Choć według mnie to nadal bardzo dobry serial animowany (z wyłączeniem może tylko sezonów 4 i 5, na siłę zinfantylizowanych, ale i tę decyzję jestem w stanie zrozumieć) to w ostatnim sezonie pewne rozwiązania mi przeszkadzają lub nie przekonują. Może niesłusznie - w końcu podobne zabiegi występowały i wcześniej i są trochę związane z tym gatunkiem, ale może ze względu na epickie podniesienie stawki - dość mocno mnie tym razem raziły.
1. Nieprzekonująca przemiana króla Ezrana. Choć rozumiem zupełnie jego częściową przemianę po ataku smoka na Katolis (chęć odkrycia nowej broni i zapewnienie królestwu bezpieczeństwa przed kolejnymi atakami smoków - całkiem niezły początek do pokazania przemiany we władcę bardziej cynicznego), to nie kupuję jego całkowitego uporu w kwestii Runaana. Ezran był postacią zawsze myślącą najbardziej rozsądnie i o wielkim sercu do przebaczenia, a w tej jednej kwestii pozwala, by kierowały nim najgorsze emocje i to wyraźnie wbrew radom całego otoczenia, wszystkich najważniejszych przyjaciół. Rozumiem to z punktu widzenia fabularnego (rozdzielenie braci, rozterki moralne i późniejsze pojednanie), ale jeśli już scenarzyści chcieli iść w tym kierunku to czuję pewien niedosyt - o tym za chwilę.
2. Podobnie niezrozumiałe motywy Claudii od połowy sezonu. Wcześniej kieruje się wyraźnie chęcią pomocy ojcu (Virenowi). Gdy ten motyw znika, Claudia zapomina o wszystkich wartościach, które jej najdroższy ojciec wyznawał (dobro rodziny, bezpieczeństwo Katolis, na koniec wyrzeczenie się czarnej magii) i akceptuje Aaravosa jako nowego mentora, pomimo jego jednoznacznie podłych zamiarów i motywacji żądzą zemsty. Aaravos chce dosłownie zniszczyć Katolis i wszystkich bliskich Claudii, a ona nie ma większego problemu by mu pomagać. Osobna kwestia to na ile jeszcze Claudia decyduje o sobie, skoro Aaravos potrafi kontrolować ludzi używających czarnej magii. Jeśli jednak kieruje Claudią wbrew jej woli, to nie jest to dobrze pokazane.
3. Mój największy zarzut - gdzie ta potęga uwolnionego Aaravosa? Najpierw straszymy wieczną nocą pełną potworów, zapobiec temu może tylko jeden Karim niszczący kulę. Ale gdy już wszystko zawodzi na koniec okazuje się, że w sumie to kulę wystarczyło zrzucić z dużej wysokości, a Aaravosa wypędzić ugryzieniem smoka (i to jego własnego przywołańca), by odegnać go z tego świata, a wieczna noc sama mija. Nie było to aż takie trudne, Aaravos zresztą w ogóle nie używa potężnej magii by się bronić. Nie wydaje się wcale tak potężny, jak wszyscy zakładają. To już dowolny smok jest bardziej niebezpieczny.
4. Wątek króla Ezrana odnajdującego Nova Blade - zupełnie tego nie zrozumiałem po co w ogóle był ten wątek poza wytrychem, żeby Ezran mógł się pojawić w finałowej scenie walki. Może coś przegapiłem, ale dlaczego wszyscy potem udają, jakby ten miecz nigdy nie istniał. Jeśli to jest jedyna broń, która może zabić gwiezdnego elfa, a ten ma powrócić za 7 lat, to czy nie powinna być przechowywana jak najcenniejsza relikwia?
5. Jeszcze ogólny komentarz, że przeszkadzało mi w tym sezonie jak bardzo każdy zdradza swoje plany przeciwnikom. Rozumiem, że serial jest też dla młodszego widza i trzeba czasem coś pokazać wprost, ale mówienie najpotężniejszemu wrogowi jaki istnieje, "uważaj, teraz użyję czarnej magii i zamknę cię w monecie, a ten oto elf mnie potem zastrzeli" to jawne proszenie się, żeby coś poszło nie tak. Mieli go pokonać sprytem. Można to było poprowadzić lepiej, np. pokazując rozterki Calluma w rozmowie z Runaanem.
5a. I niewyjaśniona kwestia - czy Callum w końcu użył czarnej magii? Jeśli nie (zaklęcie przerwano), to czemu ma siwe włosy? Jeśli tak, to dlaczego nagle nikt nie ma problemu z tym, że może być pod wpływem Aaravosa?
Jeśli ktoś potrafi sprostować moje wątpliwości to będę wdzięczny.
W mojej opinii bardziej przekonujące byłoby takie rozwiązanie fabuły:
Zostawiamy spryt i manipulację jako główne metody działania Aaravosa. Schwytany przez króla Ezrana, sączy mu jad do uszu i ostatecznie przekonuje go, że to smoki są prawdziwym zagrożeniem dla Katolis i jedynym wrogiem Aaravosa (z zemsty za uwięzienie go), a bez wsparcia i zapewniania równowagi przez samego Aaravosa, Ezran nigdy nie będzie mógł zapewnić bezpieczeństwa swojemu królestwu. W końcu król daje się zmanipulować i, w tajemnicy przed Zymem, uwalnia gwiezdnego elfa i obiecuje mu nie wtrącać się do walki między nim a smokami.
Aaravos chce otworzyć zaświaty, ale napotyka wątpliwości Claudii i sam staje przed dylematem, czy zmusić ją do posłuszeństwa dzięki czarnej magii, bo sam zaczyna mieć wobec niej ojcowskie uczucia. Ostatecznie decyduje się na to, bo jego plan i żądza zemsty zaszła już zbyt daleko, by na tym etapie rezygnować.
W finale rozwiązanie powinno być inne, tzn. zamiast nielogicznego ułatwiania sprawy, Aaravos powinien z łatwością zabijać smoki własnoręcznie, co ukazałoby jego faktyczną potęgę. Król Ezran mógłby przybyć na miejsce za namową Zyma i być świadkiem śmierci królowej smoków, co uświadomiłoby mu jego błędy i przekonało do zaangażowania się w walkę.
Ostatecznie, z braku innych możliwości, Aaravos powinien zostać faktycznie zamknięty podstępem w monecie, z użyciem własnej czarnej magii. Callumowi mogłaby w tym pomóc "nawrócona" Claudia, która jednocześnie zademonstrowałaby, że nawet po olbrzymim spaczeniu czarną magią da się sprzeciwić Aaravosowi, choć mogłaby za to zapłacić życiem. Wg mnie byłoby to uczciwe zakończenie wątku tej postaci i odkupienie porównywalne ze świetnie poprowadzonym Virenem, a jednocześnie uzasadniałoby decyzję o tym, by Calluma pozostawić przy życiu, pomimo użycia czarnej magii.
Takie rozwiązanie zapewniłoby lepsze ukazanie potęgi Aaravosa, jego umiejętności manipulacji i fakt, że pokonać go można też tylko podstępem lub poświęcając część siebie. Przemiana Ezrana byłaby bardziej wiarygodna, gdyby Aaravos dłużej i lepiej nim manipulował, i tym lepiej wybrzmiałoby jego końcowe nawrócenie. Motywy Claudii byłoby sensowniej ukazane i nie tak sprzeczne z wartościami jej ojca.
Dajcie znać czy ktoś jeszcze miał problemy z tą fabułą, czy też szukam ich na siłę.
Mam trochę podobne odczucia. Miałam nadzieję na jakieś bardziej zagmatwane i trudniejsze walki o Xandię. A tu przez połowę sezonu coś tam sobie każdy robi, a dwa ostatnie odcinki to już ostateczna bitwa o wszystko zakończona bardzo szybko.
Liczyłam też na kilka rozwiązań tematów z poprzednich sezonów i w sumie dostałam tylko jedno - W KOŃCU Ezran i spółka dowiedzieli się, że jego ojciec żyje zaklęty w ptaku. Szkoda, że ten wątek nie pojawił się wcześniej i nie został rozwinięty.
Dodatkowo, kojarzę (ale mogę już słabo pamiętać), że Azymondius został pokonany zaklętymi włóczniami i kiedyś ktoś w sowraily powiedział, że gdyby je wyjąć to smok by ożył. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego tego nie spróbowali skoro ojciec Zyma był najpotężniejszym smokiem. A teraz się jednak okazało, że jednak umarł...
I jeszcze jedna rzecz - liczyłam na jakiś plot twist z Callumem i jego talentem do magii. Myślałam, że okaże się, że jego ojciec był jakimś magiem albo potomkiem ludzkiego maga i dlatego on był w stanie ją opanować. A tu nic z tych rzeczy - tata pisał wiersze i tyle.
Czuje troche niedosyt zakończeniem serialu. Zwłaszcza, że twórcy zostawili sobie furtki do ewentualnej kontynuacji
Widzisz, nawet zapomniałem o tym wątku króla zaklętego w ptaka i nie zrozumiałem tej sceny. Musiałem doczytać, żeby sobie przypomnieć i teraz dopiero scena ma sens :)
Poza tym się zgadzam, finał jest w połowie satysfakcjonujący. Niektóre wątki domyka nieźle, innych prawie w ogóle. Sezon trzymał niezły poziom, ale jednak w poprzednim scenariusz i poprowadzenie głównych postaci podobało mi się bardziej.
Na cześć z tych pytań odpowiadają twórcy, aczkolwiek sądzę, że nie do końca satysfakcjonująco: https://www.cbr.com/the-dragon-prince-season7-aaron-ehasz-justin-richmond-interv iew/
Mam podobne przemyślenia. Zgadzam iść z każdym punktem. Co do miecza. Na koniec ktoś powiedział, że nie ma już arcy smoków. Obstawiam, że w możliwej kontynuacji, użyją go by zabić Aaravosa, ale po co skoro on i tak znowu się odrodzi. Natomiast, co do zaklęcia, to obstawiam, że po prostu go nie dokończył
Jeśli chodzi o wątek Claudii podążającej za Aaravosem mógłby się udać. Oni w pewnym momencie zaczęli mieć wątek ojciec - córką. Jednak problem jest taki, że było za mało czasu by lepiej pokazać to jak się do siebie zbliżają.
Wybacz, ale czy się czepiasz na siłę? Według mnie trochę tak. Twój największy zarzut tzn Gdzie ta potęga Aaravosa? Co w tym świecie jest główną mocą Gwiezdnych Elfów? Widzenie przyszłości. On się nie broni bo dokładnie wie co się stanie. Jest manipulatorem a to część jego planu. Co zaś do tego czy Callum użył czarnej magii. Nie, zaklęcie przerwano. Kiedy Claudia użyła po raz pierwszy tej potężniejszej formy to zbielało jej całe pasmo włosów (scena z Sorenem) a Calllum ma pół pasma. Teraz wątek Claudii. Ona, (w przeciwieństwie do Virena) uwielbia Czarną magię. Przecież mówi nawet że już nie widzi stworzeń tylko składniki. Więc po prosu podąża za mocą. Z tym o Ezranie się zgodzę, jego upór przed wybaczeniem Runaanowi był trochę dziecinny zważywszy na sytuację. Ale z drugiej strony widząc zabójcę ojca... Też bym się wściekł.
Dzięki za opinię, nie wykluczam, że się faktycznie czepiam i w przypadku zaklęcia przyznaję rację, że to nie jest aż tak istotne - zakładałem, że siwe pasmo = użycie zaklęcia, a to się równa z otwarciem na wpływ Aaravosa, ale nigdzie chyba nie było powiedziane co się dzieje przy przerwanym zaklęciu.
Jednak co do potęgi samego Aaravosa, to nadal to wyjaśnienie mnie nie przekonuje. Jeżeli on przewidział to wszystko (że zostanie pokonany i będzie mógł wrócić dopiero za kolejne 7 lat), to po co w ogóle to wszystko było? Dlaczego nie wybrał innej drogi manipulacji Virenem i Claudią, która nie zakończyłaby się jego wygnaniem? Oczywiście możemy spekulować, że z jakiegoś powodu to było i tak najlepsze dla niego wyjście, ale to trochę fikołek i wytrych fabularny.
Ale największy zarzut mam chyba o tę kulę, po co cała heca z wzywaniem Karima, że on jedyny może powstrzymać Aaravosa, skoro wystarczyło mu tę kulę wytrącić i zbić. Nie kupuję tego :)
Też Ci przyznam rację w kwestii wytrychu fabularnego. Ale zebrał w jednym miejscu wszystkie (żyjące i zagrażające mu) arcysmoki które znamy i zabił je. Nie mówię o Azymondiasie bo on jest dla Niego niegroźny na razie. A co do jego planów to mam taką swoją teorię, ale może zachowam ją dla siebie. Teraz kwestia kuli. Możliwe że czarna magia ją osłabiła na tyle, że stała się podatna na rozbicie. Słoneczne elfy nie miały nigdy do czynienia z czymś takim więc "zachowały standardy" i uznały że nadal jest prawie niezniszczalna?
Ciekawa teoria z tą kulą, i szkoda po prostu, że nie dodali chociaż jednej czy dwóch scen, w której by to wyjaśnili - choćby właśnie tak, jak zaproponowałeś. Myślę, że przynajmniej u mnie poprawiłoby to odbiór finału tego sezonu :)
Cieszę się że zaciekawiła Cię moja teoria. W międzyczasie doszedłem do jeszcze jednej. Nawet jeżeli kula nie została naruszona przez mroczną magię, to możliwe że była krucha już od początku. Mam na myśli to, że była czymś w rodzaju świętego artefaktu. Wyobraź sobie taką sytuację. Słoneczne elfy, dajmy na to Mietek i Zdzichu pilnują Ziarna Słońca. Nagle Mietek.. - E, Zdzichu, wiesz ta kula co ją pilnujemy, Ta co daje nam moc. Zdzichu - Ta, wiem o którą chodzi, co z nią? - Ano nic, tylko tak se pomyślałem. Co gdybyśmy ją zrzucili z wysokości i sprawdzili czy eksploduje? - Dobra, namówiłeś mnie. Dawaj ją na szczyt wieży. Nikt na pewno nie będzie miał nic przeciwko. ;)