oceniać po obejrzeniu jednego odcinka, który zresztą skończył się dość ciekawie.
Widzę że dla wszystkich tu obecnych rzeczą normalną jest, że wszyscy Polacy w przedwojennej Warszawie mówią płynnym angielskim, cóż, pogratulować.