Podobało mi się bardziej niż Luke Cage i Iron Fist, ale jako, że oczekiwania po "obrońcach" miałem dużo większe to i przyzwoita rozrywka jest rozczarowująca.
Jedno muszę powiedzieć w prost - czekając przez ostatnie parę lat na ten serial przez myśl nie przeszło mi, że arcywrogiem całej czwórki będzie ręka... Po prostu ta organizacja jest tak niekompetentna w swoich działaniach, że ciężko mi traktować ją jako poważne zagrożenie dla kogokolwiek.
Gdy zostali przedstawieni w DD faktycznie budzili trochę grozy. Aczkolwiek zostali przez niego pokonani jakoś tak mimochodem w natłoku innych obowiązków... Potem pojawili się w Iron Fiście i on też sam pokrzyżował w jednym sezonie ileś ich planów i skopał tyłki wszystkim ich najlepszym ludziom... Gdzieś po drodze z prastarej wszechpotężnej tajnej organizacji zmaleli do roli tych klanów ninja z filmów American Ninja z Michaelem Dudikoffem. Mieli być tajemniczy elitarni zabójcy a była banda klaunów w pidżamach których jedyną rolą jest być okładanymi przez głównych bohaterów jak chuderlawe worki treningowe (coś jak kitowcy z power rangers...). Generalnie hand po Iron Fiście przestał się dla mnie liczyć jako główny arcywróg dla pojedynczego bohatera z seriali marvela a co dopiero dla całej ekipy. No i nie było niespodzianek. Tym razem hand zmobilizował wszystkie siły jakie miał i szczerze to dupy nie urywali...
W tym chyba tkwi główny problem serialowej odsłony universum - twórcy niedoceniają potencjału faktycznie silnych czarnych charakterów. No bo popatrzmy po kolei - czy DD nie byłby ciekawszy gdyby Kingpin pierwsze sezony pozostał dla naszego bohatera nieosiągalny? Ukryty za armią swoich bandziorów z jednej a za skorumpowanymi władzami z drugiej strony prowadziłby swoje imperium kryminalne a DD móglby mu tylko przeszkadzać (do czasu oczywiście).
Czy Jessica nie zyskałaby na żywym Killgravie mogącym wrócić w kolejnych sezonach? FFS miał moc która mogła mu dać władzę (nawet dosłowną bo skoro tak rosła to mógł kiedyś osiągnąć poziom który pozwoliłby mu zostać prezydentem a w każdym razie przynajmniej przejąć kontrolę nad kimś podobnej rangi i w ten sposób się ustawić w życiu a JJ zaszkodzić). No i w końcu hand. Czy nie byłoby lepiej gdyby pozostali nieosiągalną grozą z cienia? produkującą jakieś dziwaczne narkozombie jak w scenie w szpitalu w DD? sztuki walki, mistyczne moce i całkowita anonimowość i wpływy na całym świecie... to mógł być wróg godny Defenders. Ale dostaliśmy coś co udawało najpotężniejszą siłę na planecie a sypało się jak domek z kart od ciosów paru zwykłych ludzi (bo podejrzewam, że żelaznałapa z DD we dwóch by dali radę ich załatwić).
PS: RIP Stick - był jedną z fajniejszych postaci w całym tamtym świecie i DD bez niego nie będzie tym samym już moim zdaniem (serial nie postać).