W końcu udało mi się przemóc i obejrzałem sezon 6 do końca, zrobiłem to z sympatii do marki, moja przygoda z ,,Żywymi Trupami'' zaczęła się od świetnego komiksu, potem sięgnąłem po doskonałą grę studia Telltale i całkiem udane powieści. W międzyczasie próbowałem podejść do serialu, w końcu to on w dużej mierze przyczynił się do sukcesu dzieła Kirkmana, ale stale coś mnie odrzucało - obejrzałem trzy sezony i do dziś nie jestem w stanie zrozumieć jak mając tak świetny materiał źródłowy, można było to tak bardzo zniszczyć - chwilowy przystanek na farmie Hershela który trwał raptem jeden tomik komiksu, w serialu zajmuje cały sezon, usuwa się znane postacie i wprowadza inne, a wątki pozbawia się brutalnych i kontrowersyjnych scen które świetnie budowały klimat w historii obrazkowej - tak więc, po 2 słabych sezonach, nadszedł czas na wątek na który czekałem najbardziej, czyli Woodbury - tutaj kolejny zawód, gubernator jest postacią złagodzoną, ma romans z Andreą, nie odcina Rickowi ręki, nie torturuje Michonne, nie zabija żony Ricka i jego dziecka (twórcy serialu nie mając odwagi dzieciaka zabić, trzymają go już 6 sezon.) a sama Michonne nie urządza na gubciu krwawej zemsty odcinając jego rękę i wydłubując oko łyżką.
O, no i w końcu spotykamy Tyresse, twardego, czarnoskórego mężczyznę będącego byłym koszykarzem i bliskim przyjacielem Ricka... a nie, czekaj, coś tu nie gra, Tyresse robiący za niańkę dla dzieci i ani trochę nie wyglądający na twardziela...
Uśmiercenie niektórych postaci to największy błąd twórców - dajmy na to Andreę i Dale'a. Na chwilę obecną jej komiksowy wątek jest rozszczepiony na kilka postaci w serialu - między innymi na Sashę i Michonnę, przez co drastycznie tracą one na jakości. To samo zrobiono z Dal'em, jego komiksowy wątek dostał Hershel i Bob (między innymi wątek z kanibalami którzy zjedli nogę Dale'a).
W komiksach Andrea to jedna z postaci która żyje do dziś i jest jedną z moich ulubionych - silna, twarda babka, partnerka Ricka i snajperka w Alexandrii.
To jeden z tysiąca wad tego kiczowatego serialu - jedna postać komiksowa = dziesięć serialowych, przez co z nikim nie idzie się tak naprawdę zżyć. Masa zapychaczy, zabijanie wszystkich, tylko nie główną obsadę (kiedy w komiksie ginie ktoś z głównej ekipy, w serialu oczywiście ginie postać poboczna - bo szkoda im uśmiercać obsadę.) zero napięcia, kastracja klimatu.
Serial ma dobre momenty w chwili kiedy trzyma się wiernie komiksu - dlatego zakończenie pierwszej połowy 6 sezonu gdzie Carl traci oko, Rick wybija hordę w Alexandrii było naprawdę świetne (no ale oczywiście dobry efekt został zniszczony badass-Darylem z bazooką.), ale co z tego skoro momenty kiedy twórcy nie zmieniają fabuły zdarzają się naprawdę rzadko, i zamiast tego mamy nudne i niepotrzebne wątki które koniec końców nie mają żadnego znaczenia dla fabuły (no, może czasami zginie jakaś postać poboczna!).
Myślę ze to jest mój główny zarzut do scenarzystów serialu - rozwlekanie, przesuwanie w czasie i modyfikowanie wątków oryginału, które tracą w wyniku tego swój dramatyczny wydźwięk i w rzeczywistości nikogo nie ruszają.
Zmienienie Morgana na dobrodusznego mistrza Jedi z kijem zamiast miecza świetlnego to już kompletna żenada, w komiksie owszem - Morgan powrócił, ale jako normalny gość, i to było okej. Tutaj wprowadzono jakieś dziwne udziwnienia co by wprowadzić kolejny, nic nie znaczący w serialu wątek.
Sam Rick w komiksie nie irytuje, tutaj wygląda jak zbity pies i człowiek który prawie w każdej sekundzie jest gotowy się popłakać - krzyczy, gestykuluje i robi miny jak totalny szaleniec - nie widzę w nim godnego podziwu lidera jakim jest jego komiksowy odpowiednik, i o ile za Rickiem z komiksów byłbym gotowy pójść i walczyć o przetrwanie, o tyle za gościem z serialu jakoś niespecjalnie.
Zmienienie przywódcy Alexandrii na jakąś lalę której gra aktorska pozostawiała po sobie sporo do życzenia też jest w moim przekonaniu rozwiązaniem kompletnie niezrozumiałym.
Z jakiegoś powodu Eugene którego w komiksach całkiem lubiłem, o tyle w serialu strasznie mnie irytuje - owszem, to niezbyt wesoły sztywniak, ale tutaj to jest wręcz przerysowane, stoi jak drewno wydające z siebie jakieś odgłosy, jeśli tutaj również wprowadzą romans tej postaci z Rosistą to chyba padnę ze śmiechu. Nawet gdybym był brzydką kobietą, palcem bym gościa nie tknął.
Ogólnie w tym serialu gra aktorska często pozostawia po sobie wiele do życzenia - szczególnie widać to w przypadku postaci pobocznych, w 6 sezonie chociażby oglądanie Denise na ekranie było dla mnie męczarnią. To jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe - bo serial bijąc takie rekordy popularności powinien zadbać o dobór odpowiednich aktorów.
No i mamy nieszczęsny finał, wejście Negana i ten cliffhanger. Miało mnie zachęcić do obejrzenia kolejnego sezonu - ale osobiście poczułem się totalnie zażenowany i odhaczyłem serial ze swojej listy.
Moim zdaniem winę za porażkę tego serialu i kiepską jakość ponosi przede wszystkim AMC które wprowadza rygorystyczną cenzurę i nie pozwala na wiele fabularnych rozwiązań, przez co dochodzi do modyfikacji które czynią serial nudnym i mało zaskakującym. Podczas gdy komiks ma wiarygodne psychologicznie postacie i sprawia ze można naprawdę się z nimi zżyć i ich polubić, o tyle te serialowe są mi zupełnie obojętne.
no ale nie powiesz ze ten serial nie ma zajebistych charakteryzacji zombie i efektow. a scena z neganem zarąbista w breaking bad gorsze cliffy były na koniec sezonow i jakos 10 dales.
nie kumam czego ostatnio tak hejtujecie twd jak serial coraz lepszy
Masz racje, na pochwałę zasługuje tylko i wyłącznie charakteryzacja żywych trupów, wygląda to naprawdę autentycznie i robi wrażenie - ale czy jest to w stanie zamaskować kiepski scenariusz, pretensjonalne dialogi o niczym, masę niepotrzebnych wątków, zmartwychwstające postaci, i masę nielogicznych udziwnień? Ani trochę. Mam wysokie oczekiwania - ale wynikają one z tego powodu, ze gry, komiksy i wszystko inne co z marką TWD związane jest przeważnie dobre, serial miał wysoki potencjał - ale został maksymalnie zjechany przez politykę stacji która ocenzurowała wszystko do granic możliwości.
Breaking Bad to pod każdym względem inny i znacznie lepszy serial od TWD. Tam wszystko od początku do końca ma ręce i nogi, tutaj niespecjalnie.
Trzeba poczytać trochę więcej w temacie TWD niż książki i komiksy by zrozumieć, dlaczego serial obecnie wygląda tak jak wygląda.
Tej wiedzy też się nie zdobędzie grają w gierki od TellTale :)
Oceniam poziom scenariusza serialu na tle komiksów (szczególnie na ich tle, w końcu na ich podstawie opiera się fabuła), książek i gier Telltale - a ten wypada bardzo blado.
Poza tym wiem dlaczego serial wygląda tak jak wygląda 1. Kiepska gra aktorska 2. Zapychacze 3. Cenzura stacji AMC która nie może sobie pozwolić na zbyt kontrowersyjne rozwiązania fabularne, których w oryginale aż się roi - momentami jest znacznie brutalniej niż w Grze o Tron, a to już o czymś świadczy. 4. Zamienianie oryginalnych postaci bądź ich charakterów, na inne, nowe i znacznie gorsze.
Czy naprawdę muszę w tej kwestii cokolwiek czytać? Nie wiem na ile pisząc ,,tej wiedzy nie zdobędzie się grając w gierki od Telltale'' próbowałeś byś złośliwy, ale The Walking Dead jako markę bardzo lubię we wszystkich postaciach, niestety nie licząc serialu, gry to tylko dodatek który paradoksalnie jest ciekawszy od serii telewizyjnej.
Aktorzy są jacy są. Jaka płaca taka praca :) Gdyby AMC wyrzuciło trochę grosza na większą ilość aktorów pokroju Lincolna, nie miałbyś na co narzekać.
Zapychacze - wiesz ilu shorunnerów miało do tej pory TWD? Nie? To się dowiedz ;)
Ci ludzie nie tworzyli jednej, spójnej fabuły od a do z. Kolesie zmieniali się na kierowniczych stołkach i musieli pociągnąć fabułę dalej na tym, co stworzyli poprzednicy. Teraz rozumiesz dlaczego fabularnie serial kuleje?
Cenzura. AMC to nie ejdź bi oł. Nie ta kasa, marka czy rozpoznawalność. A poza tym, umówmy się, o ile ludzie są w stanie patrzeć jak koleś wbija drugiemu palce w oczy i jest to ok, to wątpię, by tak gładko przełknęli np. moment śmierci Lori i Dżuditch [zaprezentowany dokładnie w taki sam sposób, jak to pokazano w komiksie]
Zamiana oryginalnych bohaterów. Tak się składa, że komiksowe postaci, które NIE ISTNIEJĄ (obudź się. Albo weź leki. Lub zrób jedno i drugie) są odgrywane przez REALNYCH AKTORÓW, którzy mają swoje plany zawodowe i prawo do własnych decyzji. Np. aktor grający Dejla powiedział, że odchodzi z ekipy po tym, jak AMC pożegnało się z jednym z jego kumpli z produkcji. Po prostu odchodzi i *uj. Dlatego motyw z żarciem nóżki spadł na Boba. Ju mad, brołłłł?
A co do żali na temat tego, że RYYYYK! wciąż ma obie ręce - o tym zdecydował sam Kirkman, twórca UNIWERSUM które najwidoczniej tak ubóstwiasz ;) Stwierdził, że okaleczanie RYYYKA! na początku historii było błędem, który będzie mógł poprawić współtworząc serial - ale jak już mówiłem, takie smaczki poznaje się czytając o TWD, a nie same komiksy czy książki :)
A na koniec - ja??? złośliwy?? Skądże znowu, co też ci przyszło do głowy :>?
Oczywiście masz racje, osobiście nie mam zielonego pojęcia na temat tego jakie nastroje panują w AMC i jak wygląda praca na planie serialu, więc czynników które przyczyniły się do obecnego stanu rzeczy może być mnóstwo. Ale czemu by nie zatrudnić lepszych aktorów? Przecież to jeden z najpopularniejszych seriali w telewizji, więc mam powody żeby przypuszczać ze przynosi naprawdę solidne przychody.
Mimo wszystko jako zwyczajny widz, który sięga po serial po to aby się dobrze bawić, (a nie zagłębiać się w tajniki pracy na jego planie) czuje się zawiedziony. Narzekam na Dale'a, Tyresse czy Andree, tylko dlatego ze kiedy zdarzają się sytuacje komiksowe, przeważnie dotyczą postaci z którą jako widzowie nie jesteśmy aż tak mocno zżyci, przez co tracą swój cały wydźwięk. A zresztą, jeśli faktycznie jakiś aktor odpadł z przyczyn niezależnych, dlaczego postacie wprowadzane na zastępstwo są przeważnie mdłe i widzowi obojętne? To już kwestia tylko i wyłącznie scenariusza.
Poza tym takie zabiegi jak chociażby zrobienie z Morgana dobrodusznego mędrca z kijem, czy Daryl który wybawia bohaterów z każdej opresji swoimi nadludzki zdolnościami, a Glenn zmartwychwstaje po śmierci bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, są naprawdę konieczne? Niezależnie od tego co by się nie działo wewnątrz, podczas produkcji, to wina za takie głupoty spada tylko i wyłącznie na kiepskich scenarzystów.
Jeśli chodzi o odcięcie ręki Ricka - to nie było konieczne i nie przeszkadza mi ze zrezygnowano z tego motywu z serialu, ale wymieniłem to z wieloma wątkami które uczyniły wątek Woodbury zaskakującym i bardziej bezkompromisowym. Z drugiej strony mimo słów Kirkmana - niedawno pod koniec wątku z Neganem Rick został okaleczony znów, a więc nie dość ze nie ma ręki, to w dodatku chodzi o kulach. I to naprawdę wpływa na klimat, bo wiemy ze nie z każdej opresji główny bohater wyjdzie cało. Swoją drogą Kirkman pisze scenariusz tak impulsywnie, ze wielu rzeczy żałuje, między innymi śmierci Abrahama, ale mimo to z perspektywy odbiorcy były to zabiegi udane.
Po prostu oceniam serial w obecnej postaci, a w obecnej postaci jest on żenująco słaby. Rozumiem też zmiany i to ze serial jest luźną adaptacją komiksu, ale zmiany te wyglądają na ogół w taki sposób ze scenarzyści biorą dobry wątek, psują go jak tylko mogą i rzucają nam po nim ochłapy.
Jeśli chodzi o brak dobrych aktorów, kulejącą fabułę itd. to wszystko jak zwykle rozbija się o pieniądze.
Gdyby w 2010 ejemsi nie było pazerne, to TWD do dnia dzisiejszego robiłby Darabont i ten serial miałby taki poziom że kyrjeeljsynchrysteusłysznas.
A tak, mamy to co mamy obecnie :) Czyli "szołranerów" którzy zmieniają się jak w kalejdoskopie, odcinki raz dobre, raz koszmarne i w cholerę hajsu wydanego na promowanie serialu :) Bo mogą, zamiast ładować te pieniądze w produkcję :]
No cóż, dzięki wielkie za wyjaśnienie - to sporo wyjaśnia :) Bez jednej konkretnej wizji na to w jakim kierunku ma dążyć serial, ład i porządek nie ma tam miejsca bytu. Zastanawiam się ile świetnych produkcji mielibyśmy, gdyby stacje telewizyjne pozwalały jednej, konkretnej osobie odpowiadać za całą wizję, a nie wprowadzać totalny chaos.
Wielka szkoda ze nie wykorzystano potencjału, tym bardziej ze TWD miało całkiem przyzwoity i dobrze zapowiadający się start, a potem to wszystko runęło z głośnym hukiem do poziomu dna.
Żałuje tylko ze serial jest obecnie tak popularny, bo gdyby oglądalność drastycznie spadła, być może AMC by się obudziło i wykorzystało potencjał. A obecnie można tylko w internecie krzyczeć i narzekać na poziom serialu, ale póki widownia nie wypnie tyłka, będzie tak jak jest.
Serial z pewnością byłby lepszy, gdyby:
-nie wywalili Darabonta, który tworzył tylko 1 sezon.
Jego wizja była by serial był dynamiczniejszy. W 2 sezonie chciał umieścić akcje zarówno na farmie i więzieniu.
Stacja nie zgodziła się, bo chciał zbyt dużego budżetu.
-ilość epizodów na sezon wynosiła 8-10 - nie byłoby tyle zapychaczy tylko więcej konkretów
-twórcy byli bardziej odważni i było mniej cenzury (zarówno przekleństwa i sieczka) Cóż AMC to nie HBO :)
O, to dokładnie taki serial jaki chciałbym zobaczyć - krótszy, bardziej dynamiczny i odważniejszy.
No ale na to już za późno, co się stało to się nie odstanie - można tylko żałować ze ekranizacja AMC automatycznie wyklucza szansę na ekranizacje tego samego tytułu przez inną stacje.
Jak się nie podoba to ku.rwa nie oglądajcie
ja pierdziele co za filozofia.
ludziom się podoba a ze jakims debilom z filmwebu nie dogodzisz to trudno niech ida ogladac mode na sukces taki poziom reprezentują.
TO DRAMAT O LUDZIACH nie film akcji jak nie rozumiesz to oglądaj avengersow i transformersy to pewnie wam się spodoba bo inteligetne seriale wyraźnie nie sa dla was.
Ułomku TWD nigdy niczym specjalnym nie był i nie masz nad czym się rozpływać. Podajesz jakieś dziecinne filmy komiksowe dla mas jako porównanie :) Stranger things jest lepszym serialem od TWD. Ale to tylko 8 odcinków więc bardziej bym porównywał do 1 sezonu TWD i tu już takiej przewagi w ogólnej ocenie nie ma, bo 1 sezon TWD miał najwyższy poziom z wszystkich sezonów.
the walking dead nie ma koszmarnych odcinkow dlatego jest popularny bo trzyma dobry poziom. po co ciulu oglądasz skoro ci się nie podoba?
przepraszam ze was obrażam, ale to narzekanie to ku.rwa jakas przesada. taki debil jak autor tematu daje pałę temu serialu a np. chu.jowy stranger things ma u niego 9 xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Ten post to raczej nie do mnie a a na przyszłość radzę ogarnąć zasady pisowni.
"Temu serialu"? ...
Zmiany w wątku Morgana i "zmartwychwstanie" Glenna również były konieczne jeśli chodzi o konstrukcję serialu. Aktor grający Morgana miał przez większość czasu inne zobowiązania serialowe, więc nie mógł wrócić w tym czasie, w którym wrócił komiksowy Morgan. Twórcy serialu mieli najwidoczniej słabość do tego aktora, gdyż zamiast zrezygnować z tej postaci zdecydowali się poczekać, aż będzie mógł zostać w serialu "na pełen etat". Twórcy musieli wymyślić, co Moran robił, gdy go nie było i zdecydowali się na filozofię aikido i historię z Eastmanem. Zmiany były konieczne, a stosunek do tych zmian to już kwestia gustu. Mi postać Morgana po przemianie bardzo się podoba.
Fałszywa śmierć i zmartwychwstanie Glenna było rzeczywiście dziwnym zabiegiem jak oglądało się to na bieżąco, jednak z perspektywy czasu dostrzega się, że było to konieczne, aby zmylić widzów (szczególnie tych znających fabułę komiksu) kto zginie z ręki Negana. Więcej napisać nie mogę, bo napisałeś, że skończyłeś oglądanie na 6. sezonie, a twórcy rozegrali to mistrzowsko (oczywiście poza cllifhangerem, który był naprawdę żałosny)
Jesteś na bieżąco, więc dopowiadając w wątku Glenna- twórcy chcieli zrobić wszystko, aby przekonać widzów, że to nie Glenn zginie z ręki Negana. Fałszywa śmierć wzbudziła w wielu widzach przekonanie, że główni bohaterowie mają "zbroję fabularną". Mówili sobie: "Nie, Glenn już tyle razy był u progu śmierci, nawet raz zginął "naprawdę" i wychodził bez szwanku, na pewno twórcy nie chcą go zabić". To była sprytna zagrywka, aby uśpić czujność widzów. A już całkowicie uspokoili ich, zabijając najpierw Abrahama. "Ufff, więc to na 100% nie Glenn...". Trzeba się mocno nagimnastykować, żeby zaskoczyć widzów czytających komiksy, zachowując do tego wszystkie najbardziej ikoniczne sceny ;)
Jak dla mnie takie rozwiązanie z Glennem było zbyt mało przemyślane, finalny efekt był bardzo banalny i kiczowaty.
Do tego - czy naprawdę konieczne jest takie zaskakiwanie widzów znających komiksy? Umówmy się, komiks czyta niewielu. A sam serial traci przy tym mocno na jakości, bo komiksowe wątki są zwyczajnie w świecie lepiej skonstruowane.
Trudno też traktować te wątki poważnie, kiedy są one jedynie zapychaczami mającymi lukę między nielicznymi odcinkami ruszającymi fabułę do przodu.
W 1 sezonie całość była jako tako zgodna z komiksem - dodano kilka nowych wątków, takie jak postacie Daryla czy Merle'a, ale nie były to wcale zmiany na gorsze.
Od drugiego to już równia pochyła. Możliwe ze koledzy wyżej mieli rację, pisząc ze wina leży po stronie wydalenia Darabonta z pracy nad serialem. Przy mniejszej ilości odcinków i płynniejszej akcji, to mógłby być naprawdę udany serial.
Fabułę komiksu zna każdy, kto czyta dużo na temat serialu- ciężko jest w Internecie uniknąć spoilerów. W związku z tym odpowiadam twierdząco, zaskoczenie widzów jest bardzo ważne. Jeśli chodzi o zgodność z komiksem, to ja zaobserwowałem coś zupełnie odwrotnego- w pierwszych sezonach serial nie trzymał się tak bardzo komkisu. Wprowadzano postacie, których w ogóle nie było w komiksie (bracia Dixonowie, T-Dog, Carol w zasadzie też jest kompletnie inną postacią), dodawano wiele wątków (CDC na przykład), a inne wątki przerzucano na przyszłe sezony (Shane zginął dopiero pod koniec 2. sezonu, a Tyresse pojawił się w 3.). Od sezonu 5. wierniej starają się przekładać komiks na ekran, nie tylko samą fabułę i ikoniczne sceny, ale wręcz całe dialogi- odcinek 7. to praktycznie komiks 1-1. Starają się być również wierni śmierciom komiksowym, a w pierwszych były one bardzo miksowane
Oczywiście, trudno mi się z tobą nie zgodzić, zaskakiwanie widzów jest ważne - ale jako fan komiksów, wolałbym dostać po raz kolejny to samo, w formie serialowej - niż wątki które mocno ucierpiały na jakości, przez nielogiczne i bezsensowne zmiany. Głupie podchody z Gleenem, czy częste zabijanie drugoplanowych postaci, podczas gdy w komiksie w tych samych okolicznościach giną pierwszoplanowe, to zmiany jak dla mnie, nieakceptowalne - możliwe ze nie wszyscy odnoszą takie wrażenie - ale ja jako widz chociażby w scenie śmierci Denise czułem się mocno oszukany - dla mnie strzała w oku Abrahama, podczas rozmowy, w której ten chciał wybaczyć Eugenowi, to było znacznie mocniejsze uderzenie. A tak - wyszło kiczowato, i bez polotu.
To nie jest zaskakiwanie - dochodzi do tego ze czytelnik stale porównuje zmiany do pierwowzoru.
Rozmawiałem ze znajomymi, którzy mają podobne odczucia - oglądanie serialu po przeczytaniu wszystkich tomów jest zwyczajnie w świecie trudne. Czytelnik szybciej zauważa, ze połowa wątków to zapychacze które nie ruszą fabuły do przodu, zauważa ze postacie są płytsze, a sceny ocenzurowane.
Dodam ze serial poznałem przez komiks, nie odwrotnie. Dlatego zacząłem oglądać po przeczytaniu już sporej ilości zeszytów i miałem pewne oczekiwania względem adaptacji.
Co do zmian - generalnie tak, dokonywano ich, największych dokonano na przełomie drugiego/trzeciego sezonu - bo zwyczajnie w świecie niemożliwe było już wybrnięcie z nich. Przedwczesne uśmiercenie Andrei (jednej z najważniejszych postaci komiksowych) Dale'a, spłycenie Tyressa i przedstawienie go w innych okolicznościach, zostawienie przy życiu Judith, mocno złagodzony wątek Gubernatora.
Zostawienie Shane'a akurat uważam za jedno z niewielu udanych rozwiązań - bo pogłębiło tą postać. W 1 tomie komiksu niewiele się o nim dowiadywaliśmy, a jego śmierć nie miała takiego przytupu.
Co do kopii 1-1 wątków komiksowych - zdarza się to serialowi, rzadko, ale zdarza się, ba, to chyba jedyne niezłe odcinki. Niemniej poprzedza je zwykłe kilka zapychaczy, więc ich wydźwięk i tak nie jest tak mocny.
Zakończenie 1 połowy 7 sezonu uznam za idealną okazję do uzupełnienia swojej wypowiedzi - przede wszystkim Jeffrey Dean Morgan, tak, dał radę w roli Negana - nie mamy już takiej klapy jak w przypadku złagodzonego i mniej pokręconego Gubernatora - oczywiście, nie jest to Negan taki jak w komiksach, z tym ze w komiksie jego niepowtarzalny charakter budowała kreska i świetna mimika - co z logicznych względów, było trudne do przeniesienia na ekrany telewizorów. Jeffrey radzi sobie na tyle, na ile może i bez cienia wątpliwości tworzy świetną kreację, inną niż ta komiksowa, ale na pewno dobrą.
Ale znowu serial popada w tragiczny syndrom scenarzysty z chorobą umysłową - ,,tu pozmieniamy oryginał, te fajniejsze wątki w ogóle zmienimy, najlepsze to może wypieprzymy, dodamy od biedy jakieś inne'' - i po raz kolejny DOSŁOWNIE KAŻDA zmiana jest zmianą na gorsze. Wątki takie jak z Oceanside, Tarą, wzgórzem czy nawet Rositą (btw: W komiksie to Carl postrzelił kij bejsbolowy Negana, i kiedy ten zaczął się Carlowi odgrażać, został zaatakowany przez Ricka. Ale to i tak niewielka zmiana, na przestrzeni tego, co dokonano na przełomie wszystkich sezonów ) nie istniały w komiksie wcale, akcja z Neganem była płynna, emocjonująca, trzymająca w napięciu. W każdym zeszycie coś się działo. Tutaj wkrada się typowa dla serialu nuda, a i tutaj pojawia się klasyczny argument fanów - nazywanie tego serialu ,,dramatem o ludziach'' nie ma najmniejszego sensu. To nie jest zamierzony efekt twórców. Po prostu ma zły scenariusz, kto czytał komiks, ten wie dlaczego, tyle.
Niestety - czytelnik komiksu już po kilku minutach wyczuwa, ze te wątki do fabuły nie wniosą praktycznie nic i ogląda tylko zbędny zapychacz. I tak jest przez niemal całą pierwszą połowę. Przyznam bez bicia, ze po raz pierwszy w historii, odkąd oglądam seriale, 7 sezon zacząłem oglądać na ,,przewijaniu'', serial TWD nauczył mnie że połowa scen i tak chu*a wnosi, więc żeby obejść się bez okrutnego niesmaku, najlepiej je ominąć.
Lepiej już nie będzie - można oglądać od biedy, nudząc się za wszystkie czasy i dla Jeffreya Deana Morgana - można też olać i sięgnąć po kilkukrotnie lepszy komiks.
Komiks też jest pełen zapychaczy od pewnego momentu. Kirkman zaczął robić dokładnie to samo, co w serialu, czyli ogólnie pitu-pitu i potem nagle BAM! patrzcie jaka brutalność, jaki szok, czytajcie dalej bo nikt nie jest bezpieczny... i potem znowu pitu-pitu, pitu-pitu... cała postać Negana jest właściwie esencją takich zagrywek.
Kirkman miewa słabsze epizody, między innymi obecny wątek z Szeptaczami, który, no powiedzmy sobie szczerze, górnolotny nie jest. Ten komiks to nie jest arcydzieło, raz jest lepiej, raz gorzej, jak z każdym tasiemcem - ale niezależnie od tego co o nim sądzimy -chyba trudno zaprzeczyć - ze Kirkman opowiada swoją historię w ciekawszy i przede wszystkim - dynamiczniejszy sposób, niż twórcy serialu.
Serial czasami robi odcinki jako tako zgodne z komiksem - ale na jeden taki, przypada kilka nudnych zapchaj-dziur. I to jest najpoważniejsze zarzut, bo o zmienianiu fabuły już nie zamierzam się wypowiadać.