O dziwo jeszcze się taki temat w ilości x10 nie pojawił, więc zakładam go jako pierwszy.
Jestem świeżuteńko po odcinku. Co tutaj dużo mówić, czysta rewelacja. Fabularnie jest wręcz idealnie, wątki są pociągnięte z dużą dozą zarówno pomysłowości, jak i racjonalnego pomyślunku, ciągle poznajemy jakieś to nowe "zakamarki" charakteru, każdego z bohaterów. W "When the dead come knocking" zaserwowano nam chyba każdy z możliwych gatunków, jakie mogą wpasować się do tematu. Był czysty dramat, thriller zarówno ten zwykły, jak i ten opatrzony szczyptą elementów psychologicznych, nutka romansu, trochę obyczajówki. Oczywiście to wszystko okraszone typowym horrorem. Gdyby się nawet wysilić to i trochę komedii się znajdzie :D Na plus można zaliczyć również podjęcie tematu przemiany. Jak widać twórcy chcą nadal zgłębiać tą nieodzowną sferę egzystencji naszych bohaterów. Teraz pytanie, czy czegoś chcieć więcej? :D Widać, iż twórcy na poważnie podeszli to tematu. Wydaje mi się, iż zdawali sobie w pełni sprawę, jaki obowiązek i wyzwania czekają na nich, podczas ekranizacji jednego z najcięższych fragmentów całego uniwersum. Śmiało można stwierdzić, że podołali. Ba, nawet przeszli moje najśmielsze oczekiwania. Oczywiście jest kilka spraw, które zapewne bym zmienił, ale nie są to rzeczy pierwszorzędne.
Tak to się plasuje aspekt fabularny. Teraz oczywiście, zgodnie z przyjętą "tradycją" przechodzę do kwestii bohaterów. Niewątpliwe jest to, że pierwsze skrzypce w tym odcinku, grali duet Glen-Maggie, Rick, Michonne, Merl i Andrea.
W przypadku Glena i Maggie, to nie dość, iż pokazali siłę ich związku, to przedstawiono nam również lojalność w stosunku do grupy. Oddanie, przywiązanie, chęć zapewnienia im bezpieczeństwa, troska. Widać, że są skorzy to poświęcenia samych siebie, tylko po to, by reszta nadal znajdowała się poza obszarem "wpływów" tego złego. Glen naprawdę mi zaimponował. Uważałem go do tej pory, jako takiego chłopca na posyłki, co to robi wszystko co się mu karze. Teraz rolę się odwróciły i to znacznie. Chłopak sprawia pozory słabego, uległego, ale jest silny psychicznie. Wola walki, mimo beznadziejności sytuacji, ciągle w nim tkwi. Nie ma oporów przed wyrażaniem własnego zdania, nawet w obecności takiego, można powiedzieć "bossa" jakim jest Merle. Został postawiony pod murem, ale nadal prowadził bój. Zdawał sobie sprawę, że takim postępowaniem naraża Maggie, ale nie miał wyjścia. Nie przejawiał przez to egoizmu. Co toto nie. Chciał przedstawić Dixonowi, że nadal się trzyma, a do złamania jego postanowień Merlowi daleko. Pokuszę się tutaj o stwierdzenie, że tą właśnie postawą Glen zaimponował starszemu z braci. Jeżeli przyrównamy ten moment do komiksu, to ja tu widzę rozbieżność jak między niebem, a ziemią. Różnica znaczna oraz diametralna. Maggie natomiast pokazuje swą siłę, gdy nie ma przed oczami wizji śmierci osoby na której jej zależy. Moc, chęci, oddanie. Jest gotowa oddać własną godność. Jako osoba zdaje sobie sprawę z bólu jaki może ją spotkać, ale mimo wszystko nadal podąża za swoimi wartościami. Jednakże, mimo wszystko wyjawia położenie więzienia. Teraz pojawia się kwestia sporna. Czy zrobiła źle, czy może dobrze. Wszystko zależy do naszego punktu widzenia. Z jednej strony można ją bronić, z drugiej potępiać. Moje stanowisko znajduje się pomiędzy. Wychodzę z założenia, iż wszystko ma swoje plusy i minusy. W takiej sytuacji nie jest możliwym aby obiektywnie ocenić kroki Maggie.
Czas na Ricka. Ohhh Rick, Rick, Rick i po raz kolejny nowe oblicze. Widać, iż sytuacja z Andrew sporo go nauczyła, bo i czemu miałaby nie? Działanie sprawne, taktowne, racjonalne, dogłębnie przemyślanie. Przy bramie nie ma już przywitania z otwartymi rękami. Wkrada się spora doza podejrzeń, sprawnej analizy, oraz można powiedzieć, lekkiego zdziwienia, co również swoje zrobiło. Wszak, widzi on kobietę, która nie dość, że zachowuje się jak ninja wywijając kataną na prawo i lewo, to jeszcze jest świadkiem faktu, iż maszeruje sobie ona jak gdyby nigdy nic wśród grupki prawie 20 zombie. Niemniej jednak postanawia ją wprowadzić do więzienia, ale nie z powodów typu "o hej, jestem Rick, a to reszta". Co toto nie. Chce dowiedzieć się tego co wymagane, po czym, kolokwialnie mówiąc "wypad". Pokazuje to nam, iż Grimes mówi stanowcze nie, nowo przybyłym. Stawia sprawę jasno, my nie znamy ciebie, ty nie znasz nas, lecz mimo wszystko nie ma dla ciebie miejsca w naszej grupie. Jest to nie tylko przejawem nieufności. Rick w ten sposób chce pokazać, że każdy krok jest przez niego dogłębnie analizowany. Nic nie przejdzie niezauważenie. Poza tym, czy Rick przypadkiem nie uciekł się do formy lekkiej tortury? Może tortura to za mocne słowo. Powiedzmy, że silnymi bodźcami chciał zmienić pogląd Michonne :D To jak wiadomo wcześniej się nie zdarzyło. Nawet w przypadku więźniów. To ponownie dowodzi, że tamte wydarzenia sprawiły, iż stał się przeczulony na każdy, nawet najmniejszy szczegół. Wszędzie widzi potencjalne zło. Postawa zła, czy dobra? Kwestia naszej opinii.
Michonne z odcinka na odcinek zaczyna zyskiwać w moich oczach. Po lekko nadszarpanej reputacji za sprawą odcinków 3-4-5, zaczyna się podnosić. Mówiąc szczerze robi to dość sprawnie. Zacznę chronologicznie od akcji pod bramą. Zaimponowała mi walką, ale z tą różnicą, że nie była to walka, dla samej walki z fizycznym przeciwnikiem. Można powiedzieć, iż była to walka z własnymi słabościami, a nawet strachem. Wizja śmierci, porażki, przegranej robi swoje. Do tego dodajmy sobie fakt, iż Mich miała pełną świadomość tego, że tak naprawdę całą ta sytuacja wynikła z faktu jej brawury, która ją lekko zgubiła. Pod grubą warstwą alienacji, kryją się uczucia wyższe, które oczywiście stara się maskować nie mówiąc o nich, jednakże jej ciało, wzrok, mimika, gesty wszystko to uwidaczniają. Czuć, że potrzebuje grupy by przeżyć, tego czynnika ludzkiego, który sprawi, że na nowo poczuje się jak człowiek, a nie maszyna. Z jednej strony czuje ulgę widząc nowe osoby, ale z drugiej strony nie pozostaje ufna. Też pełna obaw, czuje się bezpieczniej przy broni, którą ponownie jej odebrano. Początkowa złość z powodu tego faktu ustaje, gdy ta widzi zajście z Carol. Michonne uświadamia sobie, iż w końcu trafiła na ludzi dobrych, dbających o siebie, troszczących się wzajemnie. Osiągnęła rzecz, którą pragnęła. Oczywiście będzie podchodzić z lekką rezerwą, przecież nic nie jest jeszcze pewne, ale zdaje sobie ona sprawę z tego, że jest tam gdzie powinna być. Dodatkową rzeczą jest fakt jej ponownego wypadu do Woodbury. Nie jest on bynajmniej motywowany chęcią pomocy w celu ratowania naszej pary. Co toto nie. Jest to element poboczy. Głównym celem jest próba zabrania z miasta Andrei. Najważniejszy element. Pokazuje to, że dziewczyna nie chowa urazy. Można powiedzieć, iż ciągle czuje więź jaka się miedzy nimi pojawiła. Brak Andrei lekko jej doskwiera. Tutaj jeszcze muszę wspomnieć o akcji w domku w lesie. Co by nie mówić, czynem zabicia potencjalnego zagrożenia, Mich sobie znacznie zapunktowała u Ricka.
O Merlu nie ma potrzeby by się Bóg wie jak rozwodzić. Dalej ten sam ...... (dopowiedzcie sobie wedle uznania :D) co to widzi tylko czubek własnego nosa. Mówiąc prosto nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć cel. Niemniej jednak nie spodziewał on się takiego obrotu sprawy i oporu ze strony Glena. Jak już mówiłem, ta kwesta zaimponowała znacznie Dixonowi. Podejrzewam, iż w końcu uświadomił sobie, iż grupa z Atlanty, to teraz kompletnie inni ludzi. Silniejsi, sprawniejszy, gotowi do walki. Fakt oczyszczenia przez nich więzienia trochę go wrył w beton.
O Andrei dużo też pisać nie trzeba. Brała ona udział w jednym z większych wątków, jednakże szedł on według jednej linii, lecz nie znaczy to, iż nic nam nie pokazywał. Co toto nie. Pokazywał on nam dość sporo, a mianowicie chodzi o to, iż Andrea mimo poprzednich przejść, mimo takiego nagromadzenia śmierci i cierpienia, nie potrafi obojętnie przejść obok umierającego człowieka. Sprawia jej to wewnętrzne cierpienie i ból. Fakt późniejszej przemiany jeszcze bardziej potęguje to wrażenie. Potrzebuje przy tym jakiejś bliskiej osoby, kogoś kto doprowadzi to tego, iż jest szansa na lepsze jutro. Taka postawa pokazuje nam jak duża zmiana zaszłą między Andreą w drugim, a Andreą w trzecim sezonie. Na farmie trzymała się z dala, nie wchodziła w żadne głębsze korelacje. Nie potrzebowała tego, aczkolwiek nie znaczy to, iż była nieważna. Można powiedzieć, że korzyści z jej obecności czerpania tylko jedna strona, w tym wypadku grupa, a nie ona. W Woodbury jest już inaczej. To ona wymaga, to ona pragnie, przy czym odwzajemnia. Tutaj możecie powiedzieć, że Gubernator traktuje ją przedmiotowo, jako coś przelotnego. No z tym bym polemizował. Wszystkich na około trzyma na dystans, jednak samą Andreę dopuścił do siebie. Chce ją mieć przy sobie, aczkolwiek jest tutaj druga sprawa, a mianowicie ma w tym swój cel. Uczucia może ma i słuszne, ale podsycane są one rzeczami drugorzędnymi, a definitywnie negatywnym zabarwieniu.
Tutaj jeszcze muszę wspomnieć o samym Gubernatorze. W tym właśnie odcinku wyszła na jaw siła Gubernatora. Tak naprawdę jest on słaby, bezsilny, ograniczony, miałki. Ma wielkie mniemanie o sobie, które na ma odzewu w realiach. Jego władza nie polega na jego decyzjach, a na działaniu popleczników. Dysponuje prawie 100-osobowym miastem, ma niezbędne wyposażenie, broń, leki, ubrania itd, a nie potrafił zdobyć stosunkowo małego obiektu jakim jest więzienie. W mgnieniu oka mógł je mieć na własność. Co zrobił? Zrezygnował. To już nasza grupa w składzie 5 osobowym oczyściła znaczną część. Pokazuje nam to, że siła nie leży w ilości, a sprawności grupy i jej taktyce. Blake uświadomił sobie przy tym, że ma do czynienia, z o wiele większym zagrożeniem, niż początkowo uważał. Jego pozycja jest znacznie zagrożona. Teraz zdaje sobie sprawę, że skoro 10 osoby team dał sobie radę z hordą, to co mogą zrobić z takim miasteczkiem. Zastanawiam się jak to wszystko później się rozegra.
Wystarczy sam fakt, doprowadzenia Daryla do wyalienowania, zrobienia z niego swoisty margines społeczny. Do tego dochodzi kwestia chorych poglądów, destrukcyjnego postępowania itd. A i zapomniałem o ciągłym poniżaniu oraz reszcie z tym związanej. Nie jest to krzywda fizyczna, a psychiczna co jest sto razy gorsze.
Tak trochę nie na temat, ale teraz widać jak Daryl ma dużo wspólnego z Carol. Tyle że ona już definitywnie się uwolniła od swojego prześladowcy.
nie mówię że Merle to potulny baranek i był świetnym bratem, ale kurde to jego brat...
z całej grupy osób to Daryl teraz w tym momencie będzie w najgorszej sytuacji - kogo wybrać
bo tu niby mówisz, że on go tepił itd., ale jak się dowiedział, że zostawili go na dachu pojechał od razu, a jakby faktycznie miał go dość odpusciłby sobie ten cały wypad ratunkowy
z drugiej strony jakby faktycznie chciał pomścić brata zlikwidował by Ricka
dla mnie to bardzo złożona postać, nieprzewidywalna, tym bardziej skomplikowanym jest zrozumienie go bo nie ma swojego przełożenia w komiksie i nie wiadomo czego można się spodziewać ;)
Taką mu wyrządził że miał na niego zły wpływ. Przez niego Daryl był marginesem i odludkiem. Merle dowartościowywał się jego kosztem, traktując go jak kogoś gorszego. Jak to Daryl powiedział kiedy miał majaki "Ty zawsze tylko dużo gadałeś, nigdy cię nie obchodziłem" czy "nigdy cię nie było", nie pamiętam dokładnie, ale w każdym bądź razie to jasno pokazuje jak Merle traktował brata. W niedawnym odcinku kiedy Daryl opowiada Carlowi o swojej matce mówi o tym że jak nie było Merl'a to mógł się wtedy bawić z dzieciakami z sąsiedztwa, co wskazywało by na to że braciszek go izolował od otoczenia. Jeszcze jak się doda fakt że Merle siedział w poprawczaku, jest rasistą i ogólnie ma niezbyt ciekawe usposobienie, to łatwo można dojść do wniosku że taka osoba raczej nie ma zbyt dobrego wpływu na osoby przebywające w bliskim otoczeniu, co zresztą widać po samym Darylu.
to kojarzę, ale co by nie było to jest jego brat, może nie przyjaciel, ale brat
i dziwne dla mnie by było jakby teraz Daryl go olał i poleciał za Rickiem i resztą, nie wiem ale skopali by jego postać tym samym
nie cierpię Merla`a, ale jak już mówiłam dawno liczę że Daryl i Merle stoczą bratobójczą walkę i Daryl nie będzie się borykał z wyrzutami sumienia ;)
Też mi się wydaje, że Merle nie do końca jest po stronie Gubcia. Można sobie przywołać choćby sprawę z "polowaniem" na Michonne. Dlaczego wtedy się nie przyznał, że mu zwiała? Być może chodziło o jego dumę, lecz mi się wydaje, że jednak o coś więcej. Była wcześniej jeszcze taka akcja, co zwracała uwagę na to, że Merle jednak nie do końca jest za Gubciem, lecz niestety wypadło mi z pamięci. Może ktoś z tutaj obecnych będzie wiedział? W każdym razie akcja cały czas nabiera tempa. Ktoś już wspomniał, że ten "wypad" nie był praktycznie w ogóle zorganizowany od strony technicznej. Michonne nie przybliżyła grupie Rick'a jak wygląda Woodbury, ile tam może być strażników, gdzie są rozmieszczone strażnice itp. Ogółem liczę, że Merle i Daryl na pewno się nie zabiją, bo to byłoby totalnie bez sensu.
Aż dziwne że przeoczyłem ten moment :) Moim zdaniem to dużo zmienia , Merle po rozmowie z Gubernatorem zrozumiał że jego brat idzie do odstrzału i tochyba dla niego był koniec lojalności względem Woodbury. Ciekawe jak to się rozegra w 8 odc. ,możliwe że jednoręki uwolni Glenna i Maggi po to żeby mieć szansę dołączyć do grupy Ricka . Jeszcze 5 dni i się przekonamy ;p
Tak sobie myślę ,że może Merle uwolni Glenna i Maggie i wraz z nimi wesprze swojego brata ? Merle w 3 sezonie nieźle kombinuje ,według mnie nie poczekał na Daryla (propozycja Glenna pod sklepem) ,bo liczył na przybycie jego grupy do Woodbury co uniemożliwi mu walkę z Gubernatorem (wiadomo ,że sam nie ma szans).
Ja się tylko zastanawiam nad jedną rzeczą - dlaczego ten facet z domku w lesie:
a) miał w domku zdechłego lisa?
b) nie wiedział nic o epidemii zombie?
Jakim cudem przetrwał rok, myśląc, że takie instytucje jak policja wciąż istnieją?
Zdechły lis mógł pełnić zadanie maskowania zapachu. W końcu to nieżywe ciało. Zapach niczym nie różni się od takiego, pochodzącego od zombie.
Czy nie wiedział nic o epidemii? Nie powiedziałbym. Dla mnie to on wyglądał na obłąkanego, psychicznego stąd jego reakcja. To natomiast łączy się również z wiarą w policję. Stracił on po prostu zdrowe zmysły.
A ja myśle, ze ten typ wiedział o pladze, ale nie wiedział o upadku cywilizacji. Siedzial odcięty w lesie, spotykał truposzy, ale dalej niz za swój teren sie nie ruszał. Mieszkańcy Georgii klasy "Redneck" mają taką przyware którą ładnie opisano w "Dukes of Hazzard": "Wujek Jessie przez cale zycie był tylko w dwóch miejscach, w Hazzardzie i Wietnamie. Zawsze uważał, że to o jedno miejsce za dużo"
To nie był czasem pies? Daryl wyraźnie powiedział co mnie osobiście rozwaliło "Lessie jednak wróciła" :D
Najfajniejszy moment tego odcinka: kiedy Rick dowiaduje się, że wujek Daryl nazwał jego córkę Ass-kicker.
Reszta odcinka trochę bladawa jak na ten sezon.
masakra, chyba nie wytrzymam do nastepnego weekendu, bedzie taka sieka:!D caly dzien mysle o 8odc:P Wlasnie zastanawia mnie jak zareaguja Andrea i Daryl, mam nadzieje,ze w kluczowym momencie nie skonczy sie odc i nie bedzie trzeba czekac do wiosny(bo po 8odc przerwa, tak?)
No, ja aż z taką ekscytacją nie czekam na następny odcinek, co nie zmienia jednak faktu, że jestem ciekaw jak to się wszystko rozwiąże.
Co do przerwy to owszem takowa będzie. Dokładniej rzecz ujmując, wyniesie ona 2 miesiące z lekkim haczykiem. Premierę epizodu 9 planuje się wstępnie na 10 lutego.
czyli nalezy sie spodziewac,ze pewnie poczekamy 2 miesiace aby sie dowiedziec czy ktorys z glownych bohaterow zginal/przezyl po sytuacji z ostatnich scen 8odcinka..:d choc osobiscie mam nadzieje,ze nikt z naszych nie zginie..(jednakze malo jest to prawdopodobne przy takim natarciu;/) jeszcze jedno, eksperyment, o ktorym kiedys gubi rozmawial z tym doktorem to jest ta sytuacja z tym dziadkiem, czy chodzi o cos innego?
Co do ataku na Woodbury, to spodziewałbym się, że ekipa Ricka dowali gubernatorowi. Woodbury jest kompletnie nieprzygotowane na atak Ricka, bo skąd mogliby wiedzieć, że zostaną zaatakowani w nocy przez ludzi, podczas gdy oni cały czas myślą , że Rick z ekipą siedzą sobie spokojnie w więzieniu i planują jak by sie do nich dobrać. Mam nadzieje, że rozwalą ich tak jak Gubernator podczas starciu z żołnierzami. Dodatkowo można by się spodziewać, że strzały dobiegające z Woodbury przyciąga ogromne masy zombie. Ogólnie finał połowy sezonu zapowiada się ciekawie. Mam tylko nadzieję, że twórcy nie spieprzą tego odcinka.
Forumowicze, czy to jest ostatni sezon, czy bedzie tak jak z breaking bad? w przyszłym roku part 2 i koniec?
A tak pozatym na nowych sneek peekach widac, jak Michonne znalała mała zombiaczke Penny i zdjela jej z głowy worek.... potem urywek pokazuje, jak Gubernator poszedł do tego pomieszczenia i zobaczył, że jej tam nie ma....pewnie dostał wscieklizny......
Jeszcze ta scena z trailera trzeciego sezonu, w której do gubernator przyjeżdża ze swoimi ludźmi do więzienia. Daje nam to świadomość, że w bitwie w Woodbery zginie tylko kilku/kilkunastu ludzi Philipa. A on przygotuje jakiś plan zemsty i rozegra się wielka bitwa o więzienie. W komiksie było, że gubi przyjechał swoim czołgiem pod więzienie. Szykuje się niezła jatka :D
Tak sadze ze wpusci do wiezienia mase zombiakow pod nieobecnosc Ricka.... dobze zrobili ze Michonne nie powiedziala o Meryl i Andrea, bo jaki byłby inaczej element zaskoczenia w nasteonym odcinki jak sie o sobie dowiedza....
z calym szacunkiem dla wszystkich fanow komiksu ale jak dla mnie zakonczenie bitwy o wiezienie w komiksie bylo BEZNADZIEJNE I BEZSENSOWNE, wszystko przygotowane, nawet sam atak odparty, zalamanie w szeregach gubiego, wychodzi na jaw,ze czolg to tylko zeby nastraszyc, ekipa Ricka przejmuje inicjatywe, ludzie Gubiego zaczynaja zadawac pytania czemu to robia, a tu nagle taka miazga i caly oboz Ricka wyciety w pien. Slabo jak dla mnie, mozecie sie ze mna nie zgadzac(w koncu to tylko moja opinia, a przeczytalem 13 tomow) ale kirkman jak dla mnie dal ciala w tamtym tomie:P
Co do następnego odcinka, znalazłem to zdjęcie
http://24.media.tumblr.com/tumblr_me5xjhRGkp1rc19mqo1_1280.jpg
Raczej na pewno nie jest ono z poprzedniego odcinka, bo auto zostało zostawione na drodze. A to miejsce to jest chyba to gdzie doszło do egzekucji wojskowych przez Gubernatora.
Z miejscem trafiłeś jak ulał :D Ale niestety, to nie jest photo z nadchodzącego odcinka. Pochodzi ono z "When the dead come knocking". Najprawdopodobniej ukazuje jakiś wątek, którego po prostu nie użyto. Wyjaśnię zaraz dlaczego. Po pierwsze nie zgadza się czas. Odcinek rozpocznie się w miejscu gdzie go zakończono, czyli zwiad pod Woodbury. Następnie akcja, przejęcie więźniów i powrót, a jak widać, Maggie oraz Glena brak. Po drugie nasza grupa nadal zasilona jest chociażby przez Daryla, a jak wiadomo on ostanie się u Gubernatora. Pozostaje jeszcze kwestia Oscara. Jak już mówiłem, może on zostać zastrzelony w "Made to Suffer". Jest jednak jeszcze jedna sprawa, a mianowicie nasi bohaterowie są nad wyraz czyści. Nie uważasz, że po takiej akcji ich stan byłby lekko nadszarpnięty? :)
"Po drugie nasza grupa nadal zasilona jest chociażby przez Daryla, a jak wiadomo on ostanie się u Gubernatora."
Jak wiadomo? Otóż nie, nie wiadomo.
Czyżby oficjalne zdjęcie promocyjne kłamało? :D Jak do tej pory pod tym względem twórcy byli aż nadto wiarygodni.
To jest JEDNO zdjęcie, które wiele nie mówi, oprócz tego, że Daryl nad czymś myśli, a ty już wyciągasz daleko idące wnioski.
Ważne gdzie jest i kiedy akcja zdjęcia ma miejsce. I wierz mi ale mówi to bardzo dużo. Zdjęcie jak dla mnie jest jednoznaczne. Innego wytłumaczenia nie ma, biorąc pod uwagę fakt, jakie wydarzenia uwzględnia następny odcinek.
PS. proszę bardzo, jedna możliwa skaza na wizerunku Daryla i już leci jego silne wybielanie. Nie żebym coś mówił, ale trochę mnie śmieszy ta lekka hipokryzja :D Aczkolwiek mam nadzieję, że wiecie, iż niczego złego na myśli nie mam. To tak w gwoli wyjaśnienia.
A i nie przeczę temu, że są to dalekosiężne wnioski. Każde przewidywania podchodzą pod ten typ. Niemniej jednak innego wytłumaczenia ja osobiście nie widzę. Jeżeli Ty postrzegasz tą sprawę inaczej, to chętnie poznam Twój punkt zapatrywania. Zresztą jak zawsze :)
Silne wybielanie Daryla? Przede wszystkim on jeszcze nic nie zrobił, więc nie ma czego wybielać. Lekka hipokryzja? Niby w czym?
To jest proste zdjęcie, na którym widać, że Daryl się zastanawia. Najpewniej nad tym czy iść z Rickiem czy z bratem, ale na pewno nie nad tym, aby przyłączyć się do Gubernatora, do człowieka, który przetrzymywał jego przyjaciół.
Gdyby Daryl zastanawiał się nad wyborem tego, czy tego, to dokonywałby tego podczas szturmu, a nie na długo po, kiedy całą wrzawa już opadła. Taka decyzja musiałaby nastąpić natychmiastowo, z tego względu, iż Rick po ataku nie będzie czekał, aż ktoś tam się namyśli.
Poza tym mówisz, że zastanawia się czy pójść z Rickiem czy bratem. Mam takie pytanie, czy Merle gdziekolwiek się wybiera? Nie wydaje mi się. Starszy Dixon jest silny w momencie, kiedy ma pełną obstawę. Poza tym po co porzucać dobrą miejscówkę? Co za tym idzie, Daryl przyłączając się do Merla, automatycznie dołącza do "świty" Gubernatora. Nawet gdyby padł pomysł o opuszczeniu Woodbury, to gdzie się we dwoje podzieją? Może pójdą do więzienia? Nie wydaje mi się. Rick jak i reszta nie pozwolą aby w ich szeregach pojawiła się osoba, która doprowadziła do niemałej tragedii ściągając na nich Gubernatora.
Czy wam cały czas chodzi o to zdjęcie, gdzie Daryl siedzi zamyślony na skwerku w Woodbury?
A może wyjaśnienie jest inne, a mianowicie zdjęcie nie pochodzi z serialu, tylko zrobiono je aktorowi, odpoczywającemu miedzy kręceniem scen ataku na miasteczko. Wszak taki atak jest męczący, Norman mógł sobie klapen-dupen na chwilkę, ktoś mu cyknął zdjęcie i teraz się gorączkujecie, co ono znaczy :P
A co do zdjęcia Walecznej 4, faktycznie czyściutcy, Michonne ma całe portki i górę, ani plamki krwi nie uświadczysz, a przecież była cała uwalona krwią swoją i zombie i miała podarte ubranie.
Niestety, ale to zdjęcie zostało oficjalnie potwierdzone przez stację AMC, jako materiał promocyjny aka "sneak peek photo" z nadchodzącego odcinka, równocześnie ze zdjęciami ukazującymi Carla w akcji, Ricka buszującego po budynkach Woodbury, Andreę celującą do kogoś podczas ataku, oraz Michonne zakradającą się zapewne do mieszkanka Gubernatora.
Daryl dołączający do świty Gubernatora ot tak sobie? Daryl to nie Andrea. Poza tym skąd wniosek, że Gubernator po szturmie na Woodbury tam zostanie? Poza tym nie wyobrażam sobie, aby Daryl wraz z Merlem, Gubernatorem i koleżkami najeżdżali na więzienie. On nie atakowałby przyjaciół, z którymi się tak zżył, którzy na nim polegają i którzy pomagają mu wyjść z jego skorupy.
Ja uważam że ktoś się będzie naparzał z Merlem na arenie (Darly, albo Rick) i ktoś padnie . To tak nawiasem pisząc.
A dlaczego Gubernator ma opuszczać Woodbury? Nie wiedzę sensownego powodu aby miasto opuszczał zważywszy na fakt, że na głowie ma prawie 80 ludzi, którymi dowodzi. Najazd Ricka nie spowoduje wyniszczenia wszystkich tam obecnych, a sam obszar będzie musiał doprowadzić do ładu. To raz. Dwa, to że Daryl odłączy się o grupy nie oznacza od razu, że ją później zaatakuje. Może mieć czas przejściowy jak np. Andrea, o której tak aktywnie tutaj rozprawiano, po czym cudem się ocknie. Poza tym już w trailerze słychać jak Daryl mówi "Ther's my brother", po czym Rick sprawnie ukróca zdaniem "Look what he did, I need you". Mina Daryla mówi wszystko. Rick nie zamierza się patyczkować, a to mu się nie podoba.
Ta mina Daryla, pokazuje że Merle nie jest mu obojętny i tak samo w ostatnim odcinku widać było po minie starszego Dixona na myśl o zabiciu młodszego brata, wewnętrzny konflikt pod tą kopułą. Co nie oznacza że nie dojdzie do morderstwa.
Byloby przechlapane, gdyby Daryl zostawil grupe Ricka, stracil by swojego najlepszego przybocznego i nie chcialabym tego, ale cholera wie co scenarzysci nam szykuja...O.o
Gosciu:D ale dales spojler'a.. skad to wszystko wiesz?! i dlaczego Daryl zostanie? Prosze, wytlumacz:P
Kilka postów wyżej rozmawiałem na ten temat. Jeżeli jesteś ciekawy to proszę bardzo.