Sezon był słaby, podobnie jak poprzedni. Było kilka dobrych momentów, ale utonęły w morzu idiotyzmów. Negan im się udał w dziesiątkę: i scenariuszowo, i obsadowo. Gorzej z fabułą. Twórcy serialu chyba wierzą, że jeśli kolejną głupią akcję podleją tanim patosem, to będzie ją łatwiej przełknąć widzom, a nie rozumieją, że wtedy robi się jeszcze bardziej ciężkostrawna. Może całkiem stracili do tej produkcji serce i chodzi już tylko o wyprodukowanie kolejnego sezonu, kolejnego odcinka, w oczekiwaniu aż inwestor powie, że już wystarczy, bo przestało się zwracać. Jest mi przykro. To kolejny początkowo świetny serial, który upadł tak nisko, bo trwa za długo.
Te wszystkie absurdalne sceny, toporne i patetyczne przemowy. Bezczelne pogłupianie postaci, nielogiczne zachowania, chaotyczne bieganie przez połowę odcinka. Odsiecze, które przychodzą w ostatniej chwili i inne absurdalne zwroty akcji. Nie będę dalej wymieniać tego, co w TWD jest słabe, bo już tyle razy pisaliście. Skupię się na samym finale.
Niestety znowu dostajemy bullshit. I to pompatyczny bullshit.
Końcówka odcinka. Negan, który rozpłakał się, kiedy Rick powiedział, że nie trzeba już walczyć, bo Carl w to wierzył. Czy to ten sam Negan, który kilka tygodni wcześniej próbował Carlowi rozwalić czaszkę bejsbolem? Serio?
Dalej. Poderżnięto Neganowi gardło, chłop pada na ziemię, zalewając się krwią wypływającą falami w rytmie bicia serca (więc raczej nie było to draśnięcie), a Rick przywołuje lekarza: „uratuj go”. Co za szczęście, że mieli przy sobie tego rezydenta i to z apteczką, no bo bez bandaża i aspiryny mogliby nie odratować… Serial fabularny czy kreskówka?
Co do samego darowania życia Neganowi. Rick podejmuje taką decyzję samodzielnie, chociaż od dwóch sezonów powtarza, że kto jak kto, ale Negan musi zginąć. I dobrze, to jeszcze można kupić. Serio - to nawet się klei. Rick właśnie stracił syna, to go złamało. Carl zostawił po sobie idealistyczne przesłanie, które mocno trafiło w rozsypanego Ricka i jestem w stanie uwierzyć w to, co Rick zrobił w okolicznościach, w jakich był. Nawet pasuje mi to do niego.
Ale równocześnie jestem przekonana, że reszta grupy Ricka oraz Alexandria, Wzgórze i Królestwo prędzej ubiliby Ricka razem z Neganem tam na miejscu pod tym drzewem, niż pozwolili Neganowi przeżyć. Piszę zupełnie serio.
Gdyby w tym serialu była jeszcze jakaś spójność charakterów, to w momencie „save him”, co najmniej Daryl wkracza do akcji i bierze sprawy we własne ręce. Znaczy kuszę, we własne ręce. W chwili jak oglądałam ten moment, to zamarłam. Byłam pewna, że tak będzie. Przez chwilę czułam, że zaraz stanie się coś naprawdę wgniatającego w fotel. Rick w obronie Negana contra przyjaciele. Poziom dramatyzmu można tu podkręcać do dowolnej wartości. Z tego by się dało taki cliffhanger zrobić, że 6x16 się chowa.
Ale nic z tego. Jedyna wiarygodna reakcja na scenę pod drzewem – Maggie. A co Daryl? Opuszcza łeb i milczy. Rosita? Też nie ma nic do powiedzenia. Nawet wszystkie te randomy – w końcu prawie każdy kogoś stracił przez Negana. Już nie mówię o kobietach z Oceanside, którym Zbawcy wymordowali mężów i dzieci!
No, ale zamiast tego mamy Maggie, Jezusa i Daryla, którzy będą teraz knuć po kątach. Ani do Maggie, ani tym bardziej do Daryla kompletnie nie pasuje taki sposób działania. Natomiast co w tym spisku robi pacyfistyczny Jezus, to już naprawdę nie mam pojęcia.
Teraz kwestia losu Zbawców. Od początku wojny było wiadomo że Ricki zwyciężą (bo jak inaczej), więc ciekawe było, jak rozwiążą dylemat ze Zbawcami, którzy przeżyją. Nawet pomijając kwestię ludzkich emocji i rządzy zemsty, czy - jak kto woli - sprawiedliwości, patrząc z czysto praktycznego punktu widzenia... Jeśli wypuszczą Zbawców, to ryzykują, że horror się powtórzy, bo wiadomo że w takiej grupie zakapiorów zaraz wyłoni się nowy lider. Może jeszcze gorszy. Więc ta opcja odpada. Z drugiej strony co? Stworzyć jakieś wielkie więzienie, trzymać pod kluczem, karmić i utrzymywać? Niewykonalne przy takiej liczbie więźniów. A więc co zostaje?... Hm. Wygląda jak idealna okazja do zaprezentowania ciężkiego etycznego problemu? Tak jak to bywało w starych dobrych początkach serialu? Nieee. Dla Ricka to proste. Wszystkich Negańczyków, łącznie z żołnierzami, zabieramy do domu lub wypuszczmy, tylko każemy obiecać, że już będą grzeczni i będą ładnie pracować zamiast kraść i zabijać. I NIKT NA TO NIE PROTESTUJE (poza Maggie).
Podsumowując – żal i poczucie zmarnowanego potencjału. Bo potencjał był. Ale nawet jak już reżyserzy mają jakiś dobry pomysł na fabułę, to realizują go w tak głupi i nierealistyczny sposób, że aż ma się ochotę walić głową w ścianę. Ja rozumiem, że nienaruszalne założenia były takie, że Rick ma przeżyć, i Negan ma przeżyć, bo bez nich serial nie istnieje. A ma istnieć, póki zarabia. I to było nie do przeskoczenia. Ale nadal można było opowiedzieć to z klasą. Niestety, zamiast czegoś świeżego dostajemy klasyczne egzaltowane frazesy o miłosierdziu, przebaczeniu, pokoju na świecie i wspólnej przyszłości z oprawcami.
A propos frazesów… To mi przypomniało o jeszcze jednym drobiazgu. Hmm. Nie należę do osób, które uważają ekipę Ricka za gorszą od Negana, ani na równi złą. Bo mimo wszystkich akcji jakie odwalił Rick, nawet tych najbardziej nikczemnych… a kilka takich momentów było: rzeź śpiących, łamanie danego słowa i zabijanie ludzi, którzy przed chwilą mu zaufali i ocalili mu życie... mimo tego wszystkiego jednak Ricków od Neganów dzieli te kilka stopni degeneracji - przynajmniej na razie. Nie tak wiele, ale mimo wszystko. JEDNAK, chociaż Ricki > Negany, to przyznam, że ten moment na końcu, kiedy Rick i Michonne z tym pyszałkowatym poczuciem moralnej wyższości mówią do Negana o swojej grupie jako ostoi cywilizacji i człowieczeństwa... których dowodem będzie zamknięcie go na dożywocie w piwnicy… W tej scenie było coś odpychającego. Brrr.
"Ale równocześnie jestem przekonana, że reszta grupy Ricka oraz Alexandria, Wzgórze i Królestwo prędzej ubiliby Ricka razem z Neganem tam na miejscu pod tym drzewem, niż pozwolili Neganowi przeżyć. Piszę zupełnie serio."
Dokładnie, ja to samo myślę. Dla mnie Negan był od początku psychopatą, a pod koniec serialu zaczęli go nagle zmieniac w absurdalny sposób. Negan jest po prostu ciekawa postacia, i zrobiono tak, zeby zachowac go przy zyciu. Z Carlem troche podobnie, on był b twardy, moze nawet b niz Rick, nei wierzę zeby nagle napisał list, zeby dązyc z Neganem do zgody. To jest chore.
Oglądałam ten sezon na szybkim odtwarzaniu bo taki był nudny,najgorszy ze wszystkich.8 sezonów czekałam na śmierć tego przygłupa Carla,najbardziej wkurzająca postać poza Eugenem ze wszystkich.Rick ostatni sprawiedliwy się znalazł,podoba mi się postawa Maggie jest silna i zdeterminowana,nie odpuści.W nowym sezonie będzie wojna domowa,najlepiej się powybijać.