Nie że nudne, ale nużące. Dzieje się dużo, ale ciągle tak samo. Napinki między bohaterami mocno na siłę, antybohaterowie słabi do bólu z mega drewnianą Sigourney Weaver. Wątek miłosny między diabłem a elektrą żenujący... a cała ta ręka czy pięść o kant dupy rozbić. Nie wiem, może trzeba Iron Fista obejrzeć żeby Defenders uderzyło w jakąś strunę....
Ogólnie najsłabsza seria Marvela, jaką oglądałem (nie widziałem Iron Fista).
Zacząłem od panny Jones i było wyśmienicie. Później dobry Daredevil, średni Luke Cage gdzie dobra była tylko muzyka i klimat, a teraz to :/