Hej, skończył się właśnie pierwszy sezon The 100. Wysilę się na kilka słów swojej opinii.
Ogólnie założenie nie jest złe; setka amerykański przygłupawych nastolatków ląduje na Ziemi
sto lat po nuklearnej zagładzie. Okazuje się, że planeta nie jest radioaktywnym śmietniskiem, jak
zakładano, tylko mieszkają tu sobie zmutowane dwugłowe jelenie, jacyś ludzie, którzy przetrwali
apokalipsę, obok nich tzw. reapers'i, czyli zjadacze innych ludzi no i co widzimy w finale sezonu -
ludzie z gór (nie zdradzę co to za cwaniacy, żeby nie spojlerować). To wszystko jest na plus, ale
na minus jest to, że część akcji dzieje się w przestrzeni kosmicznej na tzw. Arce. Jest to stacja
kosmiczna na której przez ponad sto lat ukrywali się uciekinierzy z Ziemi. Tempo wtedy strasznie
zwalnia; mamy jakieś intrygi polityczne, zamulanie pseudonaukowymi bzdetami itp.
Reasumując: jak ktoś lubi klimaty s-f, fajne dupeczki w kadrze i niezbyt wymagającą fabułę, to
zdecydowanie polecam :)