Kira to taka ciapa, że powoli coraz mniej ją lubię. Rany boskie, prawie poraziła człowieka, bo zbliżył się do niej z igłą do pobierania krwi, a gdy przeciwnik ją tłucze, akumulatorki nie działają, choć wcześniej objawiały się w momencie stresu. BS.
Ból wywołuje leczenie. Świetnie. Mam uwierzyć, że przebite bebechy nie bolą wystarczająco mocno? Przecież to jedna z najbardziej bolesnych śmierci. BS
Liam, moje maleństwo. Jeszcze nie tak dawno bałeś się Predatorów, a teraz jesteś gotowy stawić im czoła, by uratować swojego alfę. You go, Liam! Twoja niewinność cię ocali!
Chociaż interakcja była krótka i jednostronna między Peterem a Liamem, to i tak była cudna. Nie obchodzi mnie, co mówi serial, Liam to syn Petera.
Moment kiedy rozpoznał Scotta po oczach był piękny. Ale nie tak piękny jak ten, kiedy wyrwał go spod kontroli Kate. Destiel 2.0, tak! Jeff ma talent do tworzenia gejowskich scen bez swojej wiedzy. Najpierw Sterek, teraz Sciam. Czy to już gwiazdka?
Eh, Derek i Breaden. Fajnie, że się w sobie zakochali, ale kiedy? Tak się kończy poganianie fabuły batogiem. Nawet nie czułam smutku, gdy Breaden rozpaczała, bo nie widzę pomiędzy nimi większej więzi.
Derek i Stiles w jednym kadrze i patrzący na siebie! Nie do wiary! Widzisz, Jeff? Świat się nie zawalił prawda? Nie zalała cię fala homo, żaden gej nie zaproponował ci numerka. Jest okej, Stiles i Derek mogą być przyjaciółmi bez buttseksów. Choć muszę przyznać, że Sterek był intensywny w tym obejrzeniu się Stilesa za siebie. *chlip* Tęskniłam za tym.
Przejdźmy do Dereka dostającego po tyłku. Ktoś jest zaskoczony? Bo ja nie. Dobrze, że chociaż oddali mu moc, a nawet więcej mu jej dali. Ładnie wygląda jako wilczek. Jak jego matka.
Peter świetny jak zwykle, przyjemny w oglądaniu. Zaimponował mi tym, że martwił się o Dereka. Psychopata czy nie, to jego rodzina. Poza Corą i Derekiem nie ma innych krewnych.
Jego gadanina po przemianie jest tragiczna. Te zęby chyba za bardzo mu przeszkadzają. I o co chodziło z tym dziwnym przekręcaniem głowy? Ale fajnie cisnął Malią. Szkoda, że tak go zeszmacili na koniec i kazali mu się drzeć na widok trójokiego.
A tak w ogóle, kiedy oni w końcu pociągną wątek Petera do przodu? Rany boskie, zróbcie coś z nim, a nie raz na jakiś czas każcie mu robić coś złowieszczego.
Lydia oczywiście została w tyle tylko po to, by Mason mógł zostać zaatakowany przez Predatora. Super. Który to już raz Lydia zostaje w tyle? Naprawdę nie wiem, co by zmieniła jej obecność w Meksyku. A ponoć ten sezon miał być jej.
Użycie kija bejsbolowego - genialne nawiązanie do Stilesa.
Szeryf uratował dzień bombą. Genialne. Czemu nikt wcześniej nie pomyślał, by czegoś takiego użyć? Wystarczy wklepać w guglu przepis na bombę i po kłopocie.
Stara Prukwa(nie pamiętam, kto to wymyślił, ale zapożyczam :D) powróciła. Choć mogę się założyć, że gdyby nie Chris(szybko mu się rana wyleczyła. Czyżby łzy feniksa go uratowały?) i Parrish, to dalej popijaliby tequilę na swoim zadupiu.
Kate oczywiście nie zginęła, bo jak by mogła? Na co ona jeszcze w tym serialu?
Coś mi się widzi, że Marrish odegra większą rolę w nowym sezonie.
Malia i jej BS z pizzą. Boże, kobieto, nie pozwalaj swojemu chłopakowi zmieniać twojego zdania bez żadnego wyjaśnienia. Ludzie jedzą jelenie, nazywa się to dziczyzna.
Desert Wolf obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. Przez moment bałam się, że to ona pojawi się po tym wyciu. Całe szczęście, że to był Derek.
Walki jak zwykle nijakie. Za dużo slow mo, a aktorzy wyglądają, jakby próbowali capnąć ręką muchę w locie.
Ogółem finał nudny. Przy ekranie trzymał mnie głównie Sciam. Będę to przeżywać jeszcze długo. Wyczuwam wysyp fanficków. A teraz wybaczcie, włączam fangirl mode.
"Bardzo mi się podobała braterska relacja ze Scottem, ALE po płomiennym spojrzeniu, jakim się oboje obdarzyli w ostatnim finale, zaczynam tu widzieć coś więcej nihihihi :> Szczególnie, że to Liam go wybudził (w bardzo, ale to bardzo słabej scenie bez krzty dramatyzmu), nie Kira ani Stiles, no i to widząc atak na Liamka Scott WRESZCIE KUŹWA ruszył swoją alfa dupę i tak jak mówię, to spojrzenie - ostatnio tak się paczył na Allison. Just sayin' :3"
Teraz tylko czekać, aż Jeff zauważy, że coś jest na rzeczy i w nowym sezonie Liam i Scott nie będą mieć ze sobą żadnych scen, bo nie daj boże wskoczą sobie do łóżka, a po ich ostatniej scenie w szatni wiele na to wskazuje :D
"Jak bardzo Malia jest nieważna widać po scenie ze Stilesem i szeryfem. Malia powinna być potraktowana przez papę S. na równi z synem, oboje powinni zostać ukarani. Mimowolnie Jeff po raz kolejny pokazuje, że dziewczyna jest nikim, miało wyjść śmiesznie - haha, że Stiles dostaje karę od ojca, a Malia cieszy się jego pobłażliwością, jakby była jego ulubienicą, ale wyszło jakby nie zasługiwała na taką troskę z jego strony, żeby wywołać wściekłość i strach za narażanie swojego życia."
Jak rany boskie, nienawidzę takich sytuacji, gdy tylko jedna strona dostaje karę, chociaż obie przeskrobały w równym stopniu. To jest tak cholernie niesprawiedliwe, a co najgorsze Malia znowu nic się nie nauczyła. Jak ona ma pojąć, że robi coś źle, skoro nie dostaje żadnej reprymendy za swoje zachowanie?
-Gdyby sezon był zły, zjadłabym ją.
Progres!
-Kira i Scott zginą wcześniej ode mnie.
Progres!
-Lubię wcinać jelenie.
Nie nie lubisz, lubisz pizzę, nie pytaj czemu.
-Wyruszyłam na niebezpieczną misję bez pozwolenia dorosłych.
Oh, moje maleństwo, takie dzielne, chodź, postawię ci kolację.
Takie teksty tylko szkodzą Malii, bo dziewczyna myśli, że nie robi nic złego, a nawet jeśli wie, to nie wie czemu. Nikt jej nie powiedział, że nie zjada się słabszych przyjaciół, że nie powinno się cieszyć, gdy czeka ich wcześniejsza śmierć, że może lubić jelenie, ale niech nie wspomina, że na surowo i że postąpiła tak samo lekkomyślnie jak Stiles.
No i kurna gzie jest jej ojciec do cholery? Naprawdę liczyłam przez cały sezon, że jeszcze raz się pojawi, ale jak widać nie był wcale ważny dla fabuły. Przypominam, że to ten sam facet, który chciał zastrzelić kojota, który jak wierzył zabił mu rodzinę. Widać więc, że kocha córkę, nawet jeśli jest tylko adoptowaną, a tymczasem nikt o nim nawet nie wspomniał. Nawet aktorka powiela ten BS i powiedziała, że Malia nie ma żadnej rodziny poza Peterem.
A skoro o rodzinie mowa, dziewczyna która w poprzednim sezonie mówiła, że chce wrócić na łono natury, bo nie może znieść poczucia winy po zabójstwie matki i siostry, nagle przestała mieć z tym problemy. Ból zniknął jak ręką odjął. Widać seks dobry na wszystko, nawet traumę przez którą zapisała się sama do psychiatryka. To jest kurna dziecko, nawet dorośli czasami nie radzą sobie z takim bólem, a jej to w ogóle nie rusza.
Tylko jedno mogłoby zepsuć tę postać jeszcze bardziej, a mianowicie, gdyby nagle pokazała swoją wielką lojalność wobec stada. Gdyby walnęła jakąś przemowę o tym, jak to nauczyła się, co to jest przyjaźń i przynależność do grupy, wyłabym w rozpaczy do księżyca, słowo daję.
Proszę Cię. Nawet nie strasz mnie taką możliwością i przemową, którą tylko może wygłaszać Trener, bo robi to fenomenalnie (jak i Dean!). Malia już naprawdę wpada ze skrajności w skrajność, a popieranie jej zacofania egzystencjalnego na około osiem lat, wcale nie pomaga. Tłumaczenie wszystkiego tym, że to jest progres - farsa. Strasznie tym dobijał Stiles, czegokolwiek by nie zrobiła - progres.
/ironia/ Trzeba przecież pamiętać, że to ona jest biedną dziewczynką, która podczas przemiany zamordowała swoją [niebiologiczną] matkę i siostrzyczkę. Te kilka lat spędziła w lesie jak zwierzyna, świadoma w jakimś stopniu człowieczeństwa, ale wyzbyta moralności. Jest biedna z tym, że nie umie matematyki (choć chciałabym przeskoczyć 8 klas albo awansów, jeśli taka byłaby możliwość - kto by nie chciał?), że wszystkie flamastry mają jakieś znaczenie, a i tak wykorzystuje ten czerwony, bo nie "rozumi". Zawsze może się cofnąć i podjąć ponownego nauczania, ale tego nie zrobi, bo Stiles. Jest tak zależna, że gdyby ją na nowo zostawić to może wtedy ogarnęłaby swoją osobę.
No ale co tam - to jest progres, no nie?
"Na miejscu Iana bym się obraziła, że każą mi grać takiego idiotę."
Może to dlatego Ian już nie komentuje odcinków na twitterze...
Fatalny finał, niczego nie wyjaśnili:
1. Skąd Peter miał tyle siły do pełnej przemiany i walki ze Scotem (z początku wygrywał, cisnął z łatwością Malią)?
2. Na jakiej podstawie Derek zmartwychwstał w postaci wilka ( co z Deatonem, który go poniekąd odcinek wcześniej próbował ratować?)
3. Dlaczego Stiles dostaje od Berserkera i tylko upada bez większych obrażeń?
4. Kim byli pozostali dwaj Berserkerzy?
5. Dlaczego Kate jest taka silna jako jaguaro...coś tam?
6. Kim jest Parish i jakie ma moce?
7. Dlaczego Chris cudownie ozdrowiał w końcówce? Mogli chociaż pokazać jak Scott podaje mu rękę i przy okazji zabiera trochę jego bólu, miałoby to większy sens.
Poza tym nie podoba mi się, że z niektórych postaci robią ciamajdy a w szczególności z Kiry, natomiast ze Stilesa robią wielkiego detektywa a przecież jego urok polegał wcześniej właśnie na roztrzepaniu i takiej słodkiej nieporadności.
Jeżeli chodzi o przyszły sezon to czekam tylko na historię trój-okiego Hanibala oraz mam nadzieję na romans Parisha z Lydią. Pustynny wilk i inne takie mnie nie interesują.
Rewelacjny finał, nerdgazm po całości, zwłaszcza podczas walki Petera ze Scottem. Minął mi strasznie szybko, czuję się jakby trwał z 5 minut. Świetna ewolucja Dereka + zalążek nowego wątku prawdopodobnie na piąty sezon, czyli Desert Wolf i Three Eyes. To, czym jest Parrish również musi mieć duże znaczenie fabularne, skoro jeszcze tego nie wyjawili. Czuję się całkowicie przekonany do Liama, który stał się naprawdę ciekawym bohaterem przez cały sezon, tak samo Malia, która idealnie pasuje do Stilesa. Denerwuje mnie jedynie że mimo wszystko Kate przeżyła - pewnie będzie takim 'przeszkadzaczem' w jeszcze jednej połówce.
Cały sezon bardzo mi się podobał. Szkoda tylko ze nie pokazali co się stało z Meredith - co jak co, ale też powinna do takiego Eichen House trafić, bo to mimo wszystko ona zorganizowała, nieważne za czyim pomysłem. No i zabiła tego jednego pracownika przecież. Ale cóż, teraz czekamy na piątkę ;)
Kiry nie znoszę, Malię i Stilesa lubię, Scott i Lydia to moje ulubione postaci ,a reszta (Derek,Liam itd.) mnie nie obchodzi.
Och, zapomniałam o Dereku! Jestem mu przychylna z przyzwyczajenia, bo tą niemotę ciężko lubić.
Ogladane i.... nudy nudy nudy. Najgorszy final ever. Rozpisałabym się na temat tego odcinka jednak znikam dzisiaj na kilka dni więc na razie nie napiszę.
"Jego gadanina po przemianie jest tragiczna. Te zęby chyba za bardzo mu przeszkadzają. I o co chodziło z tym dziwnym przekręcaniem głowy? Ale fajnie cisnął Malią. Szkoda, że tak go zeszmacili na koniec i kazali mu się drzeć na widok trójokiego"
Daj spokój, to co zrobili z Peterem po przemianie miało być "mieszanką Deucaliona, Alphatości Pete'a z 1 sezonu" i czymś jeszcze. Chyba wyglądem Scotta. A to tylko wyglądało... no, tragicznie :/ No ale co, chcialam więcej Petera to mam teraz przedobrzone G, bo Jeff wlaśnie to robi z postaciami ktore najpierw pojawiają się epizodycznie, co kilka odcinków, a następnie wyciąga ich na estradę, robi nieudany hokus pokus i wychodzą z tego inne mniejsze gówienka. Wszystko dlatego, że Jeff miał pomysł na daną postać -.-'''
Z przekręcaniem głowy to mi sie wydaje, że Jeff chciał zrobić coś na kształt pierwszej przemiany Dereka w serialu (1 sezon, akcja w domu Halów i walka ze Scottem) i połączenie tego z wściekłą przemianą Petera również z sezonu 1szego. Nie wyszło, szkoda słów na to wszystko :(
Wiedziałam, że Peter nie zginie ale żeby dać go do Eichen House? Nie wiem czy to trafiony pomysł i co z tego wyniknie (pewnie nic dobrego) no ale cóż... co do krzyku to może to świadczyć chyba tylko o tym, że Peter dostał hopla (kręćka) i teraz na punkcie każdego supernaturala będzie krzyczał i biegał w kółeczko jak wariat. Cholera jasna, nie chce tego :/// Chcę Petera z krwi i kości, który zaczyna np. szukac swojej rodziny, bardziej zagłębić sie w historię Hale'ów i pożaru, niech się okaże że Talia żyje i wyciągnie go z izolatki i rozpocznie resocjalizację na wlasną rękę. Potem tylko dodać smaczek w postaci Desert Wolfa jako intrygującej manipulatorki, która zmusilaby do tego wszystkiego Talię a następnie sama zemścila się na Peterze za to że zrobił jej dziecko.
Jeszcze jedna rzecz - La Loba. Jak to powiedział Ian na twtterze: "Mutha F***er". Kiedy usłyszałam, że Berserki nazywaja tak Kate to zaczęłam się śmiać na cały dom. Reeally?! Really?
Więc odcinek smętny - coś się działo ale nie wiadomo co. Mialy być 2 wielkie śmierci. I co dostaliśmy? Niby-śmierć Dereka ktory "ewoluowal" (ktos mówil o Pokemonach?) w wilka (to pewnie te odziedziczone geny) i.... co? Gdzie druga WIELKA śmierć? Peter nie zginął (dzięki Bogu), Kate spitoliła pewnie do Desert Wolf z podkulonymi cętkami, Calaveras i Prukwa jeszcze dyszą, tak samo Chris i reszta postaci. Naprawdę szkoda słów na to wszystko....
Kuźź... a mialam się nie rozpisywać. Co poradzić? :D
Aha, tak jak spekulowałam w innym temacie, nie wyjaśnili czym jest Parrish. Czyli Jeff będzie teraz siedział i myślał jakiego Pokemona z niego zrobić aby fani byli w szoku. Great.
Parrish musi być feniksem, bo inne wytłumaczenie byłoby bez sensu...O już wiem. On jest werephoenix.
A mi się podoba wersja z pokemonem. Wszystko już było. Pokemon to byłby odmiana. Kira to taki pikaczu trochę, tylko coś słabiej pizga prądem. Parrish może być jakimś innym xd
właśnie, gdzie te finałowe trupy? moja żądza krwi nie została zaspokojona, coś nas Jeff w balona zrobił :(
Mnie rozwaliła scena jak Derek zmienia się z powrotem z wilka w człowieka i Kate na niego patrzy i mówi "You're.... dead!" Ja słyszałam tylko "You're... naked!" XD
no i to jej przeciągłe spojrzenie poniżej pasa Dereka, aż się prosiło o sprośny komentarz, który chyba sobie na forum daruję xd
może tak naprawdę patrzyła Derekowi na łydki. mężczyźni potrafią mieć bardzo fajne łydki.
Spodziewałam się czegoś lepszego.
>Malia - nie było słodkich scen ze Stilesem i jakoś mi nie przeszkadzała.
>Lidia i kumpel Liama w szkole - po pierwsze wnerwia mnie takie zamienianie jednego gay frienda (Danny) na drugiego (ten jak-mu-tam przyjaciel Liama). Tak jakby na siłę musieli wcisnąć przynajmniej jednego geja do serialu. Nie mam nic do gejów, tylko bardzo lubiłam Danny'ego i nie podoba mi się taki manewr "jest gej, może nie zauważą różnicy". Po drugie cała ta scena w szkole nie miała najmniejszego sensu. Była chyba tylko po to, żeby kumpel Liama dowiedział się o nadprzyrodzonościach, i żeby Szeryf absolutnie kozacko rozwalił berserkera.
>Szeryf - jw. absolutnie kozacko rozwalił berserkera, przykuł Stilesa do biurka... Szeryf Stilinski rulez
>Stiles - coś go mało było i mało Stilesowaty był. Ale przerażone spojrzenie na umiera...ekhm.. ewoluującego Dereka było cuuuudne. Seterk4eva
>Derek - wtf? po prostu... Wtf? Cieszę się, że nie umarł, ale do jasnej ciasnej o co chodzi?
>Breaden - lubię ją. I chociaż jej zwiazek z Derekiem jest trochę wymuszony, to mi nie przeszkadza.
>Liam - moje słoneczko, młodszy brat Scotta. Fajnie, że to on złamał "urok" ale trochę słabe to było. "you're not monster, you're werewolf" serio? Mogli się bardziej postarać.
>Peter - cieszę się, że nie umarł, ale nie podoba mi się to, co zrobili z tą postacią. Zawsze był taki fajny, a teraz jest jakimś rządnym władzy psycholem. Wcześniej też był, ale nie w takim stopniu. Poza tym było trochę za dużo zbliżeń na niego robiącego "roaaar" podczas pojedynku ze Scottem.
>Kate - dobrze, że Chris jej nie zabił, ale mógł to zrobić ktoś inny. Strasznie mnie wnerwia
>Kira - po co ona była w tym odcinku? Ani nie walczyła, ani nie złamała uroku Scotta, nie użyła swoich mocy... I to całe "ból leczy, więc walnę w ścianę, bo nóż w brzuchu nie jest wystarczająco bolesny" no błagam...
>Chris i Parrish - kocham obu. Tylko skąd oni się wzieli w Meksyku? W ostatnim odc. Chris miał dziurę w brzuchu i ledwo mógł stać z powodu upływu krwi. A teraz lata z karabinem. O świecących oczkach Parrisha też ani słowa.
>trener - piękne zamknięcie odcinka :)
>Czy tylko mnie dziwi jak banda nieletnich dzieciaków przeszła przez granicę między USA i Meksykiem?
Zapomniałam o naszej alfie. Chociaż co to za alfa, która cały czas dostaje w dupę? Peter, Derek i inni jako alfy byli niemal nie do pokonania. A Scott jest taką łamagą, ze bije się gorzej niż jak był betą.
Ja zaczęłam przymykać oko na niedociągnięcia, ale jednak taki szybki powrót do zdrowia Chrisa też mnie dziwi. Ale tłumaczę to sobie że może Parrish ma jakieś uzdrawiające zdolności albo coś i dopiero to ujawnią w następnym sezonie.
Po przeczytaniu powyższych komentarzy wyłamię się i powiem że mnie ten odcinek usatysfakcjonował. Naprawdę nie spodziewałam się po TW lepszych akcji niż były zazwyczaj, więc ogólnie jestem zadowolona z obrotu fabuły tzn:
-duuuuużo Liamka = maaało Kiry +
-to Liamek uratował Scotta = a nie Kira - duuużo +++++
-te ich wzajemne spojrzenia +++++++++++++
-Papa Staliński jest za...sty- stanowczo za mało go pokazują
-Chris żyje- choć nie wiem jakim cudem ++
-Derek żyje - już do niego przywykłam +
-no wreszcie pojawili się Calaveras- choć ich nie lubię
-rozpierducha i strzelanka jak na TW, dla mnie wypadły ok no i brali w tym udział prawie wszyscy.
-i nawiązując do wszystkich Lydia i Mason zostali potraktowani w tym odcinku ch....u -duży minus
Parrish uzdrawiający Chrisa? O proszę, podoba mi się to, co podsuwa mi wyobraźnia :D
Ten kolega Liama wyłaniający się z ciemności, tak bardzo podobny do Danny;ego (hehe) to Mason :)
Łzy feniksa leczą (tak mówi mądrość zaczerpnięta z Harry'ego Pottera- może Jeff jest fanem) :)
Hehehe przyznam, że naszła mnie dosyć sprośna myśl. Spytałaś ,,co to za alfa, który cały czas dostaje w dupę?", a wiem że są tu zwolennicy małego romansiku Liama i Scotta. A przecież wiadomo kto lubi w dupkę.... xD
cofam to o słabym tekście Liama. To były dokładnie te same sowa, które Scott do niego powiedział na początku.
to je Meksiko, tego nie ogarniesz. XD a tak na serio, to może chodziło o Nowy Meksyk - stan w USA? nawet chyba Stiles mówił do Szeryfa w drugim odcinku, że byli na obozie w NM. XD
To na bank był Meksyk państwo. Inny problem to czas, w jakim dojechaliby na miejsce. Beacon Hills znajduje się w okolicach San Francisco i Sacramento w Kalifornii, dokładnie nie wiadomo, bo w pierwszy sezon wskazuje na co innego, a trzeci z numerem kierunkowym San Francisco mówi co innego. Uznajmy więc, że miasto jest gdzieś pomiędzy San Francisco i Sacramento. La Iglesia, czyli miejsce, do którego się udawali, istnieje i jest to... po prostu kościół. Nie ma miasta o takiej nazwie, a przynajmniej ja go nie znalazłam, ale załóżmy, że znajduje się nieco wgłąb Meksyku, powiedzmy w pobliżu miasta Caborca. Ekipa wyruszyła wieczorem, gdy dotarli na miejsce, trwała noc. Problem w tym, że pokonanie takiej odległości zajmuje około 12 godzin, na miejsce powinni dotrzeć więc rano, zakładając, że ruszyli około 20.
Z Nowym Meksykiem jest ten sam problem, bo jazda trwa mniej więcej tyle samo.
No ale może miasto leży blisko granicy z USA, w takim wypadku czas jazdy to jakieś 9 godzin, czyli powinni zajechać na miejsce nad ranem. Wciąż się nie zgadza.
Pewnie powiecie, że za dużo analizuję, ale sprawia mi to przyjemność niezwykłą :P Zwłaszcza że czuję się w tym momencie lepsza niż Jeff, bo gdy wybieram miejsce akcji w swoich fanfickach, zawsze korzystam z Google maps, by sprawdzić, ile potrwa podróż, żeby nie walnąć babola.
To o tej odległości to też słyszałam, bo się z tego chichrają na necie. Nie wspominając o przekroczeniu granicy z dużą ilością broni, smarkaterią i związanym dzieciakiem :D
A granica Meksyk - USA to nie granica Belgia - Holandia przebiegająca czasem miedzy jednym sklepem, a drugim :P Kolejne zagięcie rzeczywistości w wykonaniu Jeffa :) Albo jeden z mitów istniejących w jego głowie, w której Japończycy walczą na katany, granice przekracza się mafia-stajl w czarnych SUVach i ogólnie wszystko jest jednym wielkim stereotypem :)
Najbardziej widać fail Jeffa, gdy przeczyta się o granicy amerykańsko-meksykańskiej na Wikipedii :D
"Granica amerykańsko-meksykańska jest najbardziej umocnioną granicą USA ze względu na masowe próby jej nielegalnego przekroczenia przez imigrantów z Meksyku. Amerykańska straż graniczna, U.S. Border Patrol, stosuje nadzwyczajne zabezpieczenia, jak np. budowanie wysokich murów, instalowanie kamer na podczerwień czy czujników ruchu. Obszar przygraniczny patrolowany jest m.in. przez samochody typu SUV oraz helikoptery. "
SUV'y i helikoptery, czujniki ruchu. Fakt, że czasami ludziom się udaje przekroczyć granicę, by spełnić swój amerykański sen, ale na pewno nie jadą oni dwoma dużymi wozami robiąc przy tym sporo hałasu i nie wywijają slalomów próbując uspokoić rozwścieczonego szczeniaczka, którego mają na pace :D
Nie mówiąc już o kontroli granicznej, która może ci zrewidować nawet zadek w wyjątkowych przypadkach. O ile dorosłą ferajnę może by przepuścili(o ile przerzuciliby broń w innym miejscu), to na pewno nie dzieciaki, które mogliby podejrzewać o przynależność do jakiegoś gangu narkotykowego, Amerykanie są bardzo przeczuleni na tym punkcie. Zwłaszcza że Liam z powodu pełni wyglądał jak ćpun na głodzie :D
W takich chwilach zastanawiam się, czy Jeff nie zauważa tych błędów, czy po prostu ma je gdzieś i liczy na to, że jak wrzuci jedną scenę z gołą klatą, to fani mu wybaczą :D
Zaczynam się poważnie niepokoić, że on zakłada, że skoro serial jest o wilkołakach, to reszta, ta "życiowa" reszta, też może być fantastyczna :D I my mamy to po prostu wziąć na klatę, bo skoro akceptujemy banshee, to co się czepiamy jakichś gópich granic państwowych i kilometraży :)
On ma to wszystko gdzieś, ważne są właśnie shirtless sceny, dużo akcji i spartolonych postaci.
ja myślę że według Jeffa oglądają to tylko nastolatki, a oni być może tak nie przeliczają kilometrów. nie chcę bronić tego absurdu, ale może przejazd przez granicę był sprawką Najemniczki która podobno była szeryfem?. Poza tym mi się wydawało że oni skapnęli się że Alfa i jego Panna zostali porwani, wieczorem, wyjechali rano, jechali cały dzień, noc i dojechali rano. Ale może się mylę.
Ale są inne absurdy które mnie irytują. Do fabularnych się przyzwyczaiłam, ale takie widoczne gołym okiem.
Na przykład próba zostawienia Liamka w BH podczas pełni samego. Serio? Mięli nadzieję że grzecznie położy się pod kołderkę i nie rozszarpie gardeł swoich rodziców?. Albo przykucie go na pace KAJDANKAMI!!!. Seeerio? Ostatnio zerwał zaj...te łańcuchy a teraz kajdanki mają go utrzymać.
No i przy pierwszej pełni Liamek prawie zabił swojego Tro Alpha (podobno silnego), którego papa Argent musiał ratować z opresji. Ale na pace Derek spokojnie dawał mu radę mimo że już wtedy był człowiekiem i nie posiadał żadnych supernaturalnych mocy. Ekstra.
Ja przepraszam ale jako wielka fanka Liamka głównie na sceny z jego udziałem zwracałam uwagę i te mnie najbardziej irytowały pod względem absurdów.
Nie mam pojęcia, co przyniesie 5 sezon, ale mam nadzieję, że powróci stary dobry Stiles, którego naprawdę brakowało w tym sezonie. Zawsze był barwną postacią, a w tych 12 odcinkach jakoś tak przepadł.
Zgadzam się z Tobą. Jeśli pokończą mi sie inne seriale to wezmę się jeszcze raz za Teen Wolfa, ale tylko 1 i 2 sezon, bo te sezony należą do starego dobrego Stilesa.
Finał chyba jeden z najsłabszych w tym serialu :( Wszystko potoczyło się zupełnie bez sensu. To Scott przez cały serial ewoluował, więc logiczne byłoby, gdyby zdejmując czachę Berserkera zmienił się w wilka. Scena walki Scotta i Petera była sceną komediową, a już lot Petera nad ołtarzem przeszedł wszelkie granice tandety...Biedna pani Calaveras zagapiła się i pozwoliła ledwie chodzącej Kate uciec. Chris na koniec cudownie ozdrowiał. Derek przez cały sezon tracił moce, by na koniec je odzyskać, bez wyraźnego powodu. Najbardziej podobały mi się dziewczyny: Kira, która poradziła sobie z całą tą sytuacją oraz Lydia, która uroczo wyglądała dzierżąc w dłoni kij baseballowy.
Uwielbiam ten serial i właśnie dlatego, że jestem jego wielkim fanem, muszę przyznać, że odcinek był fatalny.
Co nie zmienia faktu, że już z niecierpliwością czekam na nowy sezon :)
PS. Nie wiem czy facet-cyklop jest kierunkiem nowego sezonu , ale skoro Peter tak wrzeszczał, gdy zobaczył kim jest, to zapowiada się dobrze.
1. Jestem totalnie zniesmaczona tym odcinkiem. Że niby Kostek uwięził Lydię w szkole, bo przeczuwała, że Kate i Peter chcą zabić Scotta? Heloł... to i medium nie trzeba, żeby to wiedzieć. Beznadziejny powód wymyślili dla pozostawienia jej poza kadrem. Dziwne było też pod koniec, gdy Argent żegnał się z paczką i dali taki kadr na całą ekipę. Nawet Parrish tam był! A Lydia nie. Przez to zaczynam się obawiać, że może naprawdę planują wykończyć jej postać w następnym sezonie. Już nawet nie chodzi o to, czy ktoś lubi Lydię, czy nie, ale oni zawsze byli jedną wielką rodziną. Wszyscy za jednego i tak dalej... no przecież nic by się nie stało jakby Kostek spuścił manto Lydii w Meksyku. Nie musiał tego robić w szkole. A ciemnoskóry powinien się cieszyć, że przeżył, bo oni zawsze giną.
2. A ta przemiana Scotta w wilkołaka z kościotrupka? W ogóle do mnie nie przemówiła. Spodziewałam się jakiegoś głębokiego przemówienia a tu ,,nie jesteś potworem" i bach. Scott się uwolnił. Dla mnie zbyt płytkie.
3. Fajnie, że Derek jednak nie zginął i w końcu może dostanie nowy wątek.
4. Peter jest śmieszny. W ostatniej scenie, kiedy zobaczył to ,,oko" i skoczył na szybę, myślałam że padnę ze śmiechu.
5. I mam nadzieję, że Marrish jednak nastąpi w kolejnym sezonie. Parrish to porządny facet.. co prawda nie zarabia, tyle ile jest wart, ale będzie go stać na mały domek z płotkiem i ogródkiem haha.
6. Aaa no i uśmiałam się ze sceny, gdzie Kira próbowała uwolnić swoje uleczanie się. W głowie miałam ,,B*tch, serio? Zostałaś dźgnięta ostrzem, jeszcze ci mało bólu"?
A TAK POZA TYM W NASTĘPNYM SEZONIE TE WSZYSTKIE ŚWIRY SIĘ UWOLNIĄ. Na bank!! Zbyt wiele horrorów oglądałam, żeby tego nie wiedzieć. Jeszcze pewnie Peter wznieci bunt i się jakimś cudem wszystkie potworki uwolnią. Zresztą mi tam nawet pasuje. Coś przerażającego jest w szpitalu psychiatrycznym, a już tym bardziej z monstrami ponadnaturalnymi.
"Że niby Kostek uwięził Lydię w szkole, bo przeczuwała, że Kate i Peter chcą zabić Scotta? Heloł... to i medium nie trzeba, żeby to wiedzieć"
o, takie pytania można mnożyć:
- po co ta cała wielce skomplikowana intryga Petera skoro:
- namawia córunię na zabicie Kate - przecież może ją sam zabić choćby i rękami Berserków, których podobno SAM dał na usługi Kate? co to w ogóle za zabawy z Kate, morderczynią jego rodziny> cały ten wątek współpracy, manipulacji Petera i knowań z Kate zupełnie nie trzyma się kupy
- zabicie Scotta ma dać moc Peterowi - no ale jak chciał go zabić, skoro on był Berserkiem, plonem jego własnych intryg? Peter miał pierdylion innych okazji na zaciukanie Scotta, tylko w tym sezonie kilka razy smarkach był w tarapatach
- po co ta cała La Loba, Berserki, Meksyk - bardzo słabo wypada na tym tle inteligencja Piotrusia!
- no i uczynienie z córki morderczyni. Która może skończyć w Arkham czy innym Azkabanie. Genialne.
Mnie o to nie pytaj, bo akurat wcale mnie nie interesował wątek Malia-Peter-Kate. Sama nie ogarniam po co w ogóle przywrócili postać Kate i właściwie to dobrze, że nie zginęła w tym sezonie, bo to by sensu nie miało, że zmartwychwstała i zaraz zginęła ponownie. Chodzi o to, że wcale nie wniosła tak wiele do serialu. A Peter to nie wiem po co namawiał Malię do zabicia Kate skoro Malia nawet się do niej nie zbliżyła, więc cała rozmowa sensu nie miała O.o
wydaje mi się że Berserk który "porwał" Lydie miał to zrobić żeby zostać w BH. Paczka wiedziała że Kate ma 2 Berserków a skoro Scoot stał się Berserkiem to musiała jednego usunąć aby się nie domyślili że to Scoot.
Peter chciał żeby Scoot został Berserkiem aby jego przyjaciele załatwili go nawet o tym nie wiedząc i prawie mu się to udało gdyby tylko Stiles nie zdążył ich ostrzec. ;)
Dlatego najlogiczniej by było gdyby Peter nie wiedział o tym, co Kate zrobiła ze Scotta, jakby to był tylko i wyłącznie jej plan, bo sama ma inne plany w stosunku do Scotta. Naprawdę w ten sposób widziałam finał, że Peter o tym wszystkim nie wie, że pomoże paczce McCalla, sam rozpieprzy Niedźwiadków-Berserkerów a Malia zabije Kate na amen. Ha, wtedy nawet mógłby dolączyć do paczki Scotta i knuć sobie dalej w cieniu odebranie mu mocy (bo zabicie jest troszkę bez sensu moim zdaniem).
"A TAK POZA TYM W NASTĘPNYM SEZONIE TE WSZYSTKIE ŚWIRY SIĘ UWOLNIĄ. Na bank!! Zbyt wiele horrorów oglądałam, żeby tego nie wiedzieć. Jeszcze pewnie Peter wznieci bunt i się jakimś cudem wszystkie potworki uwolnią. Zresztą mi tam nawet pasuje. Coś przerażającego jest w szpitalu psychiatrycznym, a już tym bardziej z monstrami ponadnaturalnymi."
Ian (Peter) powiedział na wczorajszym konwencie, że fajnie by było, gdyby Gerard jeszcze dychał i to on mógłby pomóc uwolnic Petera i pozostałych z Eichen House :))
Gerard był najlepszym, najbardziej poukładanym, wiarygodnym i przez to najbardziej niebezpiecznym bad guyem uniwersum TW. Od jego czasów jeno brud, smród i ubóstwo :D
Odnośnie Liama i Petera od samego początku miałam wrażenie, że Liam okaże się jego synem... no bo seriously, Malia? Nie kupuje tego. Trzymam mocno kciuki za Marrish ♥ no i Derek jako wilczek? Czułam, że tak to się może skończyć. niektórzy podejrzewali, że Scott przemieni się w tego wilka... ale nie, to by było za proste. Sezon taki trochę nijaki, ale i tak niecierpliwie wyczekuję 2015.