Pierwsze dwie minuty epizodu - Ellie desperacko próbuje ocalić Joela
Kolejne 52 minuty - propaganda postępowości
Ostatnie dwie minuty - Ellie ratuje Joela, bo znalazła igłę i nitkę w szafce kilka metrów dalej.

Zmarnowany potencjał, można było pokazać jak Ellie walczy lub przekrada się pośród zarażonych w poszukiwaniu czegoś czym można wyleczyć Joela. Można by zrobić cokolwiek żeby zbliżyć serial do klimatu ze świata gry i pokazać desperacką walkę o przetrwanie w trudnych warunkach. O tym chyba była w dużej mierze gra. Zamiast tego film o wewnętrznych rozterkach i miłostkach nastolatek, który nic nie wnosi. Przez chwilę pomyślałem, że przez przypadek włączyłem Euforię, bo podobno tam takie historie wrzucają. Generalnie po początkowym zachwycie serialem jestem mocno rozczarowany. Znam dobrze fabułę gry, tam historia była jakoś sensownie prowadzona, a tu jakiś dramat. Osoby, które nie grały w grę ale postanowiły dać szansę serialowi, po emisji 7 odcinka na pewno siedzą do teraz zagubione na kanapie i zastanawiają się co właśnie odstało i o czym w sumie jest to "dzieło". I jeszcze ten wątek z 15(!) szwami, jakby nie było innego inteligentnego sposobu na zrobienie z głównej bohaterki genialnego złodupca, jak tylko poprzez bezczelne pseudo-mądralińskie pyskówki i ilość szwów, które potrafi zafundować swojej koleżance w bójce. 15(!) serio? To chyba jest skuteczniejsza w walce od tych klikaczy, kto kogo powinien się tu zatem bać. IMHO generalnie serial nie udźwignął ciężaru przeniesienia świata gry, rozdrobnił się na zupełnie nieistotne wątki, które ucieszą tylko krzyczących obrońców mniejszości, bo dla pozostałych nic nie wnoszą. Może przemawia przeze mnie frustracja i żółć, ale naprawdę dużo sobie obiecywałem po pierwszych odcinkach i tym całym dziennikarskim hypie. Nawet do tego trzeciego homodcinka nie miałem poważniejszych zastrzeżeń bo homofobem nie jestem, a ten odcinek w prawdzie niewiele wnosił do fabuły ale jednak w jakiś tam spośób walkę o przeżycie pokazywał.