Już nie ma tej magii, oglądam z przyzwyczajenia, ale ledwo co się uśmiecham, nie mówiąc o śmianiu w głos. Trochę serial stracił ostatnimi czasy, ale nie wiem czego to kwestia.
Macie podobnie?
Faktycznie fabuła się wyczerpała, tworzą odcinki na siłę. Te, w których Sheldon bawi się kolejką albo boi się ptaka za oknem tego dowodzą. Zmieniają charakter postaci z geniusza na lekkiego głupka. Chyba powinni sobie dać spokój jeśli tak to ma wyglądać. Może teraz tylko Amy to w jakimś stopniu ratuje.
No, Amy i jej tiara to chyba jedyny moment uśmiechu mojego przy ostatnim odcinku. Za mało tych wszystkich nerdowskich rzeczy, uczelni, komiksów... No i ostatnio polubiłam niemal najbardziej Penny.
Niestety muszę się zgodzic. Klimat tego serialu bazował na nerdowskich momentach, których jest teraz dużo mniej a za które wiele osób kocha ten serial. Wcześniej cały odcinek był na podobnym poziomie -to znaczy co pewien czas pojawiały się zabawne, absurdalne momenty, odzywki - a teraz? Tak jak piszesz rozwalający moment (czyli księżniczka Amy i jej tiara) był pod koniec.. Trochę brak dynamizmu, to w końcu nie telenowela. Głównymi postaciami wcześniej był Sheldon, Leonard i Penny + Raj i Howard. A teraz Leonarda wyrzucili na dalszy plan po rozstaniu z Pryią, Penny pojawiła się ostatnio jako właściwie dodatek do Amy..
Dla mnie świetny był 4 sezon chociaż już wtedy nerdowskich rzeczy było mniej, no i zdaję sobie sprawę że część osób nie lubi tego sezonu chociażbv za Pryię. Ale dla mnie robo-Sheldon, impreza Sheldona, czy udawanie przez Leonarda chłopaka Penny przed jej ojcem było świetne - działo się coś nowego w kazdym odcinku, a teraz odcinki bazują na tym jak rozwijają się związku Howarda i Bernadette oraz Amy i Sheldona.. Brakuje mi jakiegoś super pomysłu na akcję w każdym odcinku.
masz racje,dawniej rzadziły takie momenty jak howard i raj uderzali na impreze gotów, wyrywać laski, teraz to już nie ten sam klimat
No to zazdroszczę, bo dla mnie teraz coraz bardziej pusty i dudniący jest ten śmiech w tle - co innego na przykład mam wiecznie z "Przyjaciółmi" - tam nawet nie słyszę smiechu w tle, bo sama się śmieję. A w Big Bangu miałkość triumfuje ostatnio, a mówię to z niemałą przykrością.
Mam tak samo, wg mnie "Przyjaciele" trzymają równy bardzo dobry poziom przez wszystkie sezony, a w"Teorii ..." od połowy czwartego wyraźnie widać, że scenarzyści nie mają pomysłu, co dalej.
No właśnie, wątki poszczególnych postaci faktycznie mają wrażenie nie planowanych w dłuższej perspektywie. Konsekwencją tego teraz jest przerost ilości najistotniejszych postaci. Mamy początkową czwórkę, Penny, Bernadett i Amy. Z tymi 3 ostatnimi wiążą się głównie wątki miłosne, które zaczynają wypierać nerdowstwo.