Ahahaha, to pokazanie po kolei całej paczki było takie patetyczne :D Kira jeszcze uszła, bo ze swoją azjatycką urodą wygląda nieco mistycznie z kolorowymi oczami, ale Malia z tymi rozwianymi włosami jak z reklamy szamponu wyglądała jak przerysowana nastolatka, która chciała zaszpanować kontaktami :D A Scott stał tak mrocznie, wcale nie wzbudzając podejrzeń. Buhaha! :D
Z bronią do klubu pełnego ludzi i to jeszcze bez tłumika. :D
Ach ta rozrywkowa Malia. Musieli mieć naprawdę dobrą szkołę tańca w lesie.
Ach te jesbijskie ujęcia. Po co? Zawsze jestem za, gdy możliwa jest biseksualna postać, ale ta scena była niepotrzebna.
Jeśli ten odcinek miał mnie przekonać do Malii i zaspokoić moją potrzebę zrobienia z niej nieprzystosowanej do życia, to im się nie udało. Zwykłe gadanie o zostawianiu słabszych i jedzeniu ich, bo łowy były nieudane, nie wystarczą, bo to żadna cecha osoby, która przez lata była zwierzęciem. Zwykły introwertyk mógłby tak powiedzieć. Nagle im się przypomniało, że nie powinna być taka ludzka? Trzeba było pomyśleć o tym zanim wrzuciliście ją do liceum, choć nie skończyła nawet podstawówki. Żadna szkoła by jej nie przyjęła, na litość boską.
Ciekawe co jeszcze szykują dla tej postaci? Może Kate jest jej matką? Nie, nie, to za mało podobne do telenoweli. Wiem! Mama Stiles jest matką Malii. Nic tak nie pomaga fabule jak trochę kazirodztwa.
O look! Malia i Stiles znowu są sami w obrzydliwym miejscu. I znowu się całują. Jak romantycznie. Nie przeszkadzajcie sobie, bzykniejcie się znowu, co tam przyjaciele w tarapatach.
Also, ściągnęli z pocałunku Stilesa i Lydii, gdy to Stiles panikował. Stydia shippers, are you okay? :(
Ten ship jest taki... nieciekawy. Stiles miał więcej chemii podczas rozmowy z Lydią nad silnikiem jeepa niż z Malią przez cały odcinek.
O look, Derek ma znowu przerąbane. Co za nowość, co z plot twist! Nie spodziewałam się :O
Kate, Kate, Kate. Nie wiem, co o niej myśleć. Mogli się bardziej postarać z wrogiem sezonu. Co to jest, Supernatural, że martwi wracają? To twoja wina, Peter. Było jej skręcić kark, a nie rozcinać gardło.
Werejaguar(jagurołak?), eh. Uwielbiam logikę Jeffa. Nie mam pomysłu, jak wyjaśnić istnienie różnych zmiennokształtnych, więc powiedzmy, że w „niektórych” przypadkach człowiek zmienia się w coś innego niż wilkołaka.
Póki co mnie ten sezon nie zainteresował, pomimo pojawienia się młodego Dereka. Ciekawe, czy w Peterze obudzi się instynkt macierzyński, gdy go takiego zobaczy.
Będę oczywiście oglądać dalej, mimo wszystko jest zabawnie :D No i jakoś musi zlecieć czas do Supernatural :D
Oczywiście, że nic się nie równa z Supernatural, ale plujesz tak bardzo jadem, że aż mnie na mdłości wezbrało. TW bardzo dojrzał od 1 sezonu. Jasne, ten odcinek był nieco przesadzony, ale może takie wrażenie można odnieść po ostatnim, zajebistym odc sezonu 3?
Mam trochę mieszane uczucia co do tego odcinka, niby odcinek świetny ale tak jak mówicie trochę przesadzony, potwory rodem supranaturalny, zmartwychwstania, no i przede wszystkim końcówka odcinka ,, mam nadzieje że tak na stałe nie zostanie, bo by mi brakowało poprzedniego Dereka.
Widział spoiler promocyjny drugiego odcinka i mogę stwierdzić że kolejny odcinek będzie dużo lepszy niż pierwszy :)
Czekam z niecierpliwością. TW ma to do siebie, że dojrzewa w trakcie trwania :D
Zgadzam się, ogólnie zauważyłem kilka osób które się tu wypowiadają i plują jadem na prawo i lewo, jakby mogli to by chyba Malie zabili, rany, spokojnie :D
Nie bierz tak bardzo moich słów na serio ;) Lubię ten serial, ale premiera naprawdę była taka sobie dosyć nieciekawa, a postać Malii jest po prostu prowadzona zbyt niekonsekwentnie, bym mogła ją lubić.
Serial dojrzał, ale to chyba najbardziej mu zaszkodziło. Brakuje mi tych głupiutkich nastolatków grający w lacrosse'a i uganiających się za wielkim złym wilkiem hasającym po lesie ;)
dojrzeli i tyle. Fajnie, że nie są już tymi głupiutkimi nastolatkami... W sumie wiele przeżyli, nie? A nie znam nikogo kto lubiłby Melię :P Ja też za nią nie przepadam. Chociaż scena z prysznicem w psychiatryku była śmiała i urocza
o! jaka ładna recenzja. z pewnością ciekawsza niż odcinek :)
nie oglądałam, bo mnie już nie ciągnie, ale forum TW macie fajowe, to zaglądam (zwłaszcza, że we wtorki właśnie zaczęła mi się jazda po true bloodzie :)
a jako, że wspominasz SPN to jeszcze raz sobie stwierdzę, że mało jest seriali, które bawią pomimo tego, że od debiutu mija już niemal dekada. ja sobie tylko SG-1 przypominam z takich tasiemców (seriale o lekkim zabarwieniu kryminalnym się nie liczą, bo to typowe jednorazówy bez wątku przewodniego).
się zastanawiam czasem co się takiego z TW stało, że jest tak bardzo ... inaczej ... ciekawe pomysły się skończyły? tak szybko? przecież to były tylko dwa sezony ... cóż.
jeszcze raz zachwycę się twoim sarkazmem i uciekam, bo i tak nie mam nic konstruktywnego o odcinku do napisania :P
Malia drewniana jak ten jej las. Tak strasznie na siłę chcą ją wcisnąć, ale mam nadzieję, że to tylko po to, żeby Lydia była zazdrosna :D a co do jej pochodzenia to pamiętacie jak w poprzednim sezonie okazało się, że Peter ma dziecko?
Kate nie wiem po jaką cholerę wyciągali. Beznadziejna postać.
Stara ekipa ratuje odcinek.
nie rozumiem co się stało z Derekiem. Pokazali go jako dorosłego owiniętego czymś i pajęczynami, a potem wyciągają nastolatka (btw dobry casting, dzieciak jest podobny)? wtf? Ale przynajmniej będzie wesoło :D
Raczej tak nie będzie, bo czytałam wypowiedź Jeffa, gdzie mówił, że w wątku Lydii będą odchodzić od romansu. Skupią się na jej mocach i rodzinie ;) Zatem chyba nie ma, co liczyć na Stydię.
Malia jest duzo lepsza od Lydii. W ogole wnerwia mnie te parowanie Stilsa z Lydią, bo on za nią lata a ona i tak kur.wi się z kazdym innym a Stiles jak by tego nie zauwaza. W normalnym zyciu takie cos było by nie mozliwe, chyba ze Stiles byłby idiotą bez własnego zycia i innej opcji. Na jego miejscu DAAAAAWNOOOO olał bym taką puszczalską laske jak Lydia. Mogli by ja zaje.bac w poprzednim sezonie a nie Allison. A Malia jest za to zajebista;)
tak się niecierpliwiłam na ten odcinek, jak przyszło co do czego, to do tej pory z zażenowania wyjść nie mogę, co to miało być?
mega kicz, te ujęcia.. jedyny zaskok to odmłodzony Derek, no i na plus Lidia&Stiles, reszta to jakaś porażka, taki patos wyplywał z odcinka w niektórych scenach, aż mnie mdłiło. Oby w następnych odcinkach serial wrócił do starego klimatu, bo ten mi jakoś nie przypadł do gustu
Mam taką propozycję: weźcie zróbcie serial pt. Brygada Ryzykownego Ratunku - Stiles i Lydia na tropie. Obowiązkowo na koniec bad guy niech mówi: i wszystko by się udało, gdyby nie te przebrzydłe dzieciaki! Jedyne co by ich różniło od kreskówek i kryminałów, to wątki supernaturalne.
Propozycję moją motywuję tym, że w tym odcinku jedyne co było normalne, niewymuszone, fajne i z sensem, a nawet sęsę, to sceny Stilesa i Lydii. Ich przyjaźń, współpraca, dogryzanie, nadawanie na tej samej fali sprawia, że ogląda się ich z prawdziwą przyjemnością. To Lydia przejęła spadek po Scotcie (jakkolwiek się to pisze) w kwestii best buddy teamu z 1 sezonu i sprawdza się w tej roli wyśmienicie. Ta parka jest tym co osobiście uwielbiam w takich sytuacjach: czyli kobita i chłop przyjaciele, partnerzy, współpracownicy. Ileż takich właśnie fajnych par zostało spieprzonych nachalnym wątkiem miłosnym, no bo jak wszyscy wiemy, w naturze nie występują przyjaźnie damsko-męskie, jedynym naturalnym kierunkiem rozwoju takiej pary, jest dupcenie i idąca z tym ręka w rękę emodrama.
No to jak zaliczyliśmy jedyny pozytyw, to jedziemy dalej.
Ok, nie będę się znęcać.
....
Buahaha, żartowałam, tak łatwo się nie wywiniecie :P
Wprowadzenie reszty naszych milusińskich w disco: okeeeeei, pffttt. Lesbijki-żmijki: uhum. Bitne niuńcie: olaboga! Wątek łowców, werejaguarów: fajniejszych Meksykańców widziałam w Esmeraldzie i Paulinie. Scott: tu jeszcze nie mam zdania. Malia: nachalne ciskanie jej na Stilesa, ich wspólne sceny, są tak niewiarygodnie wprost sztuczne, tak oczywisty jest tu zamysł twórców, że jedyne co czuję, to totalne odrzucenie. Im bardziej usiłują ten wątek narzucić, tym bardziej jestem na nie.
No i ojej, teraz z niej robią nieprzystosowaną do życia? Jak na nieprzystosowaną do norm społecznych kojotkę zadziwiająco sprawnie posługuje się mową i jest już w szkole średniej. Jak mnie wpienia to wybiórcze traktowanie, wybieranie co twórcom pasuje, że w jednych potrzebnych fabule rzeczach jest Malia aj waj hiper do przodu, a w innych, kiedy jest potrzebne do comic relief - wtedy nagle Malia nie wie o co kaman. Poza tym sami wpadają we własne sidła, bo Malia nie zna zasad traktowania kolegów w potrzebie, ale coś dziwnie zna się doskonale na mizianiu. Czyli możemy spokojnie założyć, że tak jak mówi jako zwierzę robiła pewne rzeczy podczas polowania, to pewnie robiła też pewne rzeczy z innymi kojotami. GROSS.
Najśmieszniejsze jest to, że widzę w niej potencjał. Nawet, NAWET, jako kojotki która cudem przeskoczyła 9 lat w ludzkim rozwoju psycho-fizycznym. Malia miała szansę na w miarę okej udział w TW, miała szansę nawet na ten nieszczęsny związek ze Stilsem. Tylko trzeba go było delikatnie zacząć TERAZ. Nie od moralnie dwuznacznego bzykania, ale od budowania związku. Scott oba swoje związki rozwijał, dlatego są normalne i naturalne. Stiles zaczął z grubej rury i teraz jest głupio, nienaturalnie i niezręcznie.
A najbardziej ucierpiała na tym Malia.
Gratulacje dla twórców. Sami spieprzyliście tę postać, nie zwalajcie teraz na widzów, że jej nie kupili (już czytałam takie insynuacje).
Powrotu Kate dalej nie mogę przeboleć. Tyle innych postaci można było przywrócić jeżeli już: Jacksona, Gerarda, nawet Allison bym wzięła z pocałowanie ręki i z najgłupszym nawet wyjaśnieniem! Dlaczego to musi być ta pisda KATE???
Tak się nastawiałam na końcówkę, miało być coś osom i mega i szał, a skończyło się na tym, że się tylko śmiałam z młodego Dereczka :D Rany, co za dupa wołowa z niego, znowu jest dymany, ech, czy ja się kiedyś doczekam, że się chłopina ogarnie..
Dalej po cichu liczę na to, że z Malii jeszcze coś wyjdzie, tylko muszą przestać ją na siłę pchać w ramiona Stiles, to nie służy obojgu. Ich "romans" pędzi na łeb na szyję. Niedługo potknie się o własne nogi i wyrżnie twarzą o ziemię. Skoro aż tak im się spieszy, niech Stiles od razu przedstawi Malię jako swoją narzeczoną.
Z nieprzystosowaniem Malii jest jak z wizjami Alice ze Zmierzchu. Pojawiają się, gdy są potrzebne, a normalnie się o nich zapomina. Kiedy scenarzysta uznaje, że czas na jakiś żart, wystarczy przypomnieć widzom, że Malia przez 9 lat była kojotem i nie wszystko rozumie. Boki zrywać. To co, że chodzi już do liceum. To co, że wypowiada się jak dojrzała dziewczyna. Ona jest nieprzystosowana i macie w to wierzyć, bo przecież nie rozumie na czym polega współpraca i trzymanie się w grupie. Bo przecież kojoty wcale nie polują w grupach/parach i nie mają instynktu stadnego.
"Najśmieszniejsze jest to, że widzę w niej potencjał. Nawet, NAWET, jako kojotki która cudem przeskoczyła 9 lat w ludzkim rozwoju psycho-fizycznym. Malia miała szansę na w miarę okej udział w TW, miała szansę nawet na ten nieszczęsny związek ze Stilsem. Tylko trzeba go było delikatnie zacząć TERAZ. Nie od moralnie dwuznacznego bzykania, ale od budowania związku. Scott oba swoje związki rozwijał, dlatego są normalne i naturalne. Stiles zaczął z grubej rury i teraz jest głupio, nienaturalnie i niezręcznie.
A najbardziej ucierpiała na tym Malia.
Gratulacje dla twórców. Sami spieprzyliście tę postać, nie zwalajcie teraz na widzów, że jej nie kupili (już czytałam takie insynuacje)."
exactly :)
Ogólnie odcinek zaczął się tak sobie mimo meksykańskich widoczków i innych bajerów. Z biegiem odcinka akcja zaczęła się rozwijać i zrobiło się całkiem całkiem. Malia - cóż, dalej jej nie lubię i nie wiem czy polubię ale także widzę w niej potencjał, który może się jeszcze rozwinąć. Stiles i Lydia - razem i osobno ge-nial-ni. Scott - zobaczymy jak to się dalej potoczy, Kira - lubię ją tak samo jak w 3b. Zakończenie było dla mnie przewidywalne z jednego prostego powodu:dodania na początku nazwiska Iana N. i z biegiem odcinka zaczęłam podejrzewać, że znajdą Dereka wersję young and innocent. Na razie uszło, mam nadzieję, że z biegiem sezonu się wszystko rozwinie i ciągle czekam na spotkanie Malii z Peterem, na jego relacje z innymi postaciami w tym sezonie, bo to, co się z nim dzieje jest wielkie i nie mogę się doczekać eksplozji jego postaci. W końcu położyli na niego nacisk w 4s i bardzo się z tego cieszę. Żeby tylko nie spartolili jego osoby, proszę.
PS. Bardzo dobra recenzja :) Tak se jednak myślę, że porównanie z SPN jest jednak nietrafne, bo tam powroty zza grobu są zawsze idealnie wgrane w fabułę i nie budzą uczucia zażenowania. Jeżeli już, to porównajmy te powroty z Modą lub Revenge - mimo tego, że konwencja tych seriali pozwala na takie zagrania :D
powroty w SPN jednak nie zawsze są tak idealnie logiczne (SPOILER AHEAD - no bo ile to już razy Bóg bez wyraźnego powodu składał Castiela do kupy? - ale tu znów można stwierdzić, że taka konwencja - lekko komediowa - bo niezbadane są wyroki boskie).
a powrót Kate to ja bym rzeczywiście z Modą powiązała, bo Moda też udaje, że jest poważnym serialem z poważną fabułą.
czyli ... jak czytam ... ktoś kto oglądał serial dla pewnego wilkołaka bez powodu może spokojnie i ostatecznie powiedzieć orewuar smutny szerokoklaty? tak? no chyba niestety tak. dlaczego człowiek jest tak durny czasami i się jeszcze łudzi, że w TW dadzą Derekowi wreszcie pożyć jak temu coolerskiemu samotnemu wilkowi, którym jest/miał być :( człowiek by wtedy nawet do TW wrócił może ... wybaczył zdradę ... zaakceptował konwencję ... może ...
Dude, wnioskując z trailera następnego odcinka nie ma po co wracać. U Dereka jest już pozamiatane. Ja tam jeszcze oglądam, mam zen i chcę się pośmiać. Jak na Hanibaru-chan :>
ten zen to zaliczyłam już chyba w S3. nadal jednak czuję głód na postaci wilkołacze. w TBloodziie np. jest Al i mimo, że sobie nawet wygląda to jajec nie ma i też mam żal. ech, zawsze zostaje mi np. Lucian. ktoś musi ratować wilkołaczy honor :)
Tak ... teraz już jasno widzę dlaczego Derek nie może być i nie będzie cool ... taka konwencja :)
Ej bez przesady z tą Maliją, strasznie po niej jeździsz.... Jest zaje ciekawsza od Allison (śpij w trumnie i nie wstawaj) i moim zdaniem, fajnie pasuje do całej koncepcji serialu. Ileż można czekać, aż Lidia i Stiles jakkolwiek ruszą do przodu, no jak dla mnie, to już dziękuję za ten wątek, fajnie było że Stiles miał takie teenage crush, ale wystarczy, Malija to coś bardziej realnego no i ona będzie córka Petera (wooooow) tak myślę...
Osobiście podobało mi się to pokazanie postaci, że tak powiem "klubowa retrospekcja", z kim się spotkamy w tym sezonie.
Dzieje się coś innego, już koniec oklepanego wątku miłosnego Allison i Scotta, zmiana scenerii, nowe zwierzaczki, walić to że mają dziwne nazwy, no i ja nie mam nic przeciwko powrocie ciotki Allison, jest jeb***tą su*ą i dlatego będzie niezłym wrogiem, a na pewno na niej twórcy nie poprzestaną i dodadzą jeszcze kogoś. Byle koniec ze zmartwychwstaniami, ten jeden raz jest fajny, ale szkoda klepać temat.
Jak dla mnie spoko.
Allison też była nudna jak flaki z olejem, ale przynajmniej nie wyskoczyła jak Filip z konopi, a jej związek ze Scottem był bardziej wiarygodny niż ten Malii ze Stilsem. Nawet teraz Kira i Scott są lepiej prowadzeni, więc twórcy potrafią stworzyć normalny romans, tylko w tym jednym wypadku im się nie chce, bo mizianko ważniejsze. Bliźniacy odeszli, Scott póki co niezbyt chętny, więc trzeba jakoś zafundować fanom cotygodniową dawkę pocałunków.
To że Malia jest córką Petera to jeden z najgłupszych zwrotów fabularnych, jakie widziałam. Zafundowali nam go tylko dlatego, by nas zaskoczyć. No bo jak to, Peter, taki zimny drań, ma córkę? Poza tym jakoś trzeba było wyjaśnić czemu Malia jest kojotem, więc poszli po najmniejszej linii oporu i wrobili Petera w tacierzyństwo.
Może Malia mnie jeszcze zaciekawi, tak jak to było z Lydią, gdy zaczęłam oglądać, ale póki co to tylko kolejna wyszczekana, nudna, niekonsekwentnie prowadzona postać kobieca, której jedynym celem jest tworzenie romansu. Na razie bardziej ciekawi mnie Parrish niż Malia, a bardziej utożsamiam się z Kirą niż z nią.
ahhhh, zgadzam się co do słowa. Chciałam napisać to samo, ale nie ma potrzeby, bo wszystko co myślę już tu opisałaś :D
Postać Malii została wprowadzona jedynie do tego, aby Stiles mógł sobie podupczyć, skoro nawet zapowiadano jej wejście ''new love interest for Stiles!'' lub coś w tym stylu. Serio, przyjęłabym ją z otwartymi ramionami do serialu gdyby chociaż jej postać była wiarygodna i nie pchaliby jej na siłę w ramiona Stilesa, a przez to i jeszcze jej bardzo ''oryginalny'' charakter, jest postacią gorszą niż nawet bliźniaki z 3 sezonu, jak dla mnie. Coś może z niej jeszcze będzie, ale skoro co odcinek mamy dostawać jej mizianie ze Stilesem, szalone tańce i tak bardzo wymuszone nieogarnięcie to chyba będę największą hejterką tej postaci, hihi ]:->
No dobra, to prawda też że shippuję Stydię, dlatego może być troszkę jadu jeśli chodzi o mnie :(
''koniec oklepanego wątku miłosnego Allison i Scotta''
hmm to wolisz taki w którym po kilku scenach już przechodzą do konkretów? Okej, można się czepiać że związek Alison i Scotta był oklepany bo nowa, piekna dziewczyna się przeprowadza i od razu zwraca uwagę na nieśmiałego i niepopularnego chłopaka itp, ale to były początki i potem ten pairing na przestrzeni sezonów rozwijał się naturalnie, to samo z postaciami. A tutaj co? Po kilku scenach ze sobą idą się ru*chać, że tak się wyrażę i jeszcze twórcy próbują nam wmówić że to poważne, wielkie love story.
Gdyby ktoś jeszcze nie widział proma 2 odcinka https://www.youtube.com/watch?v=kidaw6LuS9s
Ciekawie ciekawie, nie powiem. Może Peter albo Scott przemieni go spowrotem w normalną wersję? Hmm.. znowu zaczynam tworzyć teorie -.- I Malia again :/
Wiesz, mam złe przeczucia co do Kate i młodego Dereka. Czyżbyśmy mieli dostać na ekranie trochę pederastii? Słowo daję, jak Kate i Derek się pocałują, wywalę komputer przez okno.
Oby Peter był dobry.
Haha no ja mam podobne obawy ale raczej tego nie zrobią ;) Oj, Peter będzie smaczkiem w tym sezonie popatrz https://www.youtube.com/watch?v=wk_msZbk6SY Od 20 sekundy zaczyna się teaser całego sezonu, będzie się działo :)
Wow wow wow! Akcja z oczami oczywiście mega. Mi się osobiście bardzo podobała. A i oczywiście doczekałam się dobrej czołówki, którą miło się ogląda ;)
Malia i Kira w klubie - obłęd. Nie wiem czemu tak narzekacie. Ja uśmiechałam się patrząc na nie, jak tańczą. Tworzą zgrany duet ;)
I oczywiście Scott - niezależnie co się dzieje, oglądam ten serial dla niego ;)
Zgadzam się w 100%! To dopiero początek sezonu, dajcie im szansę. Jak dla mnie pierwsze sceny były super! Zarówno Malia jak i Kira podobały mi się w tym odcinku. Zdecydowanie wolę je dwie niż Alison. No, ale to tylko moje zdanie. Ogólnie cały odcinek na plus, miło się oglądało całą piątkę.
Okej, tylko ze Allison za wyjątkiem krótkiego epizodu fascynacji Kate i Gerardem, nigdy nie była wredna dla pozostałych, była zawsze pomocna, nawet za cenę własnego życia. Malia w tym odcinku:
- trochę dziwnie wyglądały jej podśmiechujki z Kiry na parkiecie
- chciała porzucić Lydię na pastwę losu
- kiedy wspomniana jest Kate oraz Allison i Scott jest przygnębiony, Lydia i Kira mówią od razu, że nic nie musi tłumaczyć, na co Malia autorytatywnie stwierdza: właśnie że musi!
- Malia mówi, że nigdy nie porzuciłaby Stilesa, za to porzuciłaby Lydię i Kirę.
Niby to wszystko jest tłumaczone jej byciem "kojotem", niby niektóre sceny mają w zamiarze być komediowe, ale ja tego nie kupuję. Malia nie była całe życie kojotką, wychowała się w normalnej, kochającej rodzinie, nie może być całkowicie zwierzęciem pozbawionym ludzkich odruchów i przecież nawet widać po niej, że tak nie jest. A za komediowe szyderstwo w tym serialu odpowiadają większe tuzy intelektu, niż to dziewczę :D
Mimowolnie pokazana jest w takich scenach jako osoba zwyczajnie niemiła i nie szanująca innych. Grupa bohaterów z TW do tej pory wspierała się, byli dla siebie pomocni, nie raz za wysoką cenę. Nie wyobrażam sobie chodzenia na ich akcje z osobą, która może kogoś zostawić, gdy złamie nogę, a akurat z tym kimś się nie przespała, więc nie zasługuje na ratunek :o
Oczywiście rozumiem, że można nie lubić Allison, sama nie trawiłam jej do czasu, kiedy wreszcie rozstała się ze Scottem - co obu wyszło na dobre. Skończyły się te słodko-pierdzące scenki. Ale mimo wszystko Allison jest w mojej opinii lepszą bohaterką od Malii, bo jej postać była zbudowana na solidnych fundamentach, których nikt nie kwestionował, tak jak w przypadku kojotki.
Takie jest moje zdanie :)
Rozumiem Cię. Ale nie powinniśmy zbytnio przejmować się tym co się dzieje w serialu. To początek dopiero. Ja rozumiem, że chwilami wydaje się nieprawdopodobne co producent wymyśla nowego. Czasem gubi się w tym wszystkim, jak np. sprawa z kojotem. Ale ja szczerze mówiąc przymykam na to oko i staram się cieszyć z serialu. Bo chyba zgodzicie się ze mną, ze jest na prawdę dobry. ;)
Lubiłam Allison, nawet jak już nie była ze Scottem. Jakoś z Isaac'iem wyglądała na idealnie dopasowaną ;)
A od kiedy pojawiła się Kira w serialu, fascynuje mnie jej relacja ze Scottem i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Wiem, ze wiele osób narzeka na nią itd. Ale mi Scott + Kira wydaje się idealnym połączeniem. ;)
W sumie. Tyle ile jest głów, tyle będzie opinii o serialu. ;)
Jedna rzecz - Malia jest tu tworzona na socjopatkę, żeby bardziej upodobnić postać do Petera, który rzekomo jest jej ojcem (tak, dalej w to nie wierzę). A socjopaci to ludzie niemający wyrzutów sumienia i potrafiący wszystkimi manipulować aby tylko osiągnąć swój cel. Nic ich nie obchodzi i dlatego (niby) dobrze, że ukazali Malię w podobny sposób jeśli już ma robić za córeczkę tatusia.
Być może tak właśnie jest. W takim razie niech się trzyma 2 metry od Stilesa :D
Na necie czytałam wypowiedź aktorki, że Malia jest taką osobą, która jest w stanie uderzyć Stilesa i potraktować go siłowo, bo ona tak okazuje miłość. Domyślam się, że ta niefortunna wypowiedź jest kolejna próbą przekonania widzów do tej postaci, poprzez pokazanie Malii jako silnej kobiety i do tego tak "zabawnej". Fani nie przyjęli tego pozytywnie, wielu wprost napisało, że nie po to ogląda TW, żeby patrzeć na czyjś abusive relationship, w której jedna strona okazuje *uderza z miłości*. Szczególnie osoby tak słodkie jak Stiles :/
Ona powinna się trzymać z dala od wszystkich, bo nie jest przystosowana do życia w społeczeństwie. Ostatnio sporo czytam o zjawisku socjopatii i doszłam do takiego zdania:
"W Polsce bardzo wyraźnie podkreśla się, że nieprzystosowanie do życia społecznego zwane socjopatią jest wynikiem niewłaściwej socjalizacji. Czyli zachowania psychopatyczne wynikające z wychowania są socjopatią.To oznacza, że efekt „działalności” psychopaty i socjopaty jest taki sam, etiologia zjawiska – różna. Co oznacza, że psychopatą człowiek się rodzi, socjopatą – staje. Skoro więc mógł się tego „nauczyć”, mógłby, dysponując inteligencją, spróbować „się oduczyć. Ale nie chce, nie spróbuje. Dlaczego? Bo bycie socjopatą jest wygodne. Z wielu względów. O ile mniej pracy i starań włoży socjopata w każdy układ, związek itp.? Dużo mniej niż człowiek, któremu zależy na efekcie, na dobrych stosunkach międzyludzkich, na opinii, na czystym sumieniu."
Wiemy, że Stiles i spółka próbują ją zmienić, ale nie zrobią tego jeśli ona sama nie będzie chciała. I co? Ona tego nie chce. Ona nawet nie wie co to miłość, trzyma się Stilesa bo uważa go za nauczyciela i opiekuna. Chcąc nie chcąc będzie próbowała nim manipulować (jak każdą inną osobą). Dlatego nie wróżę im udanego związku, w ogóle żadnego związku im nie wróżę. Mogą się ewentualnie trochę pomiziać w kącie a potem niech ona lepiej biegnie do tatusia żeby dał jej porządnie w dupę i po krzyku hehe ;)
"Mimowolnie pokazana jest w takich scenach jako osoba zwyczajnie niemiła i nie szanująca innych. Grupa bohaterów z TW do tej pory wspierała się, byli dla siebie pomocni, nie raz za wysoką cenę. Nie wyobrażam sobie chodzenia na ich akcje z osobą, która może kogoś zostawić, gdy złamie nogę, a akurat z tym kimś się nie przespała, więc nie zasługuje na ratunek"
A może właśnie w tę stronę powinna iść ta postać od początku. Taki czarny charakter wśród nastolatków. Twórcy na siłę chcą, żeby Malia była lubiana, a mogli z niej zrobić złą, nielojalną zołzę, która na serio, a nie tylko hipotetycznie, zostawia słabszych, jest niemiła, daleko jej do słodkiego dziewicza i jej zamiary stoją pod wielkim znakiem zapytania, by w końcu zdradzić swoja watahę, upaść na dno, po czym dopiero wtedy (a niech i pod wpływem Stilesa) zacząć się zmieniać, rozumieć co jest naprawdę ważne i dokonać rehabilitacji.
No i znowu, scenariusze fanowskie są lepsze, od kanonu :D
Malia wg mnie jest nienaturalna, bo twórcy ją przedobrzyli, wpadają z jednego ekstremum do drugiego, do tego jest nielogiczna, niewiarygodna i wiele jej cech jest sprzecznych w niej samej, jedne wykluczają drugie, a jednak zostały upchane w tej postaci butem, żeby było, nie wiem, cool? Lepiej by wyszło Malii, jakby twórcy w jej przypadku poszli tak jak piszesz w jednym konkretnym kierunku, żeby jej rozwój był linearny, a nie taki wielokierunkowy, chaotyczny, często wsteczny i ogólnie poszarpany, jak to wygląda teraz. Albo zwyczajnie zluzowali.
O, i coś takiego mi się podoba. W Teen Wolfie brakuje właśnie takiej żeńskiej postaci. Wszystkie dziewczyny są dobre, grzeczne (poniekąd) i w miarę ułożone. Przydałaby się dziewczyna, która zrobiłaby wszystkie powyższe rzeczy.
"Nie mam pomysłu, jak wyjaśnić istnienie różnych zmiennokształtnych, więc powiedzmy, że w „niektórych” przypadkach człowiek zmienia się w coś innego niż wilkołaka. "
Ludzie, albo oglądacie uważnie i nie skupiacie się na błędach, albo obejrzyjcie serial jeszcze raz od początku. W 2. sezonie, kiedy Jackson przemieniał się w kanimę Derek powiedział:"To, jaki kształt przyjmujesz zależy też od tego, jaką osobą jesteś". To samo mówił Stilles w 3. sezonie tłumacząc ojcu co się dzieje. I dlatego Kate może zmieniać się w jaguara a Malia w kojota. Równie dobrze mogą wprowadzić jeszcze niedźwiedzie, tygrysy, lwy, hieny, nie obrażę się o to, bo na każdym kontynencie są inne wierzenia i mity dotyczące zmiennokształtności. Wilkołaki są charakterystyczne dla naszej kultury.
Oglądam uważnie, wierz mi ;) I mimo wszystko jakoś nie bardzo mnie ekscytują te kolejne zwierzę. To tworzenie całego zoo, bo nie mają już pomysłów na wykorzystanie samych wilkołaków. Kanima była miłą odskocznią, ale kolejne zwierzaki? Powinni zmienić nazwę serialu na Teen Zoo, bo wilkołaków tam coraz mniej. Stado Scotta składa się z lisa, kojota, banshee i dwóch wilkołaków, z czego jeden to on sam. Petera nie liczę, bo on sobie hasa samotnie. Można dodać jeszcze Stilesa, który jest człowiekiem. Sześć osób, z czego tylko dwie to wilkołaki. Wcześniej przynajmniej był jeszcze Isaac i bliźniacy, to daje pięć wilkołaków.
Można się spierać, że chcą pokazać, że stado to stado, nie ważne kto do niego należy, ale jeśli te nowe postacie, które mają się pojawić, nie będą wilkołakami, tylko innymi zwierzątkami, to naprawdę powinni rozważyć zmianę nazwy serialu :P
Wydaje mi się że, to nie jest serial który skupia się na przygodach wilkołaków, tylko o jednego wilkołaka. Nie masz w tytule "Werewolfs" tylko "Teen wolf", który na polski został przetłumaczony jako "Nastoletni wilkołak", JEDEN wilkołak. Dlatego moim zdaniem tytuł nie zabrania na wprowadzanie nowych zwierząt. A poza tym, podaj mi jakikolwiek film/serial, gdzie oprócz wilkołaków są inne rodzaje zmiennokształtnych. Osobiście znam tylko ten jeden, dlatego cieszę się, że w końcu jest coś więcej niż same pieski, co nawet futra nie mają.
TAKIE NACIĄGANE TE SCENY sTILESA I mALII jakby ona do niego się mizdrzyła pierwsza tak to wygląda:D heh
Właściwie to sama nie wiem co napisać po tym pierwszym odcinku, poza tym że był trochę słaby, a jedyne sceny, które mnie zaciekawiły to własnie te ze Stilesem i Lydią. I piszę to ja - największa hejterka Stydi jaka chodzi po tej ziemi. Może to przez to, że - jak to zauważyło już kilak osób powyżej - wystąpili w tym odcinku rzeczywiście jak równorzędni partnerzy i nie ma już śladu po wcześniejszych relacjach w stylu zakochanego kundla i cwaniary, która nawet na niego nie spojrzy.
Generalnie mam nadzieję, że jak akcja przeniesie się z powrotem na "Bekonowe Wzgórza" i poznamy właściwy problem bohaterów z tego sezonu to zrobi się ciekawiej. Malią, Kate, czy nowymi łowcami nie będę się przejmować, bo o nich było wiadomo już na końcu 3 sezonu.
Jeśli chodzi o Dereka i to co się z nim stało, to byłoby to interesujące nawet na dłuższą metę gdyby nie wiązało się to z koniecznością podmiany aktorów. Derek ostatnim czasy to nie jest wybitnie interesująca postać, ale na Tylera H. zawsze miło popatrzeć ;)
Zajęło mi 3 sezony, by zacząć lubić Lydię, choć wcześniej się upierałam, że nigdy przenigdy się do niej nie przekonam. A dziś, po premierze 1 odc czwartego sezonu mogę szczerze powiedzieć, że to dla mnie najciekawsze postać kobieca w serialu. Więc Malii też nie będę skreślać. Zwłaszcza, że nie działa mi ona na nerwy tak bardzo jak innym.
"wystąpili w tym odcinku rzeczywiście jak równorzędni partnerzy i nie ma już śladu po wcześniejszych relacjach w stylu zakochanego kundla i cwaniary, która nawet na niego nie spojrzy. "
podobnie myślę o tej parze :)
W kwestii Dereka jedyna różnica będzie polegała na tym (przynajmniej na początku), że tym razem torturowana psychicznie będzie jego młodsza wersja. Poza tym bez zmian - Derek to postać tragiczna serialu, istnieje po to, żeby cierpieć :)
Zakończenie tego odcinka wywołało u mnie parsknięcie. Początek też nieciekawy - coś mi po prostu tam nie pasowało, a scena tańca strasznie tania.
W ogóle nie rozumiem po co powrót Kate? To takie wtórne, a ona do tego wcale ciekawą postacią nie była. Było się wysilić i wprowadzić jakąś fajną nową postać.
"Zakończenie tego odcinka wywołało u mnie parsknięcie. Początek też nieciekawy - coś mi po prostu tam nie pasowało, a scena tańca strasznie tania. "
aha, u mnie było identycznie, bo przez umieszczenie nazwiska gościa z Igrzsk Śmierci spodziewałam się takiego obrotu spraw. Tylko środek był ciekawy i niektóre sceny pod koniec odcinka.
Dlaczego Kate? Bo wg Jeffa to niewykorzystana postać jest :/
Zgadzam się w zasadzie ze wszystkim, chociaż w pewnym momencie zaczęłam rzygać ironią (co za dużo to niezdrowo; to tak jak z siłowym wciskaniem Malii w ramiona Stilesa). Wiem, że taki początek sezonu boli (a boli, ooj, boli...), ale nie trzeba, naprawdę nie trzeba.
Widzę, że większość osób czepia się Kate i chociaż sama za nią nie przepadam, to mam wrażenie, że powrót jej postaci był skrupulatnie zaplanowany już od dawna i po prostu skrzętnie przemilczany aż do tego sezonu - a ściślej, do prologu jej powrotu w końcówce sezonu trzeciego. Zresztą, pokazowa scena jej zabójstwa przez Petera powinna już dawać do myślenia - znamy Petera, mógłby to zrobić bardziej finezyjnie i Kate można by tydzień zdrapywać ze ścian, zresztą z całkowitą pewnością, że nie powróci (a i twórcy wiedzą, jak się zabrać za takie rzeczy), a tymczasem mamy coś takiego. Chociaż motyw jaguarowy - który, btw, ma swoje jakieś tam legendowe usprawiedliwienie - jest już nieco przesadzony, to poza tym wszystkim Kate może stworzyć wiarygodnego, krwistego villaina, z pewnych względów nawet lepszego, niż jakaś kolejna nowa postać, którą wprowadza się tylko po to, by nie zakończyć serialu, który się sprzedaje. Bo Kate ma już swoją historię z bohaterami i jej powrót (który akurat jest zmartwychwstaniem, ale nie chodzi mi o powrót zza grobu, ale ogólnie o powrót postaci) po dłuższej przerwie ma sens. I spójrzcie: niby łowca, niby kodeks, ale jak przyszło co do czego, wyszło szydło z worka i okazało się, że liczy się dla niej wyłącznie własna, za przeproszeniem, dupa i nieważne, czy jest człowiekiem czy wilkołakiem/jaguarem, morduje, co jej się nawinie pod nogi, byle przetrwać. Wyrachowana, mordercza socjopatka, jak wiele jest schwarzcharakterów, których można na ułamek sekundy zachwiać gadką od serca, ta babka taka nie jest - i dobrze. Poza tym, hej, nie tylko większość bohaterów nie znosiła Kate, kiedy ta jeszcze była pełnoprawnym łowcą argentowym, widzowie również nie byli fanami - może najwyższy czas, żeby pojawił się tu jakiś porządny villain, który bezwzględnie da w kość i będzie przy tym wiarygodny, a którego nie da się lubić (bo, umówmy się, nawet postać nogitsune była tak charyzmatyczna, że nie dało się nie odczuwać jakiegoś... żeby nie powiedzieć sympatii, ale przywiązania do tego charakteru)? Dużo bardziej wkuropatwiający jest motyw meksykańskiej szajki antyłólfowej; Beacon Hills miało być tym magnezem na różne supernaturale, to gdzież oni się pchają za granicę? Chyba przemawia trochę przeze mnie ten sentyment do ich szkolnego życia (pal sześć, że dojrzewają, wystarczająco wiarygodnie przedstawione było ich dojrzewanie pomimo chodzenia do liceum, nie trzeba ich wysyłać na pieniężne negocjacje w Meksyku, który och-ach jest mekką gangów świata, więc będzie tak dobrze pasował). Klimat małego, niebezpiecznego miasteczka trochę budował klimat serialu (ktoś pamięta Buffy i Sunnydale AKA Hellmouth?), a tutaj mi tego brakuje. No ale cóż, będę sobie po cichu liczyć, że jeszcze wrócą, gdzie ich miejsce ;).
O Malii nie będę się już rozwodzić, bo i tak powtórzyłabym to, co wcześniej już ktoś napisał. Może tylko dodam, że sama Shelley Hennig jakoś mi się w tej roli nie sprawdza (zresztą, to raczej serial YA, nikt od takich nie wymaga wybitnej obsady, i tak im się udało zebrać naprawdę godną ekipę). Nie wiem, może to nawet nie wina jej aktorstwa, ale jakoś cała jej postać gryzie mi się z zamysłem charakteru Malii. Pomimo luk, które twórcy tak brzydko, żeby nie rzec z premedytacja, przeskoczyli, jej postać można by całkiem sprytnie sprzedać (a i luki załatać, gdyby ktoś usiadł i zaczął myśleć). Ale Shelley jest dla mnie, hm... zbyt mało zwichrowana ;). I ma chyba za mało plastyczną twarz - zupełnie nie przemawia do mnie emocjonalna strona Malii, którą ona mi próbuje zafundować, bo jest w tym zbyt powściągliwa. Nie ujmując Shelley, uważam po prostu, że to nie jest kompletnie rola dla niej (jakkolwiek kulawo nie byłaby prowadzona ta postać), może powinna celować w coś innego, może jeszcze poćwiczyć, zanim zacznie się brać za emocjonalnie niestabilne, narwane charaktery, które powinny być bardziej zwierzęce i drapieżne w ruchach, niż ponętnie łagodne. No, ale to tylko moja perspektywa :).