Niepotrzebna zdrada, niepotrzebne sceny aktywności romantyczno-erotycznych, niezbyt uzasadniona obecność neohipisowskiej komuny grażyn z tajemniczą, niezależną, obcesową GJ na czele, która bez względu na to, ile przemyci enigmatycznych frazesów ze swojej dziwnej filozofii brzmiącej jak parodia indiańskiego kultu, urzeka swoich fanów każdym słowem wkładając na ich dusze uczucie duchowej ulgi i boskiego błogosławieństwa. Głębokie jak msza w kościele.