Obejrzałem cały pierwszy sezon i już wiem, że wszelkie problemy USA generuje heteroseksualna, biała, zdegenerowana mniejszość społeczeństwa, wśród której jedynie główny bohater jest pozytywnym wyjątkiem i to tylko dlatego, że jego babcia była Żydówką. Całe szczęście, że Amerykę ratują szlachetni hindusi, azjaci, no ale jednak przede wszystkim ci wspaniali, świetnie wykształceni murzyni. A! Byłbym zapomniał - z serialu wynika, że połowę związków w Stanach tworzą homoseksualiści... no może mniejszą połowę, ale jednak.
Drugiego sezonu jednak nie obejrzę bo w pierwszych 5 minutach pierwszego odcinka nieco za mało było o dyskryminacji murzynów środkami przeciwbólowymi i dyskryminacji tabunów transseksualistów, którym odmawia się zabiegów zmiany płci w oparciu o klauzulę sumienia. Z pewnymi sprawami nie wolno przeginać. No pasaran!
(gdy odrzucić to wszystko powyżej, choć mnie to przytłacza, to serial był ciekawy)