Chyba polegnę na pierwszym sezonie. Irytuje mnie główny bohater. Ma farta jak stąd do Marsa. Wszystko się udaje, nikt nie ginie, on zawsze ma rację. Choćby jej nie miał. I tak ma.
Serial opiera się na startreku - mamy kapitana, załogę mostka i całą resztę - poza anonimowymi załogantami, którzy dogodnie umierają. Wszystko dzieje się wyłącznie w kółeczkach doświadczeń tej załogi, a zbiorem wspólnym jest Max.
W zasadzie z załogi Maxa, wytrzymać da się jedynie pomagiera na SOR. tak - to chyba cała lista.
Generalnie da się to jakoś oglądać, w przeciwieństwie do Grey's Anatomy, ale do medycznych seriali wszech czasów czyli MASH i House nie ma podejścia. A szkoda - widać dużo straconego potencjału.