Nie wiem czemu podany jest kryminał, Tokio Dogs to doskonała komedia, kłótnie miedzy głównymi bohaterami były przezabawne. Zachęcam do obejrzenia:))
pewnie powodem jest ten sam czynnik, który wpłynął na opisanie Zmierzchu jako horroru:D
nie no, przecież Tokyo Dogs to kryminał, ale fakt, ktoś powinien dopisać "komedia" - ja się uśmiałam, szczególnie z telefonów okaa-san do Sou w najmniej odpowiednich momentach:)
normalnie dałabym 7, ale ostatnie dwie minuty serii rozwaliły mnie na 10, więc wypośrodkowuję:P
Kłótnie między bohaterami były faktycznie zabawne i dobrze "wtrącone" w odcinki, jednak co do telefonów od matki to szlag mnie trafiał... ;) Bardzo mnie te momenty irytowały, nie lubię bezmyślności i natręctwa pod żadną postacią, dla mnie nigdy nie będzie to zabawne.
Chyba głównie dlatego obniżyłam ocenę... I żałowałam że w pierwszym odcinku nie wykorzystano tego, że Mizushima Hiro tak ładnie mówi po angielsku! Dali mu do powiedzenia całe "Yes".
te kłótnie między Maruo i Takakurą to był cały smak tej dramy:) nigdy nie zapomnę opcji z oden, albo tego, jak zamawiali ayi-fry czy robili zakupy na wyprzedaży w markecie:D
mnie się te telefony od matki podobały dlatego, że Shun wspaniale podołał temu pomysłowi - jego powaga zmieszana ze zniecierpliwieniem w tych chwilach kiedy był z rodziną była po prostu przezabawna:D
no wiesz, Hiro powiedział też: "Ten-four, Ten-four", ale w końcu grał kogoś, kto nie ogarnia angielskiego, więc sypanie tu dopracowanym akcentem, który tak świetnie opanował byłoby nie na miejscu:)