Chyba się nie zrozumieliśmy. Napisałeś:
:Ja tłumaczę sobie to w taki sposób, iż ten wirus bytujący we krwi unieszkodliwia wszelkie inne bakterie, które mogą się w niej rozwijać, a które to mogą doprowadzać do chorób śmiertelnych. Można przyjąć, że po prostu walczy on o przestrzeń, gdyż nie jest w stanie funkcjonować na jednym obszarze z innymi drobnoustrojami itd, przy czym on sam nie jest w stanie doprowadzić do tej wymaganej śmierci, niezbędnej do jego aktywacji".
I to jest naciągane jak cholera, bo Andrea jest wyraźnie chora, więc za jej stan odpowiada inny wirus czy bakteria. Poza tym fajny byłby ten wirus/bakteria/grzyb zombizmu, gdyby nie pozwalał innym wirusom/bakteriom/grzybom atakować organizmu swojego nosiciela. Wszyscy żyliby w dobrym zdrowiu, nie obawiając się nawet kataru. Właściwie to po pokonaniu walkerów ten wirus stałby się dobroczyńcą ludzkości.
Sorry mój błąd, ale jednak jeszcze zapominasz o jednym aspekcie. Póki człowiek jest żywy, wirus nie jest aktywny, nie działa, nie wchodzi w interakcję z niczym innym, tak jak to ma miejsce w przypadku ciała nieżywego. Stąd taka Andrea może być chora na grypę, a taki zombie już nie, gdyż u niego wirus pokazuje pełnię swoich możliwości i zwalcza wszystko inne.
Yyy?
Ja nie mówię o chorym walkerze, bo to nawet nie przyszłoby mi do głowy. Walker jest trupem - nie bije jego serce, nie oddycha, nie działają zakończenia nerwowe.
Widzisz, nie zrozumiałeś o co mi chodzi. Tak naprawdę to te zależności nie można dokładnie wytłumaczyć. Może opiszę to najprościej jak potrafię
ANDREA- osoba zarażona co jest wiadome, z tymże wirus jest tak jakby "uśpiony". Nie działa, nie wykazuje żadnych oznak funkcjonowania, gdyż jest nieaktywny. Co za tym idzie nie może on zwalczać wszelkich innych drobnoustrojów, które mogą rozwijać się w tym czasie we krwi.
ZOMBIE- człowiek zarażony, z tymże wirus jest już aktywny. Doszło do śmierci i wykazuje on pełnię swoich możliwości. Prócz ożywienia ciała, wyniszcza wszystko to co rozwija się we krwi, gdyż walczy o przestrzeń.
Inaczej tego wyłożyć nie potrafię.
Inaczej doprawdy nie musisz.
Nie nazwałbym walkera człowiekiem zarażonym. Walker to trup, u którego wirus spowodował śmierć przejściową, a następnie reanimował ciało. Niemniej jednak rozumiem, o co Ci chodzi. Według Brooksa "niemal wszystkie bakterie powodujące rozkładanie ludzkiego ciała odrzucały tkanki zarażone tym wirusem". Tak więc wirus/bakteria/grzyb zombiezmu odrzuca to, co dla niego jest niebezpieczne - bakterie odpowiadające za rozkład tkanek. Inne zapewne nie, bo w niczym mu nie zagrażają.
tylko patrzac na tych zombie to jednak ich ciala sie rozkladaja, albo moze sama skora, troche to porabane bo jak zombie nie oddycha, nie dostarcza tlenu do tkanek przez co obumieraja, rozpad mięsni i zombie unieruchomiony
cos w tym jest z tymi bakteriami blokujacymi rozklad ale po wygladzie niektorych zombie troszke to nie pasuje czyli to poprostu fantastyka, tego nie da sie wytlumaczyc
chocby to ze zombie nie pije, wysechl by w 2-3 tygodnie a zombiaki bez jedzenia w wiezieniu od pol roku?????
moze tak jak w resident evil, gdzie jest wzmianka o tym ze taki zombie moze byc aktywny przez kilkadziesiat lat...
Według Brooksa przeciętny zombie "działa" od 3 do 5 lat, ale ten czas może ulec zmianie w zależności od klimatu, w jakim się znajduje. Jego zdaniem wirus zombiezmu powstrzymuje działanie niemal wszystkich bakterii odpowiedzialnych za rozkład. Ale nie wszystkich.
Oczywiście, że to fantastyka - zombie nie może istnieć, choćby z powodów, które wymieniłeś wyżej :)
Heh pomarzyć można :D
Wizja zombie bodajże z filmu Fido ^^ Nareszcie nie musiałbym kosic trawnika czy wyprowadzać psa :P
Wytłumaczenie jest proste, oni są nosicielami wirusa, czyli są częściowo odporni, w tym przypadku zarażenie nie następuje poprzez błony śluzowe ani skórę, (bo oni już są chorzy) tylko poprzez dostanie się bezpośrednio do krwioobiegu toksyn zombiaka, które wywołują gorączkę i osłabienie organizmu, co w efekcie powoduje, że wirus może się rozwijać i wywołać śmierć, a potem reanimację.
Dokładnie. Śmierć powodują toksyny zawarte w płynach ustrojowych zombie. Może to być również efekt wywołany przez wirusa. Powoduje syntezę toksyny w ciele zombie, która potem dostaje się podczas ugryzienia, zadrapania bezpośrednio do krwiobiegu ofiary i powoduje śmierć, aby potem wirus mógł reanimować nieboszczyka i dołączyć go do hordy. Innymi słowy, wirus jest cały czas w organizmie, ale nie wpływa na funkcjonowanie nosiciela, uaktywnia się po śmierci i powoduje powstanie silnej toksyny (tylko czemu Shane nie padł ofiarą tego mechanizmu po rżnięciu zombie nożem, a potem siebie tak na marginesie, chyba, że dokładnie zdezynfekował nóż, ale tego nie wiemy). Jeśli zgon nastąpił z innych powodów, to wirus ma ułatwione zadanie, pomija się punkt zatrucia toksyną-ami. To by tłumaczyło jednocześnie efektywność szybkich amputacji, Taka jeszcze jedna "teoria" dotycząca wirusa :)
Chociaż serial pod tym względem jest tak niekonsekwentny, że teza z wirusem i drogami jego przenoszenia jest tak często modyfikowana, że już coraz trudniejsza do obrony.
Teoretycznie mogło tak być. Ale naukowiec mówił, że czas "zmartwychwstania" u każdego następuje inaczej. Mogło być tak, że ten koleś na drzewie przemienił się w zombie już po paru sekundach od zgonu, takie "mięso" też jest świeże.
Bo zombiakom zostają tylko i wyłącznie najprymitywniejsze i najbardziej podstawowe instynkty, człowiek nie jest padlinożercą, więc zombiaki pragną wyłącznie świeżego mięsa (inna sprawa, że wcale go nie potrzebują).
Witam. Może troszkę odejdę od tematu, ale poruszę ważną kwestie dotyczącą zgniłków. Pamiętacie pierwszy docinek drugiego sezonu? W którym po zaginięciu dziewczynki, cała ekipa (oprócz Deav'a i tego murzyna [sorki, ale zapomniałem jak się nazywał]) wyruszyli w stronę lasu szukać owej dziewczynki. Później słyszą dzwony kościelne i trafiają do kościoła, i tutaj poruszę dość dziwną kwestie. W środku okazało się, że zombiaki jak zwykli ludzie siedzą sobie na ławce i gapią się w postać Chrystusa. Dla mnie było to co najmniej dziwne i troszkę naciągane.
Fakt Romero w "Dawn of the Dead" z 1976 poruszył kwestię dotyczącą wspomnień zarażonych ludzi. Stąd ich sarża w stronę supermarketu, jak by pamiętali, że za życia przebywali w tym miejscu i robili zakupy. może nie było by w tym nic dziwnego, ale zombiaki w tym kościele za bardzo ludzko się zachowywali, zamiast włuczyć się po kościele i szukać świeżego mięcha (wtedy nie trzeba było by szukać wytłumaczenia, wspomnienia się zachowały więc zombiaki usłyszeli dzwony, to poszły za dźwiękiem). Jednak zastanawia mnie fakt, że umarlaki siedzieli na ławce i jakby się modliły. Czyżby wspomnienia niektórych delikwentów tak mocno się zachowały w ich mózgu? Byli pobożni za życia, to jak truposze również? Jestem ciekaw jaka jest Wasze teza na ten temat.
Pozdrawiam wszystkich fanów Zombie Movies ;)
Coś w tym jest ale nie do końca. Jak widziałeś w wielu sytuacjach zombie pozostawały nieruchome i uaktywniały sie dopiero gdy któryś z żywych znalazł sie obok nich. Prosty przykład, jeśli oglądałeś 1 odc z 3sezonu to przyjrzyj sie kiedy Hershel uciekał i wpadł na tego nieruchomego szwendacza? Do tej pory nie ruszał sie i wyglądał na załatwionego a tu niespodzianka i zaatakował nam staruszka. Poprostu te zombie w kościele były nieruchome i czekały na swoją ofiare.
Pamiętasz w odcinku 6 pierwszego sezonu jak Jenner pokazywał ocalonym komputerową rekonstrukcję przemiany? u żywego człowieka było widać impulsy elektryczne rozchodzące się po całym mózgu. Po przemianie aktywny był tylko pień mózgu, ale co jakiś czas impulsy szły w kierunku innych jego części. Nie wiem czy to ma związek z fabułą, ale jak dla mnie to może świadczyć o szczątkowej pamięci zombie, pewnych funkcjach myślowych, umiejętnościach manualnych itp.
Czyli krótko rzecz ujmując niektóre wspomnienia za życia się zachowały. Też tak myślałem, lecz nie wiedziałem że u zombie aż w takim stopniu, dlatego stąd te zdziwienie jak ujrzałem tą scenkę.
Dzięki ;)
Nie przejmuj się, mało kto pamięta jak nazywa się ten murzyn. Może się cieszyć jak powie 1 zdanie na odcinek.
Moim zdaniem odpowiedź jest bardzo prosta, bo potrzebują czegoś co posiadają tylko żywe stworzenia, albo martwe od bardzo krótkiego czasu.
Może i jest tak że zombie rozpoznają sie przez specyficzny zapach czy feromony które wytwarzane są za pośrednictwem wirusa, jakoś rozpoznawają swoich czyli zainfekowanych wirusem szwendaczy od swoich żywych braci :D
dobra ale co do tego kościołu to lipa zrobili, bo niby jak ci ludzie umarli?? z głodu? to dziwne by bylo ze siedzieli dalej w ławkach. Od zadrapan ugryzien? watpie ze wszyscy na raz...
Mnie ta scena mocno rozśmieszyła. Rick i reszta otwierają drzwi, a tu 3 zombie sobie od tak siedzi sobie grzecznie w ławeczkach i się modli. Szkoda że jeszcze jakiś w sutannie nie stał przy ołtarzu.
Ja to widzę tak. Zamknęli się w kościele razem z pogryzionym dzieckiem licząc na to, że wspólna modlitwa ich uratuje ;p Nie wiedzieli wtedy jeszcze, że od ugryzienia nie ma ratunku. Dziecko się przemieniło. Nie mogli uciec, bo byli kościółek otoczyli ich przemienieni sąsiedzi. Wszyscy zginęli. Kościół był zamknięty, więc zombie po chwili kręcenia się wokół okien załamani usiedli w ławkach rozmyślając w jakiej d... się znaleźli. Zamknięci w kościele, kiedy na zewnątrz trwa uczta.
A może to było zebranie zombiestycznej gminy wyznaniowej i Rick i spółka przerwali im telepatyczną naradę, hę?
Może ta grupka ludzi popełniła zbiorowe samobójstwo połykając np. cyjanek? To by tłumaczyło czemu zombie ot tak siedzi sobie w kościele.