Wysokie oceny pokazują tylko jak zdesperowane jest środowisko Gwiezdnych Wojen i jak złe ostatnio wychodziły filmy. Pierwszy sezon był super, spokojnie na 8/10. Przygody samotnego Mando z różnymi rasami, kulturami i problemami w tle. Gdzieś daleko było Imperium i Nowa Republika. To było spoko. Drugi sezon to niestety porażka, sposób w jaki Impreium jest ukazane woła o pomstę do nieba, jakim cudem mam tu poczuć immersję? To jak włączyć grę wideo na poziomie "totalny amator" i jeszcze włączyć cheaty na nieśmiertelność. Bohaterowie z plot armorem tak silnym, że pojedynczo potrafią niszczyć całe armie szturmowców. Ja wiem, że szturmowiec to pośmiewisko w świecie GW (co samo w sobie jest już słabe), tak tutaj to jest po prostu przesada. Nie da się tego oglądać. Po co bohaterowie chodzą w grupie, przecież wrogowie nie potrafili nawet nikogo zranić przez 8 odcinków mając przewagę ze 20 do 1. Śmiech na sali, za drugi sezon 4/10. Już myślałem, że pokażą "ludzką twarz" Imperium w odcinku z transportem materiałów wybuchowych do fabryki, ale oczywiście temat został spłycony do granic możliwości i finalnie znowu - garstka super bohaterów rozbija setki szturmowców. Jak to po Disney'owsku :(
Bardziej jak zdesperowani są niektórzy fani, którzy emocjonalnie nie są dostatecznie rozwinięci aby myśleć trzeźwo. Tak zwane Dzieci Disneya, wystarczy im rzucić w twarz fan serwisem, zagrać na ich nostalgii i kupią serial obwieszczając jego wybitną wręcz doskonałość. Zaś twórców ów serialu ogłoszą zbawcami Star Wars. Co do ukazania Imperium to się zgadzam, z tym że uważam że Imperium nie ma ludzkiej twarzy. Natomiast ukazanie Imperium w serialu to tragikomedia, nie ma nawet porównania do oryginalnej trylogii gdzie było czuć nie tylko jego potęgę ale też mimo wszystko że stanowi zagrożenie. Tu nie stanowi żadnego bo Disney totalnie postawił w serialu na happy end.
Ogólnie jestem bardzo zawiedzony tym jak pokazani zostali antagoniści, którzy są już komicznie niekompetentni. Nie wiem jak nisko musiałoby upaść IQ szturmowców, aby ludzie w końcu zdali sobie sprawę, że nasi bohaterowie pokonujący ich to nic nadzwyczajnego, chyba musieli by popełniać samobójstwo po pokazaniu się na ekranie.
Ten show ma fetysz pod tytułem "korytarze wypełnione bezwartościowymi szturmowcami co padają na strzał jak przedszkolaki" i jest to jedynie zabijanie czasu skoro nawet kobietki bez zbroi mogą sobie być na pierwszej linii w ostatnim odcinku i nie zostać ranne... cała imersja idzie do piachu przy czymś takim. Już nie wspominając o tym, że Szturmowcy mogą trafić jedynie w zbroję Mando, która pokrywa jakieś 40% jego ciała albo w lecący na nich głaz. Beznadzieja...
I dla każdego, który mówi "ale szturmowcy/klony/droidy czy inne mięso armatnie zawsze byli bezużyteczni!" radzę obejrzeć jeszcze raz takie sceny jak:
- Epizod IV: przechwycenie statku Lei, bitwę przy pierwszej GŚ,
- Epizod V: bitwę na Hoth,
- Epizod I: bitwę Gunganów z droidami na Naboo,
- Epizod II: bitwę jedi z droidami na arenie w Geonosis,
- Epizod III: Rozkaz 66.
Komicznie bezużyteczni szturmowcy to mem, który jakimś sposobem wdarł się do samego uniwersum. I jeszcze raz zaznaczę - jeżeli antagoniści w przedstawionej historii są bezużyteczni to bohaterowie nie wyglądają na super kompetentnych rozwalając ich (głównie rzuca się w oczy Bobba w S2E6, który masakruje szturmowców na lewo i prawo bo jest to takie cool i w ogóle! Klaszcz i nie myśl bo zobaczyłeś Bobbe!).
Generalnie z tego wszystkiego wyłania się taki oto obraz że po zniszczeniu drugiej Gwiazdy
Śmierci iloraz inteligencji resztek imperialnych spadł, poleciał wręcz na łeb na szyje aby potem
mógł wykluć się z niego równie mało inteligentny Nowy Porządek. Ponieważ korporacja która to
kupiła sobie prawo do zarządzania marką Gwiezdne Wojny stawia na happy end w którym dobrzy zawsze wygrywają nie bacząc na inteligencje widza który to ogląda. STRASZNE.