Czuję się rozdarty. Z jednej strony, to rzeczywiście udana produkcja, z drugiej ciężko mi nie czuć delikatnego rozczarowania ,,najlepszą rzeczą jaka się przytrafiła Star Wars od czasu Oryginalnej Trylogii". Zacznę może jednak od plusów, których jest sporo.
Przede wszystkim: klimat. Dosłownie wylewa się z ekranu i czuć tutaj ducha Star Wars (czego nie poczułem chociażby w przypadku TLJ). Podoba mi się surowość terenów i oszczędność scenografii, a całości dopełnia świetna muzyka. Göransson odwalił kawał dobrej roboty, tworząc coś tak skrajnie różnego od Williamsa, a coś tak dobrze wpasowującego się w gwiezdnowojenny klimat. Efekty specjalne stoją na wysokim poziomie i można je śmiało postawić obok tych użytych wcześniej w GoT. Baby Yoda, pomimo bycia słodką maskotką służącą do przynoszenia zysku ze sprzedaży zabawek, naprawdę kradnie każdą scenę i potrafi w sobie rozczulić.
Co mi się nie podoba? Scenariusz, który wydaje się być podstawą gry RPG z otwartym światem, a nie serialu telewizyjnego. Opiera się on bowiem na prostym schemacie: postać dostaje zlecenie w punkcie A, z którego musi udać się do punktu B i je zrealizować. Po wszystkim zostaje nagrodzona u zleceniodawcy. Apogeum tej ,,erpegowości" następuje w chwili, w której bohater dosłownie ,,wbija wyższy level" poprzez stwarzanie sobie nowych elementów zbroi za przedmioty, które zdobył za zlecenie. Sekwencja ta powtarza się dwa razy, co pokazuje tylko, że twórcy nawet zbytnio nie kryją się z inspiracjami, które stały za stworzeniem serialu.
Chciałoby się napisać, że ,,Mandalorian” to taki ,,Wiedźmin 3” tylko w kosmosie, jednak fabule tego serialu bliżej jest do taśmowo produkowanych produkcji od Ubisoft czy do questów pobocznych ze Skryrima niż do przygód Geralta. W przypadku gry od CDPR, studio przynajmniej postarało się, by gracz dostawał zlecenia od barwnych i ciekawych postaci by trochę urozmaicić rozgrywkę. Z kolei Creef Carga, czyli główny zleceniodawca w ,,Mandalorianie” jest po prostu sztampowy i nieciekawy, a dialogi wyglądają, jakby były pisane przez automat.
Poza elementami ,,erpegowości”, serial nie oferuje specjalnie ciekawej fabuły, która nie posiada mocniejszych elementów czy zwrotów akcji. Bodaj żaden odcinek nie skończył się cliffhangerem. Brak tutaj jakiejkolwiek intrygi, a zawiązanie akcji sprowadza się z reguły do użycia siły i wymiany ognia. Nie pomaga w tym format serialu - zaledwie 30 minut na odcinek nie pozwala na specjalne rozwinięcie poszczególnych wątków. Na domiar złego, już 2 odcinki były kompletnymi fillerami - jeżeli by je wyciąć, nie straciłoby się niczego z głównego wątku. Nie na tym polega współczesna telewizja. Współczesne seriale przyzwyczaiły nas do stawiania na historię i rozwój pełnokrwistych, mocno zarysowanych postaci, co ma służyć przykryciu mniejszego niż w przypadku filmów budżetu. W ,,Mandalorianie" jest na odwrót: tutaj to efekty i klimat ciągną całość, a fabuła jest tylko pretekstem do zapięcia pasów i kolejnej nostalgicznej podróży do świata Gwiezdnych Wojen.
Słowem podsumowania: The Mandalorian to świetnie zrealizowany serial, posiadający klimat i magię Star Wars. Niestety, scenariusz nie pozwala mu na stanie się czymś więcej, niż przyjemną i nieskomplikowaną rozrywką. Z drugiej strony, patrząc na ostatnie wyczyny Disneya z marką, samo stanowienie rozrywki to i tak spory wyczyn.
W punkt. Świetna gra, ale niestety złożona z samych questów pobocznych, które są jedynie prostą formą rozrywki i nic konkretnego nie wnoszą do serialu. Baby Yoda jest, bo jest i na razie to tylko tyle. Nikt nie wie kim jest i dlaczego jest taki ważny, a najwyraźniej głównego bohatera to również zbyt wiele nie interesuje, bo ciągle jest zajęty zdobywaniem nowych zleceń i mnożeniem kredytów, których i tak ciągle mu brakuje, bo groszem to on nie śmierdzi. Mando jest jak takie dziecko we mgle. Lata bez celu z miejsca na miejsce, stale pakując się w jakieś kłopoty. Oszukać nie jest go trudno, a więc każdy to wykorzystuje, bo pomimo tego, że jest dobry w tym co robi, to jednak intelektem to on nie świeci. Nie uczy się na błędach i nie wyciąga kompletnie żadnych wniosków ze swoich poprzednich przygód. Podejmuję szereg głupich i absurdalnych decyzji, których w żaden sposób nie tłumaczy. I w tym miejscu chyba przydałby się jakiś narrator, który mógłby to wszystko wyjaśnić.