Zastanawia mnie kilka rzeczy
1) Wyprawa ratunkowa - w pewnym momencie kapitan organizuje wyprawę ratunkową, która miała udać się na południe po pomoc. Składać się miała z ośmiu ludzi. Mieli wędrować około 3 miesiące i wrócić po kolejnych 3 miesiącach. Tak się jednak nie stało i zostali przypadkowo odnalezieni martwi w odległości ok 16 mil (w przybliżeniu 26km) od miejsca, w którym okręty utknęły w lodzie. Zastanawia mnie to, co się dokładnie z nimi stało. z wierzchu wystają ich głowy, są usytuowani bardzo blisko siebie - wątpię, aby przysypała ich lawina lub coś takiego. Generalnie wygląda to tak, jak by im ktoś te głowy poucinał. Pytanie kto i po co miałby to robić? Potwór? Lady Cisza? któryś z marynarzy?! Druga sprawa - wyruszyło ich ośmiu, a jest pokazane pięć, może 6 zwłok. Co z pozostałymi? Moim zdaniem wygląda to dość dziwnie.
2) Mewa - wędrując przez pustkowia jeden z marynarzy zauważa mewę. Co mewa robiła na takim pustkowiu? Jak wiadomo, rozbitkowie szli na południe w poszukiwaniu morza/ oceanu. Załóżmy, że mewa była jakieś 100km wgłąb lądu - co raczej wydaje mi się mało prawdopodobne. Byłem dobrej myśli, że wreszcie szczęście się do nich uśmiechnęło i w końcu wypłyną na szerokie wody - a tu kiszka.
3) Co z marynarzami, którzy pozostali na Terrorze? Co się z nimi stało? Mieli zapasy jedzenia i picia oraz węgiel. Czy udało im się przeżyć? Czy ktoś ich odnalazł? Nie zostało to ukazane.
2). Ptaki czasami skracają drogę nad takimi pustkowiami, że to nic niezwykłego. Gęsi latają nad Himalajami, chociaż nie ma tam dla nich nic ciekawego.
3). Historycznie wszyscy zmarli (część załogi faktycznie wróciła na okręt), najpewniej na gruźlicę. W końcu, wędrujący na południe też mieli żywność, a jednak nie przeżyli. Bardziej mnie ciekawi, czemu dowodzący nimi oficer miał w jednej z ostatnich scen tyle kolczyków i łańcuszków na twarzy.