Świetny odcinek. Po całkowitym fiasku jakim byl 4 odcinek i po nijakim 5 odcinku, Mando podnosi się z desek i wraca w pięknym stylu.
Ten odcinek to kopia poprzedniego i jest to najgorszy odcinek z całego sezonu.
Czy najgorszy? Na pewno posiada najwięcej absurdów. Według mnie każdy odcinek trzyma bardzo podobny poziom i całość ogląda się na prawdę przyjemnie, ale niestety to tylko tyle. A szkoda, bo serial ma potencjał, który moim zdaniem nie został do końca wykorzystany. Oczywiście to dopiero 6 odcinek i jeszcze wiele może się zmienić. I na to liczę.
Dopiero 6? Człowieku jeszcze 2 odcinki do końca. Trzy pierwsze odcinki były bardzo dobre. Ale od 4 wszystkie są robione według jednego schematu. Wyglądają jak z generatora questów.
Według jednego schematu? Jedyne co łączy odc. 4 z 6 to to, że są to osobne, samoistne historie.
Może masz zbyt duże oczekiwania. Mandalorian to nigdy nie będzie ta liga co True Detective, Czarnobyl czy Narcos. Oglądając 6 odcinek pomyślałem sobie nawet, że w sumie jest to taki naiwny, bajkowy teatrzyk z jednowymiarowymi, mocno przerysowanymi postaciami. Co jednak z tego skoro wciągnęło mnie i miałem frajdę z oglądania?
Ale mogli chociaż zrobić fabułę rozciągniętą na cały sezon, a nie osobne historyjki. Mnie to kompletnie nie wciąga. Jakbym oglądał gameplay z gry. Odcinki 4-6 można oglądać w dowolnej kolejności i praktycznie nic to nie zmieni. Mando przybywa na nową planetę, wykonuje misje, koniec odcinka. W 5 odcinku mamy jednego kolesia, który go zdradza, a w 6 całą bandę (która jest połączeniem suicide squad i strażników galaktyki w przebraniach jak z cosplayu).