Wyobraźmy sobie, że oglądamy na TVN lub Polsacie jakiś pełnometrażowy film. Nadchodzi scena finałowa, emocje sięgają zenitu, zaraz dojdzie do ostatecznej walki i śmierci któregoś z bohaterów, to nieuniknione. Apogeum emocji, sekundy dzielą nas od kulminacyjnego momentu i.. bach! Najpierw 10 minut reklam! I podobnie jest z finałem TWD. Zabawa w kotka i myszkę z grupą Ricka wyborna. Wejście Negana i jego gadka świetna. Ukazanie zdezorientowanego, przestraszonego Ricka (który jeszcze nie tak dawno był pewien, że poradzi sobie z Neganem) poruszające. I na koniec dostajemy pałą w łeb tak samo, jak tajemniczy bohater. I mnie chyba tak samo to zabolało jak tego tajemniczego bohatera. Parę miesięcy oczekiwań z taką niewiadomą w serialu jest tak samo irytujące, jak reklamy w ważnym momencie pełnometrażowego filmu. No ale twórcy pewnie liczyli na to, co obecnie ma miejsce wśród publiki. Ludzie będą tworzyć teorie na temat tego kto zginął i jakoś to podtrzyma napięcie do następnego sezonu. Niektórzy główkują nad tym kto był najmniej lub najwięcej razy pokazywany w czasie wyliczanki lub nawet całego sezonu, jakie fragmenty otoczenia pokazano oczami zabijanego, co powiedział Negan, kto co komu przekazał i powiedział, wszystko byleby choć odrobinę się przybliżyć do prawdy. Natomiast scenarzyści pewnie żadnej z tych rzeczy nie wzięli pod uwagę. Być może postąpili podobnie jak serialowy Negan. Ustawili aktorów w szeregu i za pomocą wyliczanki wytypowali osobę do opuszczenia ekipy filmowej ;) Albo zabili Aarona. Jego śmierć dla większości nie byłaby wstrząsem, więc aby był szok, zrobili zagadkę na parę miesięcy. Może zginął ktoś inny, ważny dla serialu, ale tak czy inaczej taka zagrywka jest wkurzająca.