Jak dla mnie odcinek średni, akcja niewiele posunęła się do przodu.
Marcus sam chyba nie wie czego chce, najpierw robi z kary Abby przedstawienie dla tłumu,by
później mianować ją Kanclerzem.
Maya wbrew moim przewidywaniom nie sprzyja Ludziom z Gwiazd, jest całkowicie
podporządkowana swoim. Szkoda, pasowała mi do Jaspera, tymczasem go okłamuje.
Clark z Anyą tworzą fajny duet, mimo że nie zakończyło się to za dobrze. Przynajmniej dla jednej z
nich.
Wątek Octavii zaczyna mnie drażnić. Jak już często wspominano na forum, dziewczę chowane
przez kilkanaście lat w szafie/dziurze w podłodze, po miesiącu na Ziemii zamienia się w Xene.
Mocno naciągane.
Na minus brak informacji o Raven.
I wciąż nie zapowiada się na to, aby resztki 100 się odnalazły.
Jestem za to pod wrażeniem przemiany Finna, wreszcie z bezpłciowej mamałygi zmienił się w
faceta z jajem .
A ja się nie mogę doczekać jak będzie wyglądało spotkanie Clark Finna i Bellamyna , z zwiastumu myślę że w następnym odcinku to nie nastąpi :(
Jednak miałam nadzieje że coś więcej się wydarzy..
Nie bylam jakas ogromna fanka tego serialu w pierwszym sezonie. Przebrnelam przez niego i owszem, ale wciaz uwazalam, ze czegos mi w nim brakuje. Natmoiast drugi sezon zaczal sie jak dla mnie rewelacyjnie i trzymam mocno kciuki, zeby utrzymali poziom. Fabula jest ciekawa, jakby bardziej mroczna (ten caly watek z odsaczaniem krwi lub chociaz Clarke i Anya ladujace na kupie martwych cial - hardcore) i sama nie moge uwierzyc w to, ze nie moge sie doczekac nastepnego odcinka.
A odpowiedz na pytanie czego brakowalo mi w pierwszym sezonie chyba juz sobie znalazlam - watku romantycznego, ktoremu moglabym kibicowac. W tym sezonie beda to zdecydowanie Bellamy i Clarke - trzymam za nich kciuki ;)
Hmmmm.... Ja osobiście jestem przesycony, tzw romantyzmem i piękną kobietą u boku głównego bohatera. Piszę to dlatego że każdy oczekuje czegoś innego po tym serialu. I właśnie gdyby nie te przerywniki miłosne w pierwszym sezonie byłbym rad. Niestabilna sytuacja przybyłych na ziemię ludzi nie powinna opiewać miłością... Jak to się mówi najpierw obowiązki potem przyjemności. Chyba za dużo filmów już widziałem.
Odcinek bardzo mi się podobał. Nawet bardziej niż poprzedni. Drażni mnie jedynie wątek Octavii. Ta dziewczyna jest taka wkurzająca i nienaturalna w tym co robi. To znaczy - to co scenarzyści dla niej wymyślili. Oglądałam jej sceny z zażenowaniem :P
Clarke i Anya na plus. Szczerze to zdziwiły mnie sceny w wagonie, ale pozytywnie.
Bellamy ciągle chodzi poszarpany, brudny i zakrwiony i chyba jak na razie się to nie zmieni. Szkoda, bo stęskniłam się za jego piękną buziulką :P
Finn zabija Groundera z zimną krwią - i co z tego? I tak ta postać jest nudna jak flaki z olejem. Mam tylko nadzieję, że tymi krzykami, szarpaniem się itd nie chcieli pokazać jakie to ogromne uczucie jest między Clarke i Finnem, jak to on się o nią martwi i nie będą dalej ciągnąć tego mdłego romansu. Proszę, nie róbcie tego kiedy macie w zanadrzu Bellarke!
Wątek miłosny z Mayą i Jasperem się rozwija, chociaż jak dla mnie też za szybko to idzie. Już prawie się pocałowali, to co w następnym odcinku prawie sex? :P
Abby i chłosta. W sumie... ok? Właściwie to jest mi ona obojętna.
Duży minus za brak Raven.
No i cieszę się, że Clarke się wydostała w końcu z Mount Weather. Mam nadzieję, że wkrótce grupa się spotka.
Odcinek jakiś taki... niby tyle się działo, ale nie zrobił na mnie wrażenia - na pewno nie tak, jak poprzednie.
Na plus:
- wątek horrorowy z wózkami, ciałami, Żniwiarzami, ludźmi w kombinezonach
- Monty
- Bellamy i Murphy
- Clark i Anya
Na minus:
- Jasper się zakochał i od razu stał się jakiś taki dupowaty. Ta jego panna jest taka rozmemłana
- nie wiem jak się Kane'owi ubzdurało, że jak wychłosta matkę porwanej dziewczyny i kobitę, która organizowała akcję ratunkową dla dzieci części mieszkańców Arki, to wyjdzie z tego coś dobrego. I na koniec jest mu głupio i się wstydzi. Rany Abby dziękują.
- Octavia i jej przezabawne machanie maczetą, jakby łapką na muchy machała :D do tego sposób grania emocji... nieee
- wtf z Finnem?
Ugonili się w tym odcinku, ale jakoś odnoszę wrażenie, że akcja stoi w miejscu, fabuła się nie posunęła do przodu, a bohaterowie kręcą się w kółko. Nawet ucieczka Clarke mi tego nie wynagradza.
Może ten odcinek to taki wypadek przy pracy. Z drugiej strony coś czuję, że będą się tak mijać w tym lesie do finału - nie wiem, czy tego właśnie chcę *westchnienie*
"Z drugiej strony coś czuję, że będą się tak mijać w tym lesie do finału " - mam szczerą na nadzieje, że nie. Zdecydowanie wolę kiedy Bellamy i Clark współpracują, nawet Finna bym przy nich zniosła, bo chyba wreszcie się ogarnął.
Nie, zdecydowanie nie. Ja bym chciał aby scenarzyści uśmiercili Finna, drażni mnie od samego początku, niby źle nie gra, ale chodzi po tej ziemi i udaje mistera nowej generacji ludzkości.
Odcinek bardzo fajny. Znowu sporo się dzieje.
Wątek Clark i Anya... Ciekawy bo mimo iż w zasadzie są śmiertelnymi wrogami, gdzie każda przyniosła drugiej wiele krzywd, to teraz aby przetrwać muszą trzymać się razem.
Motyw postaci Finna... bardzo zaskakujący. Do tej pory brałam go za takiego chłopka roztropka, a la ciepłe kluchy, a tutaj tak mu odwaliło. Za to Bellamy z furianta zmienił się w całkiem trzeźwo myślącego faceta. Czyli kolejna sytuacja do rozwinięcia na kolejne odcinki.
Teraz na pewno zrobi się ciekawiej w Mount Weather, skoro Clark zniknęła. Tym bardziej zrobi się ciekawiej, że złapali Lincolna i planują zrobić z nim coś całkiem innego niż z pozostałymi. Czyli kolejny odrębny wątek.
Tylko Octavia mnie irytuje... strasznie chaotyczna, płaczliwa kobita.
Maya - może nie okłamuje Jaspera, tylko powtórzyła mu, co jej samej powiedziano?
Co do miesiąca, tak sobie strzeliłaś ten okres czasu, czy gdzieś było to powiedziane? Zwykle jednak jeden sezon to pełny rok, skąd zatem teza, że są na Ziemi od miesiąca?
W jednym z odcinków Bellamy bodajże, próbuje tłumaczyć Reven zachowanie Finna, tym że nie miał żadnej nadziej że jeszcze ją zobaczy. Raven powiedziała wtedy coś w stylu, że mógł poczekać dłużej niż dwa tygodnie nim przespał się z Clark. Niedługo później doszło do walki z Groundersami. Druga książka natomiast zaczyna się od 21 dnia pobytu dzieciaków na Ziemi. Stąd mi wyszedł miesiąc.
DLACZEGO KANE SIE ZACHOWUJE JAK JAKAŚ POPIEPXONA SXUJA I NAJPIERW CHŁOSTA ABBY A POTEM NAGLE UWAŻA ŻE POWINNA ZOSTAĆ KANCLERZEM WTF. NA ARCE SIE TAK MOGLI ZACHOWYWAĆ BO CHODZIŁO O OSZCZĘDZANIE POWIETRZA, TUTAJ MAJĄ POWAŻNYCH WROGÓW WIĘC Z ŁASKI SWOJEJ NIECH PRZESTANĄ WYKAŃCZAĆ SIEBIE NAWZAJEM.
I CO TO SIE STAŁO ŻE FINN TO NAGLE TAKI SERIAL KILLER? WHATWHAT
Odcinek może nie rewelacyjny, ale zaliczam jako dobry. Dużo się dzieje. Octavia może faktycznie trochę irytuje, ale uczucia jakim darzy Lincolna ratuje tę postać.
Clark i Anya rządzą w tym odcinku. Anya jest trochę zbyt uparta i wszystko chce robić sama, ale to pewnie życie ją tak nauczyło.
Lincoln na szczęście żyje, ale zastanawiające jest czym jest ta czerwona substancja, którą wstrzyknęli Żniwiarzom, Biorąc pod uwagę ich reakcje na to coś rodzaj jakiegoś narkotyku, który trzyma ich cały czas na haju. Pytanie kolejne to czymże jest projekt Ceberus i dlaczego krew ziemian ma zdaje się właściwości lecznicze w stosunku do mieszkańców bunkra. Ten serial mnoży pytania, które mam nadzieję zostaną jakoś sensownie rozwiązane, ale i tak jest dużo lepiej niż było w 1 sezonie. Pozostaje tylko czekać na rozwój wypadków
Cerberus kojarzy mi sie z tym brzydkim stworzeniem co go Octavia na truciznowym haju widziała. ciekawe czy jak Linkoln bedzie brzydki i zdeformowany to też go bedzie goniła po lesie.
Z tą krwią mnie zaskoczyli
Finn jak dla mnie dalej ciota.
Bellamy mniam nawet jak już strasznie brudny , ja tam najbardziej lubie jego niski głos, a w duecie z ześwirowanym Murphym cudek.
Matka Clarke już mnie wpienia tym swoim ja i tak mam racje i bede po swojemu robila , a niech ją trochę piecze
Jasper bleee.... ta panienka ma brwi jak brooke shilds w blenkitnej lagunie busz normalnie
no i najstraszniejsza postać w tym odcinku to spokojna pani doktor , która eksperymentuje na istotach ludzkich jak na szczurach
Clarke i Bellamy napewno spotkają sie w 9 odcinku bo byli na zdjeciach razem
Skąd pomysł, że Maya kłamie? Moim zdaniem jest po prostu tak samo zmanipulowana, jak większość mieszkańców Mount Weather - cukierkowy światek, zakaz wychodzenia na zewnątrz i generalnie wszystko jest słodkie i różowe. Po co ktokolwiek miałby się dzielić z jakąś gówniarą wiedzą na temat najmroczniejszych sekretów mieszkańców Góry?
O Kanie wypowiadałam się w jakimś innym temacie - scenarzyści zrobili tej postaci straszną krzywdę, po przemianie z poprzedniego sezonu znowu się cofa do stanu nietykalnego kretyna, co to wszystko wie najlepiej i nikogo nie słucha. Na szczęście biorąc pod uwagę końcówkę odcinka jest szansa, że jednak wróci na właściwe tory
Wątek Octavii makabra, zabiliby ją i Lincolna i byłby spokój :/ Poza masą innych rzeczy potwornie drażni mnie to, że nawet przez chwilę nie zastanowi się nad losem brata, który przez większość jej życia był dla niej przecież najważniejszą osobą na świecie. Lincoln ją porwał, bo z nieznanych powodów się zakochał, ona natychmiast też na śmierć go pokochała i wszystko inne przestało się liczyć. Uroczo
Znając życie Finn zaraz się ocknie i przez resztę sezonu będzie przeżywał, że oto kogoś zabił. Niech wraca do Raven i zniknie widzom z oczu
"Skąd pomysł, że Maya kłamie?"- jakoś tak mi się nasunęło, kiedy mówiła Jasperowi o Clark i jednocześnie uciekała oczami.
Miałam nadzieje, że po przemianie Kane będzie z Abby, tymczasem zachowuje się jakby miał rozdwojenie jaźni. W jednej scenie ciągnie go do Aby, w drugiej każe ją torturować, w trzeciej się kaja. Beznadzieja.
Octavie mogą sobie odstrzelić razem z Finnem, Lincolna szkoda, ładny jest XD.
Czy tylko mi się wydaję, że oni przerzucą się z tą transplantacją krwi na ludzi z kosmosu, bo mają lepsze DNA?