Jeszcze nigdy nie widziałem motywu by ktoś używał zbroi, tarczy i miecza! No wybaczcie, ale żaden zombie nie przegryzie się przez stal. Wystarczy solidna kolczuga, do tego hełm. W łapska kusza i miecz.
Wystarczy wpaść do pierwszego lepszego muzeum historycznego i mamy arsenał broni lepszy na zombie niż w koszarach.
No ale chyba za dużo sobie wyobrażam :) Fajny byłby za to serial o zombie w czasach średniowiecza :P
muzea sa w srodku miasta wiec tam gdzie zombie jest najwiecej po drugie egzemplarze w muzeach sa stepione po 3 myslisz ze bylbys w stanie uciekac w zbroi?zombie by cie otoczyly wyj......na ziemie rozebraly z tego zelastwa potem wpier......^^
Lepszym rozwiązaniem jest kevlarowy stój taki jaki mają motocykliści ,a na twarz maska od paintbalu :) Jesteś wtedy bardzo mobilny a zombiaki mogą co najwyżej połamać sobie na Tobie zęby ;p
Jako niezbędne wyposażanie dodałbym katanę i maczetę ,komplet na allegro około 200 zł i wtedy wchodzisz w truposze jak w masło ;)
Ja bym nie żartował z tym allegro bo jutro po wpisaniu tam "zestaw na zombie" będzie milion ofert :D
z katana za 200zł mozesz wejsc tylko w masło głowy tym nie odetniesz wiem bo mam taka za 69 ojro z włoch^^
Tak, wiem, Michonne jest ostra. Ale ta jej katana to taki raczej porządny kawał oręża, a nie tępe dziadostwo z Allegro.
A ja zapytałem, bo ten koleś napisał tak, jakby przetestował już swoją katanę na czyimś karku. :P
Wystarczyłby jeden cios kataną i taki zombiak zostaje bez centrum dowodzenia :)
Często korzystam z maczety żeby wykarczować sobie drogę/przeciąć jakąś gałąź jak jestem na obozie i sądzę że odcięcie głowy to żaden problemy przecież to same tkanki i kręgosłup :)
Jeden cios kataną wystawową to ci sprawi pewną śmierć, zobacz zombie go boom, byłą katana zrobiona własnoręcznie i katana ze sklepu, czego z pewnością byś się nie spodziewał katana ze sklepu rozpadła się i nawet nie zrobiła nic replice głowy zombie
Byłem kiedyś na ileśtam leciu lokacji Poznania i była taka impreza z różnymi rycerzami, można było założyć sobie kolczugę, hełm pomachać mieczem itp. Wiesz, jakie to ciężkie i jak ogranicza ruchy? Jakbyś padł przez przypadek na plecy, to zanim byś się pozbierał, rozerwaliby cię na sztuki. Dziękuję, wolałbym już polegać na szybkości i jakiejś konkretnej maczecie, względnie toporku w stylu tomahawka. Założyłbym tylko wysokie buty, jakieś rękawice, a na nadgarstki skórzane karwasze.
Co do serialu o zombie w realiach średniowiecznych - jak najbardziej jestem za.
Zombie w czasach średniowiecza to byłoby coś naprawdę fajnego, może twórcy ograniczyliby niepotrzebne gadki i stworzyli nam prawdziwe pobojowisko i sceny walk rycerskich.
Pomarzyć można:)
Dzięki za przypomnienie, oglądałem Grę o Tron i przypominam sobie jeden motyw z umarlakiem który próbował zabić tego dowódcę siwego.
ludzie, zastanówcie się najpierw za nad tym co chcecie napisać a potem dopiero piszcie!
"dla porównania, przeciętna waga zbroi płytowej dochodziła do 25 kg, podczas gdy wyposażenie piechoty polskiej w 1939 dochodziło do ok. 30 kg"
to dane z wikipedii. Nie zagłębiam się czy są one dokładne, nie czytałam także postów w tym temacie. Bo sam temat jak i wiele innych pod tym serialem nadaje się jedynie do kosza.
żeby nie było, kolczugi także są bardzo ciężkie. Jeżeli zobaczyłabym serial Walking dead w którym, wszyscy aktorzy paradują (chyba jest to okres lata bo słoneczko ładnie przygrzewa) w zbrojach!, kolczugach bądź pełnym umundurowaniu antyterrorystycznym (bo i takie denne były pomysły) to serial skończyłabym oglądać na tym właśnie odcinku oceniając na tyle na ile by wtenczas zasługiwał czyli 1/10
w przypadku zombie tych z komiksu niezwykle wazne jest likwidowanie ich cicho, przy lepszej organizacji mogliby poszukac jakichs zbroji z porzadnej skory masek takich jak ma policja przy likwidacji zamieszek, wlasnie jakas porzadna bron biala, ewentualnie snajperki z tlumikami, luki, kusze takie jak daryla. Ale wwezmy pod uwage ze jest ogormny chaos, kazdy bierze to co ma pod reka i probuje przezyc, bo raczej gdy zombie ci pod domem sie kreci to panika, a nie zamawiasz sobie maczete z allegro ;)
Jak już ktoś wspomniał - sensowniej byłoby się uzbroić jak do ASG itp. zęby tego nie przebiją, jest wygodniej. Co do broni ręcznej katana jest duża, przez co wcale nie taka poręczna dla niewprawionej osoby. Lepiej maczeta, która jest tańsza, bardziej dostępna i solidniejsza, ma 50-70cm długości co pozwala na zasięg, a zarazem na łatwe używanie.
Katany są bardzo różnych rozmiarów od 60cm do 120 powyżej to już są Daito-katany.Te z allegro to stal lipna która przy poważniejszym użyciu gnie się i szczerbi...Lepiej już zainwestować w maczetę czy kukri...
nie chodzi o wage to sprawa wzgledna jeden poniesie 30 kg drugi 60 chodzi o mobilnosc kolego a w puszcze zbyt ruchliwy nie bedziesz Bodzepor=> az tak szalony to nie jestem ale sie nia troche pobawilem i uwiez mi mam tez mala maczete "fiskersa" ta maczeta dalo rade sciac drzewo o srednikcy jakis 30 cm a ta katana mialem problem zeby korbola na pol rozlupac^
http://www.youtube.com/watch?v=ejI8qby2tiw&feature=related
Od dawna, przypomina mi się ta scena z 24h. Zbroja z maską, karabin idealne na Zombie.
Ciekawe, jak by wyglądała szarża ciężkiego, zachodniego rycerstwa na hordę zombiaków? Pewnie najpierw by się w nich wbili, położyli pierwszą falę kopiami, ale potem zombiaki zaczęłyby koniom wygryzać brzuchy, a rycerzy ściągać z siodeł i rozdzierać na sztuki.
Radzę poznać przebieg bitwy pod Kircholmem :)
Jeden husarz mógłby przebić kopią 2-3 zombiaków a szarżować mógłby nawet kilkanaście razy w ciągu dnia także żaden zombiak nie miałby szans przeżyć takiej nawałnicy ;p
Zombie survival M. Brooksa był wspomniany motyw jak rzymianie(jeśli mnie pamięć nie myli) prali się z zombiakami. Dodam też że nie wszystkie zombie są wolne. W filmie chwilami ledwo się ruszają, ale zauważ co się dzieje jak są w miarę świeże. Na oko osiągają prędkość tak z 3-4 km/h to dosyć szybko biorąc pod uwagę, że się nie męczą :] Co do Husarii, zapomniałeś że koń to zwierzę a z tego co zauważyłem to boją się zombiaków jak ognia(wyczuwają śmierć). Można by powiedzieć , że konie bojowe to co innego, lepiej szkolone itp.. ale instynkt przetrwania weźmie górę. Zombie otoczony aurą śmierci a człowiek z mieczem to dwie rózne sprawy ;)
Podejrzewam jednak, że późna husaria dałaby radę nawet wielkiej hordzie zombie, bo było to połączenie mobilności, siły uderzeniowej, a także siły ognia, bo później husaria miała na wyposażeniu także broń palną. Tym się różniła od ciężkiej jazdy późnego średniowiecza, że nawet, jeśli została wyhamowana, to mogła się szybko wycofać i uderzyć znowu, aż do skutku. A konie husarskie były bardzo odważne, ale możliwe, że faktycznie smród zombie by je płoszył.
A ja radzę się dowiedzieć, jaka była różnica między kawalerią zachodniego rycerstwa średniowiecznego, a husarią.:)
W koniach? Zwierzę to zwierzę. Czy chodziło ci o coś innego? i Wybacz ale po twoim opisie od razu miałem Husarie przed oczami i tak mi się ubzdurało :P
Napisałem częściowo w poście wyżej, ale mogę uściślić. Zachodnie rycerstwo miało ogromną siłę uderzeniową, ale słabą mobilność, tzn. jedna szarża mogła mieć opłakane skutki, bo w razie czego rycerzom ciężko było w ładzie się wycofać. Husaria łączyła siłę uderzeniową z mobilnością i była tak szkolona, żeby w razie czego się cofnąć, zewrzeć szyki i uderzyć ponownie. I tak aż do skutku.
Rozumiem , ale to nie z twojej winy miałem to skojarzenie, po prostu ostatnio obraz Husarii chodził mi po głowie i jak tylko zobaczyłem średniowieczną konnicę to pisząc posta miałem w głowie że mówiłeś o Husarii :P
Jednak wracając do zagadnienia koni :D Dalej sądzę że nie sprawdziły by się na zombiaki, nawet szkolenie bojowe by im nie pomogło. Mogą zignorować hałas, ludzi atakujących ich, ale jak zwierzę poczuje odór śmierci która zbliża się do niego to nic nie pomoże.
Dużo zależy od charakteru zwierzęcia, a konie husarskie były bardzo starannie dobierane i szkolone. Podobno bywały konie, które pomagały jeźdźcowi w walce, gryząc przeciwników, zatem musiały być też takie, którym jako tako smród krwi i śmierci przeszkadzał mniej, aniżeli innym.
Cholera narobiłeś mi smaka na taki film :P Rycerze kontra zombie :) Trzeba zebrać ekipę i nakręcić samemu :D
Będzie pomysł i ludzie to i rybki z pieniędzmi przyjdą :]
Zwłaszcza, że u nas jest cała masa grup rekonstrukcyjnych. Na Grunwald rok w rok zjeżdża się ponad tysiąc współczesnych rycerzy. :D
Tak sobie żartujemy ale tak naprawdę to faktycznie jest do zrobienia, kwestia zebrania odpowiednich ludzi a potem sponsora.
Znaczy gdyby oni w ogóle byli choć trochę ogarnięci, to uzbroiliby się po zęby (okazji im nie brakowało, wojska sporo w okolicy było) pozbieraliby granaty, amunicję, broń ciężką, automatyczną, nawet tym czołgiem mogliby rozjeżdżac (uruchomienie Abramsa to nacisnięcie góra 5 przełączników). Zebraliby się w 20 osób i mogliby metodycznie czyścić tereny, w których przebywają. Choćby ten durny szpital, gdzie zombiaków było tyle, że sam Shane i Otis by sobie poradzili (no ale se nie poradzili, bo wzieli po 3 naboje i pojechali we dwóch, geniusze).. Z odpowiedniej odległości mogliby przerzedzić martwych. Grupa miałaby i cel i sens przed sobą. A tak się bujają bez sensu, prowadzą naiwne gadki, kontemplują filozoficzne zagadnienia i borykają się z wydumanymi problemami natury egzystencjalnej, cioty (Poza Derylem-jedyną normalną i wiarygodną postacią). Dziwne, że w ogóle przeżywają kolejne dni z takim podejściem.
Wiesz oni w serialu nie pokazali dokładnie czym jest Herd, tu nie rozchodzi się o amunicję a o czas. Wystarczy 50 zombiaków. Każdy strzał musi lecieć w głowę, każde pudło to stracony czas i amunicja. A zombie cały czas swoim tempem nacieraja, nie po kolei wszystkie naraz z różnych stron. W komiksie jest podobna akcja o której mówisz i widać dobrze kto ma przewagę. Karabiny to broń automatyczna a przy adrenalinie ten paluszek na spuście zostaje trochę dłużej. Dodatkowy recoil i missy. Dalej celność towarzyszy. Aby być efektywnym trzeba przejść szkolenie i mieć "rękę", owszem im bliżej tym łatwiej trafić, ale pamietaj im bliżej tym szybciej zombie do Ciebie dojdą. 10 osób będzie mogło stać na odległości 30m i walić headshoty, a 20 na odległości 10-15m i to i tak nie 100% skuteczność. Czyli te 20 osób ma znacznie mniej czasu bo..... ? Zombie idą dalej nie zatrzymując się. Wyobraź to Sobie, że stoisz razem z nimi ramie w ramię. Nie myśl o nich jak o żołnierzach, ale pomyśl że to twoja rodzina i sąsiedzi. Raczej nie będą strzelcami wyborowymi. Fajnie by było aby to co mówisz było możliwe, ale niestety realia są jakie są. No i jeszcze jedno, strzelanie męczy szczególnie nowicjuszy.
Oczywiście zgodzę się i należy to też wziąć pod uwagę, ale...
Pierwsza zasada przetrwania, to nie, wbrew pozorom, "picie własnego moczu" (Bear Grylls TM), ale "adaptuj się albo giń". Człowiek w odpowiedniej sytuacji może bardzo szybko się wielu rzeczy nauczyć i osiągnąć możliwości, o które by siebie nie podejrzewał, zwłaszcza, gdy nie ma wyboru. To raz. Druga zasada, która bardzo łączy się z tym co mam tym postaciom do zarzucenia, mówi "Lepiej działać i od razu zrobić cokolwiek konstruktywnego niż narzekać i wpaść na genialny pomysł po wielu dniach". Ludzie od wieków w sytuacji zagrożenia łączą się w grupy i działają, zwłaszcza w tak jasnej i absolutnie spolaryzowanej sytuacji jak "Żywi vs Martwi". Zawsze opierało się to na wypieraniu jednej grupy przez drugą z zajmowanych terenów. Tu sytuacja jest ta sama. Zwłaszcza, że przy dobrych chęciach znajdą się na to środki i pomysły. Tym bardziej, że żywi mają przewagę mobilności, rozumnego planowania działań i mają wiedzę, której Ci co przyjęli na klatę pierwszą falę ataku zombie nie mieli.
Istnieją też takie pojęcia jak rozpoznanie taktyczne ergo minimalizacja ryzyka, przewaga taktyczna, przewaga ogniowa i wreszcie moc obalająca pocisku. Co z tego, że trzeba w łeb walić, jeśli seria z kaemu jest w stanie przeciąć ciało na pół, co mocno ogranicza i tak skąpe możliwości martwiaka. A przy konsystencji umarlaka wystarczy mocny kop (akcja przy studni) Co z tego, że rodzina albo sąsiedzi? Połącz chęć przetrwania z mądrym planowaniem działań i nic nikomu nie będzie. Mówię o sytuacji jaka teraz jest, czyli bohaterowie nie są z zaskoczenia atakowani, mają zaplecze, są względnie bezpieczni i mają czas na planowanie. A oni wolą rozkminiać czy mają za dużo broni i czy dzieci powinny ja nosić. Twierdzę, że mają i środki i możliwości by sukcesywnie wypierać sztywnych z konkretnych terytoriow. Takie działanie ma sens ponieważ minimalizuje ryzyko zaskoczek jak ta na autostradzie. Na tym polega przejmowanie i zabezpieczanie terenów.
Już to widzę, jak bez przeszkolenia uruchamiasz Abramsa i nim jeździsz tak, żeby rozjeżdżać zombiaki. Paliwo, które Abrams chla jak smok brałoby się z powietrza, tak? Tak samo części zapasowe. Oczywiście potrafiłbyś go konserwować i naprawiać, gdyby się popsuł? Zbierać broń, amunicję? Gdzie ty tam widziałeś tę broń i amunicję, hę? Życie to nie gra, ludzie, którzy np. do niedawna sprzedawali hamburgery w Macu i nie potrafią nawet strzelać, nie zmienią się nagle w grupę zawodowych żołnierzy-morderców, tylko będą woleli uciekać i się kryć. Za duża dawka FPS-ów odebrała ci realne postrzeganie rzeczywistości.
A Shane i Otis pojechali we dwóch, bo kto niby miał z nimi jeszcze jechać? Gdyby Otis się nie zgłosił, to Shane pojechałby sam.
Więc lepiej siedzieć i narzekać, że się nie da. Niesamowite jak nasze czasy odebrały niektórym jaja i zdolność do kiwnięcie palcem w bucie i niezwykłe jak choćby sugestia, że może coś jednak się da zrobić budzi agresję. Nikt nie mówi o długotrwałej eksploatacji czołgu, ale o doraźnym wykorzystaniu go celem uzyskania chwilowej przewagi. Jakoś Powstańcy Warszawscy byli w stanie nauczyć się obsługiwać i wykorzystać bojowo, z powodzeniem, zdobyczną Panterę, a mieli o wiele gorszą sytuację i o wiele trudniejszego przeciwnika. Tak samo bezlitosnego a do tego lepiej uzbrojonego i rozumnego. To się nazywa Sztuka Improwizacji, bardzo przydatna rzecz jeśli chcesz przeżyć I uwierz mi, że łatwiej uruchomić Abramsa niż Panterę. W Abramsie masz wszystko zautomatyzowane. Do odpalenia turbiny służy jeden przycisk.
Łe, no jasne, już to widzę, jak kura domowa z Kentucky w przypływie ,,sztuki improwizacji" odpala czołg i szaleje nim po mieście, a jej koleżanka z Kółka Gospodyń Miejskich napierdziela z karabinu maszynowego, którego nawet nie potrafiłaby odbezpieczyć.
Naprawdę, nie rozśmieszaj mnie, człowieku, czołg to nie samochód z automatyczna skrzynią biegów, nie prowadzi się go tak łatwo, jak ty widziałeś w symulatorze na komputerze, przestań zmyślać, bo twierdzisz, że masz styczność z bronią (chyba raczej z broną), a gadasz jak przedszkolak, zafascynowany jakąś tam grą i oderwany od rzeczywistości.
A akurat ci powstańcy, którzy prowadzili Panterę, to byli ludzie, którzy mieli już styczność z podobnymi urządzeniami i zostali przeszkoleni, zatem przykład bez sensu.
Powiedział koleś, który pierwsze co robi to zaczyna wycieczki osobiste. Daremny jesteś.
Ciekawe gdzie Powstańcy mieli styczność z bronią pancerną... Mówisz o tych kilku tankietkach w kampanii wrześniowej?
Masz tu małoletni farfoclu kilka moich zdjęć ze strzelnicy i ostrego strzelania w terenie w Finlndii i zawrzyj pysk. http://imageshack.us/g/580/22466318354948811661054.jpg/
Ja nie wiem...że się taki wał zawsze znajdzie...
A to ja na księżycu gram sobie na banjo:
http://mebelki.zoni.pl/dni/2008/07/31/Kosmonauta.jpg
Kilku tankietkach? Jak to fajnie nie mieć zielonego pojęcia i się wypowiadać. Polacy mieli całkiem sporo czołgów, co z tego, że głównie lekkich, skoro potrafisz jeździć tankietką, to potrafisz też czołgiem ciężkim. Niemcy się szkolili całą wojnę właśnie na tankietkach Panzer I i II. Dokształć się trochę i skończ zmyślać jakieś niestworzone historie. No i nie podkradaj zdjęć dzieciakom, bawiącym się w hitlerowców. :P
Ile Ty masz lat, chłopcze?
Te dzieciaki to grupa rekonstrukcji historycznej Michael Gaissmair z Finlandi i mają większe pojęcie o broni i czołgach niż Ty o historii kampanii wrześniowej, ich ojciec remontuje Stugi i Panzer 4 w muzeum broni pancernej w okolicach Tampere. Nota Bene właśnie tam też jednym ze Stugów jeździliśmy.
Tak dla Twojej wiadomości "kura domowa z Kentucky" ma prawdopodobnie więcej okazji do kontaktu z bronią niż ty przez całe życie do kontaktu z dziewczyną. Gadamy sobie tu o hipotetycznych sytuacjach. Hipotetycznie rzeczywistość apokalipsy jest brutalna, więc kura domowa albo się nauczy albo zginie. Rany, strach pomyśleć co by było, gdyby wojna, albo jakakolwiek inna krytyczna, wymagająca myślenia i szybkiej adaptacji sytuacja temu pokoleniu zapukała do drzwi.
Chłopie, ja tu widzę, że jesteś z gatunku tych ludzi, którzy z wielkim oburzeniem pytają dlaczego taki bombowiec jak Tutka walnął w glebę, a taki papierowy Boeing wyladował bez podwozia i się nie rozbił. EOT.
Buahah tak, tak, przeczytałeś to gdzieś i wstawiasz nie swoje zdjęcia i udajesz, że niby znasz tych ludzi, żeby na ich plecach ciąć wielkiego znawcę, a w rzeczywistości jesteś dzieciakiem, który nawet żadnej broni w ręce nie trzymał, od razu to widać z fantasmagorii, które wypisujesz. Za dużo komiksów i gier, prawdziwe życie wygląda niestety inaczej, ale co ty możesz o tym wiedzieć.:P
Jedno pytanie - każdy niezbyt bystry dzieciak prędzej czy później zaczyna wyskakiwać z gadkami o seksie i dziewczynach, macie jakieś kompleksy w tej materii?
Nie, ale idąc twoim tokiem myślenia ty chyba masz kompleksy na punkcie gier.
Rzuć mi dzieciaku literalne wyzwanie to ci wszystko udowodnię choćby profilem na fejsie i tam kulturalnie dokończymy rozmowę, ale do tego nie masz jaj. Jak masz zamiar tylko słabo poszczekiwać to lepiej od razu zawrzyj dziób.
Z ciebie to jest dopiero aparat. :P Nawet, jeśli należysz do jakiejś tam grupy rekonstrukcyjnej, to co to niby ma za znaczenie? Przecież to jest, tak, czy inaczej, zwykła zabawa, pochodzicie sobie w mundurach, pobawicie pukawkami i tyle. Co to wspólnego z wojną i zabijaniem? Guzik.
A ty się tak nadymasz i gadasz tak, jakbyś był co najmniej sowieckim komandosem, który uciekł w pojedynkę z obozu jenieckiego ukradzionym czołgiem i przy okazji zdobył Berlin. I faktycznie, te twoje gadki o nieumiejących strzelać kurach domowych, tworzących spontanicznie odziały szturmowe i uruchamianiu czołgów jednym guzikiem brzmią, jakbyś się urwał z choinki prosto pod komputer z włączonym CoD. Gadasz o wycieczkach osobistych, a ty Giuseppemu nawrzucałeś z 10 razy tyle, co on tobie. I z tego co widzę, on przede wszystkim robi sobie z ciebie jaja, a ty nawet tego nie zauważyłeś, tylko się wściekłeś i z każdym postem nadymasz się coraz bardziej. Wyluzuj trochę, bo pękniesz.