Jak wam się podobał ten odcinek ?
Dla mnie wyjazd Leonarda i Sheldona do George'a Lucasa był nudny , zbędny wyjazd nic ciekawego - po prostu by zapełnić czas tego odcinku.
Natomiast gra w ping pong była niesamowita ,dialogi zabawne, a przede wszystkim dla mnie była zabawna Amy gdy serwowała jak zawodowiec,
Miałem cichą nadzieję, że pojawi się sam Lucas w małej rólce. A odcinek - średni, na tym samym poziomie, co większość pozostałych odcinków w ósmym sezonie.
Kolejny średni odcinek i kolejna scena(gra w ping-ponga) zerżnięta z Friendsów.Jak widać brak pomysłów,choć trzeba przyznać że dialogi dawały radę.
a to we friendach wymyslono ping pong , nie wiedzialem naprawde
serio jakos nie przypominam sobie aby we friends grali o budke telefoniczna w ping ponga , w dodatku tak ze jedna osoba tak dobrze serwowala a nie potrafila normalnie odbic pileczki
a w ping ponga ze znajomymi w jakims zakladzie to gral juz moj ojciec za komuny , pewnie friendsi zerzneli od niego
Ty serio?
Oglądnij Friendsów, serial rozpoczynajacy sie w latach 90. I zobaczysz jak wiele motywów powtarza sie w nowych serialach. Baaaaaaaaardzo wiele sie ich powtarza. Aż zbyyyyyyyyyyt wiele.
no wiem ale nie mowie o wszystkich serialach i wszystkich motywach a o tym konkretnie ale dla dobra dyskusji podaj dokladnie podobienstwa miedzy ostatnim odcinkiem BBT a Friends
No powtarza się, mnóstwo. Grają ludzie, przyjaźnią się, są pary, jest miasto, ludzie pracują, mają różne tam historie, jedzą posiłki, czasami oglądają tv, chodzą po ulicach i o zgrozo raz nawet czy dwa lecieli samolotem. Wszystko to motywy żywcem z Friends.
Ostatnio czytałam, że Seinfeld był kopią Friends.
Ooooo, teraz to pojechałeś/łaś!! Budka telefoniczna?? To skandal mówić na TARDIS budka telefoniczna!!! :) Po pierwsze to budka policyjna, a po drugie to wehikuł czasu. I do tego większy w środku niż na zewnątrz, stąd dowcip o TARDIS jako wejściu dokądkolwiek...
Co do Friends to nawet nie próbuj. Fanatycy tego gniota wszędzie go widzą. Każdy serial wg nich rżnie z Friends, bo ma ludzi w obsadzie choćby.
no kojarze ze to cos z doctora who i wiem ze to bylo wehikulem ( chociaz sam serialu neiogladalem)ale no gwoli scislosci oni nie walczyli w ping ponga o wehikul a wlasnie o ta budke policyjna , replike
anyway no juz w niejednym serialu widzialem takie tematy dlatego mnie to smieszy bo ludzie chyba nie wiedza co to plagiat
Co prawda widziałam tylko 2 odcinki M jak miłość (to jest zjawisko kulturowe jednak, trzeba choć pobieżnie znać), to jednak porównanie jest trafne. Friends to jest właśnie M jak miłość wśród sitcomów. Mdli, głupi, jałowi bohaterowie (oprócz Chandlera, nie wiem co ta postać w tym galimatiasie robiła, jakby pisana przez kogo innego), z problemami przedszkolaków, słodko-pierdzący, odrealnieni i ciągnący donikąd. Oczywiście rozumiem skąd popularność tego. Prosta forma, o niczym, patrzymy przez 20 minut jak pięć pustaków wywleka problemy, typu zła fryzura i to jest jeden z problemów poważniejszych. Jedyne ożywienie wprowadzał Chandler i aż tyle odcinków zniosłam właśnie ze względu na niego. Do pewnego momentu zachowywał się jak ktoś patrzący na mrówczą fermę. Ale i jego potem ściągnęli do tego niskiego poziomu. Na dodatek wyjątkowo kiepska obsada, z czasem się wyrobili, ale początkowo przykro było na to patrzeć.
Całkiem jak M jak miłość.
Raczysz żartować.
Friends to pierwszy z tego co mi wiadomo serial który opowiada o przyjaciołach w wielkim miescie, ich życiu, problemach. Mamy tam wszelakie typy osobowosci. I ich perypetie są bliżej realności która mogłaby spotkać każdego z nas niż takie M jak miłosc czy Big bang theory.
No chyba że uważasz iż M jak miłosc gdzie każdy bohater miał kilka romansów, zdrad, żon i wszystko już było jest realniejszy. Przykład? Marek Mostowiak: Jedna zona ginie w kartonach, druga kobita ma raka. Co za pech. Tylko że tam każdy bohater ma takie pechy:D
Friends można nie lubić, ale jak na komediowy serial był genialny a co najwazniejsze, wiedzieli kiedy go zakończyć. I nie było rozstan i powrotów w koło byleby ciągnąć fabułę.
Jedynie Chandler wprowadzał coś?
Monica i jej problemy z wagą, retrospekcje, perypetie jako szefowej kuchni a do tego pedantyzm.
Joey i jego głupota połączona z przerysowanym obrazem aktora. Bezczelnie pewny siebie.
Ross- paleontolog z muzeum, zona lesbijka, dziecko, kolejny rozwód i dziecko z Rachel.
Rachel- ucieczka sprzed ołtarza, dziewczynka z bogatego domu sama w NY, szukajaca siebie.
Dla kazdego cos dobrego a do tego multum historii, perypetii i gagów.
A teraz postaw przy tym Big babg theory. Serial który dązy by byc drugim friends, tylko ze to nie ta fabuła, nie zrobisz z opowiesci o geekach opowiesci o parach i zwiazkach.
Naprawdę widziałam dwa odcinki M jak miłość, DWA. W jednym jakaś laska mąciła jakimś ludziom, w drugim, parę lat później ta sama laska już z tym gościem co mu mąciła miała jakieś dzieciaki. I to była Kożuchowska. Nie wiem kto to jest Marek Mostowiak, nie znam człowieka.
We Friends jest JEDEN typ osobowości. No dwa, bo jeszcze Chandler. A reszta poza cechami osobniczymi jest dokładnie taka sama. Tego samego chcą, czyli nie wiadomo czego, bo oni lecą donikąd i nigdzie lądują, jeżeli chodzi o życie. Są wszyscy oddani sobie do wyrzygania.
Joey na siłę jest robiony na debila, a co normalni ludzie robiliby z takim półmózgiem to nie wymyślę, ludzie przyjaciół wybierają wg zdolności intelektualnych. Joey to było intelektualne warzywo, ale tylko jak się scenarzyście przypomniało. W BBT jest inaczej, Penny jest głupia, ale na tle geniuszy, normalnie to zwykła laska, ani mądra ani głupia specjalnie. Taki los geniusza, że albo zniży się do poziomu normalnych ludzi albo zostanie sam. Ale dalej poza inteligencją jest dokładnie taki sam, jak reszta. Nie ma hobby, nie ma zainteresowań, charakter zmieniany wg potrzeb scenariusza.
Ross to już jest mega porażka. Niewiarygodnie głupi facet, z którego na siłę robią naukowca. Te pierdoły z Rachel to The Bold and The Beautiful by się nie powstydziło. Dziwiłabym się, że jakakolwiek panienka na niego poleci, gdyby nie to, że ta akurat była równie głupia i pusta jak on, charakter zmieniany wg potrzeb scenariusza. To mój główny problem z tym serialem. Ci ludzie to ultra pustaki. Jak wydmuchy, bez osobowości.
Monika jest mdła jak Ross, chociaż usiłują zrobić ją ciekawą. Ta jej naciągana historia z wagą. Przez 7 lat Chandler to dla niej powietrze, potem okazuje się, że wszystko co robiła to dlatego, że na niego leciała. Jak wyżej hobby brak, mania sprzątania jest śmieszna na jeden odcinek, góra dwa, a nie na 10 sezonów, charakter zmieniany wg potrzeb scenariusza.
Rachel - strasznie oryginalna historia o panience co sprzed ołtarza uciekła, wzięła się z życiem za bary i się pięła po szczeblach. Jasne, ogromnie wiarygodna i innowacyjna, nikt jej wcześniej nie wykorzystał, a wszyscy potem czerpali z Friends oczywiście. Pusta jak bęben, a Aniston przez większość czasu zastanawiała się zapewne na planie, który profil ma lepszy i jak zarzucić włosami, żeby publika zachwycona padała jak muchy. Bez zainteresowań, charakter zmieniany w zależności potrzeb scenariusza.
Phoebe to jedyna postać, poza Chandlerem, która cieszyła się moim cieniem sympatii, ale tak debilnej historii jak ta jej życia to w życiu nie słyszałam. Po pierwsze, kiedy serial się zaczyna panienka ma jak oni wszyscy pewnie ze 25 lat, w życiu nie zdążyłaby tego wszystkiego wyczynić, nie składa się czasowo. Dzieci ulicy nigdy nie stają się ultra uczciwymi bohaterami, szlachetnymi do wyrzygania. Poza tym to miała w końcu babcię czy była sama na ulicy? Bez zainteresowań, charakter zmieniany w zależności potrzeb scenariusza.
Historie jedna w jedną naciągane. Gagi nieśmieszne, bo opierające się w kółko na tym samym. W BBT jest dokładnie to samo. Dziwactwa Sheldona, matka Howarda, Penny i jej zderzenie ze światem geniuszy itd. Z tą różnicą, że we Friends jeden rodzaj gagów nie odnosił się do jednego człowieka i scenarzyści mieli to wykorzystać. Tam te gagi odnosiły się w zasadzie do niczego. Ultra śmieszny fakt, że Rachel nie potrafiła przyjąć zamówienia, Joey był głupi, a Ross chodził i jęczał. No nie, to nie było śmieszne.
Tzn. widziałam pewnie połowę odcinków. Nie nudzę się nigdy, więc nie z braku innych zajęć to oglądałam, tylko coś miałam na myśli. Wiedziałam, że poza ripostami Chandlera mnie to kompletnie nie śmieszy. Serial jak serial, obejrzyj i zapomnij. Nawet bym tego tak nie krytykowała, bo i gorsze widziałam, gdyby nie piedestał, na którym stawiają go fani. To nie był sitcom ani odkrywczy ani innowacyjny. Ot, jeden z wielu. Dokładnie jak BBT. Nikt z Friends nie czerpie pełnymi garściami, bo z pustego i Salomon nie naleje. Friends nigdy nie pretendowało do bycia odkrywczym. Prosty serial dla prostych ludzi, chwycił i git. Ale to żaden wzorzec i żadne cudo.
Oj mocno przesadzasz.
Bez powodu Friends nie zebrał przed telewizorami takich tłumów. Nie możesz zapominać tez że to serial komediowy, nie można w nim szukać jakichś górnolotnych wrażeń, historii, dramatów bo nie takie emocje ma wywoływać. Opowiada o życiu młodych ludzi, wiec celuje w taki target publiczności.
Jeden typ osobowosci? Czyli chcesz mi powiedzieć że ambitny zartobliwy chandler, głupkowaty Joey, pedantyczna Monica, zyjący miłoscią do Rachel Ross, I Rachel która szuka samej siebie praz Pheobe która jest kobieta zagadką szurniętą, to te same typy osobowosci?
Raczysz zartować.
I tak. Ludzie tworzac paczki przyjaciół uzupełniaja sie. Są smieszki, głupsi, mądrzejsi, majacy lepszą pracę, gorszą pracę. Nie każdy dobiera sobie znajomych po inteligencji czy zasobnosci portfela.
A co do BBT.
Penny to normalna laska która wyglada na głupia bo zadaje sie z geniuszami?
Czasami to oni są rzeczywiscie geniuszami i ona ma prawa nie rozumieć co do niej mówią. Ale ogólnie jest zwykłą głupią blondynką. Pamietasz odcinek gdzie Sheldon próbował uczyć ją fizyki by zrozumiała co robi Leonard? Jak nie wiedziała podstaw ze szkoły. Albo kiedy nie mogła zapamietac menu, albo kiedy sama płakała ze jest taka głupia. Kreowana na głupia laske z Nebraski która chce byc aktorką bo ładniutka. Wiec nie wkladaj jej w jakies ramy normalnosci, bo to głupia blondynka i tyle. Każdy z nas jesli by miał takiego geniusza obok to by z nim o czymś pogadał, moze na poziomie szkoły, albo cos, ale by pogadał o nauce czy czymś. A ona nic.
Co do gagów to w Friendsach tez jeden typ gagów nie odnosił sie do wszystkich. Szydzili z głupoty Joeya, miłosci Pecha do związków Rossa, itd. To są rożne rzeczy.
We friendsach smieszyły bardziej całe sytuacje, nawiazania do całej historii. Np to ze ross znowu sie rozwodzi, ze jest wielokrotnym rozwodnikiem a chce pomagać Chandlerowi w sprawach zwiazku.
Fenomen Friends polega na tym że serial jest lekki, role są dobrze napisane, a całość w komediowy sposób współgra. No i oglądajac ten serial chciałoby sie miec taką 6 przyjaciół z ktorymi w ich wieku siedziałoby sie mieszkanie w mieszkanie, miało wspolne przygody, spedzanie czasu itd. Niestety realnosc wyglada inaczej w 99% przypadków.
Zbyt ambitnie podchodzisz do Friends. Chciałabys zeby był i ambitny i lekki, i zeby postaci były mega wyrazista. Ale to serial komediowy o 6 przyjaciół. To nie może byc cięzkie.
Dlatego konczy sie wyjsciem korytarzem a nie jakimiś wywodami co dalej z kazdym z bohaterów.
I Friends ma jedna zalete ponad innymi serialami: Wiedzieli kiedy go zakonczyć, mimo ze widownia pozwoliłaby na jeszcze z 5 sezonów spokojnie.
Jak oglądałem wywiad przeprowadzony z paczką TBBT (po eng.na yt) to Leonard powiedział, że historia nerdòw nie został nawet w połowie nagrana. Nie ma nic przeciwko by grać jeszcze kilka dobrych sezonów. Natomiast Kaley niechętna była ale zgodziła się grać do 10sez
To nie był przypadkiem wywiad kiedy dogadali się że bedą im płacili po 1 milion zielonych za odcinek?
W takiej sytuacji też bym zachwalał jak to nie została opowiedziana historia.
Ale co tu dopowiadać? W tym momencie:
Kariera leonarda to wciąż brak kariery.
Kariera sheldona to brak kariery.
Kariera howarda to brak kariery.
Kariera amy nie istniała nigdy.
Więc jakie znowu mówienie o historii nerdów? Oni już dawno nie są nerdami. Gdzie czasy kiedy kłocili sie o temperature, miejsce siedzenia, co zjedza danego dnia, o to jak zbudowac aplikacje, albo jak sheldon pomagał robic kwiat penny. To tylko cząstka tego co było.
A teraz? Zwiazki, zwiazki zwiazki.
No nie ma co ukrywać że to już nie to samo niestety... Nie pamiętam gdzie ale czytałem że planowane było tylko 5 sezonów ale iż dobrze się ten serial przyjął to pociągli to dalej
Po obejrzeniu tego odcinka i reszty z 8 sezonu smucą mnie zmiany. Przez bite 7 sezonów najważniejszym wątkiem była relacja Leonarda i Penny a w sezonie 8 nic się nie dzieje. Nawet nie jest pokazane czy są szczęśliwi, tak dziwnie jest, wyglądają jak małżeństwo z 30-letnim stażem. Bernadette jest wkurzająca i robi wszystko na przekór mężowi. Dziewczyna Raja prawie w ogóle nie pojawia się w serialu a to mógłby być fajny wątek. I tak jak ktoś pisze wyżej. Sceny rżnięte z Friendsów i to jest ból każdego sitcomu wyprodukowanego po Friendsach. I przez to nigdy żaden nie będzie lepszy (moim zdaniem też aktorzy grający we Friendsach byli nieporównywalnie lepsi niż ci, którzy grają w obecnych serialach)
To całkiem zabawne, bo wcześniej, wszystkie komentarze były o tym, że ludzie są zawiedzeni/wkurzeni bo serial ma za dużo scen Leonarda i Penny, brakuje nerdowskich klimatów, nic się nie dzieje w świecie naukowym. Jak serial odpowiedział na te komentarze niemal w 100%, to nagle zarzut że ich nie pokazują :)
W każdym razie, ja nie uważam, żeby koncepcja była zerżnięta z przyjaciół. Mieli pomysł na pchli targ, chcieli wcisnąć tam jakąś grę, ping pong po prostu pasował. Nie zauważyłam żeby jakieś gagi przypominały friendsów. Takim tokiem myślenia, to wszystko można podpiąć.
Dla mnie odcinek ok. Kilka poprzednich było lepszych, ale nie ma tragedii. 6/10
Właściwie to każdy sitcom korzysta z Friendsów, bo skoro coś było hitem to pokażmy też to u nas. Nie należałem do tych którzy narzekali. że jest przesyt Penny i Leonarda. Poza tym jeśli narzekają że jest za dużo scen, ok. Ale teraz temat związku głównych bohaterów właściwie nie istnieje. Pamiętam tylko w którymś z pierwszych odcinków ich kłótnię chyba w restauracji. Jestem nadal zadowolony z tego co jest pokazywane ale przydałoby się raz na jakiś czas pokazać co w związku P i L. :)
Nie krytykuję Cię, po prostu zabawny jest fakt, że ogół zawsze na coś narzeka :)
Niedawno pokazali ich "szalone" życie erotyczne, więc chyba nie ma tragedii. Na pewno doczekają się większej uwagi :)
Mnie bardziej bawi to, że ludzie zawsze krytykują, że nie ma ich nerdowskiego życia, kiedy nie potrafili postępować z kobietami. Leonard z Penny powiedzmy żyje od kilku lat, Howard z Bernadette również, Raj też miał jakieś dziewczyny, Sheldon mimo tego, że jest aspołeczny to jest z Amy. Nie mogą być tacy sami jak w pierwszym sezonie, bo tak jak w życiu. Mężczyzn najbardziej zmieniają ich kobiety :)
Dodaj ,że tępe kobiety zmieniają mężczyzn na gorsze a takich w Polsce jest 95 procent.
Nikt nie korzysta z Friends, prędzej z Seinfelda, Family Ties, Married with children i Cheers. W Polsce Friends był pokazywany jako jeden z nielicznych, stąd wasze przekonanie, że to matka i ojciec wszystkich sitcomów. Ale tak nie jest. W Stanach na przykład był mega popularny, ale jako jeden z bardzo wielu, a nie podstawa telewizyjnej rozrywki.
Nikt nie mówi że to protoplasta sitcomów. Nie można powiedzieć że serial o perypetiach rodziny kopiuje friends. Ale big bang theory jako serial o grupie przyjaciół ma wiele nawiązan.
Przykład z brzegu:
Tyle pomysłow na umiejscowienie bohaterów a robią identycznie jak w Friends czyli kamienica, mieszkania na przeciwko i chłopaki razem dziewczyny razem.
W Big bang theory żadne dziewczyny razem nie mieszkają. W Big bang panowie w ten sposób poznali się z Penny, we Friends znali się wcześniej. Mieszkania są naprzeciwko, bo to znacznie ułatwia logistykę planu filmowego. Poza tym motyw ludzi zamieszkujących po sąsiedzku to naprawdę najbardziej ograny motyw świata. W Stanach, podobnie jak w Anglii młodzi ludzie naprawdę długo mieszkają ze współlokatorami, to naturalne z uwagi na ceny mieszkań, w Polsce też.
Nie przeczę, że podobieństwa istnieją. Wymieniłam je wcześniej. Są ludzie, pracują, przytrafiają się im idiotyzmy, zakochują się w sobie, rozstają itd. Żeby takich podobieństw uniknąć powinno się zaprzestać kręcenia seriali nie tyle po Friends, ale grubo wcześniej.
Nie muszą mieszkać te dziewczyny razem. Mamy 2 grupy. Chłopaki w jednym mieszkaniu. Penny Amy i Berni w drugim. Ile to było scen jak siedziały razem, piły wino.
Wiesz ja nie mowie ze friends to jakis ideał itd. Pewnie, mam do niego sentyment. Ale mam też żal, że BBT było genialnym serialem o nerdach a zrobili z niego serial o zwiazkach. I tym upodobnił sie do friendsów. kilkoro przyjaciół, tworzą sie pary. Tylko widzisz w friendsach wiedzieli jedno: jak każdemu bohaterowi damy zwiazek powazny, to sami sobie strzelimy w stope. W friends przez pierwsze sezony powaznych zwiazków nie bylo wcale. Ross probował z Rachel ale mu sie nie udawało, wiec probował z innymi, ona też. Pozostali 4 tez probowali i było duuuuuuuuzo akcji, duzo zmian i sie fajnie ogladało. Kiedy Chandler i Monica sie już zakochali w sobie czyli gdzies chyba dopiero po 6 sezonie o ile dobrze pamietam to oni byli jedyną pewna parą. Ross i Rachel dalej rozchodzili sie, schodzili. Wiesz taka rotacja nadawała serialowi pędu. Bo coś się działo. A zakonczyli tym ze Ross i Rachel sie zakochują, mamy 2 pary i koniec. Nie ciągneli zycia tych 2 par, nie pokazywali nudnego monotonnego życia. Skonczyli i tyle.
A w BBT zrobili ten błąd. O ile przez pare sezonów Leonard uganiał sie za penny ale on probował z innymi, ona miała facetow na chwila. I sie kręciło. Ale później im sie zachciało robić pary. I zamiast Howard rozchodzić sie z Berni, Sheldon byc dalej na luznej relacji z Amy, to zrobili 3 sztywne pary. Teraz jeszcze jakby dodali Raja z jego kobietą to same pary. I powiedz mi co ma sie dziać? Nic. Bo nie maja jaj teraz rozerwać któregoś zwiazku. leonard teraz nie odejdzie od Penny bo jak to tak po takim czasie uganiania sie. Howard to już mąż wiec daleko to zaszło. Sheldon i Amy to też w sumie czemu ich rozdzielać.
Wiesz z czego to wynika moim zdaniem? Nie wiedzą co mogliby zrobić z tymi bohaterami jakby rozerwali te zwiazki.
W friendsach oni poznawali nowe osoby, były zwiazki, ale sie konczyły z jakichś powodów i papa, koniec epizodu w serialu. W BBT zauważ oni nie mieli jakichś powazniejszych zwiazków poza tymi kobietami z którymi są. No poza wyjątkami z tą okularnicą z uczelni howarda i leonarda, ale to tylko sex nic powazniejszego no i uganiania sie za siostrami nawzajem. Poza Leonardem który był z siostrą Raja inni nie mieli jakichs zwiazków wiele. Nic powazniejszego. Wiec tak ich uczepili tych lasek, zrobili z tych lasek duże postacie serialu i teraz...
... teraz nie ma jak sie ich pozbyć, i mamy friends 2.0, serial o związkach. Tylko już nawet nerdów w tym nie ma bo ostatnie sceny na uczelni to chyba te co wpuscili ptaka do sterylnego pomieszczenia.
Za tak cudowne nawiązania do "Doctora Who" to będzie jeden z moich ulubionych odcinków. ;) Jak można chcieć się pozbyć TARDIS??? Nie zrozumiem.
Wg mnie odcinek ok, dalo się oglądnąć. Aleeeeeeeeeee...
...znowu odcinek typu zapychacz.
Leonard i Penny- nuda, pustka, stagnacja, pewnie poczekaja do 10 sezonu i wtedy w 3 odcinkach wezmą slub, pojawi sie dziecko i koniec serialu. A do tego czasu, nie ruszajmy ich zwiazku bo sie zbyt rozwinie i trzewbabedzie konczyc, a hajs sie zgadza.
Berni i Howard- rola berni spłycona do baby psującej życie facetowi. Tylko sie drze i pokazuje cycki jak to określił Howard. Szkoda, bo parą są ciekawą, ich wątek pojscia na swoje, mieszkania w domu matki i walki z Stuartem byloby fajne.
Raj i jego dziewczyna- yy jaka dziewczyna?
Sheldon i Amy- całuja sie raz na 3 lata i to tyle rozwoju zwiazku.
Podsumowując:
Nic sie nie dzieje, wszystko stoi w miejscu:
W zwiazkach nic
W nauce nic
W relacjach miedzy nimi nic
Czyli zapychamy zapychamy i kasa leci.
Zdajecie sobie sprawę że cały ten odcinek to:
1.Pchli targ z którego nic nie wynika bo polepili parę naklejek, pograli w ping ponga gdzie wszyscy pokazali jak ich przyjazn jest płytka i tyle. Bo w nastepnym odcinku na 99% nie bedzie sprzedazy fantów z naklejkami, znowu bedą super przyjaciółmi i jupi superrr.
2. Wyjazd do Lucasa który tak naprawde był jakąś farsą. Ot przewidywalne wszystko. Nie wpuszczą ich, odwala cos, i wrócą.
Tak naprawdę to serial nie ma żadnej fabuły obecnie. Odcinek z odcinkiem łączy jakiś minimalny element i tyle.
W takim systemie można nakręcic jeszcze milion odcinków. Przynajmniej z 1000 w stylu: Sheldon i Amy jadą do... i tu miejsce w którym beda gagi jak to aspołeczni, ale niby juz społeczni bohaterowie nie radzą sobie.
Ehh rozpisałem się ale konkluzja jest taka:
Śmieszyć chwilami śmieszy, ale coś nie gra.