Ostatni epizod sezonu 4 był jednym z lepszych całego serialu. Idzie wyczuć powrót do stylu prezentowanego w pierwszym i drugim sezonie.
O tym odcinku było powiedziane i napisane już wiele , ale ja chciałbym zwrócić uwagę na jedną sprawę, która zdaje się niebyła poruszona w żadnym z postów dotyczących finałowego epizodu.
A mianowicie chodzi o jednego bohatera na którego wielu nie zwróciło uwagi – Hershela ( wcześniej uwaga co niektórych użytkowników została skierowana na tak ważne tematy jak chociażby źle obcięte paznokcie głównych bohaterów:) )
Ataki na Ricka ,jako że przestał być liderem i zajął się sadzeniem fasolki i plewieniem pomidorów znalazły swoje wyjaśnienie. Otóż to Hershel sprawił, że nasz lider i jedyny godny przywódca z głową na karku został otumaniony i uśpiony. To Hershel sprawił ,że ogrodzenia niebyły odpowiednio zabezpieczane,że czujność grupy na ataki z zewnątrz złych ludzi (Gubernator) została uśpiona. Tak, – jak było widać nikt nie był na tyle silny i zapobiegawczy aby zastąpić Ricka, który za namową Hershela odsunął się od władzy w więzieniu. Przyczyniło się to do sforsowania ogrodzenia przez walkersy, a w późniejszym czasie do ataku Gubernatora , zniszczenia więzienia , śmierci ludzi ,chaotycznego rozproszenia grupy. Okazja czyni złodzieja – Gubcio wykorzystał uśpienie i sielankę w więzieniu do urzeczywistnienia swoich planów.
Już Shane mówił nam to w pierwszych odcinkach pierwszego sezonu – to nie jest świat dla dobrych ludzi , miłych zachowań – tu trzeba podejmować drastyczne i twarde decyzje,żeby utrzymać grupę przy życiu (teraz debatowanie nad zabiciem Randalla nie trwało by nawet 1 minuty).
Dale i Hershel to byli ludzie dobrzy , ale to byli ludzie którzy kompletnie nie pasowali do takiego świata. Ich przekonania były z gruntu dobre ale działały w dłuższym horyzoncie czasu na niekorzyść grupy. Bronie tutaj swojego zdania, że wolałbym mieć w grupie Shane'a czy też Carol niż Hershela (pomimo jego zdolności medycznych i doświadczenia).
Z pośród wszystkich bohaterów którzy przewinęli się przez TWD najlepiej przystosowanymi do panujących warunków wydają się być Shane ,Carol i Rick .Tylko oni byli zdolni uczynić rzeczy z gruntu złe by ratować pozostałych. Shane – zabicie Ottisa, Carol – zabicie chorych czy też Lizzy , Rick – pomijając najświeższą akcję z przegryzieniem szyi, zabicie dwóch ludzi w barze w sezonie drugim.
Tak , to już nie jest świat dla miłych i dobrych ludzi – co nam grupa Joe i kanibale dobitnie uświadamiają...
Dodam jeszcze, że kanibale wydają się być najbardziej złowieszcza grupą z którą mieliśmy jak dotychczas do czynienia, ten spokój, opanowanie i organizacja przerażają i niepokoją. Grupę Joe umieściłbym na drugim miejscu a dopiero później działania grupy Gubernatora.
Ciekawy punkt widzenia, jednak jak się nad tym zastanowię Hershel nie kazał nikomu osiąść na laurach, tylko zachęcił Ricka do zaprzestania uczestnictwa w wypadach po zapasy na rzecz zapewnienia więzieniu nowego źródła pokarmu. Przecież to było dosyć ważne, nie chodziło np o otwarcie destylarni bimbru czy wykopanie basenu. Rick początkowo sceptyczny wykorzystał ten pomysłby odciągnąć Carla od drogi na którą ten wkroczył. Nikt nikomu nie kazał się obijać i nie wspierać siatki - w założeniu - bo tamto zachowanie podczas epidemii gdy siatka się ugina a Rick to ignoruje to inna bajka.
Samo zapewnienie mięsa i warzyw nie było moim zdaniem "złą ideą" i czynem zbyt dobrym jak na czasy apokalipsy. Problemem był mściwy charakter Gubernatora, któremu szczęście dopisało akurat podczas ucieczki. I taka właśnie "niemożliwość" ugody i zniesienia że ktoś mimo trudności sobie jakoś ustabilizował życie i ma bezpieczne schronienie.
zwróć uwagę ,że w retrospekcjach widzimy jak część ludzi a nawet sam Rick wybija truposzy przez siatkę - inaczej mówiąc dbano o bezpieczeństwo i o to żeby tych walkersów nie nagromadziło się niebezpiecznie dużo w jednym miejscu.
Rick był twardy , zawzięty , a nawet całkowicie pochłonięty zapewnieniem bezpieczeństwa grupie, przez co zaniedbał nieco wychowanie syna. Hershel wyraźnie wskazał mu drogę - chłopie zajmij się synem i sadzeniem roślin - rządzenie zostaw innym (powstała rada) - Skutek - Rick się nie mieszał - ogrodzenie padło - Hershel chciał dobrze , ale dobrze już niema racji bytu...
No tak i potem te dyżury też były aż do epidemii, kiedy zostało niewiele zdrowych osób. I tu jak dla mnie jest to nie tyle wpływ Hershela co taki mini absurdzik i dziwny jak na tę postać nierozsądek, że pomidory stawiamy ponad ogólne bezpieczeństwo schronienia. Wtedy uprawa mogłaby poczekać a powinno się przeznaczyć wszystkie środki ludzkie na obronę siatki. Rada radą ale jak pół rady choruje lub zajmuje się chorymi to chyba trzeba okazać trochę rozsądku w krytycznej sytuacji.
Co do tematu kanibali to ostatnio myślałem o Terminusie i mam pewne obawy, ale przypomnij mi najpierw czy czytałeś komiks?
nie czytałem komiksu , choć próbowałem się za niego wziąć. Ale śmiało możesz nieco pospojlerować - i tak serial idzie nieco innym torem.
Rada niebyła zdolna (zresztą nikt nie był) do zapewnienia takiego zabezpieczenia jakie mógł zapewnić Rick dyktator
Ok więc ostatnio myślałem o różnicach w przedstawieniu kanibali w komiksie i serialu. Pokrótce opisując grupę z komiksu - byli oni znacznie mniej liczni (mniej niż 10 osób), nie mieli żadnej bazy i byli średnio zorganizowani. Nie przeczę, że był to bardzo ciekawy wątek, ale trochę zbyt szybko zakończony łagodnie mówiąc odpłaceniem ludojadom za ich postawę.
Teraz mamy w kontraście dużą świetnie zorganizowaną osadę zamieszkaną przez na oko przyjmijmy 30 osób. Nikt nie wygląda na zabiedzonego lub niedożywionego, wszyscy spokojni, bardzo dobrze reagują na nieprzewidziane sytuacje i mają mnóstwo amunicji. Jaki musi być "przemiał" żywności w takiej osadzie? Ilu ludzi muszą chwytać, jeśli stanowią oni ich jedyny pokarm. Zapewne najpierw same plakaty wabiły nieszczęśników, potem też transmisja ale wszystko ma swój zasięg a takiej bazy nie da się łatwo przenieść i przesiedlić wszystkich. Sam temat kanibalizmu jest świetny do ukazania kolejnej trudnej kwestii w warunkach apokalipsy i miałby ogromny potencjał moim zdaniem. Dlatego boję się (mam nadzieję, że to tylko czcze obawy), żeby nie pokazano nam jakiegoś jednego zjedzenia kogoś spoza grupy, a potem grupa Ricka z łatwością wyrwie się z wagonu i przebiegnie przez Terminus masakrując wszystkich i unikając kul jak w 4x08. Wolałbym jednak mniej sieczki a więcej rozterek etycznych i podstępów.
jest potencjał.
Pytanie tylko czy chcemy żeby ten wątek trwał powiedzmy do połowy 5 sezonu czy być może sytuacja rozwiąże się szybciej(2,3 epizody).
Byłem przekonany, że wątek Terminusa skończy się wraz z finałem 4 sezonu , ale zanosi się na nieco dłuższą historię.
W jednym z postów opisałem taką sytuację - otóż wejście Carol i Tyressa do Terminusa - przyłączenie do grupy kanibali, następnie odkrycie, że w Terminusie są uwięzieni Rick i cała grupa, uwolnienie ich,Rick leci po torbę z bronią i robią rzeźnie.
W całą historię wplótł bym jeszcze epicką śmierć jednego z głównych bohaterów.
Następnie podróż do Waszyngtonu...
Gdzieś czytałem, że kręcą zimowe sceny w Waszyngtonie bo tam wciąż zalega śnieg, więc na pewno wydostaną się z Terminusa przed najbliższą zimą. Jak dla mnie przynajmniej 5 odcinków w Terminusie by wystarczyło. Albo 8... Przez komiks chcę opóźniania akcji xD A co do Twojej teorii jest niezła, a jest jeszcze Morgan w zanadrzu.
a właśnie Morgan... ale on raczej w wątku Terminusa się nie pojawi.Choć fajnie by było jakby Carol natknęła się na niego i wspólnie pomogli Rickowi
A jest jeszcze Beth. Choć jej historia może być kontynuowana dopiero od końca Terminusa.Wcale nie jest powiedziane, że została porwana przez kanibali.To może być zupełnie inny wątek.
Co do zasobów ludzkich zasilających naszych kanibali - szlaki kolejowe są swoistym magnesem - ludzie podróżują i natykają się na nich wędrując nawet z bardzo daleka.
Beth mogłaby być dobrym łącznikiem z kolejnym pokanibalskim wątkiem komiksu. Ale w takim razie musielibyśmy sporo poczekać na jej powrót. Czekam na scenę Ricka z Judith też nadal. Oby dożyła :)
na Merla też długo czekaliśmy.Na Morgana nadal czekamy , także być może i na Beth poczekamy.
Reakcja Ricka i Carla na żyjącą Judith będzie epicka, a do tego to pewnie Carol odda mu córkę - Carol zostanie całkowicie odkupiona.
oczywiście jeśli się pojawi to po to by kopnąć w kalendarz
Zresztą wszyscy są zagrożeni prócz Ricka i Carla
to prawda , podejrzewam, że Beth się pojawi i w niedługim czasie zginie. Licze na Morgana, że i on się pojawi
Gang Vatos - czytałem, że pierwotnie grupa Ricka miała do nich wrócić na początku 2 sezonu ale po odejściu Darabonta całkowicie porzucono ten wątek.
tak , ale to byli ludzie - bohaterowie przyboczni - takich pojawiło się wiele w serialu i o nich raczej należy zapomnieć (np. koledzy ludzi z baru , którzy zostawili Randalla lub ta para znaleziona przez Ricka i Carol - młoda została zjedzona a gość gdzieś zniknął)
Morgan to jednak ktoś ważniejszy i liczę, że się jeszcze pojawi i jego historia zostanie wyjaśniona.
Jak dla mnie to wszystko wyjaśnione. Koleś stracił syna, załamał się i nie żyje już tylko po to, żeby żyć. A co do kolesia, który zniknął, to myślę, że jego powrót jest bardziej prawdopodobny niż Morgana. Możliwe, że będzie w Terminus. Chciałbym tego przynajmniej
Mikael82 wspomniał o parze znalezionej przez Ricka i Carol. Dziewczyna została zjedzona, a koleś gdzieś zniknął. Mówie właśnie o tym gościu :D
dokładnie , o tym mowa:) koleś miał 3 minuty czasu antenowego w jednym z epizodów czwartego sezonu
A Merl :D ? Mi się wydaje, że on również pasował do tego świata. Odnajdywał się chyba w takim bardziej niż w normalnym
Ale to też by pasowało do teorii Mikaela, bo póki był z Gubernatorem, żył. A jak tylko przeszedł na jasną stronę mocy, poświęcił się i zginął.
Mi bardziej chodziło o to, że skubaniec u***ał se reke, żeby tylko uciec z tego dachu :D Ja bym nie dał rady na 100%. No ale fakt. W twd dobrzy ciągle umierają. Jednak w gruncie rzeczy Gubcio i Shane też nie żyją xD a byli szatanami do samego końca
Gdy dostała się pod wpływ "tych złych" żyła dopóki nie przejrzała na oczy i nie chciała zrobić czegoś dobrego, ostrzegając Ricka.
Nie wymieniłem Merla bo on nie zabił nikogo by chronić swoją grupę (podobnie Adnrea i Daryl), co prawda poświecił w końcu swoje życie , ale Rick, Shane'a i Carol - są lepsi bo potrafili zrobić coś złego by ratować innych i siebie.
A co do tematu. Faktycznie, ciekawy punkt widzenia, ale .... Shane nadawał się do takiego świata fakt. Ale nie nadawał się do grupy. Do życia w zespole. Dowódca nie powinien poświęcać innych dla ratowania siebie samego. Postaw się na miejscu takiego Otisa i pomyśl jeszcze raz :D Nadal wolałbyś mieć w grupie Shane'a :D?
Ci najbardziej bezwzględni najlepiej dają sobie radę albo samemu, gdy nie muszą się o nikogo troszczyć albo z ludźmi których są w stanie poświęcić bo im na nich nie zależy.
No tak, ale ja jednak nie lubie takich postaci :D Z tych wszystkich sk*****li przyjemnie się patrzyło tylko na Merla. Reszcie życzyłem śmierci na miejscu. Nie wiem czemu. Twórcy jakoś tak śmiesznie pokazywali te wszystkie "złe rzeczy" jakie robił braciszek Deryla
no widzisz a dla mnie Shane'a był lepszy od Merla.Przynajmniej dbał o Carla i Lori , a w pierwszym sezonie stanął w obronie między innymi Carol (przy praniu nad jeziorkiem) .Merl co zrobił dobrego ? o kogo dbał? mam wątpliwości czy dbał chociażby o swojego brata.
Shane w pierwszym sezonie był znośny. Dopiero w drugim stał się negatywny. Merlowi zależało na Derylu. Udowodnił to, tym co zrobił zanim go uśmiercili. Ale ja go lubiłem z innego powodu. Nie był w niczym lepszy od Shane'a, jednak miał to poczucie humoru.
niema wątpliwości, że był lepiej poprowadzony niż Shane.
Swoją drogą S w końcówce drugiego sezonu został na siłę sprowadzony do poziomu totalnego psychola, bo miał już dawno kopnąć w kalendarz (według komiksu)
Sądzę że traktował brata jako popychadło, dlatego Daryl tak łatwo wchodzi w rolę wykonawcy czyichś poleceń.
Jeśli miałbym porównać Merla i Shane'a to byli oni dla mnie praktycznie przeciwieństwami - Merle na początku był zwykłym aspołecznym prostakiem i rasistą, z poczuciem zdrady a dopiero po ponownej zdradzie tym razem Gubernatora gdy trafił do więzienia trochę się zmienił i zakończył życie w taki sposób, że było mi go szczerze żal.
Shane natomiast zaczynał jako wierny przyjaciel, który pojechał w sam środek wojskowej zawieruchy do szpitala by sprawdzić co z Rickiem, a po odnalezieniu się Grimesa utracił Lori i wyżywał się na wszystkich po kolei (tak właśnie interpretuję pobicie Eda, a potem próba ucieczki z grupy i wybicie walkerów ze stodoły). Na koniec już całkiem mnie irytował - był z Lori góra dwa miesiące i już rościł sobie do niej prawa jakby była ostatnią kobietą na ziemi. Zginął wywołując mój oddech ulgi.
według informacji wynikających z serialu to Lori z Shanem byli ze sobą jeszcze przed ,,końcem świata,,. Lori zdradzała Ricka , nawet w jednej z retrospekcji będąc w szkole mówiła koleżance o miłości do Ricka.
Ciekawiej by było gdyby na silę nie robili z Shane'a totalnego psychola i nie uśmiercali go, tylko pozwolili mu odejść , a może w 3 lub 4 sezonie jakiś powrót.
Ano racja. W komiksie chyba nie było tego motywu. Byli siebie warci i szkoda tylko Ricka w całym tym układzie. Lori w komiksie nie była dla mnie taka irytująca, to chyba zasługa aktorki i jej min.
Szczerze byłem zaskoczony końcówką 2 sezonu bo po tej akcji z odwożeniem Randalla myślałem, że wreszcie odpuścił i będzie dbał o Lori i Carla z boku. Ale ta ciąża się też przyczyniła.
Na początku chciałem czytać równo z postępami w serialu, ale nie wytrzymałbym tej kilkumiesięcznej przerwy, poza tym akcja się trochę różni teraz i tak. Przeczytałem wszystko do tomu 124.
to była obca osoba - chłodna kalkulacja, albo ktoś z mojej grupy przeżyje albo obaj giniemy i do tego Carl również umiera.Zresztą nawet Rick w jednej z rozmów zapytał się w prost Shane czy zabił Ottisa ,ten się przyznał i Rick mu na to powiedział, że zrobił by tak samo , niejako rozgrzeszając Shane'a . Ciekawie by było gdyby w takiej sytuacji ( ucieczka Ottisa i Shane'a przed hordą) spotkali się dwaj liderzy - dwóch Shane'ów.
No tak, szczególnie dobrze mieć w grupie Carol. Musiałbyś się kryć z katarem albo sraczką, bo inaczej eliminacja. Z kolei z Shanem fajnie jest gdzieś się wybrać, jak zrobi się niebezpiecznie, to przetrąci ci kulasy. Rick jest moją ulubioną postacią(i pewnie większości ludzi oglądających ten serial), bo wcale nie jest miękki, potrafi być brutalny kiedy trzeba, a mimo to zachował kręgosłup moralny. Chociaż w jednym odcinku nie wziął faceta z drogi, co trochę zaburzyło jego wizerunek. Pewna niekonsekwencja twórców, raz bohaterowie otwierają więzienie dla przybyszów, innym razem zostawiają człowieka na drodze. Shane to dla mnie jedna z najbardziej śliskich postaci w tym serialu, cała ta apokalipsa zombi wyciągnęła z niego wszystko co najgorsze. Niestety dopuszczasz się nadinterpretacji, wyciąganie wniosku, że to przez brodatego dziadka zaniedbali ogrodzenie i ogólnie bezpieczeństwo nie ma podstaw. Zresztą produkcja żywności też jest ważnym elementem bezpieczeństwa. Płot został zaniedbany ponieważ ten serial jest pełen absurdów, tyle.
Carol - jakoś spali wszyscy razem (Tyresse ,Lizzy i jej siostra) - łoł nikogo nie zabiła, jak to? przecież ona jest psychopatką i musi zabijać...
Przyznała się do błędu, zostało jej to wybaczone - temat zamknięty.
Shane - zabił kogoś obcego - nie ze swojej grupy - do tego sytuacja była ekstremalna - pewnie obaj by zginęli a to by pociągnęło z kolei śmierć Carla.Rick powiedział mu, że w takiej sytuacji zrobił by to samo.
Rick - gościu był targany wyrzutami sumienia - nie był pewny co jest dobre a co złe - przez to był niekonsekwentny w swoim postępowaniu - jak był zły, brutalny to sytuacja była korzystna dla niego i grupy, z kolei jak był dobry , wyrozumiały to grupa była w zagrożeniu
Dziadek wyraźnie wskazał drogę Rickowi - odłóż broń , nie wyjeżdżaj na wypady po jedzenie - choć na ogródek i stwórz sielankę.
To fak. Przez Hershela Rick z obrońcy i przywódcy zmienił się w osiedlowego ciecia. Co do finału - pozostawia cholernie duży niedosyt! aż się prosiło dodać jakaś wzmiankę o Beth. cokolwiek. wskazówka? Judith jest na miejscu jak nie trudno zgadnąć, pod kontenerem leżały kartoniki po mleku w proszku. Niemniej jednak - cholerny niedosyt. Chociaż dobrze sobie poradzili z ta zdeprawowaną grupą... Ten grubas, który rzucił Carla na ziemię, to on nie chciał przypadkiem rozpinać spodni? pedofil? o.O
gruby szedł na całego .
Co do mleka w proszku , niekoniecznie może mieć to związek z Judith , ktoś już napisał, że być może karmią tym więźniów.
Co do Beth nie zdziwiłbym się jak jej historia rozwiązała by się w połowie 5 sezonu - to może być oddzielny wątek.
Też zwróciłam na to uwagę - mało tego - jest też pewna niekonsekwencja twórców, bo pamiętam z początku sezonu, jak Hersh mówi do Ricka, że powinien nosić broń i w domyśle ruszyć dupę bo zdziadział. Do tego Rick na początku sezonu jest Hipisem Totalnym i jest to troszku dziwne.
Można kombinować i próbować wyjaśnić ten fenomen tym, że Hersh chciał dobrze, chciał uspokoić Ricka, dać mu coś więcej do zrobienia w życiu niż nurzanie się w przemocy, skierować jego uwagę na syna, ale Rychu jak ta Rychu - nie zna umiaru i poszedł na całego w lata sześćdziesiąte i make cucumbers not war.
Powracając do Hersha - ja go rozumiem, chociaż nie do końca pochwalam jego motywów i ubolewam nad naiwnością. Dziadzio Greene chciał wprowadzić odrobinę normalności do ekipy, ustawić ją na tory zmierzające do jak najbardziej spokojnej (jak na apokalipsę) przyszłości, nieuzależnionej od ryzykownego zdobywania zapasów i stresujących wypadów poza więzienie. Pomysł z uprawianiem pola, z trzymaniem żywego inwentarza jest dobry, kieruje energię mieszkańców w tworzenie coś konstruktywnego, długofalowe planowanie daje pewne poczucie bezpieczeństwa, a dążenie do konkretnego celu motywuje do działania.
Tak samo stworzenie Rady zdejmuje ciężar odpowiedzialności z barków Ricka.
Tylko że w ostatecznym rozrachunku niebyt to wypaliło. Rick poszedł na całość przestawiając się mentalnie na gospodarkę i byciem farmerskich tatusiem, praktycznie nikt poza nim i synem nie zajmował się grzebaniem w ziemi, a Rada nie spełniała swojej funkcji co widać po Carol i jej działalności z przyczajki.
We flashbackach z finału widać jeszcze, że coś się dzieje w więzieniu - nie za dużo, ale jest jakiś ruch.
Kiedy przypomnimy sobie początek sezonu 4, widać marazm i beznadziejność. Jest nie mający końca depresyjny tłumek pod siatką, lider, którego nie widać zza tyczek z pomidorami, Rada zbiera się uj wie po co, skoro nic z tego nie wynika, sekrety, brak komunikacji, zaufania, ludzie snujący się między celami a jedzeniem, spanie na wieży zamiast czuwania, brak rozwiązań, które usprawniłyby życie mieszkańców - nie wiem, czy Hersh to miał na myśli :D