Poniżej spróbuję wytłumaczyć dlaczego tak uważam. Mój pierwszy kontakt z tym światem to spontaniczne danie szansy Daredevilowi, robiłem to z nudów i na siłę podejrzewałem, że po pierwszym odcinku dam spokój. I serial mnie oczarował. Obejrzałem oba sezony kilka razy w ciągu pierwszego roku od kontaktu z nimi. Nie interesowały mnie inne produkcje w tym świecie, myślałem, że ten jeden tytuł miał coś co mnie urzekło. Koleżanka poleciła mi Jessicę Jones, nie oczekiwałem wiele i znowu byłem oczarowany. W międzyczasie dowiedziałem się o planowanym serialu o Punisherze który był moim ulubionym bohaterem z Daredevila (skradł drugi sezon swoim świetnym występem) i Defenders którzy mieli składać się z JJ, DD i Luka Cage'a który też jako postać drugoplanowa w JJ przypadł mi do gustu. Miał tam być jeszcze jeden koleś z własnym serialem.
Czyli był rok jakoś 2016. Obejrzałem 2 sezony DD i jeden JJ. 3 sezony rozdzielone na 2 seriale. 4 bohaterów (DD, JJ, Lucek, Punisher chociaż to niezupelnie bohater). I bylem zachwycony tym co widziałem. Mój hype na przyszłe produkce marvel/netflix był ogromny. Zwłaszcza Defenders, Punishera i kolejny sezon DD. Reszta mniej.
I wtedy się zaczęło:( Luke Cage - nuda. Bohater który jakoś radził sobie w roli drugoplanowej był totalnym klocem bez charyzmy jako postać pierwszoplanowa. Interesujący czarny charakter ginie i zastępuje go jakiś buc nudny. Długimi momentami nie działo się nic. Iron Fist - ciut lepiej chyba, ale też ogólnie raczej nuda zwłaszcza, że Danny Rand nie przekonywał mnie ani osobowością ani sztukami walki - to jego ględzenie, że jest nieśmmiertelnym ironfistem, jednoosobową armią gdy walczył tak bez polotu i szczerze czułem jakbym oglądał Norrisa w strażniku teksasu bijącego jakichś anonimowych oprychów w jinsach niż jednoosobową armię z mistyczną mocą walczącą z pradawnym tajnym zakonem nieśmiertelnych ninja. Generalnie - było słabo.
Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Punisher który był gwiazdą drugiego sezonu Daredevila we własnym serialu był nudny i nijaki, zwłaszcza w porównaniu z Micro. Postać wypadła kiepsko ale i sam serial był kiepski - przeżyliśmy origin story punishera w DD, można było lecieć z jego przygodami jako pogromcy przestępców a dostaliśmy przygody franka z budowy, kolejne jeszcze dłuższe i wcale nie ciekawsze origin story... Serial na który tak czekałem choć zebrał dobre recenzje dla mnie był dnem.
No i defenders... otatnia deska ratunku tego świata w moich oczach. I gówno. Może niepotrzebnie robili wrogiem defendersów rękę. A jeśli już robili główne zło z ręki to nie powinni przedstawiać jej tak żenująco. Gdy pierwszy raz pojawiła się w Daredevilu była tajemnicza, budziła grozę. Bała się ich yakuza, nikt o ich istnieniu nie wierzył, umieli tworzyć posłuszne sobie z braku lepszego określenia zombie z porwanych ofiar. I dysponowali wojownikami Ninja. A Nobu okazał się takim koksem że o mało nie zabił Daredevila. Potem walczył całkiem skutecznie przeciw DD i Electrze. Ogólnie choć ręka przegrała to starcie miałem poczucie, że to niewielkie potknięcie organizacji która może z ukrycia kontrolować tak naprawdę świat... A potem w Ironfiście jeden koleś łoi ich jak chce. Jakby byli kitowcami z Power Rangers albo droidami "Roger Roger" z ataku klonów. W Daredevil też przegrali ale samo w sobie jakoś nie ujmowało to im w moich oczach. Ale to jak rozjechał ich Danny Rand w Ironfiście... żenada.
No i nadeszli defenders. I ręka z tajemniczej budzącej grozę mistycznej organizacji kontrolującej od wieków świat z ukrycia stała się niekopetentną mafią rządzoną przez ludzi flipów, flapów i jasiów fasoli przestępczego świata. Ta organizacja nie powinna tak szybko zostać odarta z aury tajemnicy. A tutaj zbiera się "5 palców ręki"ze wszystkimi ich siłami i okazuje się, że to jakiś murzyn z bandą ciemnoskórych ubranych w kałachy. Który wcześniej w serialu operował otwarcie w harlemie nadzorując pracę jakichś dzieciaków z Getta. On nawet prawą ręką palca ręki nie powinien być. Bakuto, lamerski pajac który skompromitował się w Iron Fiście to drugi palec ręki. Taka wszechpotężna organizacja a jeden z 5 jej bogów to kretyn którego szczytem osiągnięć było założenie kilku kiepskich szkół walki w nowym jorku? Kolejny nieudacznik który nie zasługiwał w moich oczach nawet na bycie wyższym oficerem kogoś z ręki. Sigourney Weaver chociaż próbowali przedstawić jako grożną wpływową babkę. Madame Gao była zawsze spoko postacią. Ten ostatni Azjata niby szef Nobu z DD więc myślałem, że przekoks a dostawał łomot w każdej walce...
Podsumowując zebrała się cała "ręka" czyli jej dowódcy i ich armie... I okazało się, że to 5 nijakich ludzi z których każdy ma kilku nijakich oprychów pod komendą. To jest ta wszechpotężna organizacja? Jej nieśmiertelni budzący grozę bossowie? Ich armie? ze 20paru kolesi? to serio chuck norris grożniejszych wrogów spotykał w przeciętnym odcinku strażnika texasu. Gdzie magia? Gdzie Zombie? Gdzie ninja? Ręka nie powinna wychodzić z cienia dla takich defendersów. Sorry. A jak już by wyszła nie powinna być takim kiepskim żartem.
Podsumowując jedyne co defenders zrobiło to udowodniło, że ręka to zagrożenie nie większe niż rita z zedem i ich kiltudzie dla powerrangersów. I to ostatnie co widziałem w tym świecie. Wiem, że jest trzeci sezon DD, a drugie JJ, LC, i IF ale kompletnie nie mam motywacji. Nie wierzę, że są dobre. DD może obejrzę bo to jedyne po czym nie spodziewam się totalnej klapy.
Przykro mi bardzo. Myślę, że największy błąd twórców tego miniuniversum to dezyzja, że bohaterowie zawsze muszą zwyciężyć. Przez co Kingpin trafił do więzienia w ciągu jednego sezonu a zdawał się tak groźny i nieuchwytny. Co zrobiono z ręką się rozpisałem. Kingpin powinien być wrogiem Punishera i DD na lata. Niemalże równie tajemniczym i mitycznym jak sama ręka. Powinni walczyć z jego przydupasami a nie nim samym w pierwszych sezonach. Ręka jeszcze groźniejsza i bardziej tajemnicza. Iron Fist i Defenders powinni ją pokonać też dopiero po kilku sezonach porażek i upokorzeń. Killgrave.... powinien jeśli nie występować to wisieć na Jessicą jako realna grożba w kolejnych sezonach. Bo oglądałem ten serial dla niej, ale gdy go zabrakło zrozumiałem, że bez niego jej przygody mnie nie obchodzą wcale.