To dobry odcinek z retrospekcjami, których mi dotąd brakowało. Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby wpleść je jako przerywniki w poprzednich odcinkach, ponieważ zebranie wszystkiego naraz może być nudne dla widza, co potwierdzają już niektóre komentarze.
Pierwsza retrospekcja z urodzin i wyprawa do muzeum to coś pięknego. Lokacja została przeniesiona praktycznie 1:1 z gry. W grze było znacznie więcej interakcji między bohaterami, ale wiadomo, że czas jest ograniczony. Widać, jak ważna była Ellie dla Joela. Wyobrażacie sobie, jak trudno musiało być zdobycie tej kasety? To naprawdę niesamowite. Szkoda, że Ellie ani razu nie powiedziała "dziękuję".
Podoba mi się, że pokazano, jak Ellie staje się buntowniczą nastolatką w "normalnych" warunkach i daje w kość Joelowi. Pedro Pascal zagrał świetnie; jest całkowicie wiarygodny w roli ojca, który kocha Ellie jak córkę. Ta łezka, gdy siedzieli w statku kosmicznym... Sam uroniłem łezkę podczas tej sceny w grze. Pedro w serialu jest nieco bardziej delikatny niż Joel w grze. W grze widać, jak twardziel w nim mięknie przy Ellie, jak pęka ta skorupa, którą przez lata zbudował. Widać, że naprawdę był szczęśliwy z Ellie w Jackson.
Scena z egzekucją Eugena wyjaśnia, dlaczego twórcy serialu zdecydowali się na ten kierunek. W grze Ellie sama wybiera się do szpitala i odkrywa, co się tam wydarzyło pod koniec pierwszej części (znajduje nagrania audio i notatki). Joel ją dogania, a Ellie konfrontuje się z nim, zmuszając go do powiedzenia prawdy, bo inaczej odejdzie z Jackson i nigdy go nie zobaczy. Gdy Joel mówi jej, jak było, Ellie informuje go, że wróci do Jackson, ale nie chce go znać.
W serialu sprytnie wykorzystano fakt, że Ellie przejrzała Joela i nie ma problemu z kłamstwem w żywe oczy. Nie spodziewałem się tego, zastanawiałem się, dlaczego wprowadzono Eugena, ale teraz ma to sens, więc zwracam honor twórcom. Uniknęli niepotrzebnych scen, w których Ellie oddala się od Jackson o kilka dni tylko po to, by dotrzeć do szpitala, gdzie byłyby pozostawione wskazówki. Podobnie jak w grze, widać, że Ellie nie do końca wierzy w to kłamstwo; mimo że na początku chce w to wierzyć, z czasem coraz bardziej jej to ciąży. Scena, w której Ellie z płaczem opowiada żonie Eugena i Tommiego, to po prostu wyraz jej złości na fakt, że Joel ją oszukał i odebrał jej szansę na zbawienie ludzkości, co nadało sens jej życiu (jak jej się wydawało).
Kluczowa rozmowa na tarasie po sylwestrowej potańcówce była mi bardzo potrzebna. Psioczyłem na to, że jej nie ma, ponieważ jest ona niezwykle ważna. Ellie przebaczyła Joelowi i chciała z nim odnowić relację, być znowu jego córką. Choć nie byli biologiczną rodziną, tylko przybraną, te dwie postaci bardzo się kochały i zależało im na sobie nawzajem. Stąd tragiczna jest śmierć Joela praktycznie na drugi dzień.
W grze Ellie jest oszalała ze wściekłości, a napędza ją chęć zemsty i mordu. Motywów serialowej Ellie do tej pory nie można było zrozumieć, ale po tym odcinku część widzów, którzy nie przewijali z nudów, tylko skupili się na tym, co oglądają, mogą zrozumieć, o co chodzi.
Ja patrzę na ten serial przede wszystkim z perspektywy gry. Interesuje mnie, jak bardzo wierna będzie to adaptacja. Historię już znam z gry, a serial może ją co najwyżej rozbudować o pewne wątki. Rozumiem frustrację ludzi, którzy w grę nie grali i chcą poznać tę historię z serialu.
Fakt, że historia jest skrócona względem oryginału, oraz brak umiejętności lub chęci ze strony reżysera sprawiają, że Bella nie potrafi oddać emocji, a przynajmniej ja tego nie czuję. Do tego wulgarne sceny erotyczne i bezsensowne bronienie ich (gdzie w grze Ellie pcha ręce w pieroga Diny?) są zupełnie niepotrzebne. W trzecim odcinku w namiocie można było to rozegrać jak w grze. Byłoby idealnie. Rozumiem, że widz może być tym zmęczony, tym bardziej że sam wątek homo jest tak marginalny w samej grze i zajmuje promil czasu, jaki spędza się na grze. Z drugiej strony wystawianie 1 tylko za takie sceny to lekko niepoważne zachowanie, ogarnijcie się.
Gra, mimo podobnych głosów niezadowolenia i narzekania graczy na to samo, co w serialu, broniła się gameplayem, grafiką i ogólnie świetną jakością wykonania, dbałością o detale. Przyjemnie się grało, a gra trwa około 25 godzin, z czego 1/3 to przerywniki filmowe. W serialu, mimo że lokacje są oddane świetnie, z dużą dbałością o szczegóły i szacunkiem dla gry, te chwile trwają krótko. Nie mogę, jak w grze, chodzić po lokacjach, gdzie chcę, i cieszyć oko. Jest scena, dialog lub nie, i cięcie. Jasne, mogę zatrzymać film, ale to nie to samo. A to, czym powinien najbardziej błyszczeć serial, czyli aktorzy i ich gra.
Pedro Pascal nie tylko przypomina postać z gry z wyglądu, ale także potrafi oddać tę postać aktorsko. Młoda aktorka grająca Dinę, mimo że jest o wiele ładniejsza niż jej odpowiednik z gry, świetnie oddaje charakter Diny. Ta dziewczyna gra naprawdę dobrze; kojarzę ją tylko z roli porwanej dziewczyny, córki jakiegoś narkotykowego bossa z "Sicario 2", ale jest naprawdę dobrą aktorką. Dziewczyna grająca Abby również ma niezły warsztat, więc myślę, że trzeci sezon będzie dobry. Zależy, które wątki zdecydują się pokazać, ale jest pole do popisu.
Bella mnie zawiodła. Nie przekonuje mnie jako Ellie. W szóstym odcinku się starała; to chyba jej najlepszy występ do tej pory, ale na tle Pedro wygląda wręcz śmiesznie. Nie wiem, dlaczego wciąż przedstawia Ellie w taki dziecinny sposób. To już dorosła, poważna kobieta, mimo młodego wieku 19 lat. Serialowa Ellie to infantylna, wredna i niewdzięczna postać. Nie da się jej lubić. Nie wiem, czy to celowy zabieg mający na celu obrzydzenie widzowi Ellie, aby później chętniej trzymał kciuki za Abby, czy po prostu słaby warsztat Belli.
Został nam jeden odcinek, który prawdopodobnie pozostawi nas z wielkim cliffhangerem, którego rozwiązania nie poznamy pewnie do 4-5 odcinka trzeciego sezonu.