Zacznę od tego, że zawsze lubiłam Daryla. O ile dobrze pamiętam, to nigdy nie zirytował mnie w Żywych trupach w przeciwieństwie do innych bohaterów. Obejrzę każdy spin off o nim wzdychając jak bardzo go lubię. Ale niestety trzeba spojrzeć obiektywnie. Seria trochę nudnawa. Niby są trupy, nawet jakieś nowe wersje (choćby żrące metal), trochę krwi, przemocy... dzieciak Mesjasz, swoją drogą bardzo irytujący i pomijam fakt, że tak była napisana jego rola, ale mały grał sztucznie i czułam irytację za każdym razem jak pojawiał się na ekranie, a niestety pojawiał się często. Coś mi tu po prostu nie grało. Wszyscy świetnie gadający po angielsku akurat dziwnym trafem spotykają Daryla, miał chłop szczęście XD Powrót zakonnicy po tylu latach do dawnego mieszkania, które praktycznie nie zostało splądrowane...
Po prostu czegoś może tu było za dużo, czegoś za mało. Za dużo niedociągnięć, które po 11 sezonach TWD, gdzie widzimy co rusz walkę o przetrwanie są widoczne gołym okiem. Cóż... Najważniejsze,że był Daryl, w następnym sezonie pojawi się Carol, będzie oglądane z sentymentu.