Niejeden serial w życiu widziałam. Jedne były złe, drugie dobre a trzecie wręcz genialne. Najważniejsze by serial tworzył spójną całość, postaci były wiarygodne, dialogi przemyślane. The Walking Dead nie ma nic z tego. Nie rozumiem tego powszechnego zachwytu - przykro mi. Żeby nie rzucać tylko oskarżeniami przytoczę kilka przykładów:
-brak racjonalnego zachowania postaci: jako ludzie, których dotyka taki kataklizm, bohaterowie początkowo mają prawo zachowywać się dziwnie. Ale w drugim sezonie? Dla przykładu scena gdy Lori jedzie do miasta z farmy by sprowadzić Ricka, który miał SZYBKO przywieźć ojca do chorej córki. Nie dość, że zamiast tego siedzą sobie i piją wódkę, to Lori - w ciąży - wybiera się po nich sama (co za głupota), nie patrzy na drogę, tylko ogląda mapę no i oczywiście ma wypadek. Mało? W pierwszym sezonie Rick z ekipą, która poszła do Atlanta po Merla, zamiast ukraść jedno z wielu porzuconych aut biegnie do obozu! Jeszcze mało? W pierwszym sezonie widzimy kilku pasmową drogę prowadzącą z miasta i do miasta. Nie wiem jak bardzo trzeba być głupim by w sytuacji tak wielkiego zagrożenia trzymać się przepisów i nie uciec wolnymi pasmami do ruchu w przeciwnym kierunku. I wiele innych.
-bezsensowne zmiany charakteru postaci: O co do cholery chodzi Rickowi z tym brakiem demokracji? Mało wiarygodna ta jego metamorfoza, bezpodstawna.
-<moje ulubione> nietrzymanie się raz przyjętych zasad: widzimy, że zombie średnio radzi sobie w chodzeniu, powłóczy nogami, krzywo stawia stopy. A co się dzieje w ostatnim <?> odcinku drugiej serii? Rick z synem jest na polu, widzą zbliżających się szwendaczy i uciekają. Zombie w tym momencie są jakieś 50 metrów za nimi. Za 5 sekund zombie już otacza naszych bohaterów, nie ma dokąd uciec! Chyba czegoś nie rozumiem. Zombie przemieszcza się co najwyżej szybkich chodem a Rick i Carl potrafią biegać. Fascynujące. Ten sam odcinek: Carol nie ma siły już uciekać, zombie są z każdej strony a jednak biadaczyska nie potrafią jej złapać! Istny cud. Podobnie z Andreą.
-zadziwiająca umiejętność celnego strzału w głowę z trzęsącego się pojazdu.
-niezabranie paliwa z autostrady bo jest niebezpiecznie (jeden szwendacz). Przez brak paliwa nocują w lesie.
-wjeżdżanie pomiędzy setki aut porzuconych na autostradzie (nie łatwiej najpierw sprawdzić co się dzieje?)
Mogłabym tak do jutra, ale szkoda czasu. Tak jak na oglądanie tego serialu.
Jeśli ktoś twierdzi, że ten serial jest dobry to mało wżyciu dobrych rzeczy widział:)
A jakie jest twoje zdanie na temat występujących tam strzelb Remington 870? Myślisz, że spełniają swoją rolę?
:D
Mi już nie bo idę spać.
O, właśnie korzystając z okazji życzę miłych snów i niech Wam się zombiaki przyśnią :D
EDIT
Albo nie, niech Wam się przyśni Remington 870 :D
Kolega coś tam o zdzirze wspomniał. Drugiej wypowiedzi również nie miałam okazji przeczytać:D.
Ostatni bardzo mi się podobał :D
Ale nie lubię monotonii tak więc fajnie jakby teraz było trochę dynamiki.
I pewnie będzie, tylko ciekawe czy nie stanie się coś co mi się nie spodoba tzn uszczuplenie grupy Ricka, boję się tego :/
Wiem, wiem. Czytałam Twoje wypowiedzi:D
Również się tego boję. Jednak z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że w czwartym sezonie będzie kontynuowany wątek więzienia, myślę że na razie nie pozbędą się nikogo z grupy Ricka. Ofiar możemy się spodziewać dopiero podczas ucieczki z więzienia. Mam przynajmniej taką nadzieję:D Moim zdaniem w najbliższych odcinakch do odstrzału pójdzie ktoś z Woodbury lub grupki Tyreese'a.
Dla Twojej wiadomości, odstęp czasowy między sezonem pierwszym, a drugim wynosi może dzień, góra dwa więc skoro uznajesz początkowe błądzenie bohaterów jak dzieci we mgle, to tam samo powinieneś uznać ich zachowania z sezonu drugiego. Jeżeli nie, to reprezentujesz postawę hipokryty. Prawda jest taka, że dwa pierwsze sezony to ciągłość czasowa, z uwzględnieniem dwóch czy trzech nieznacznych przeskoków. Co za tym idzie grupa nadal znajdowała się w nowym dla niech otoczeniu, nie przywykła do ogólnie panujących warunków i nie wie jak należy się zachować. Jest to grupa składająca się z obcych sobie ludzi, którzy nie wypracowali jeszcze sposobu działania. Dodatkowo brak tam było spójnych i stabilnych relacji. Ta czternastoosobowa zgraja podzielona została na kilka mniejszych podgrup, przez co byli jeszcze słabsi i podatni na wszelkie zagrożenia.
Co zaś się tyczy możliwości zabrania aut. Z tego co widzimy Rick i reszta znajdowali się na kompletnych obrzeżach miasta i unikali przy tym zbliżania się do większych zabudowań miejskich ze względu na to, iż byli bardzo małą grupą, nie mieli żadnej alternatywy ucieczki, a dodatkowo Atlanta nie jest kilkuset osobowym miastem. Rezyduje tam 486 tysięcy ludzi plus do tego drugie tyle, które zebrało się tam ze względu na stworzenie punktu FEMA walczącego z zarazą. Dodatkowo musimy zwrócić uwagę na fakt, że nie mamy tej pewności, iż Rick miał łatwy dostęp do jakiegokolwiek pojazdu idąc drogą, którą przyjechał.
Kwestia wyjazdu. Jak już wspomniałem Atlanta stała się punktem FEMA walczącym z rozprzestrzeniającą się epidemią. Żołnierze by zachować względny spokój, będąc przy tym w przeświadczeniu iż wszystko mają pod kontrolą, mogli część dróg albo zamknąć albo odpowiednio przekształcić tak aby ruch na drodze nie przybrał kuriozalnych rozmiarów i by nie doszło do chaosu, który jeszcze bardziej przyblokowałby komunikację w Atlancie. Poza tym równie dobrze miasto mogło zostać podzielone na sektory i sukcesywnie pewne sektory były zamykane uniemożliwiając przejazd jedną stroną autostrady.
Zmiany bohaterów są akurat jednym z najlepszych aspektów serialu. Dziwisz się zachowaniu Ricka? Po szeregu porażek jakie odniósł na płaszczyźnie demokracji wprowadza rządy autorytarne. Kiedy słuchał głosu ludzi o mało nie doprowadził do ich zamordowania w CDC, następnie doszło do zniknięcia Sophie, zajmując się wszystkimi sprawami na około nie dopilnował konfliktu na drodze Lori-Shane, stracił kontrolę nad zachowaniem Shane'a, został zmuszono do dobicia Sophie, przestał interesować się własnym synem, a na domiar wszystkiego został zmuszony do zamordowania poniekąd najlepszego przyjaciela, a to wszystko przez jednego przybłędę z którym nie wiedział jak sobie poradzić, ponieważ z jednej strony do ucha szeptał mu negatywny Shane, a z drugiej moralizatorski Dale.
Co do hordy to owszem, nie rozumiesz. To, że w jednym ujęciu widzimy jak horda nadchodzi z jednego kierunku nie wyklucza faktu, że cały las był nią naszpikowany. Farma Hershela była zewsząd opasana lasami, a tak się składa, że horda która wyszła z Atlanty liczyła sobie kilka setek zombie śmiałą idąc przez gąszcz lasów. Strzał Carla sprawił, że wszystkie w ciągu jednej sekundy zmieniły swój cel i skierowały się prosto na farmę. Zombie szły zewsząd, czyli od frontu, od tyłów i od boków również, stąd np. śmierć Patrici, która została otoczona. Farma zamknięta została, można powiedzieć szczelnym okręgiem, który z minuty na minutę coraz bardziej się zamykał.
Co do precyzji strzelania to jest to bolączka wszystkich filmów jakie do tej pory powstały.
Paliwo zostało zebrane z okolicznych wraków podczas pierwszego pobytu grupy na autostradzie. Widać dobitnie jak T-dog ściąga wachę.Traf chciał, że wszystko zostało zostawione na farmie, ponieważ nikt nie spodziewał się ataku w przeciągu raptem jednego wieczoru.
Moje odczucie jest takie, jak napisałam. Ja widzę to tak, nie inaczej. Połowa z Twoich argumentów do mnie nie trafia. Nie zmienię odczucia bo takie towarzyszyło mi podczas oglądania i tak pewnie już zostanie. Uważam, że zmarnowano pomysł. Dzięki za odpowiedź:)
Wiesz tomb, ja zawsze uznawałam, że koniec 1x06, a początek 2x01 to ten sam dzień.
Sezon drugi rozpoczyna się 2 dni po zakończeniu pierwszego, w pierwszej scenie, gdy Rick mówi przez krótkofalówkę do Morgana mówi, że stracili kolejną osobę przedwczoraj, oczywiście odnosząc się do Jacqui :)
Czyli obrałem dobrym tok rozumowania :D Mówiąc szczerze to nie pamiętałem tego szczegółu. Pod uwagę wziąłem odległość od Atlanty, do możliwego pierwszego przystanku grupy bazując na The Walking Dead google maps (:D) oraz kwestię czasu. W s1 mamy wieczór, a w s2 godziny przedpołudniowe, czyli co najmniej jeden dzień powinni być w drodze.
potencjał tego serialu został tak zmarnowany że odpuszczam sobie drugi sezon. Już pierwsze minuty pierwszego odcinka obudziły we mnie duże wątpliwości a potem jest tylko gorzej. Dialogi są koszmarne, postacie płytkie, nudne i przewidywalne a sama akcja monotonna. Zombie używane jako przecinki kiedy pomysły autorów kruszeją to też słaby punkt. Przykłady głupio dziwnych sytuacji mnożą się z każdą chwilą - wysmarujmy się krwią jednego z nich (zombie) to nas nie rozpoznają. Nagle spada deszcz i plan legł w gruzach bo krew się zmyła... A w kolejnym odcinku meksykańska bandyterka z bandanami na głowach okazuje się być pilnującą dom starców z dobrego serduszka młodzieżą... Te i inne tego typu numery skutecznie mnie zniechęciły. Jak usłyszałem o pomyśle powiedziałem - ŁAŁ jaki wypas ! "28 dni później" ciągnący się w nieskończoność poważny projekt. Tymczasem... wolę "Simpsonów"
Nie wiem dlaczego ktoś ciągle posługuje się przykładem w postaci filmu 28 dni później, tak jakby był on wyznacznikiem jakości. Tak się składa, że motywy zawarte w tym filmie również do odkrywczych nie należą. Wątek ze szpitalem pojawiał się w wielu filmach o zombie, może nie jako otwarcie, ale jednak był. Do tego jest to mocno wyeksploatowany schemat z literatury. Niestety ale dzisiejsze kino opiera się tylko i wyłącznie na ramach, i nie zmieni się takiej postaci rzeczy czy się tego chce tudzież nie. Ciężko mówić o pomysłowości, innowacyjności, nowości kiedy dzisiejsza kultura opiera się na treściach eksploatowanych od czasów starożytnych. Gdybym szedł takim tokiem myślenia, to każdemu kolejnemu dramatowi, thrillerowi, komedii etc. musiałbym wystawić ocenę od 1-5 ponieważ gdzieś już to widziałem czy czytałem. Nie uważasz że jest to absurdalne zagranie? Wiele treści obecnie pokazywanych w kinie to odświeżanie okresu starożytności, gotyku czy romantyzmu. Taka jest prawda.
Co do dialogów, to z nimi jest różnie, ale przeważnie trzymają przyzwoity poziom, choć zdarzają się perełki jak chociażby monolog Maggie czy Andrei w trzecim sezonie, monolog Dale'a w pierwszym czy słowa jakie Andrea wypowiedziała do Beth w drugim sezonie. Tego jest naprawdę wiele. Zawierają prawdę przy czym nie przybierają one formy jakiś moralizatorskich wywodów. Nie silą się na jakieś górnolotne treści, ale nie oznacza to, że te treści są pustymi wydmuszkami. Dialogi zamieszczone w serialu są odpowiednie do pokazywanych treści, co jest moim zdaniem zaletą. Nie mamy do czynienia z profesorami Harvardu, a normalnymi ludźmi którzy jeszcze tydzień temu stali jak co dzień w kuchni popijając kubek kawy. Aczkolwiek zgadzam się co do tego, że czasami i niewypały się zdarzały, aczkolwiek jest ich stosunkowo mało. Jednego jestem pewien, TWD ma lepszą warstwę dialogową niż chociażby AHS które sili się na bycie "najlepszym wyświetlanym serialem".
Co do sytuacji, które wymieniłeś. Albo nie zwracasz uwagi na otoczenie podczas oglądania, albo czepiasz się dla samego czepiania. Tak się składa, że deszcz nie spadł nagle. Na zmianę warunków pogodowych zanosiło się już w serialu od dłuższego czasu, więc nie jest to zabieg nagły, który mógłby podpaść pod ochy i achy twórców. Tamto zdarzenie idealnie odwzorowuje stan jakim jest Georgia w okresie jesiennym. Stan ten charakteryzuje się dość częstymi opadami atmosferycznymi, a to przez silny wpływ klimatu morskiego na tą część USA. Podsumowując w tym wypadku twórcy pokusili się szczegółowość co liczy się jako jedna z zalet TWD.
Jeżeli zaś mowa o Vatos. Naprawdę nie widzę nic irracjonalnego w tym wątku. Jest to pokazanie, że Rick nie jest ostatnim który walczy o najmniejszy okruch chleba, i nie jest ostatnim który nie cofnie się przed niczym. Ten wątek miał być kontynuowany w drugim sezonie, aczkolwiek ze względu na ochy i achy AMC pozostawiono to bez wyjaśnienia, ponieważ w międzyczasie zwolniono Darabonta.
Przytoczyłem "28 dni później" ponieważ jest filmem współczesnym który został zrealizowany bardzo dobrze. Aktorstwo spoko, historia klasyczna ale nie nachalna, realizacja bez zastrzeżeń, muzyka świetnie dobrana. Wszystko stoi na wysokim poziomie i nie trzeba dywagować czy miasto jest geograficznie tak czy tak położone. Nawet jeżeli zamysłem autorów TWD jest uświadamianie widza w jakiej geolokalizacji znajdują się bohaterowie (w co wątpię), to i tak 90% amerykańskiego targetu (a tym bardziej europejskiego) nie ma pojęcia w jakiej strefie klimatycznej dane miasto się znajduje. Poza tym opad wystąpił raz w całym sezonie co w żaden sposób nie sugeruje nadmorski klimat. No i jeszcze motyw zmycia się flaków, krwi i smrodu z ciuchów przez deszcz. Mniejsza z tym, skacze do następnej sceny.
Nie tyle miałem nadzieje, co było jedyną opcją że gangsterzy przeistoczyli się w szarańczę rodem z Mad Maxa. Autorzy spłycili ten wątek próbując oszukać widza motywem z domem starców. Jesteś w stanie z wizualizować sobie nasz słabiutki gang pruszkowski (w sumie jakąkolwiek grupę przestępczą) opiekujący się i ryzykujący swoje życie dla domu starców? Nawet jakbym zobaczył na żywo to bym nie uwierzył. Jest to po prostu zbyt dalekie od rzeczywistości którą mamy dzisiaj a co dopiero pod presją.
Schemat seriali jest zawsze ten sam ale albo jest to zakamuflowane dla widza aby nie kuło w oczy, albo jest nachalne i wciska kit. Tu czuje kit i to na kilometr. Na dodatek nie mogę utożsamić się z żadnym bohaterem. Mamy do wyboru Kapitana Amerykę, spontanicznego podpirdalacza dziewczyn swoich kumpli w tydzień, wieśniaka tropiciela, interesownego dziadka mechanika, oraz zgraje kobiet których postacie nie są rozwijane (może poza nawróconą żoną) bo pewnie zaraz kopną w kalendarz i nie ma czasu. Nie ma w nich żadnej tajemnicy tak samo jak w samym serialu. Jedyną tajemnicą jest skaczący z końca odcinka na odcinek "podtrzymywacz napięcia". Seria nawet nie próbuje uszczypnąć widza jakąś dawką szczątkowych informacji odkrywanych co odcinek bo...albo nie są ciekawe albo ich nie ma.
Nie mówię że serial jest do dpy ale ocena 8 jest baaardzo zawyżona. Żeby nie być ignorantem (a także z ciekawości :D) ściągnąłem drugi sezon ale póki co mnie nie zaskakuje pozytywnie. Na podstawie pierwszego sezonu wystawiam 5 i mam nadzieje że ocena się zmieni wraz z drugim.
Lubie ale nie jestem wielkim fanem filmów z motywem zombie - co to AHS?
Wtrącę się, ale krótko: "Jesteś w stanie z wizualizować sobie nasz słabiutki gang pruszkowski (w sumie jakąkolwiek grupę przestępczą) opiekujący się i ryzykujący swoje życie dla domu starców". Ci faceci chyba nie byli gangsterami, "nawróconymi" po wybuchu epidemii na pielęgniarski środowiskowe. To byli normalni kolesie (cieć, pielęgnierz), którzy kreowali się na gang, na twardzieli, żeby przetrwać po wybuchu epidemii w razie ataku innych, prawdziwych gangsterów. Pozdrawiam.
Tylko proszę bez idealizacji filmu jakim jest "28 dni później". Owszem jest to film dobry, ale tylko dobry nie wybijający się niczym poza ogólne przyjęte konwenanse, więc jak dla mnie oscyluje w granicach oceny 6, ewentualnie mocno naciąganej 7 ale tylko za sprawą kwestii technicznej, i jako takiego wyzbycia się nielogiczności, a to przez postawienie bohaterów w obliczu zagrożenia chorobą, a nie czystym zombiezmem więc można było zaimplementować jakieś stabilne podstawy. Za pierwszym razem byłem filmem w pewien sposób zafascynowany. Sposób budowania fabuły jak i bohaterów wydał mi się opatrzony drugim dnem, jednakże jako iż mam zwyczaj podchodzenia do danej produkcji dwa razy przed jej oceną, to przy następnym seansie "28 days later" wydał mi się po prostu płytki oraz schematyczny. To zaintrygowanie minęło. Główny bohater Jim jest osobą mocno przerysowaną i nieprawdziwą. Taka niczym cliche. Jego początkowe oderwanie się od świata jest jak najbardziej zrozumiałe, ale późniejsze błądzenie jest po prostu lekkim absurdem. Mówiąc szczerze wydał mi się po prostu płytki. Odniosłem wrażenie jakby twórcy usilnie próbowali budować napięcie jego lekką nieświadomością. Niestety wyszło odrobinę karykaturalnie. Dodatkowo jak na taką produkcję brakło mi tutaj dynamizmu w zmianach w portretach psychologicznych głównej trójki. Idą oni po najmniejszej linii oporu, przez co stają się jednowymiarowi a co za tym idzie, uniemożliwiają wydobycie z widza jakiejkolwiek dozy empatii w ich kierunku. Aktorstwo też nie jest na Bóg wie jakim wysokim poziomie. Mruphy o ile jest naprawdę dobrym aktorem brytyjskim, sprawnie przechodzący pomiędzy poszczególnymi płaszczyznami emocjonalnymi odgrywanej postaci, o tyle tutaj wydał mi się po prostu sztuczny. Wracając jednak do fabuły. Jak to sam określiłeś jest to historia typowo klasyczna widziana w kinie wiele razy. Owszem, nie miałbym żadnych zarzutów do fabuły gdyby była jeszcze ubrana w inne "koloryty". Niestety twórcy nie postarali się o przedstawienie jej z innego punktu widzenia. Już nawet starsze filmy Romero cechują się większą innowacyjnością jeśli mowa o tą płaszczyznę. Muzyka natomiast była ale stała całkowicie o bok. Podczas seansu odniosłem wrażenie iż gra ona odrębną rolę, a prawda jest taka, że powinna być maksymalnie zintegrowana z wyświetlanymi treściami.
" to i tak 90% amerykańskiego targetu (a tym bardziej europejskiego) nie ma pojęcia w jakiej strefie klimatycznej dane miasto się znajduje"
To świadczy o czystej ignorancji widza. Nie trzeba być profesorem Harvardu z zakresu geografii by móc nakreślić sobie warunki pogodowe panujące w danym miejscu. Wystarczy sobie zestawić kilka podstawowych elementów jak obecność zbiorników wodnych, wysokość i ukształtowanie płaszczyzny terenu tudzież odległość od większych obszarów morskich by móc określić warunki pogodowe panujące w Georgi.
" Poza tym opad wystąpił raz w całym sezonie"
Dlatego, że akcja całego sezonu pierwszego uwzględnia raptem cztery dni będące schyłkiem okresu jesiennego. Wziąłeś to pod uwagę? Następuje się wtedy zacieranie pewnych zjawisk pogodowych i wyparcie ich przez postępujące zamiany na warunki zimowe, czyli powoli spadające temperatury i zimniejsze się temperatury. Cały drugi sezon to przejście z jesieni na początek zimy, co ewidentnie widać.
Mam takie pytanie, dlaczego grupę Vatos cały czas określasz mianem gangsterów? Czy gdziekolwiek było powiedziane, że jest to zgrupowanie o takich charakterze? Nie wydaje mi się. Byli to zwykli ludzie pracujący w tym przytułku i jako jedynie ryzykujący życiem, dla grupki starszych osób. To, że grożą bronią w zaistniałej sytuacji nie upoważnia to określania ich mianem grupy przestępczej, ponieważ nią nie są. Idąc Twoim tokiem myślenia, Rick i reszta to również gangsterzy bo przy każdym lepszym podmuchu wiatru broń ląduje na wysokości głowy i celuje do każdego napotkanego osobnika. Tak się składa, że Vatos nie różniło się niczym od Rick i reszty. Tak samo jak oni podjęli próbę przeżycia i ratowania tego co zostało z poprzedniej egzystencji. Sposoby w jaki tego dokonywali do najlepszych nie należały, ale niestety, znaleźli się w sytuacji gdzie człowiek, człowiekowi wilkiem.
" Na dodatek nie mogę utożsamić się z żadnym bohaterem. Mamy do wyboru Kapitana Amerykę, spontanicznego podpirdalacza dziewczyn swoich kumpli w tydzień, wieśniaka tropiciela, interesownego dziadka mechanika, oraz zgraje kobiet których postacie nie są rozwijane (może poza nawróconą żoną) bo pewnie zaraz kopną w kalendarz i nie ma czasu. Nie ma w nich żadnej tajemnicy tak samo jak w samym serialu. Jedyną tajemnicą jest skaczący z końca odcinka na odcinek "podtrzymywacz napięcia". Seria nawet nie próbuje uszczypnąć widza jakąś dawką szczątkowych informacji odkrywanych co odcinek bo...albo nie są ciekawe albo ich nie ma"
To świadczy o Twojej niewiedzy w zakresie budowania fabuły jak i bohaterów w formacie filmowym jakim jest serial, tudzież zwykłej ignorancji. Serial jest tworem, w którym budowanie portretów psychologicznych przybiera inne tempo niż w przypadku filmu. Kiedy w filmie musi być zaimplementowany dynamizm zmian, tak w serialu wszystko rozłożone jest w czasie, ponieważ format ten uwzględnia ciągłość wydarzeń. Pokazywanie wszystkich aspektów psyche bohaterów od razu, bez budowania ich backgroudu wyszłoby nienaturalnie, a wręcz można powiedzieć że karykaturalnie. Każdy sezon jest pewnym okresem w życiu postaci, który w mniejszym bądź większym stopniu wpływa na ich zachowanie. Tak się składa, że pierwszy sezon jest sezonem otwierającym wątki, pokazujący dopiero zbieraninę obcych sobie ludzi, którzy nie są otwarci na każdego z osobna. Swoje życie trzymają w tajemnicy, stoją na uboczu, a ich kooperacja opiera się na wymiernych korzyściach bez wnikania w życie ludzi na około. S1 nie jest niczym innym jak tylko zarysowaniem tła fabularnego. Swoje robi też ilość odcinków. 6 epizodów naprawdę nie jest czasem wystarczającym do tego by dokonać eskalacji wszystkiego z osobna, zważywszy na to jak wielką jest ta grupa. Twoje postrzeganie bohaterów opiera się na schematach, ponieważ widzisz tylko cechy zewnętrzne. Prawda jest taka, że pierwszy sezon daje nam możliwość określenia jakimi ludźmi bili ci bohaterowie w egzystencji sprzed apokalipsy, a to jest aspekt bardzo ważny względem drugiego sezonu. Nie będę mówił dlaczego, może sam do tego dojdziesz.
Co do oceny serialu, to pozostawmy tą kwestię samą sobie, ponieważ nie ma jednej trafnej racji. Możemy się jedynie ścigać w tym która racja jest trafna, choć jak wiadomo, nie ma jedynej najtrafniejszej. Od siebie powiem jedynie tyle, że w Twojej filmografii (tak pozwoliłem sobie spojrzeć na profil) znalazłem prawie 10, a nawet i więcej filmów z którymi ocenami się mocno nie zgadzam, ale nie poruszam tego tematu dalej ponieważ jest to kwestia każdego z osobna. Jak to się mówi, ilu ludzi na świecie tyle opinii.
Coś czuję że ta rozmowa idzie donikąd. Zobaczyłem większość następnego sezonu i muszę powiedzieć że jest lepszy. Mimo wszystko moja ocena nie idzie w górę. Sama podstawa serialu jest bezczelnie debilna i karmi widza naiwnością.Oglądając go miałem nadzieje że autorzy choć delikatnie wysilą się i sprawią bym tak nie myślał ale skończyło się na nadziejach. Serial tak samo nie trzyma się kupy jak jego podstawa - żywe trupy. Łapiąc się tanich chwytów na jakie widzę że Cię stać, zaglądając na mój profil próbując się czegoś uczepić, widzę że Twój brzuszek jest już pełen naiwności. Zadałem sobie trochę zachodu i podczas oglądania jednego z ostatnich odcinków zacząłem spisywać wszystko co mnie w nim boli i wiesz co? Gdy przewróciłem stronę, ostrząc ołówek zrozumiałem że albo jesteś trollem, albo mieszkamy na innych planetach. Skoro serial musi być broniony przez Pana X z internetu, to niech tak będzie ale ja z tego autobusu wysiadam. To nie tak że zabrakło argumentów. Wręcz przeciwnie. Mam ich tyle że jest to jak dyskusja o tym czy gwałt jest dobry czy nie. Wyjście jest jedno i właśnie z niego korzystam. Miłego oglądania.
Po trochu masz racę ale zobacz to...
Mnie w tym serialu wkurza że armia, to nie armia tylko banda czerwonych koszul co nie mogła powstrzymać natarcia zombie przy Atlancie, a tak ileś odcinków póżniej, takie wieśnoki w Woodbury za pseudo barykadami rozwaliło wojaków raz dwa.
Serio? Ja tam dalej będę oglądać. W końcu jest jeszcze Daryl i Rick z Carlem...Tyle że już bez takich emocji i z obniżoną oceną, of course.
Kassandra mnie ciagle namawia zebym został haha chyba mam słabosc do niej xDDDD
Zgadzam się z Tobą, to nie jest serial realistyczny. To nie jest zapis eksperymentu w stylu: umieśćmy grupę ludzi w uniwersum zombii i zobaczymy co się stanie. Samo uniwersum jest mocno umowne. Wiedomo, że z łatwością przetyrwałyby jednostki wojskowe, odizolowane w tajnych bazach. Kiedyś PRL miał taką, tajna jednostkę w Giżycku- brygadę wojsk zmechanizowanych im. Zawiszy Czarnego.A co powiemy na elektrownie atmowe, pełno ich w Europie i Stanach. Ktoś je obsługuje, za chwilę mielibyśmy 100 Czernobyli w samej Europie. To jest tylko horror, z pewną założoną tezą. A teza, zależy od reżysera. Jeden powie: człowiek przetrwa wszystko i zachowa człowieczeństwo. Inny stwierdzi, że w sytuacjach ekstremalnych człowiek zachowa się jak zwykła bestia. Obaj będą mieli racje i to właśnie pokazuje Walking Dead. Niestety uważam, że apokalipsa w stylu zombii to już anachronizm. Lepszy byłby serial w uniwersum "28 dni później" lub "Jestem legendą" (polecam alternatywne zakończenie na You Tube).
>"Ktoś je obsługuje, za chwilę mielibyśmy 100 Czernobyli w samej Europie."
A to niby dlaczego? Jeśli obsługa elektrowni atomowej z jakichś przyczyn nie znajduje się na stanowiskach, elektrownia po prostu się wyłącza. W jaki sposób inwazja zombie miałaby je zniszczyć?
Elekrtownia atomowa to jest ciągły proces monitoringu procesu przekształceń jądra atomowego. To wymaga, nieustającej kontroli.
Elektrownia atomowa bez kontroli to bomba jądrowa. Oczywiście, rozsądne władze mogłyby wszcząć procedury wygaszania elektrowni, ale czy to by się udało?
Sęk w tym, że w momencie utraty kontroli pręty paliwowe są natychmiast usuwane z rdzenia reaktora i reakcja jest przerywana. Ba, tak się dzieje w trakcie każdego odchylenia od normy. Tak jest zawsze i w każdej z istniejących elektrowni. Poza nagłą awarią, np. bombardowaniem nie ma prawa nic się stać. Nawet jak stanie w płomieniach.