tekst z trzeciego odcinka
-to niewiarygodne ile osiągnął w tak krótkim czasie, rozejrzyj się, wszyscy mamy syryjskie krzesła i biurka
hahahahaha
no rzeczywiście to prawie cała jego szpiegowska robota, poza wysyłaniem mebli dostarczał gazety i porcelanę, no i zdjęcia budynku o którym i tak wiedzieli, świetna szpiegowska robota
A jak Ty sobie wyobrażasz tę szpiegowską robotę? Mieli rację, bo osiągnął naprawdę dużo - przed nim izraelski wywiad nie miał pojęcia o czym piszą syryjskie gazety, czyli jak kreowana jest rzeczywistość i jakie mogą być nastroje społeczne. Po drugie ulokował się naprzeciwko obiektu, o którym Izraelczycy nie wiedzieli kompletnie nic z wyjątkiem tego, że istnieje. Nawiązał kontakty z oficerami i przedsiębiorcami z Syrii. Wcześniej zaprzyjaźnił się z ważnymi osobami w Argentynie. No faktycznie nic nie zrobił.
hahhahahaahaha
Żydzi nie wiedzieli jakie są nastroje społeczne Arabów wobec Żydów, przypuszczam osobiście, że ich nie lubili
no rzeczywiście zamieszkał koło obiektu i co? siedział w oknie i całe dni się gapił na ten budynek, i myślał - no cholera co tam może być?
nawiązał kontakty, no i co z tego wynika? mają bunkry, czołgi, rakiety -to każdy wie, siedział i gadał ( Ameryki nie odkrył )
zaprzyjaźnił się z ważnymi osobami w Argentynie- super, pogadać z ludźmi zawsze warto, nawet o dupie maryni
szpieg bez sukcesów, taki jakich wiele, Żydzi zrobili z niego supeszpiega bo kto im zabroni
Oj za dużo Bonda się naoglądałeś :) No komentarz, że Arabowie nie lubili Żydów i nie trzeba wysyłać gazet, żeby się tego dowiedzieć jest przezabawny. Chodziło o to, żeby dowiedzieć się jak rząd syryjski tworzy rzeczywistość dla swoich obywateli i jak przedstawiają sytuację na świecie. Praca szpiega polega właśnie na takich pozornie nic nieznaczących rzeczach – nawiązuje się kontakty, zbiera się informacje i przekazuje się je dalej. To nie jest tak, że codziennie ratuje się świat jak w MI czy Bondzie. I jak się spojrzy na ten serial przez pryzmat tego jak naprawdę wygląda praca szpiega, to trzeba stwierdzić, że bohater tego serialu wykonał kawał dobrej roboty – ulokował się tak blisko rządzących Syrią jak tylko się dało i wyciągnął tyle informacji ile się dało. Osobiście trochę rozczarował mnie ostatni odcinek, bo ciężko mi uwierzyć, żeby tej klasy szpieg nie wiedział na czym polega pelengacja i na jakie ryzyko się naraża. Trzeba powiedzieć, że wpadł bardzo głupio.
Film ma, prócz głównego zarysu, niewiele wspólnego z prawdziwą działalnością Eli Cohena. Aż razi sztucznym dramatyzowaniem - pościgi, strzelanina, składanki. Proszę poczytać - Cohen był duszą towarzystwa, znał wszystkich ważnych Syryjczyków, a ci nie krępowali się i wśród "swoich" chlapali o wszystkim. No ale to nudne i takie niefilmowe...
Szkoda, bo choćby przez szacunek dla tego człowieka i tego, czego dokonał, należy mu się lepszy film.