Przecież ten koleś nie ma za grosz swojego zdania, przez co nawet jego najbardziej heroiczne wyczyny odchodzą w ciul bo słabo jest prowadzona ta postać przez scenarzystów ostatnimi czasy.
Ale dziewczynki i tak będą w nim widziały opiekuńczego, kochanego i męskiego Darylusia!
Standardowo jedna z najlepszych postaci, która swoją 'mydlaną gadką' potrafiła zaciekawić widza (czytaj. Hershel), co w tym serialu jest naprawdę niebywałym wyczynem, musiała sobie kopnąć w kalendarz.
Najpierw Shane, potem Merle, teraz Hershel, no kuźwa ile ciekawych postaci z 'charakterem' musi jeszcze zginąć, żeby twórcy w końcu się ogarnęli?
Niestety ale masz rację. Daryl ostatnie dwa sezony to nie to samo. Zrobił się z niego chłopak na posyłki Ricka.
Daryl postać stworzona dla typowych 16 żeby miały kisiel w majtkach, wątpię, żeby twórcy jakoś ciekawiej poprowadzili go w 5 sezonie. Co do reszty Twojej wypowiedzi, o tym jak to uśmiercają najciekawsze postacie nie dając im się rozkręcić jak najbardziej się zgadzam.
A jak dla mnie mogą z niego zrobić komiksową Andree.
Taki killer do zadań specjalnych, w końcu przez dłuższy czas Andrea w komiksie też robiła "tylko" za wybitnego strzelca.
Tylko że Andrea miała charakter, czy to w komiksie czy serialu, a Daryl to tylko i wyłącznie zabijaka który przytakuje Rickowi, jak i wcześniej Merlowi. Mogliby go albo podrasować, albo po prostu ukatrupić (co raczej się nie wydarzy przez mokre na jego widok fanki). Kolejnych terminatorów po Gubernatorze nie potrzeba nam.
Ja Daryla lubię, bo potrafi trzeźwo myśleć i nadaje się na przywódcę, chociaż przywódcą być nie chce. Silna jednostka i takich silnych jednostek potrzebuje grupa.
Shane o wiele lepszy niż Rick, chociaż trochę oszalał.
Merla nie lubiłam - polubiłam jednak trochę przed śmiercią, szkoda, że zginął, bo to była charakterystyczna postać, również silna.
Hershela też nie lubiłam, ale odkąd wynieśli się z farmy bardzo polubiłam - taki człowiek, który na starość zrozumiał parę rzeczy, dopiero jednak po swoistym końcu świata, stał się z niego taki mędrzec w grupie.
Dodam jeszcze Dale'a. Lubiłam go strasznie, niestety kopnął w kalendarz, a szkoda, również był takim mędrcem - gdy część grupy chciała zabić Randalla, on jako jeden z nielicznych (czy nawet jako jedyny) zachował człowieczeństwo.
Daryl dla mnie to najbardziej przegięta postać, nie ważne co się stanie on i tak ZAWSZE PRZEŻYJE.
Jop, Daryl, Gubernator, Michonne, a nawet ostatnimi czasy Rick. Ta czwórka bez względu na to jakby się akcja nie potoczyła, będzie ekstremalnie nienaturalna. Gubcia musieli zlikwidować bo wiadomo że to czarny charakter, ale swoje odpały nieśmiertelności miewał. Michonne nawet gdyby była super ekstra twardą laską, to pierwszy lepszy facio czy zombie by jej tą zgrabną dupę wypolerował. Rick główna postać, to nie może mu spaść włos z głowy, więc to jeszcze jakoś idzie zrozumieć, a Daryl ulubieniec dziewuszek, więc nie ma opcji by go ktokolwiek zlikwidował - w końcu panienki muszą mieć mokro przed snem po obejrzeniu kolejnych odcinków.
ojej, piszesz trzeci raz to samo, idź na siłownie się odstresować, bo jesteś spięty jak zwieracze...
Bo do nikogo nie dociera więc trzeba powtarzać, a Ty co, wynajęty detektyw jesteś że wiesz ile razy pisałem?
Siłownia zamiast odstresować to robi z ludzi takich bezmózgów którzy myślą, że mając mięśnie mogą zawładnąć światem. Jakieś doświadczenia życiowe może?
hahaha, to z siłownią mnie rozwaliło kompletnie.. idź być idiotą gdzie indziej proszę...
E tam gadacie , jak na moj gust fajnie ze wprowadzili taka postać , własnie w komiksie brakowało takiego outsidera , co prawda jestem dopiero po 2 tomie , ale mimo wszystko jakos jak i w serialu tak i w komiksie brakuje charakterystycznych postaci a Daryl do takich należny
Daryl dla dziewczyn jest charakterystyczny tylko i wyłącznie dlatego, że to typ faceta o którym każda marzy. Ale patrząc przez pryzmat serialu, ten koleś od początku nie miał własnego zdania, jedyne co potrafił zrobić to węszyć w lesie, upolować wiewiórkę czy zatłuc zombiaka kuszą. O moralnych i codziennych sprawach to on w ogóle nie ma pojęcia, nawet gdy z Merlem rozmawiał, to był w jego cieniu podczas każdej sceny.
"nawet gdy z Merlem rozmawiał, to był w jego cieniu podczas każdej sceny."
Smutne, ale prawdziwe.
Merle to przynajmniej umiał sobie wciągnąć co nieco, puścić metal w samochodzie, wypić flaszencję patrząc jak zombiaki się kwaszą przez szybę i trochę humoru było, czasem niepewności co ten człowiek zrobi, a nawet i współczucia - no po prostu przy oglądaniu go miałem gamę różnych życiowych odczuć, a gdy spoglądam na Daryla, no to kuźwa, widzę takiego czarno-białego mima co próbuje przekazać swoimi ruchami jakąś wiadomość światu, ale koniec końców mu nie wychodzi i idzie spać...
A tutaj przykład: http://www.youtube.com/watch?v=tPqcdiqHzN4
Nawet Carol miała większy wkład w tą scenę, niż podparty przy ściance Darylek...
You're goddamn right.
Daryla lubiłam przez pierwsze dwa sezony, bo wtedy po prostu miał charakter, zapowiadał się na ciekawą postać,no a teraz praktycznie niczym się nie wyróżnia od reszty. Ani nie dynamizuje w żaden sposób fabuły itd. no po prostu sobie jest i tyle. Nudny się zrobił.
Merle raz śmieszył, raz wkurzał, innym razem go było żal. Budził emocje, było nad czym się zastanawiać/
Jop, chyba jego ostatnią sceną jaką pamiętam i była ciekawa to ta właśnie z Merlem, jak upadł w tym lesie przy jeziorze. I to też udział miał w tym Merle, no ale zawsze coś :)
Btw. poleć no jakieś jego filmy które warto obejrzeć bo aż szkoda go tak zostawić z samym Walking Dead!
Wszelkie ciekawe sceny z Darylem były w jego relacjach z bratem
-Scenka na dachu po znalezieniu rączki
-Omamy w tym wąwozie
-Przechadzka w lesie
Z Rookerem?
Henry: Portrait of a Serial Killer - główna rola i jeszcze jak był młodziutki i miał rozkoszne loczki
Akcyjniaki jeśli lubisz
Cliffhanger z Sylwkiem Stalonem
Replikant z Van Dammem
Slither - czarna komedia w horrorwatej konwencji
Days of Thunder - NASCAR z Tomem Cruisem
To są takie filmy gdzie gra jakieś większe role.
Reszty jeszcze nie widziałam.
No bez jaj. W trzecim sezonie Daryl miał jeden z najlepszych wątków. Teraz w czwartym rzeczywiście go odsunęli na bok, ale jest jeszcze druga połowa.
Daryl to już nawet swojej kuszy nie ma, bo tą dostał od kogoś :D
Ja pie*dole, serio mi go teraz już żal jest, ten człek no nic nie ma swojego!
Jakich najlepszych wątków? Stanie z boku i błyszczenie w świetle słońca? Proszę Cię, jego rola ograniczała się do potakiwania Rickowi i nie robienia dosłownie niczego oprócz kolejnych scen eksterminacji zombie. W trzecim sezonie nie dostał żadnego wątku na wyłączność, bo nawet temat jego relacji z Merle został zdominowany przez samego Merla.
Właśnie wątek z Merlem. Jego relacja z bratem była jednym z najciekawszych wątków sezonu.
Najciekawszy wątkiem sezonu? Proszę Cię. Motyw eksploatowany jedynie przez dwa odcinki i to z korzyściami głównie dla Merla, bo został wprowadzony z myślą tylko o nim. Dixon odegrał tutaj znikomą rolę i był jedynie dodatkiem.
Z tym że ten wątek był ciekawy to się zgodzę. Szkoda tylko że go spaprali i dostaliśmy, jak napisał Tomb raptem dwa porządne odcinki i parę z kilkoma wstawkami. A tu można było o wiele więcej do pokazania.
Przy czym też jak wyżej - bardziej na tapecie był Merle, niż Daryl.
Daryl to taka nieudana kopia Merla, dodana do serialu tylko po to by zakontraktować Dixona. Jego osoby nigdy nie miało być, bo pierwsze skrzypce miał grać tutaj MD. Co za tym idzie jest to postać nieprzemyślana oraz dodana na szybkiego. Z perspektywy czasu widać, że z góry był skazany na jakościową porażkę bo o ile początkowe stadia jego prowadzenia można zaliczyć do ciekawych to o tyle etapy po punkcie kulminacyjnym zmian to czas sukcesywnego kapcanienia. Stał się mdły, nieciekawy, nudny oraz co najważniejsze irytujący. Taki typowy zapychacz marnotrawiący czas antenowy. Do tego jego przerysowanie sięgnęło już zenitu. Nie dość, że spowalnia kule wystrzelone z karabinów to jeszcze sprawia iż zombie staje się kuloodporny. Miętki do granic możliwości. Ogólnie rzecz ujmując nie mam zielonego pojęcia dlaczego nadal trzymają go w serialu. Jedyne szanse, które mogły go wyciągnąć z dołka dawno już gryzą ziemię, bo zarówno Merle jak i Andrea zostali uśmierceni w poprzednim sezonie. Jak na ironię znowu tych ciekawszych się pozbyli.
Tak nawiasem mówiąc, jest to potwierdzone, że miało nie być Daryla w ogóle w serialu? To dziwię się producentom, że on jeszcze człapie, pewnie twórcy są teraz pod kreską bo wiedzą, że jak tylko go uśmiercą, to serial straci na dużej liczbie kobiecej widowni...
Tak, zostało to potwierdzone. Informacja ta pojawiła się jeszcze w czasie pierwszego sezonu i padła z samych ust Darabonta. Frank tworząc fabułę S1 nie uwzględniał kogoś takiego jak Daryl Dixon. Jedynym bohaterem miał być Merle, który nie tylko grałby pierwsze skrzypce, ale również zająłby frontowe miejsce w obsadzie zaraz obok Ricka czy Andrei. Na castingu jednak pojawił się Norman Reedus, który także ubiegał się o rolę Merla. Nie pasował on kompletnie do tego zadania, jedna Frank będąc pod sporym wrażeniem umiejętności Normana postanowił wykreować DD po to by zatrzymać aktora w obsadzie.
Szkoda, że nie wyszło Darabontowi. A ogólnie to jaki był powód jego odejścia?
Może to nie jest jakiś wg mnie wybitny reżyser bo Zielona mila mi kompletnie nie spasowała, ale akurat do tego serialu nadawał się idealnie.
Cała sytuacja opisania została przez mnie w poniższym linku:
http://www.strefawalkingdead.pl/powod-zwolnienia-darabonta-zbyt-ambitne-plany-dl a-the-walking-dead/
Tekst jest dość długi, ale w pełni opisuje cały konflikt na drodze Darabont-AMC.
Genialny artykuł i jeśli to prawda, to aż żal patrzeć co się z tym serialem stało. Z Breaking Bad miało być podobnie, też chcieli przedłużyć o kilka sezonów, kiedy to fabuła była od początku idealnie rozpisana...
Niestety jest to wszystko prawdą. Jak wyszukiwałem kolejne informacje i się z nimi zapoznawałem to aż uwierzyć nie mogłem w to jakimi zidioceniem cechuje się stacja AMC.
Myślę, że chyba wszystkie stacje to mają. Jak nie ma takiej kasy jak sobie zażyczą, to nawet najbardziej poważana stacja potrafi odwalić jakieś numery (patrz HBO). Był taki serial "Carnivale", gdzie twórca od początku miał zarysowany plan na V sezonów, fabuła powoli splatała się idealnie się w całość, a gdy tylko widownia lekko spadła (bo to były czasy zanim wydano "Lost" i ludzie jeszcze niechętnie patrzyli na jakieś przełomowe seriale), to skasowali serial i tak zostały tylko dwa sezony... a gówna typu Supernatural, którego już się oglądać nie da będzie miało kolejne sezony...
Hajs rządzi światem i człowiekiem. Nie da się tego zmienić i kiedyś przez to będzie zagłada.
" Z perspektywy czasu widać, że z góry był skazany na jakościową porażkę"
Z tym się nie zgodzę. Daryl mógł być świetnie poprowadzony, gdyby nie nieudolność showrunnera i scenarzystów.
Oglądając TWD dość często zastanawiam się "co by było gdyby". Jeżeli chodzi o Daryla to niestety ale zawsze dochodzę do jednego wniosku, szanse na taki stan rzeczy jaki był w sezonie pierwszym i drugim są wręcz niemożliwe, a poprawienie jego sytuacji po punkcie kulminacyjnym zmian nie byłoby zbytnio wykonalne . Rola młodszego Dixona jest jakby odgórnie narzucona . Chodzi mi o to, że od samego początku wiadomo w którym kierunku jego ewolucja podąży przy czym kierunek ten niestety ale jest ślepą uliczką. Tak naprawdę sposób w jaki rozrysowano Daryla nie pozwalał na jakieś szaleństwa gdyż w pewnym sensie pole to jest dość wąskie. Moim zdaniem nawet najbardziej zaprawiony w bojach scenarzysta nie dałby rady. Po prostu nie przemyślano tej postaci na samym początku i nie przewidzieli, że kiedyś mogą osiągnąć martwy punkt. O ile początkowo mogli trochę zaszaleć w temacie gdyż dostaliśmy dynamiczny obraz człowieka walczącego ze swoją przeszłością, o tyle później po ustabilizowaniu się jego sytuacji wszelkie drogi zostały zamknięte. Aby utrzymać stan z S1 i S2 musieliby cały czas kontynuować jeden proces, a na to sobie pozwolić również nie mogą gdyż w końcu doszłoby do znacznej przesady w procesie ewolucyjnym Daryla.
"Chodzi mi o to, że od samego początku wiadomo w którym kierunku jego ewolucja podąży przy czym kierunek ten niestety ale jest ślepą uliczką."
Niestety, muszę się zgodzić. Od samego początku było wiadomo, że Daryl z narwanego rednecka i outsidera, zmieni się w miłego pana otwartego na ludzi. I co dalej? Jak widać to właśnie jest ślepka uliczka. Właściwie nie ma go już po co trzymać w serialu. Dixon nie dostaje żadnych wątków dla siebie, nie ma żadnego bodźca, który by go pchał do przodu. Gdyby Merle żył, to wtedy można by było coś z nim zrobić, bo czy to relacje między nimi, czy też próbowanie pogodzić brata i resztę grupy itd. to miało by na niego jakiś wpływ i mogło by być bodźcem do jego dalszego rozwoju. Można dojść do wniosku że uzależniam egzystencje Daryla od Merle'a, no ale tak trochę jest... Gdy był z bratem to od razu nabierał kolorów i był ciekawy, bo był między nimi fajny kontrast i ogóle byli fajnym duetem. Konsekwencja tego, że z postaci która miała być "dodatkiem" do rzeczywistego bohatera, zrobiono na odwrót.
Skoro Daryl i tak stoi w miejscu to, już bym wolała żeby zatrzymał się na etapie z 1 sezonu. Przynajmniej nie był by nijaki.
"Można dojść do wniosku że uzależniam egzystencje Daryla od Merle'a"
Nie jesteś w tej kwestii w błędzie. Nie od dziś wiadomo, że wszelkie postępy w rozwoju Dixona wypatrywane były w domniemanym wątku relacji pomiędzy braćmi. Tylko i wyłącznie to było względnym ratunkiem dla tej postaci, aczkolwiek wizja ta nie była aż tak kolorowa jak się wydawała, gdyż w efekcie Merle czerpał więcej korzyści z takiego rozwoju wydarzeń aniżeli jego BabyBrother. Tak naprawdę rys charakterologiczny DD jest niezwykle ograniczony mimo pierwszego wrażenia wielopłaszczyznowości czy głębi. Jest to efektem braku jakichkolwiek innych związków w życiu Dixa, poza oczywiście Carol oraz Rickiem. No spójrzmy prawdzie w oczy, kiedy reszta bohaterów gdzieś tam nawiązywała korelacje z masą innych postaci wpływając przez to pozytywnie na swój własny rozwój, Daryl został włożony poniekąd w hermetyczne zamknięcie i poruszał się jedynie w swoim ograniczonym świecie. O ile jednak w drugim sezonie jego outsiderowość była czymś świeżym później okazała się zgubna. Podjęto próby wyciągnięcia jego osoby na wierzch, ale raczej z negatywnym skutkiem. Emo wspomniała, że wystarczyłyby elementy jego sprzeciwu, co uczyniłoby go postacią z jajem. Przepraszam bardzo, ale to znowu byłoby pójściem w skrajności. Nadmierną potulność zamieniono by na nadmierną wybuchowość, czyli w efekcie i tak dostalibyśmy jednotorowy rozwój i stagnację w zachowaniu. Byłoby to dobrym rozwiązaniem jedynie w losowych i odległych od siebie sytuacjach, ale nie w przypadku zastosowania ciągłości.
Najpierw piszesz o elementach sprzeciwu, a w następnym zdaniu piszesz o pójściu skrajność i zamianę potulności z nadmierną wybuchowość :) No to tylko elementy sprzeciwu, czy nadmierna wybuchowość?
Czy Hersh na przykład w tym sezonie jest wybuchowy? Czy jest postacią skrajną? Nie. Wyraża swój sprzeciw w normalny sposób, jak ogarnięty człowiek. Nigdzie i nigdy nie oczekiwałam od Daryla wybuchów agresji, bo takie zachowanie jest niezgodne z jego introwertycznym charakterem. Oczekiwałam i wciąż jeszcze uparcie, aczkolwiek pewnie beznadziejnie oczekuję zwyczajnego wyrażenia przez niego własnego zdania.
I żeby od czasu do czasu coś zawalił :)
"Nie od dziś wiadomo, że wszelkie postępy w rozwoju Dixona wypatrywane były w domniemanym wątku relacji pomiędzy braćmi. Tylko i wyłącznie to było względnym ratunkiem dla tej postaci,"
Mimo całej mojej sympatii do Merla nie zgadzam się z tym (autorytatywnym, znowu tomb) stwierdzeniem. Gdyby scenarzyści wykazali się kreatywnością, mogliby zagospodarować Daryla nie tylko poprzez jego związek z bratem - który to związek mamy przedstawiony w jakichś tam 5 odcinkach na 3 sezony - ale także z resztą grupy. Nie chodzi tu o jakieś dramatyczne związki - powtórzę się, nie leży to w jego charakterze - ale o zbudowanie solidnych relacji z grupą, a nie byciem tylko dostawcą wyżerki. Uważam, że Daryl naturalnie powinien znaleźć nic porozumienia z Rickiem (zastępczy pod nieobecność destrukcyjnego, pozytywny starszy brat), Hershem (podobny charakter, spokój i opanowanie, pozytywny wpływ) i Carlem (podobny typ osobowości, dogadywaliby się bez przeszkadzania sobie nawzajem), a także po tragicznych stratach z Michonne.
Merle był zayebistą postacią, ale może nie przesadzajmy, że tylko na nim można było "uwiesić" Daryla. Jest sporo innych bohaterów, którzy mogliby rzucić światło na Darylka i możemy tylko podziękować nieudolności scenarzystów, że jego potencjał został sprowadzony do wysadzania armat jak Kmicic :D
Podepnę się pod ciebie emo. Nie chciało mi się odpisywać, szczególnie o biadoleniu, że Daryl uzależniony od Merle'a. BULLLLLLSHIIIIIIIIIIIIIIIT. Tak to sobie może i Frank wymyślił, ale nie po to był inny showrunner i teraz jeszcze inny, żeby iść tym jednym zasranym torem.
"Chodzi mi o to, że od samego początku wiadomo w którym kierunku jego ewolucja podąży przy czym kierunek ten niestety ale jest ślepą uliczką."
Sratytaty jedziemy na narty. Z takim podejściem co później opisałeś można powiedzieć o każdym bohaterze, jeśli komuś się utoruje w głowie jeden rodzaj myślenia jak tobie tomb. O braku nawiązania relacji z innymi bohaterami też się nie zgodzę, przecież widać, że ma mu się coś na rzeczy z Bobem-obedrę-ze-skóry-jak-będziesz-chlał-i-za-podobne-akcje oraz z Michonne (co doprowadziło do ewentualnego innego paringu jak Daryl-fujamCarol). Poza tym nie przesadzajmy o relacjach innych bohaterów pomiędzy sobą, bo wtedy Beth można uznać za outsiderkę number one. Daryl w 3 sezonie poza pewnymi momentami był marginalizowany do granic możliwości, ale to nie znaczy, że jego relacje z innymi nie mogą wypłynąć teraz w 4 sezonie. W końcu należy uznać, że coś poza tym co się na ekranie widzimy tam się dzieje.
Poza tym tak jak emo napisała, wystarczy jakiś sprzeciw Daryla (a nie tylko "yes, sir"), ale nie w sposób jaki ty to tomb piszesz, bo agresja na tym etapie jest po prostu debilnym rozwiązaniem, po prostu jawne powiedzenie z jego strony co mu nie pasuje, a wiadomo już z 2 sezonu, że kretynem nie jest, a rozsądnie myślącym facetem, który potrafi argumentować swoje racje, tylko zamiast gadać woli działać.
Także skończ pierdzielić bzdury w postaci, że był z góry narzucony, bo tak było za Franka I JEDNEGO NAJKRÓTSZEGO SEZONU, Mazzara mógł sobie coś innego ubzdurać i prowadzić go jak chce, Gimple (swoją drogą sam gościu póki co nie błyszczy) może go w końcu pokazać, a ma jak. Tylko mamy ograniczonych umysłowo jak i twórczo ciągle tych samych scenarzystów jak i producentów od pierwszego sezonu oraz Roberta for-funking-money Kirkmana, którzy zamiast pruć tą łodzią do przodu (mam na myśli ogólnie TWD, a nie tylko Daryla) to walą kamieni, że aż miło i wodują.
Właśnie o to mi chodzi.
Sprowadzanie postaci do jej związku z jednym jedynym innym bohaterem i uznanie jego jedynego możliwego rozwoju tylko w symbiozie z tą postacią trąci mi 50 twarzami Greya. Tak, tam też jest podobno kobita istniejąca w jedynej możliwej symbiozie z jakimś tam kolesiem. I tym ma być Daryl? Facetem, którego brat był "Tylko i wyłącznie to było względnym ratunkiem dla tej postaci"? To tym samym zrobimy z niego Bellę Swan i wszystkie baby z romantycznych komedii razem wzięte, plus seksowne dziunie drugoplanowe z większości seriali, one też są definiowane przez kogoś innego, nie istnieją same w sobie.
Daryl ma potencjał. Ma go każda postać w każdym serialu i filmie. "Tylko i wyłącznie" jej rozwój zależy OD TWÓRCÓW oraz wszelkiej maści decydentów dysponujących kapustą na produkcję. W przypadku Daryla ma gość możliwość być kimś więcej, niż kusznikiem, z bratem (wskazane, ale już po ptokach) lub bez brata (w grupie zostało ok 10 osób JEST Z KIM koegzystować, działać, ścierać, dogadywać się).
Tylko że do tego trzeba niestety przysiąść fałdów i wysilić umysł, a nie napisać "Scena X, Daryl rozwala czołg" i na tym zakończyć jego wątek. Nie chciało im się go dawać razem do scen z Merlem, gdzie scenariusz praktycznie sam by się pisał, to mogli się przynajmniej postarać z Rickiem, gdzie w sumie też jest łatwo, przecież to są bohaterowie stworzeni do wspólnych scen.
Myślę tak samo. Daryl mógłby być o wiele bardziej ciekawszy, gdyby go inaczej prowadzono. Nie zgadzam się z tombem, że on był od początku skazany na porażkę. Kuźwa, wystarczyłoby, że w pewnych momentach powiedziałby nie stanowcze F*ck no, zamiast cielęcego Yes Master i już to czyniłoby z niego bohatera z jajem.
I jeszcze jakby parę razy kopnął Rick a w dupę.
To samo można byłoby powiedzieć o Hershu, który swoje najlepsze momenty ma wtedy, gdy się sprzeciwia i kogoś yebie. A tak to też byłby tylko kolejnym ględzącym dziadkiem. To jego inna droga w stosunku do grupy - szczególnie lidera - czyni z niego interesującego bohatera.
Nie będę się nawet wdawać w rozważania o zaprzepaszczonej okazji do stworzenia napiętej relacji Daryla z bratem, bo to już jest powtarzanie tego samego w kółko.
Wszystko sprowadza się do badziewnej pracy scenarzystów, którzy co tu dużo mówić - są po prostu nieudolni. Nie potrafią prowadzić logicznie historii od A do Z, niezbyt orientują się w relacjach międzyludzkich (olewanie związków rodzice-dzieci, rodzeństwo, partnerstwo, przyjaźń itp), wykładają się nawet na szczegółach technicznych, więc no rany, z czym do ludzi :D
Osobiście nie oczekiwałam od Daryla bycia jakąś mega postacią na poziomie Waltera White'a. Ale ewidentnie widać w jego postaci manianę i myślenie " jest kul, wszyscy go lubią, byle by był, błysną bicepsem, zarzucił grzywką w nowym kolorze, ciemny lud to kupi".
Fajnie by było, jakby Daryl był po prostu JAKIŚ :)
Uważam, że spaprano sprawę, jeśli chodzi o te postać. Daryl rzeczywiście zrobił się nieciekawym bohaterem. Człowiek od przynieś, wynieś, pozamiataj. Pamiętam pierwsze odcinki z nim. Był całkiem inny. Taki z charakterem, nieufny. Ale nim się obejrzałeś to już stał się taki nijaki. Jednak to wciąż moja ulubiona postać. Czekam z nadzieją, że zobaczymy jakąś odmianę jeśli chodzi o niego. Wiem, że to nie za bardzo możliwe. Nie wiem dlaczego nadal go lubię. Chyba dlatego, że sama "piszę" (wyobrażam sobie jak mogłoby być inaczej) dalsze przygody bohaterów, rozwijam wątki, coś zmieniam. W mojej wersji postać Daryla nie traci na jakości, a nawet trochę zyskuje.
"Chyba dlatego, że sama "piszę" (wyobrażam sobie jak mogłoby być inaczej) dalsze przygody bohaterów, rozwijam wątki, coś zmieniam. W mojej wersji postać Daryla nie traci na jakości, a nawet trochę zyskuje. "
U mnie i jednej e-koleżanki, Daryl też jest o wiele lepszy niż w TWD. A jaki Rick jest dopiero zaje bisty :D Nie to co ta jęcząca mamałyga z serialu.
No ale faktem jest, że sympatię z fan fiction przenoszą się na serial. Szkoda tylko że bardziej za sprawą Nas samych, niż twórców.
Ja wolałam Daryla jako bezczelnego , miał własne zdanie i potrafił przygadać , myślę że w drugim sezonie się zmieniał w czasie kiedy Carolyna prężyła do Niego firany , tu widać brak obecności Merle'a , bo tylko Jego towarzystwo sprawiało że Daryl stawał się buntownikiem , to fajnie że liczy się z Rickiem ale stał się jakiś ckliwy i Każdy wie Czyja to wina ....Merle wracaj !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A co do Ricka :
Facet po stracie Lori stał się najbardziej nieszczęśliwym Człowiekiem świata , najpierw olewał Ją , często się sprzeczali i nie dogadywali a tu taka rozpacz jakby przez całe życie byli zgrani , Andrea nie wyła do poduchy przez pół sezonu po stracie Amy , ogólnie to zrobili z Ricka przedszkolaka Który płacze za mamusinym cyckiem bo zostawili Go w przedszkolu .. Mimo wszystko liczę na to że Facet się ogarnie .