Czy tylko ja uważam te postacie za irytujace i psujace caly urok serialu? BBT podobal mi sie wlasciwie do momentu ich wprowadzenia. Bernadette ma strasznie piskliwy glosik i nie wnosi do serialu nic oryginalnego, a przeciez ma tyle samo scen i niemalze rownorzedna role jak pozostale postacie. Z kolei ta druga 'laska' to juz desperacka proba podkreslenia charakteru serialu (czyt. kujonkowatosci glownych bohaterow) rezyserow. Sheldon w zupelnosci dawal rade sam.
Bernadette jest OK - szczególnie podobał mi się odcinek gdy wprowadziła się do Howarda i rozmawiała z jego matką (przyniosła mu wtedy do łóżka śniadanie) :) Jeśli chodzi o samą postać Amy to mnie również denerwuje, mówi jak robot - zdaje sobie sprawę, że taka jej rola, ale... Jest drętwa i tyle.
Serial ogólnie jest świetny (choć pamiętam jak oglądałem odcinki od 1x1 do 1x3 to nie przypadł mi do gustu), jednak oglądając dalej jestem zachwycony. Zawsze z niecierpliwością czekam aż Howard wejdzie do domu i zacznie "rozmawiać" z matką :D
W ogóle jej twarz została ujawniona w serialu, chyba nie?
W 5tej serii widać , że Sheldon się wypalił. W zasadzie robi już tylko głupie rzeczy ale za to Amy wyszła na prowadzenie jeżeli chodzi o postacie i ciągnie serial.
Jak dla mnie to Bernadette nie jest zła, chociaż psuje trochę postać Howarda, natomiast Amy to chyba jakiś cyborg. Sheldon powinien działać solo ;]
Trochę się wyłamię z panującego trendu - mi ani Amy, ani Bernadette nie przeszkadza. Jeśli twórcy serialu wprowadzą do towarzystwa następnego nerda to będzie już problem. Zdecydowany przesyt. Jednak jak na razie to wszystko fajnie się uzupełnia. Zwłaszcza podobają mi się wnioski Amy w jej relacjach z Penny...Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to następująca rzecz: Amy i Bernadette, jak ktoś już zauważył, 'odbierają' za dużo czasu reszcie postaci. O wiele lepiej to podchodziło gdy więcej czasu poświęcali jedynie męskiej części towarzystwa.
Mi Amy również zdecydowanie nie przeszkadza, ba wręcz przeciwnie, jest dla mnie teraz jedną z ulubionych postaci :) Bernadette z kolei na odwrót, nie płakałbym po niej gdyby znikła z serialu. Trochę irytująca jest, no i mało wiarygodna, jakoś średnio sobie wyobrazić, by jakaś dziewczyna mogła się zakochać w odrażającym Howardzie :D
jestem właśnie w połowie 4 serii i faktycznie postać Amy nie wprowadza do serialu praktycznie nic nowego, powiedzmy sobie otwarcie jej styl bycia jest skopiowany z Sheldona, a gra aktorki przynosi mi na myśl skojarzenia z jakimś wyzutym z uczuć cyborgiem, może takie było założenie, ale na dłuższą metę jest to po prostu nużące, jeden świr w postaci Sheldona najzupełniej mi wystarczał.
Bernadette lubie, Amy wcale, a ostatnio mialam troche czasu wolnego i poogladalam pierwszy sezon i mysle sobie dlaczego teraz tak nie moze byc.... Bez tych zbednych dodatkow tylko ta 4 i Penny i jakies tam przejsciowe postacie. Ogolnie Amy nei lubie z jednego powodu- z tego klejenia sie do Penny. Rozumiem ze znalazla sobie przyjaciolke ktorej nigdy nie miala, ale bez przesady. Wogole nie rozumiem jak np ta Penny z pierwszego sezonu koleguje sie z kims takim jak Amy. Nie wydaje mi sie aby ta postac az tak sie zmienila w ciagu tych paru sezonow. Do tego filozofie Amy sa beznadziejne a to parowanie Amy i Sheldona przez reszte przypomina mi podstawówke- gdzie jak dziewczyna pogadala z chlopakiem to juz byli para... ehhh szkoda gadac. Moim marzeniem jest powrot pierwszej piatki i tyle.
A mnie Amy nie przeszkadza, ale zastanawia mnie Bernadette. Nie wiem w ktorym odcinku, ale ten jak pojechali na konferencje naukowa, bylo powiedziane ze Bernadette jest mikrobiologiem, skoro tak to czemu pracuje z Penny w knajpie? Bylo to gdzies wyjasnione?
bylo powiedziane, ze dorabia jako kelnerka...
co do Amy i Bernadette to tak:
serial stracil od momentu ich pojawienia sie, ale... nie dlatego, ze sa slabymi postaciami, ale zabieraja za duzo czasu reszcie... Amy jest spoko, ale tylko w relacji z Sheldonem; watek jej psiapsolstwa z Penny troche naciagany i niestety coraz wiecej tego i Amy przez to zaczyna sie troche zmieniac na minus. Przechodzi taka ewolucje jak Leonard, ale bardziej gwaltownie.
Do Bernadette tez nic nie mam (nawet fajny motyw komunikowania sie z mama Howarda), ale wraz ze swoim pojawieniem zabrala te wszystkie eskapady i patenty Howardy na panienki. Brakuje mi tego.
no i kolejna sprawa, wraz z ich pojawieniem (i jeszcze Priya), serial poszedl w kierunki relacji damsko-meskich, a troche zatracil to, co bylo jego najwieksza zaleta- nerdowskie gagi.
ale i tak jest spoko. byc moze najlepszy sitcom, jaki ogladalem.