Momentami miałem wrażenie, że oglądam koreańskiego Prometeusza albo coś pokroju The Moon.
Generalnie dobre kino si fi, miało momenty zbyt rozciągnięte i być może można byłoby tą historię bardziej wartko opowiecieć w 6, a nie 8 odcinków.
Muzyka nawet OK, chociaż momentami już mnie przytłaczała. Trochę chyba chcieli zaczerpnąć od Zimmera ;)
Jak zawsze w Korei zaskoczyli mnie na plus z fabułą i oglądało się z zaciekawieniem.
Często oglądając bliższe nam produkcję amerykańskie, bardzo dobrze ogląda się je do momentu zdradzenia tajemnicy serialu, odkrycia kart, z czym się mierzą bohaterowie, a tu nawet po odsłonieniu kart, dalej oglądało się z zaciekawieniem.