Następnego dnia rano Rick wstał z łóżka i udał się w kierunku więziennej stołówki by przyrządzić sobie śniadanie. Na miejscu zastał już Hershela z Philipem pijących wyśmienitą brandy.
Czołem Rick - powiedział Philip - jak tam noc?
Cześć, nie najgorzej. Widzę że nie próżnujecie - powiedział Rick patrząc na dwie puste butelki koło stołka.
Ah, zrobiliśmy sobie z Hershelem małe zawody - powiedział z łobuzerskim uśmiechem Philip - Hershel to twardy zawodnik.
Tha jst ...Hic...Maaam najtadrdziejsza nogę to to znaczy głowe hic ze wszystkich - wybełkotał Hershel.Po czym zasnął.
Wybacz - powiedział Philip - to moja wina. Podpuściłem go trochę mówiąc że taki stary dziad za nic nie wypije butelki na raz.
Nic się nie stało - odpowiedział Rick - niech śpi.
Skosztujesz ? - zapytał Philip wskazując na butelkę.
Chętnie, czemu nie - odpowiedział mu Rick. Philip wziął szklankę i nalał do pełna, po czym podał ją Rickowi.
Na zdrowie - powiedział.
Wypili, po czym Philip znowu się odezwał - Słuchaj, zanim Hershel odpłynął zdradził mi pewną ciekawą rzecz. Podobno będziecie tu mieć niezłą imprezę.
Zgadza się. Wesele Maggi i Glenna - odpowiedział Rick.
W tym rzecz. Trzeba by zmajstrować jakieś prezenty - odpowiedział Philip.
Hershel zachrapał przez sen. Rick spojrzał na niego, po czym zwrócił się do Philipa -
Masz rację. Ale nie mam pomysłu skąd coś wziąć.
W tym momencie do stołówki weszły Andrea, Michonne i Carol.
Spojrzały po kolei na Ricka i Philipa, a potem na śpiącego Hershela.
No tak - powiedziała Carol - wy mężczyźni nic tylko byście pili wódę.
Gdyby była telewizja na pewno oglądali by mecz - powiedziała Andrea. Wszystkie 3 się roześmiały.
Durne baby - powiedział Rick - my tu dyskutujemy o poważnych sprawach.
Doprawdy - powiedziała Michonne - Ciekawa jestem jakich.
O weselu Maggie i Glenna - odpowiedział jej Rick - zastanawialiśmy się skąd wziąć prezenty.
Hm - zamyśliła się Andrea - myślę że trzeba to obgadać że wszystkimi.Pójdę po resztę.
Tylko uważaj żeby Maggie i Glenn cię nie zobaczyli - powiedział Rick.
Nie martw się - odpowiedziała Andrea - rano szli w kierunku wieży. Myślę że będą zbyt zajęci by zwracać na mnie uwagę. Po czym wyszła.
Zebraliśmy my się tu - powiedział Rick - by przedyskutować sprawę prezentów dla Maggi i Glena z okazji ich wesela. Ktoś ma jakieś pomysły?
Zapadła cisza. Jednak po chwili Beth zabrała głos - niedaleko jest supermarket. Może tam znajdzie się coś odpowiedniego?
Dobry pomysł - pochwalił ją Rick- Kto się ze mną wybierze?
Andrea,Michonne,Carl,Merle i Daryl podnieśli ręce.
No to ustalone - powiedział Rick - wyruszamy z samego rana. Wszyscy rozeszli się by wykonywać swoje obowiązki. Dzień szybko minął. Zapadła noc. Wszyscy położyli spać.
Z samego rana Rick,Carl,Andra, Michonne i dwóch Dixonów wyruszyło na wyprawę do supermarketu.
Nie mamy za dużo czasu - powiedział Rick - wesele dziś o 18.00. Musimy się pospieszyć, bo czeka nas dekorowanie stołówki. Mam nadzieję że będzie tam coś by udekorować salę.
Bez obaw zdążymy - powiedziała Andrea.
Dojechali do supermarketu. Wzięli broń, po czym Rick powiedział - Rozdzielimy się. Ja pójdę z Carlem, Daryl i Merle będą drugą parą, Andrea pójdzie z Michonne.W porządku?
Nie ma problemu - odpowiedzieli.
Rick i jego syn poszli do działu AGD, Merle i Daryl do działu z elektroniką, a Michonne i Andrea do działu odzieżowego.
Pamiętasz swoje wesele tato? - zapytał Carl.
Pamiętam - odpowiedział Rick - mama wyglądała pięknie w białej sukni. Było też nieco dramaturgi gdy mój brat po pijaku wpadł na tort weselny. Myślałem że twoja mama go zabiję.
Tato uważaj - powiedział Carl. Za regału wyłonił się zombie.
Spokojnie synu - powiedział Rick.
Po czym jednym ruchem maczety pozbawił zombie głowy.
Dobra, bierzmy to szybko i lećmy stąd - powiedział Rick i wręczył synowi torbę z różnymi pierdołami typu suszarka czy czajnik elektryczny. Po czym udali się w kierunku samochodu.
Tam czekała już na nich reszta. Merle nie omieszkał pochwalić się gitarą którą znalazł.
Niezła co nie - uśmiechnął się, po czym parę razy szarpnął struny.
Tak. To dobrze się składa. Muzyka na weselu to podstawa - powiedział Rick.
A my znalazłyśmy trochę tkaniny - powiedziała Andrea - z tej białej koronki można by zrobić welon.
Dobry pomysł - pochwalił ją Rick. Wszyscy zebrali się do samochodu i wrócili do więzienia.
Zebraliśmy się tu - mówił Hershel zachrypniętym głosem - by być świadkami ślubu mojej córki Maggie i tego oto młodzieńca Glena.
Maggie pięknie wygląda - wyszeptała Andrea do Ricka.
To wasza zasługa - odpowiedział.
Ach, też bym tak chciała - odparła - Mieć welon, przeżyć wesele. Ale w tym parszywym świecie to raczej nie możliwe.
Dlaczego - powiedział Rick - spójrz na nich. Wszystko jest możliwe.
Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.
Glenn pocałował Maggie. Rozległy się wiwaty, Marle zaczął śpiewać. Wszyscy podeszli by złożyć gratulacje młodej parze. A potem zaczęła się zabawa. Andrea podeszła do Ricka.
Zatańczymy? - zapytała. Ujął ją w pasie i zaczęli wirować wśród pozostałych. Obok nich tańczył Carl z Beth. Carl wyszczerzył się do ojca.
Ostatni raz tańczyłem tak na weselu brata - powiedział do Andrei Rick.
Ja na weselu kuzynki. Jest przyjemnie prawda - powiedziała.
Tak. Jest przyjemnie - powiedział.
Zabawa trwała do białego rana.
Rick obudził się nagi i obolały w swojej celi. Obok niego na materacu leżała Andrea.
Obudziła się, spojrzała na niego i powiedziała - Zdaję się że wczoraj zabalowaliśmy. Ale chyba nie ma tego złego?
Nie ma - odpowiedział. Po czym objął ją. Znowu zasnęli.
Koniec.