Cotygodniowy temat dla wszystkich chętnych do wspólnego dyskutowania, wyrażania opinii,
przewidywań, zachwytów oraz krytyki na temat siódmego odcinka piątego sezonu TWD w jednym
miejscu. Korzystanie z tematu dobrowolne.
Previously on AMC's The Walking Dead:
- Carol i Daryl wybierają się na wycieczkę do Atlanty śladem Bethowozu
- spadająca atlantycka furgonetka zakrzywia czasoprzestrzeń, by ocalić pasażerów
- Daryl wymienia wypaloną towarzyszkę, która wpadła pod samochód Szpitalników, na kulawego
Noaha i wraca do kościoła po wsparcie
Wreszcie odcinek, po którym się przełamałem i ostatecznie stwierdzam, że nie oglądam więcej tego badziewia.
No niestety jak większość seriali po 3 czy 4 sezonie ciężko się już ogląda, bardziej z przyzwyczajenia.
Końcówka z Sashą infantylna.
Obejrzane :)
No, no, nareszcie odcinek upragniony przez entuzjastów epizodów wielowątkowych. Przyznam, że każdy wątek w tym odcinku przypadł mi do gustu. Ogółem bardzo mi się podobał. A więc po kolei.
Team GREATM: siedzący na drodze Abraham wyglądał trochę dziwnie. Ok, była to fajna scena na koniec odcinka ale ile można siedzieć bez słowa na kolanach i patrzeć w dal, kiedy w oddali gromadzi się horda? Dobrze, że chociaż się odezwał, no i jak wstał do Tary miał naprawdę straszny wyraz twarzy, nic dziwnego, że Maggie w niego wycelowała. Co do Maggie, nie wiem czy to moje wrażenie (nie czytałem jeszcze żadnych komentarzy) ale wypadła jakby lepiej z dala od Glenna, przejawiając objawy własnego pomyślunku i ogarnięcia. Wyprawa Glenna, Tary i Rosity w porządku, śmieszne ograbienie słupowników z kurtek ortalionowych, poszukiwania wody. Dowiedzieliśmy się trochę o przeszłości Rosity, która do tej pory nie miała zbyt wiele okazji do otwierania się przed grupą. Choć jak padł tekst o zmarszczkach na wodzie to ostatnim o czym bym pomyślał mając na uwadze wodozombie, byłyby ryby xD Judżin z grubsza bez zmian, dobrze zagrał, dobre dialogi i mimika :D
Cliffhanger: Co Tara znalazła w plecaku??
Team Atlanta: Genialny Badass Rick :) :) :) Świetny był ten jego plan: wchodzimy, temu poderżniemy gardło, tamtego obezwładnimy, a tamtemu powiemy, żeby patrzył na kwiaty, potem zabieramy Beth i Carol i tyle nas widzieli :D Podobało mi się, że oszczędzili tym razem scen narad i dyskusji, a odcinek zaczął się od razu od przygotowań do wyprawy i umacniania kościoła (choć jak zobaczyłem odrywanie rur od organów, to myślałem, że będą robić jakieś wyrzutnie petard dalekiego zasięgu :D). Tyreese (czy naprawdę był lepszym wyborem na misję niż Michonne?) wtrącił swoje trzy grosze o moralności - niezbyt pasuje mi on w roli wioskowego Hershela/Dale'a, te jego dialogi z Sashą o Bobie też mnie specjalnie nie przekonały. To w końcu jego siostra, a rozmawiał z nią jakimiś zawiłymi formułkami jak z kozetki u psychologa. Ostatecznie jednak, nie pogardziłbym próbą podjęcia pokojowego rozwiązania całej sprawy, gdyby zostało to ciekawie ukazane. Niezła walka Daryla z policjantem wśród świetnych popalonych zombie - myślałem, że ktoś zostanie użarty. Policjanci ciekawi, trochę zagadkowi i nieprzewidywalni. Kto mówi prawdę, kto udaje, kto che ugrać coś dla siebie na zdetronizowaniu Dawn? Przyznam, że nabrałem się na historyjkę tego Boba 2.0 o koledze, który zginął w wypadku. Ale tylko do momentu ostatniej sceny. Sasha, Sasha, a taka Andrea-snajperka eliminatorka automobili z ciebie była, a dałaś się podejść jak dziecko. Jedyne usprawiedliwienie to żałoba po Bobie i osłabienie czujności po usłyszeniu historii o czyjejś stracie. Ta akcja z ratunkowym krzyżowozem wpadającym w środek grupy Ricków też taka Endżoj it or Liw it, dobrze, że chociaż nie odjechali bez szwanku ;D
Ogólnie krajobrazy Atlanty w tle nadają temu serialowi czegoś, czego strasznie ale to strasznie mu brakowało. Wspaniały klimat, od razu inne odczucie i wrażenie z oglądanych wydarzeń.
Cliffhanger: Co zrobi uciekający policjant i jak rozwiążą się negocjacje??
Team Kościół: Carl urządza lekcję przetrwania księdzu. Czy jest to aby na pewno bezpieczne? Ktoś (no przyznajmy sobie: prawie obcy) szoruje posadzkę w jakimś amoku jak na lekcji u pana Miyagiego, nieopodal płacze małe dziecko, czy dobrze rozłożyć masę broni i dać facetowi wybór, czym ma ochotę się pobawić? A jakby tak skoczył z tą maczetą na Carla, albo uznał że podjadłby gulaszu z niemowląt jak za dawnych dobrych kanibalskich czasów? xD Przezpodłogowa ucieczka księdza szczerze mnie zaskoczyła, nie jest to motyw z komiksu. Podobają mi się takie wplatane niespodzianki i zagadki. Jak na przerażonego duszpasterza, to niezłe wrestlingowe chwyty zastosował na tej kobiecie zombie-nindża ;D
Cliffhanger: Quo vadis, Gabrielu??
Team Szpital: Truskawkowa Agentka Beth knuje swoje podstępne intrygi, najwyraźniej zmotywowana obecnością Carol tymczasowo odpuszcza doktorowi. Dawn zaskakuje - co chciała osiągnąć dając dziewczynie klucz do schowka na leki? Czy lekarz podał właściwą nazwę leku dla Carol? Kwestia tego, że mieszkający w szpitalu policjanci wyżej sobie cenią naładowania jakiegoś DVD niż energię dla aparatury medycznej podtrzymującej życie litościwie przemilczę - kaman xD
Cliffhanger: Czy Carol przeżyje??
Jednym słowem, hipercliffhangeremia :D
Za tydzień mój pierwszy midseason finale, na który będę oczekiwał :) Teaser zbyt wiele nie pokazał, poza tym czego można się było domyślić - spotkanie, negocjacje, biegający ksiądz, coś tam z grupą Glenna. Jestem bardzo ciekaw, jak ten wątek się rozwiąże. Wygląda na to, że nie ma szans, by grupa GREATM dołączyła do kościelnych w następnym epizodzie.
To z plecakiem mi umknęło,ciekawe co ona tam znalazła i czemu tego nie wyjaśnili ;)
Masz jakieś spekulacje?
moim zdaniem niema już szans na pokojowe rozwiązanie w akcji Rick-szpital - będzie kolejna rzeźnia.
Księżulek musi umrzeć - jest sam na zewnątrz - jest bez szans
Zastanawia mnie to że nasi bohaterowie strzelają sobie w mieście a zombiaków nie widać?
Tara znalazła yoyo.
Negocjacje skończą się pewnie jak te z kanibalami - wyjdzie znowu, że Rychu miał rację :)
Carol raczej umrze.
Twój pierwszy midsizon fajnal :) *otwieramy szampona*
"Wyrzutnie petard dalekiego zasięgu" xD O rety... xD
Co do Gabriela i Carlowego sklepiku z bronią, to tylko czekałam aż ksiądz da komuś tą maczetą po łbie.
Kuhwa takiego debila jak ten nigger to nie widziałem już dawno. Pomaga kolesiowi, którego ledwo co poznała, ktory przetrzymuje jej przyjaciół w szpitalu... JA PIEPRZE NIE NAUCZYLI SIE JESZCZE? Podczas apokalips, miej wyje*** a będzie Ci dane.
toż Rick patrzył z spod byka na Daryla - jak poparł głupi plan Tyressa o wymianie - kulka w łeb i jechana . Daryl zaminusował po raz kolejny tym razem u Ricka
Co z tego że Rick po raz setny ma racje. Debilny jakiś ten odcinek, tylko Rick ratuje sytuacje i pewnie jak zwykle tylko on ogarnie co sie dzieje.
dla mnie Rick i Carol to obecnie najlepsi - reszta do odstrzału
Mam tylko nadzieje, że Daryl nie zepsuje Carol tymi swoimi moralnymi gadkami o ,,próbowaniu,,
Faktycznie, dodał "this", nie "it".
No, wypalił już w Woodbury. Stracili Oscara i dali Gubernatorowi genialny pretekst do agresji na więzienie, a przede wszystkim do nakłonienia mieszkańców miasteczka, by dołączyli do armii.
Zresztą tam się rozbiło tylko o to, że plan Ricka był zbyt ryzykowny, bo zakładał z góry, że bohaterowie doskonale przewidzą poczynania strażników, a nie mieli dostatecznej wiedzy. Rick z biegiem czasu stał się twardy i bezwzględny, ale także zaczęło mu się zdarzać działać zbyt emocjonalnie. Jeśli nic szczególnego się nie wydarzy w kwestii realizacji następnych odcinków, powinno to wyjść jeszcze nieraz.
tak czy siak pokojowy plan jest już raczej niemożliwy - Rick zrobi rozpierduchę
Być może, ale trailer, w którym widać, jak podchodzi gdzieś (pewnie do miejsca wymiany) z podniesionymi rękoma, przedstawia się i wyjawia swoje cele, bynajmniej tak nie sugeruje.
nie widziałem trailera. Ale skoro tak piszesz to możliwe jest pokojowe rozwiązanie. Nie zdziwi mnie jak Dawn dołączy do naszej grupy.
widać, że Rick podejmuje próbę - ale obstawiam, że źle się to wszystko skończy, albo po części źle - straty po obu stronach
Skoro już piszę pod każdym to napiszę i pod tym:
1. Po 5 minutach S05E07 miałam ochotę umrzeć po tym jak Gabriel drapał pazurami. Od razu miałam przed oczyma pamiętny paznokieć z The Ring.
2. Po 10 minutach oglądania byłam podjarana, bo wreszcie coś się będzie dziać. Bo będzie prawda?
3. Po 20minutach odcinka zdałam sobie sprawę, że moje oglądanie piątego sezonu skupia się na wszystkim tylko nie na akcji. Np. podczas scen z Miszon zastanawiałam się czy ona zawsze miała takie wielkie usta. Moment... Jakiej akcji?
3. Po 30minutach pomyślałam, że tęsknię za Heisenbergiem.
4. Plus słów kilka:
a). Sasha - serio? Odkąd kolo zaczął tę swoją ckliwą gadkę wiadomym było, że coś knuje. Jak ty oglądasz TWD? Ale mam w sobie taki dar, że często staram się usprawiedliwiać wszystko i wszystkich to usprawiedliwię i Ciebie: Pączuś cię rozczulił i wszystko przez niego.
b). Pączuś - powinien otrzymać jakąś ciekawą rolę w Once Upon a Time, może wróżki chrzestnej? Mówiłby wtedy jakie to ważne jest być dobrym i współczującym i sypałby sobie wróżkowym pyłem...
c). Sceny kościelne - nuuuuda + ja chyba naprawdę polubiłam Carla...
d). Czy ząb zombiaka był choć w 0,00001 ostry i mikroranka może być zgubna dla naszego Darylka? Czy Darylek po przemianie da sobie radę? To była moja pierwsza myśl o reakcji fanek Daryla w tym momencie.
e). Beth jest teraz taka dzielna, ale ta dziewczyna jest super. Uważam, że ta postać wiele zyskała, nie przeszkadzają mi jej denerwujące minki i mam nadzieję, że nie zginie w następnym odcinku.
Wcale nie.
f). Rosita jest wporzo.
g). Rick jest wporzo zawsze.
Podsumowanko: Cieszę się, że wątków było kilka, że pojawiły się nowe zombie, że złapali rybę i wracam do oglądania ckliwego Dawno dawno temu, bo tam się tyle dzieje, że nie ogarniam. Wypełnia to mój niedosyt TWD, ale wciąż liczę na poprawę.
Ja oglądam TyWyDy na leżąco, skoro już padło pytanie. W tej pozycji tak światło padało, że rysy twarzy tego gliny nadawały mu bardziej wiarygodny wygląd :(
Czy widziałam gdzieś lepszy opis Pączusia? Uuuummmmmnnnnie. Nie widziałam. Od tej pory już zawsze będę patrzyła na niego przez mgiełkę pyłku :D
Plusik za wspomnienie Heisenberga :)
,,Czy ząb zombiaka był choć w 0,00001 ostry i mikroranka może być zgubna dla naszego Darylka? Czy Darylek po przemianie da sobie radę? To była moja pierwsza myśl o reakcji fanek Daryla w tym momencie.,,
żaden problem - Daryl uciął by sobie tego palca i żył by dalej - jak Hersel bez nogi
Tylko nie mógł by pokazać już fakasa płonącym budynkom - Beth już z nim nigdy by nie poszła na bimber. :)
3 punkt w zasadzie wyczerpał temat :P prawdę mówiąc, jak tak czytam znaczną część wypowiedzi pod TWD to się zastanawiam jak można rozkładać na czynniki pierwsze poszczególne odcinki TWD kiedy akcja jest tak mizerna i rozwleczona jak flaki zombie po drodze :D naprawdę, stopień przegadania poszczególnych odcinków jest na naprawdę wysokim poziomie. po pięknym pasjonującym fascynującym i pełnym wartkich wątków sezonie w środku lasu w domciu u Hershela miałem tym pie*dolną i dać sobie spokój. Jednak zdałem sobie sprawę że to jest jedyny serial w tym stylu postapo a ja po prostu uwielbiam postapo więc automatycznie wróciłem do oglądania. Nie wiem, może źle do tego podchodzę, może powinienem zgłębić komiksy, może... cholera wie. Na razie jednak muszę się męczyć ale oglądać nie przestanę :) Bye :)
W którymś temacie kiedyś wspomniałam jak odświeżyłam sobie TWD i wyszło coś w stylu: pierwszy sezon obejrzałam cały, drugi przewijałam na akcjach z tym gnojkiem co go uwięzili, trzeci i czwarty to już przewijanie na przewijaniu, w szczególności na gubciu. Komiksy warto, chyba, że nie lubi się tej formy ;).
epizod najsłabszy w tym sezonie
Po raz kolejny scenarzyści udowadniają nam, że zombie niestanowi żadnego zagrożenia.
Strzelanina w środku miasta a trupów mniej niż na farmie
Rick posłuchał głupiego planu Tyressa, popartego przez Daryla.- niczego ich nie nauczyła lekcja z Gubernatorem, Terminusem i grupą Joe.
Megi w tunelu przyrzekła sobie z Glenem, że już nigdy się nie rozdzielą (Glen spalił nawet jej zdjęcie) - a tu myk - idę po wodę,ale z innymi bo my razem iść nie możemy.
Końcówka była do przewidzenia - ten policjant był zbyt miły i pomocny - leciało bajeczką z kilometra.
Abraham - kurde gościu albo jesteś z grupą albo weź w furii zabij wszystkich - będzie przynajmniej ciekawie.Na ten moment jest totalnie zbędną postacią - to już Judżin jest lepszy.
Rozczarowanie
Gwoli ścisłości, Rick miał przynajmniej 2 okazje, by zabić Gubernatora. Nie wykorzystał ani jednej.
"Megi w tunelu przyrzekła sobie z Glenem, że już nigdy się nie rozdzielą (Glen spalił nawet jej zdjęcie) - a tu myk - idę po wodę,ale z innymi bo my razem iść nie możemy."
Toć chodziło im o stałą rozłąkę. Bez przesady, żeby nie mogła się kawałek oddalić bez jego asysty. Załatwiać się też musi w jego obecności?
Rick miał dwie okazje żeby zabić Gubernatora ale to była pierwsza sytuacja kiedy to człowiek stanowił tak duże ryzyko - pierwszy psychol - mógł nie wiedzieć jak się w stosunku do niego zachować.
wyjście nad rzekę choćby ze dwa kilometry w takich czasach to może być przygoda taka, że mogą już nigdy się nie spotkać.Nie ma to nic wspólnego z chodzeniem z kimś do kibla.Wyjście nad rzekę to wyjście w nowy nieznany teren a horda czyha tuż tuż ...
Jedną z tych szans miał już w trakcie ataku Gubernatora na więzienie. Zresztą Rick w dużej mierze załatwił sobie ten konflikt na własne życzenie - właśnie przez to, że zaczął bawić się w wojnę.
A pierwszym psycholem był Shane.
Na otwartym terenie horda (ta się nawet nie przemieszczała) stanowi zagrożenie tylko dla tych osób, które zatrzymały się gdzieś na stałe albo znajdują się na zamkniętej lub ograniczonej np. budynkami przestrzeni.
"Na ten moment jest totalnie zbędną postacią - to już Judżin jest lepszy."
Bo przez jeden odcinek, który Eugene w całości przeleżał nieprzytomny, był załamany? (właśnie stracił sens życia) :v
ok - załóżmy, że Shane był tym pierwszym psycholem , Gubcio tym drugim - Rick mógł popełnić dwa razy błędy wahając się czy ich zabić - ale teraz jest już dużo bardziej doświadczony - spotkał następne ,,porąbane,, grupy - i nie powinien popełniać tych samych błędów.
Ok horda stoi w miejscu - ale zagrożenie jest spore - a może nad rzeką spotkają kolejnego Gubernatora i po Glenie.
Abraham nic do grupy nie wnosi - bronił tylko Jużdżina a przy okazji innych - a teraz co zrobi? jaki ma cel? samobójstwo? Jak wróci do ,,żywych,, to będzie możliwy konflikt z Rickeim. A Abraham w tej chwili niema żadnych sojuszników.On jest wkurzony na wszystkich i z wzajemnością.
Wg mnie Szejn nie był psycholem, tylko biedny chłopina żył że tak się wyrażę pod wielkim ciśnieniem :) Przypomnijmy sobie farmę: sytuacje z Lori, z Rickiem, z Hershem, z Sophie, z pamiętną wycieczką po ratunek dla Carla - wszystko to, ta cała masa uczuć, wyrzutów sumienia, bezsiły, nienawiści i zawiści pomieszanej z lojalnością i miłością - to musiało mu mieszać w głowie i to mocno. na dodatek wszyscy wokół jakby zmówili się, żeby nie dać mu chwili spokoju i robili wszystko, żeby się jeszcze bardziej nakręcał.
Ale żeby od razu psycholstwo? Nie sądzę. Był wciąż bardzo dobrym opiekunem dla Carla, śmiem twierdzić, ze lepszym niż Rick i Lori.
A jedną z największych tragedii Szejna było to, że jako pierwszy dostosował się do apokalipsy.
Nie ma co się rozdrabniać, czy jest horda, czy nie - zombi są wszędzie, a do śmierci wystarczy choćby jeden i złudnie spokojna okolica - o czym może poinformować Glenna siostrzenica Tary :P A wracając do hordy - i tak jestem zdziwiona tym, że oni tam drą ryja, tłuką się metalowymi przedmiotami i nic. Przecież wystarczy, że u zombi jeden coś podłapie, jakiś nikły odgłos, np. podnietę rybami :D i po ptokach :)
A co do Abrahama: słuszne pytanie. Powiedzmy, że Abe dołączy do Ricka. I co? Jego jedyna wartość polega na sile fizycznej oraz umiejętności walki. Poza tym jest tępą dzidą, nie umie myśleć, nie umie planować, ma słabą psychikę, jedzie na emocjach. Słaby nabytek - lepsza jest Rosita, jakiś milion razy lepsza.
Na dodatek po sytuacji z Rickiem, szantażem i dilem jaki z nim ubił zabierając mu ludzi oraz po tym jak się dał trollować Judżinowi koleś traci wszelki szacunek i wartość jako potencjalny rywal Ricka w grupie. Jako równy jemu, a przynajmniej jako prawa ręka, jak to podobno jest w komiksie.
Z perspektywy czasu, wychodzi na to, że dopiero niedawno Rick zrozumiał, o co chodziło Szejnowi. Właściwie teraz byliby kumplami jak przed apokalipsą. Dla mnie też Szejn nie był psycholem, tylko jako pierwszy ogarnął sytuację, w jakiej się znalazła ludzkość i wiedział, do czego trzeba być zdolnym, żeby przeżyć i ochronić swoich bliskich. Czy dziś Rick głowiłby się dwa dni, czy zabić Randalla czy go wypuścić wolno? Strzeliłby mu między oczy w 2 sekundy, czyli dokładnie to, co chciał zrobić Shane. Czy Rick zgodziłby się dziś wrócić do Atlanty po Merle, po tym jak musiał go skuć na dachu? Oczywiście że nie, to szaleństwo. Czy Rick zgodziłby się na niekończące się poszukiwania Sophii? Pewnie tego samego dnia uznałby, że już po niej i trzeba zbierać graty, ruszać dalej.
Największe zamieszanie zrobiła Lori. Z serialu wynika, że spotykała się z Szejnem jeszcze przed apo, ale po powrocie Ricka jak gdyby nigdy nic wraca do męża, a na farmie przechodzi sama siebie: mówi Szejnowi, że nawet jeśli dziecko jest jego, to ojcem będzie zawsze Rick, a potem wręcz podpuszcza szeryfa przeciwko jego koledze, mówiąc mu, że ten jest zagrożeniem dla grupy i trzeba coś z nim zrobić. To przez nią Szejn zaczął coraz bardziej świrować, aż w końcu stwierdził, że musi zabić Ricka żeby po swojemu zająć się jego rodziną i grupą (która faktycznie robiła coraz głupsze rzeczy).
Shane już w 1 sezonie doszedł do tego, do czego teraz powoli docierają kolejni bohaterowie. Albo jesteś owcą, albo wilkiem. Chyba z nieudolności scenarzystów wynika fakt, że Terminus praktycznie nikogo nie zmienił. Wszyscy dalej są tacy sami, dalej chcą negocjować, rozmawiać i unikać rozlewu krwi narażając samych siebie.
Dokładnie. Wręcz oglądając Ricka w tym sezonie (pisząc oglądając Ricka mam na myśli te nędzne resztki ze stołu, bo Ricka w tym sezonie jest tyle co kot napłakał) mam deżawi. Rychu rzuca teksty, albo robi brzytkie rzeczy, po których zgorszona i "a fe" reakcja jego grupy jako żywo przypomina reakcję grupy na Szejna. Wytrzeszcz ócz Dale'a można żywcem przełożyć na Pączka i na Maggie.
A reakcja Ricka jest też taka sam: kuźwa ludzie oślepliście i straciliście zdolność percepcji rzeczywistości? Bonus: Macie zanik pamięci krótkotrwałej? Ogólnie Rick jest: nie wierze w to co widze.
Szejna problemem było właśnie owo szybkie dostosowanie się do nowej rzeczywistości, budzące niezrozumienie i wręcz odrazę wśród reszty - silnie tkwiącej mentalnie w starych dobrych czasach. A drugim problemem był brak oparcia w grupie oraz brak spokoju, chwili oddechu, kiedy mógłby ochłonąć, przemyśleć sprawy, ogarnąć problemy. A tak to był cały czas bombardowany jazdami Ricka, Lori, Andrei, zombi, cudnościami w stodole, poszukiwaniami Sophi. Wystarczy przypomnieć jego minę, kiedy Lori sadzi mu te swoje głodne kawałki, albo jak dostał szału widząc Ricka z zombi na uprzęży. Szejn nie ogarniał tego podejścia do apokalipsy i to doprowadzało go do szału (jak i mnie z resztą).
Była w nim taka wściekłość, jakby chciał ich wszystkich wytrząsać, wyszczelać po kufach, wrzasnąć w twarz: obudźcie się! Do tego dochodziło poczucie krzywdy, podsycanego przez Lori (nie, żebym rozgrzeszała Szejna).
Brak wyciągania wniosków przez ekipę Ricka jako forma napędzania fabuły wymyślona przez tfurcuf (grunt, żeby była akcja, uj że kosztem inteligencji bohaterów) to jest temat rzeka. Nie chce mi się ponownie wylewać frustracji, jaką to we mnie wywołuje :D Tylko dyskretnie wskażę na pierwszego z brzegu Pączunia, który puścił mordercę-kanibala wolno, okłamał grupę, po czym ten kanibal zjadł jego szwagra i przez to wpędził jego siostrę w depresję. Ale to on jest teraz autorytetem moralnym serialu :D
Kurka, dopiero jak to piszę dociera do mnie jakim absurdem jest ten serial :D I niech mi ktoś powie, że udzielanie się na forum nie pomaga :DD
Aktor grający Pączka jest w ogóle straszny. Wiem, że obsada ogólnie nie jest zbyt wysokich lotów, ale jak się ogląda tego faceta w połączeniu z dziadowsko napisaną postacią, jaką ma do odegrania, to jedyne co przychodzi człowiekowi do głowy to "skąd oni go do cholery wytrzasnęli...." .
Jeszcze jak sobie przypomnę, jak w więzieniu latał z kwiatkami do tej swojej dziewczyny :D
Lol, lepszy był jak się snuł po więzieniu i wypróbowywał "w czym jest dobry" i po kolei odrzucał wszystkie aktywności jako "mmnnnnieee, to nie jest w moim stylu, next pliz" :D
I tu właśnie pragnę podziękować za wspomnienie In the Flesh, oblukałam dzięki Ti - i kurka maciowa , można zrobić serial o zombie z pomysłem, dramatyzmem i żeby się to kupy trzymało. I wzrusza, i rusza i w ogóle...
Plusz przyznaje Brytolom że potrafiooom :)
In the flesh - krótko, treściwie, dramatycznie, na temat. I mimo martwych tkanek - przejmująco ludzko :)
za bardzo nie mogę z Tobą dyskutować w tych trzech kwestiach bo całkowicie się z Tobą zgadzam
Shane był pierwszą trudną sytuacją z którą Rick musiał sobie poradzić , z stąd stwierdzenie psychol . Ale ja go za takiego nie uważam
Zgadzamy się wreszcie :)
Ogłoszenie: Zamienię 13 osobników ludzkich aktualnie występujących w TWD na jednego Szejna. Jeżeli wymiany dokonamy w ciągu następnego odcinka, dorzucę jeszcze kilku gratis. Informację zwrotną proszę wyryć na drzewie, lub ścianie kościoła.
dokładnie to samo chciałem napisać
Obecnie mogą zostać Rick i Carl - jako, że są pewniakami według komiksu . Reszta do szybkiego odstrzału.
I dawać nowych ...
Zresztą według komiksu jeśli dobrze czytałem wypowiedzi osób zaznajomionych z tematem - śmierć bohaterów była wszechobecna i bardzo częsta