Skręcało mnie niemal cały czas, gdy oglądałem ten serial. Netflix, jako producent, to wybitna propagandowa tuba, która myśli gromko rozbrzmiewa, a w rzeczywistości wypuszcza z siebie niemrawe srutu tutu. W świecie przedstawionym nie ma miejsca na odcienie szarości. Wszystko jest obrzydliwie czarno-białe, żeby biedny widz, niezdolny (zdaniem producentów) do samodzielnego myślenia, mógł poznać prawdy objawione - wojna to zło; żołnierze to psychopaci; złe CIA handluje prochami, żeby finansować zabijanie dobrych arabskich policjantów; jedyny kompetentny stróż prawa w Nowym Jorku to kobieta arabskiego pochodzenia, której źli, biali mężczyźni rzucają kłody pod nogi (jedyny dobry, to niedorajda); prywatne firmy ochroniarskie to żądni krwi najemnicy; ofiarą systemu jest Żyd-haker, a skoro haker, to wiadomo, musi być zarośnięty i żyć w piwnicy; biały weteran to albo spasiony kłamca, albo terrorysta, który strzela do własnego ojca, śpi w okopie wykopanym we własnym ogródku i poluje na demokratów; i w końcu Punisher to rozchwiane emocjonalnie dziecko, tępy mięśniak, który ledwie potrafi się wysłowić, ale za to doskonale giba głową na boki, jakby wciągał dziennie kilogram amfetaminy.
A potem doszedłem do drugiego sezonu i zostały mi objawione kolejne prawdy – Michigan to zadupie, gdzie grają tylko country; amerykańskie przydrożne zajazdy to tak naprawdę strzelnice; gotki/metalówy to artystki z problemami; czarny szeryf jest gut, pani policjantka jest gut, ale biały pan policjant to spasiony, tchórzliwy knur, który nie mieści się w kamizelkę i myśli tylko o jedzeniu; wyszczekana złodziejka i oszustka jest biedna i poszkodowana, więc nasz upośledzony trep musi jej pomóc; katolicy mają na podorędziu zbrojnych najemników, biczują się i w ogóle to zgraja wariatów; facet w czarnym płaszczu i kapeluszu wtapia się w tłum (bo przecież czemu nie?); Rosjanin to albo napakowany gangster albo szemrany biznesmen; aż w końcu dotarłem do punktu, gdzie okazało się, że któryś tam antagonista finansuje internetową działalność prawicy, co wyszczekana oszustka i złodziejka oburzona podsumowuje słowami: "And it's not even illegal!".
To dla mnie przelało czarę goryczy. Netflix zgwałcił mojego ulubionego marvelowskiego bohatera i wsadził go do jakiejś czarno-białej karykatury rzeczywistości. Teraz czekam na penetrację Geralta z Rivii.
Słowo daję, ręce opadają...