Póki co obejrzałem parę odcinków. Wypowiadam się z taką wiedzą. Niemal wszystkie tego typu
filmy czy seriale wymagają od widza, żeby wstępnie zawiesił zdrowy rozsądek. Żadna zaraza
spełniająca tego typu kryteria, jak ta w serialu, nie może się skończyć powszechnym kataklizmem.
Zarażenie przez bezpośredni kontakt i totalne upośledzenie umysłowe nosiciela, powodują, że w
rzeczywistości mogłaby to być najwyżej drobna epidemia. Ale jeśli o tym zapomnieć, serial ogląda
się całkiem przyjemnie.
Nie no, a ja zakładałam, że wszystko jest zgodne z wiedzą naukową. Właśnie zburzyłeś mój światopogląd. Chyba idę się rzucić z okna.
Co tu ma do rzeczy wiedza naukowa? Nie rozumiesz o czym piszę. Nie piszę o o tym, czy taka zaraza jest możliwa, piszę o tym, że gdyby była, nie miałaby szans się rozprzestrzenić w takim stopniu na tych zasadach, jakie są w serialu przyjęte (bezpośredni kontakt, totalne stumanienie i brak fizycznej sprawności nosicieli), oraz że wyjątkowo łatwo dałoby się opracować zabezpieczenia i procedury, które zapewniłyby spokojne przeżycie tych co przetrwali. // Zupełnie niewiele zastanawiając się nad przykładami, powiedz mi np. jakim cudem zombiaki miałyby przejąć czołg? Cała armię?
polecam obejrzeć więcej niż parę odcinków, dalej jest wyjaśnione dlaczego zombie rozprzestrzeniło się na taką skalę
Dawno temu to rozkminiłem. Zombievirus to broń biologiczna kosmitów. Poważnie.
Myślalam, że ironia w moim komentarzu jest widoczna. Zrozumiałam o czym piszesz, ale ja po prostu nie zakladam w serialach tego typu zdrowego rozsądku. Twórcy wymyślają sobie, że doszło do zarazy zombie w taki, a nie inny sposób i w zasadzie nie chce mi się rozkminiać czy to byłoby mozliwe czy nie. to jest fikcja.
Mogła się tak rozwinąc gdyby zaraza przenosiła się przez powietrze i tylko nieliczni byli odporni na wirus , wtedy armie nie miały by szans jakby tylko co 5 osoba była odporna , to zaraz i tak by została zjedzona, nie jestem pewnien ale chyba było coś na ten temat w serialu. Może chodzi o jakiś gen/przeciwciała który daje odpornośc na wirus co by wyjaśniało że np.i Hersel i jego córki nie zostały zarażone(te same geny) Trochge to naciągane :)
Przecież było powiedziane, że WSZYSCY są zarażeni wirusem. Czy żywy - czy martwi. Umierasz a potem wstajesz. Proste. Co tu takiego nielogicznego?
no wiesz w sumie to ludzie jak umierają to się ich chowa w trumnie więc zombie miały by problem z wyjsciem :) A jakby zaczęli na pogrzebac hwstawać to raczej przestano by robić pogrzeby i od razu krematorium
Bez problemu by sobie poradziły. Nawet gdyby co 5 osoba była odporna. Zombiaki są tak tępe i nieudaczne fizycznie, że eliminacja ich nie nastręczyłaby absolutnie żadnej trudności. Skoro grupa chłystków może przetrwać, tym bardziej przetrwaliby ludzie doskonale w tym wyćwiczeni, a jeszcze więcej specjalistyczne ośrodki. Jestem obecnie w drugim sezonie i śmiech mnie ogarnia, że sup
Dodam jeszcze jedno: w tym serialu (drugi sezon) połowę kobiet powinno się odstrzelić. Egoistycznych, zajętych sobą, narcystycznych suk w takiej ilości żeby nałowić, to by było trudno nawet oferując milion dolarów nagrody za to, że się same zgłoszą. Nie wiem co się ostatnio dzieje z amerykańskimi filmami, ale pokazują kobiety jako skończone zołzy, nie zasługujące na splunięcie w twarz. JUedna zarzuca kolesiowi, że nie pozwolił jej się zabić i zmarnował jej szansę - dobra suko, to dawaj do lasu, strzelę ci między oczy, też nic nie poczujesz, a jak chcesz podobieństw to uruchomię stoper, będzie zabawniej. Druga bredzi o tym, że lepiej dal jej syna by było, żeby nie żył. Ciekawe na jakiej podstawie? Chłopak nie wykazywał specjalnego doła. To ona bredzi o głodzie, lęku itd. Co za egotyzm, co za skupienie na sobie, tylko kulę w łeb dla takiej. Czy to obraz współczesnej kobiety w sytuacji kryzysowej (kiedy nie może bredzić o feminizmie)? Czy twórcy sądzą, że to są normalne kobiece zachowania? Straszne
Zgadzam się. Autor komiksu nie do końca przemyślał kwestię epidemii zombie i nie zrobił tego tak wiarygodnie jak mógł. W "28 dni później" było to znacznie lepiej przemyślane.
Zombie w serialu to totalne pokraki poruszające się z prędkością żółwia i tylko w wielkiej kupie stanowiliby jakiekolwiek zagrożenie. Poza tym, żeby się poruszać muszą żyć i przetwarzać pokarm bo inaczej nie miałyby do tego energii. Często są tak uszkodzone, że nie byłyby w stanie funkcjonować a jakoś wciąż funkcjonują. Potem się okazuje, że wszyscy ludzie są zarażeni wirusem zombie. No to dlaczego się nie przemieniają? Dlaczego muszą zostać ugryzieni by się przemienić skoro i tak już mają w sobie wirus? Bez sensu.
Ja bym to przedstawił inaczej. Zombie byliby żywymi ludźmi, którym wysiadły wyższe funkcje mózgu i pamięć a pozostał jedynie zwielokrotniony instynkt jedzenia. Dodatkowo wirus zmieniłby im przemianę materii na taką jak mają gady, płazy itd. Zombi stałyby się zmiennocieplne. Dzięki temu mogłyby bardzo długo obywać się bez pokarmu ale im byłoby zimniej, tym wolniej by się poruszały. Moje zombi byłyby znacznie sprawniejsze, równie sprawne jak ludzie. Potrafiłyby biegać a nawet wchodzić po drabinie. Zaraza nadal rozprzestrzeniałaby się przez ugryzienie ale zostać ugryzionym byłoby znacznie łatwiej. Jakby ktoś się upaćkał krwią zombiaka czy połknął jej trochę to też by się przemienił.
Najskuteczniejszym uśmierceniem zombi byłoby rozwalenie mu mózgu ale obcięcie kończyn czy strzał w serce też by działał, tyle, że znacznie wolniej. Zanim zombi by na dobre umarł minęłoby od kilkunastu minut do godziny. W zimie zombie zapadałyby w letarg jak niedźwiedzie. Wirus syntetyzowałby jakąś substancję, która zapobiegałaby zamarzaniu komórek. Serialowe zombi nie miałyby szans przetrwać zimy bo zamarzłyby im mózgi a co za tym idzie zamarzająca woda w komórkach nerwowych rozsadziłaby je od środka i zombi musiałby przestać działać. W serialu mimo to jakoś zimę przetrwały.
tak jak pisałem wcześniej mogło by być tak że każdy ma w sobie wirus ale są nieliczni odporni którzy nieprzemienili się od razu -powiedzmy 20% odpornych, i zanim ludzie zdali by sobie sprawę co się dzieje z 20 zrobił by się 1%( głowy państw zamienily się we zombie,każdy kto byl w miejscu publicznym ugryziony, armi by nie było kiedy zebrać, panika, starch, ogólnie roz*ierdol po całości ) no i to są bohaterowie serialu
"Potem się okazuje, że wszyscy ludzie są zarażeni wirusem zombie. No to dlaczego się nie przemieniają? Dlaczego muszą zostać ugryzieni by się przemienić skoro i tak już mają w sobie wirus? Bez sensu."
Przemiana następuje po śmierci każdego rodzaju (naturalna, morderstwo itp.). Samo ugryzienie nie zapewnia przemiany, tylko przyspiesza jej nastąpienie, bowiem nieszczęśnik zaczyna mieć gorączkę, odchodzi od zmysłów, organizm ogólnie pada (przypomnij sobie z pierwszego sezonu, gdy ekipa opuszczała już kamieniołom, to po drodze zostawiła (na jego własne życzenie) pewnego mężczyznę, który dzień wcześniej został ugryziony).
Czyli ta gorączką to nie jest efekt działania wirusa zombi tylko innych swojskich zarazków, które mają doskonałą pożywkę na gnijących zwłokach? W takim razie dysponując antybiotykami przeciwko gangrenie itp. powinno się dać wyleczyć gorączkę i powstrzymać śmierć. Dlaczego nikt nie zaraził się tymi zarazkami od zwykłego kontaktu z zombiakami? Przecież nie raz ludzie byli obryzgiwani wnętrznościami i krwią zombiaków po czubek głowy i nic.
"Czyli ta gorączką to nie jest efekt działania wirusa zombi tylko innych swojskich zarazków, które mają doskonałą pożywkę na gnijących zwłokach?"
No tu akurat pewny nie jestem. Może oprócz "tradycyjnych" bakterii pojawiło się też coś nowego-zmutowanego?
W serialu była mowa o tym że każdy jest zarażony, nawet żywy. Jak już ten wirus się rozprzestrzenił powietrzem, to mówi się że co każde pstryknięcie ktoś umiera to on już by się zamienił w zombie np. wypadek samochodowy, kierowca zmarł w nim i zmienia się w zombie i kąsa sanitariusza, bądź policjanta którzy opanowują wypadek i on by ugryzł innego i tak dalej... Na całym świecie by się tak działo. Ale to by nie wypaliło, przecież są te SWAT, SAS, GING, GROM :D i kurde inne...
Znajomość komiksu się kłania ;)
Nie wiem, czy to było w serialu, ale w komiksie strasznie ładnie powiedziane, podajże przez Tyresse:
Dlaczego armia nie dała sobie rady z zombie? Ponieważ każdy żołnierz był zwykłym człowiekiem, i zamiast bronić obcych mu ludzi, wolał uciec i chronić rodzinę.
Pamiętajmy, to jest film/serial o ludziach i ich zachowaniu w podobnej sytuacji ;)
W czasie wojny też każdy żołnierz ucieka, bo przecież też staje przed dylematem - zostać w jednostce - czy spieprzyć i bronić rodziny? Przecież to są brednie człowieku. Myśl samodzielnie. Każdy żołnierz jest doskonale świadomy tego, że po to istnieje organizacja (jaką jest armia), gdyż najlepszą formą obrony własnej rodziny, jest zorganizowana obrona przed zjawiskiem (czy to jest wroga armia, czy zombie). A jak tego nie rozumie, to dostaje kulę w łeb. Trzeba mieć naprawdę niskie IQ, żeby w momencie takiego kataklizmu za najlepsze rozwiązanie uważać zachowania, które kończą się całkowitą eliminacją sił najlepiej przystosowanych do tego, żeby sobie z nim poradzić.
A jakieś argumenty masz? Oczywiście, że nie masz. Żołnierz, a szczególnie żołnierz zawodowy, doskonale rozumie na czym polega jego rola i na czym polega jego poświęcenie. Doskonale rozuie czym jest i czemu służy armia. Mianowicie zabezpieczeniu interesów grupy statystyką, a nie obroną konkretnych jednostek (co zapewnia najlepszy wynik całkowity). Jest to jeszcze bardziej znaczące w przypadku zjawisk takich jak pandemia, gdzie rozwiązaniem jest tylko przetrwanie zorganizowanych placówek mogących znaleźć lekarstwo.
Założenie masowych samobójstw, dezercji i tak dalej, jest kompletnie oderwane od rzeczywistości. To czysty infantylizm - twórcy chcą nam pokazać, że ludzie mają słabość. Owszem, mają - ci sami ludzie w pierwszych rzędach szturmowali zamki z których lano na nich gorącą smołę i wywoływali powstania zostawiając w domach rodziny w imię wolności. Powtarzam, tylko ktoś z wyjątkowo niskim IQ nie potrafiłby tego pojąć. Taki ktoś w armii dostałby po prostu kulę w łeb i więcej reszty nie zaprzątał.
Najpierw musiałbyś coś sobą (swoimi wywodami) zaprezentować, żeby mowa była o kłótni. Póki co mowa jest o tym, że przyszedłeś, zaznaczyłeś teren (na zasadzie obsikania krzaczka, bo sensu w tym nie było), a teraz mówisz, to twój krzaczek, tylko, że nie chce ci się ze mną kłócić. Nawet w pieskim rozumowaniu krzaczek jest mój (uciekasz z podkulonym ogonkiem), co dopiero jeśli mowa o ludzkiej dyskusji.
Przyznałbym może rację wizji dezercji i samobójstw, gdyby sytuacja była całkowicie beznadziejna, groza przechodząca wszelkie wyobrażenia. Tutaj jednak sytuacja jest taka, że armia bez żadnego problemu po prostu wyczyściłaby istotne tereny z zombie w mgnieniu oka, a następnie nie miałaby żadnego problemu z rozciągnięciem tych przyczółków dalej, dalej i dalej, aż żadne nieporadne zombie by nie zostało.
Jeśli chodzi o dezercję żołnierzy to ciężko stwierdzić czy rzeczywiście by do niej doszło. Ale patrząc na to z innej strony epidemia zombie to jednak coś innego niż atak wrogiego państwa, gdzie bronisz granic i masz pewność, że rodzina, która znajduje się wewnątrz jest w miarę bezpieczna. Natomiast w tym wypadku wyglądało by to inaczej. Jak ktoś już wyżej wspomniał wszyscy są nosicielami wirusa, więc jakakolwiek śmierć (naturalna, wypadek, jakakolwiek choroba, zabójstwo) prowadzi do narodzenia się zombie, który może ugryźć człowieka. To z kolei prowadzi do gorączki później śmierci i mamy kolejnego zombiaka. Teraz pomyśl ile osób na świecie umiera z tych różnych przyczyn, które wymieniłem w każdej minucie? Pewnie dużo i nie tylko w jednym miejscu a w każdym możliwym na całej Ziemi ( jeśli oczywiście założymy, że wirus rozprzestrzenił się wraz z powietrzem w miarę szybko po świecie). Według mnie dezercja była by bardziej prawdopodobna niż w wypadku zwykłej wojny ponieważ zwykły sąsiad, który umiera na atak serca zmienia się i może zabić rodzinę żołnierza i on jest tego świadomy. Druga kwestia to stłumienie tej epidemii byłoby jednak bardzo trudne. Jak już wspomniałem rozprzestrzeniała by się błyskawicznie ( ludzie na początku nie mięli by pojęcia z czym mają do czynienia- przetrzymywali by ciała w kostnicy, robili by sekcje zamiast szybko spalić takiego osobnika aby nie wstał i nie odgryzł ci kawałek ręki). Nie da się zatrzymać takiej epidemii przez żołnierzy ponieważ wirus jest w powietrzu. Nawet jeśli marines wybiją zombie w całym mieście to wirus dotrze do trzech kolejnych, gdzie zarazi ludzi i wszystko zaczyna się od początku. Oczywiście to są moje osobiste spostrzeżenia ty możesz mieć inne zdanie na ten temat.
Teraz pomyśl ile by zajęło zorganizowanym służbom uświadomienie sobie tego, że każdy kto umiera zamienia się w zombiaka i adekwatna zmiana procedur? Dzień, dwa? Taki problem uśmiercać dodatkowo osoby w szpitalu? Jakież to zresztą zagrożenie stanowią izolowane osoby, które się przemieniają? Nawet w szpitalu dziennie nie umiera więcej, niż parę osób. Wierzysz, że nagle pogryzłyby tysiące? Naiwne. Ludzie nie są głupi, są zorganizowani, prawdę mówiąc niemiłosiernie bardziej niebezpieczna jest pandemia jakiejś rzeczywistej zarazy, niż zombiaków, a personel jest szkolony na takie ewentualności.
Ja bym się zgodził z tym co piszesz, gdyby zombiaki były inaczej przedstawione. Tak jak są, to jest parodia realnego zagrożenia. Zwykły, odpowiednio zmutowany wirus grypy, byłby znacznie większą tragedią dla ludzkości. To tylko twórcy serialu fałszując podstawowe możliwości, przedstawiając fakty bez żadnego szerszego tła, łudzą nas, że to tak wielka katastrofa.
Zgodnie ze statystykami londyńskiej organizacji charytatywnej Population Concern średnio w ciągu jednego dnia umiera 150 tysięcy osób, niemal dwie osoby na sekundę (nie wliczając żadnej katastrofy, która tą statystykę podwyższa). Nie da się kontrolować wszystkich zgonów. Ludzie nie umierają tylko w szpitalu, wiele osób mieszka gdzieś samotnie w górach albo ludzie bezdomni, którzy umierają gdzieś w opuszczonej fabryce. Przypuśćmy, że 1 zombiak przemienia od kilku do kilkunastu ludzi. Już po jednym dniu liczba ugryzionych rośnie kilkukrotnie. Jest to samonapędzające się koło wg mnie nie do zatrzymania. Oczywiście biorąc pod uwagę, że wirus bardzo szybko rozprzestrzenił się na wszystkie kontynenty. Natomiast jeśli epidemia przebiega stopniowo to rzeczywiście może udać się objąć kwarantanna zagrożony teren i wybić zombie. Ale nadal pozostaje obecność wirusa w powietrzu, który zaraża kolejne miasta. Jak to zatrzymać? Wybijać wszystkich od miasta do miasta?
Cały błąd Twojego rozumowania polega na tym, że ze skrajnych wyjątków niekontrolowanych, czynisz jakąś znaczącą zasadę. Ogólnie zgony są bardzo dobrze kontrolowane i zmiana procedur automatycznie wyeliminowałaby zombiaków. Założenie, że jeden dziki zombiak zmienia kilkanaście ludzi jest podobnie absurdalne. Tak może by było w pierwszych godzinach. Później ani taki zombiak by nie powstał (wiedza, że trzeba trupa dobić), ani tym bardziej jak by powstał nie spotkałby się z jakimś zaskoczeniem, ludzie wiedzieliby co robić, a zabić taką "krowę" to błahostka (stać na to 10-letnie dziecko).
Nie ma sensu dalej się o to spierać. Ja mam inne wyobrażenie na ten temat a ty masz inne.
Nie , prawda nie leży gdzieś po środku dlatego, że Ty masz inne wyobrażenie, niż ja (przeciwne). Prawda leży tam, gdzie mocniejsze argumenty.
Ja nie uważam, że twoje argumenty są mocniejsze ty pewnie uważasz odwrotnie. Natomiast cokolwiek ty byś napisał lub ja to i tak każdy zostanie przy swoim więc nie ma to sensu.
Jak nie uważasz, to na nie odpowiedz. Ja nie potrafisz, to przynajmniej w ocenie tej dyskusji, wygrywam ja.
Przecież ci odpowiedziałem na twoje argumenty. Nie wiem w jakim stopniu czytałeś to co napisałem ale wypowiedziałem swoje zdanie na temat dezercji czy szybkości rozprzestrzeniania się epidemii i czy można by ją było zatrzymać. Chodzi o to, że moje argumenty do ciebie nie trafiają i na odwrót. Jeśli uważasz, że wygrałeś całą tą naszą dyskusję to ok- niech tak będzie. Nie chce mi się już o to spierać. Dopiero jakby wystąpiła prawdziwa zaraza to wtedy okazałoby się kto miał rację.
W ogóle nie uwzględniłeś zarzutu, że śmierci poza systemem są wyjątkiem w stosunku do śmierci systemowych. To są procentowej ilości wyjątki, a zważywszy jak wolno się po śmierci ofiary zmieniają w zombiaki, co każe też wyjąć z definicji śmierci pozasystemowych większość ofiar wypadków itp. to są promile. A to była podstawa Twojego argumentu, więc nie - nie odpowiedziałeś na te argumenty. Uciekłeś w powtarzanie swoich tez, które nie wytrzymują krytyki.
W ogóle też nie uwzględniłeś odpowiedzi, że jeden zombiak zarażający kilkanaście osób, to jawne przerysowanie - w każdym razie kiedy ludzie uzyskują wiedzę o tym jak to działa. Więc nie, nie odpowiedziałeś na mój argument także tutaj.
Tak, wygrywam tę dyskusję, bo Ty tylko wysysasz sobie z palca tezy, a jak ktoś się ich czepia, nie potrafisz nic odpowiedzieć. Załóżmy, że u mnie w domu pojawia się zombiak, a już wiem jak działać. Jak myślisz, jaki ja miałbym mieć problem z jego usunięciem? Jakim cudem miałby on zarazić kilkanaście osób?
Posłuchaj to nie ma aż takiego znaczenia czy to są procentowe ilości czy nie. Z czasem ludzie owszem posiedli by pewną wiedzę z czym tak naprawdę mają do czynienia. Ale tu chodzi o pierwsze godziny czy dni po zapoczątkowaniu epidemii. Jak byś uważnie oglądał serial to zauważył byś, że np. taki Shane przemienił się prawie od razu- ale pewnie powiesz, że to wyjątek, promil jak ty to nazywasz. Uważasz, że jeden zombiak nie był by wstanie przemienić kilkanaście osób. Oto mój argument: Umiera człowiek w szpitalu, jeśli przemieni się tak szybko jak Shane to zdąży ugryźć kilka osób zanim przeniosą ciało do kostnicy tj. pielęgniarki, ludzi z firmy pogrzebowej. Tacy ludzie w panice będą uciekać. Reszta personelu przyjdzie z pomocą aby obezwładnić pacjenta będą próbowali go przytrzymać lub nawet zabić ale przecież nikt nie ma pojęcia, że trzeba lać po głowie. Pamiętaj, że nie tylko ugryzienie powoduje gorączkę ale także zadrapanie. Więc nie uważam, że to jest przerysowany scenariusz. Jeśli obudzi się w kostnicy to ludzie nie będą próbowali przebić mu mózgu, nie będą uciekać przed jego pazurami więc scenariusz jest podobny. Jeśli zgon nastąpi na ostrym dyżurze, gdzie jest mniejsza liczba personelu to taki zombiak pogryzł by wiele pacjentów. Podobna sytuacja mogłaby być gdybyś spał w domu i by cię zaatakował, może byś go ubił a może dopiero czwarta lub piąta osoba, która by mu przebiła mózg. Ja tutaj cały czas mówię o początkach epidemii gdzie ludzie jeszcze nie wiedzą z czym mają do czynienia. Wtedy nie zachowują takiej ostrożności. Inna sprawa to ludzka psychika. Myślisz, że ludzie by tak bohatersko zabijali zombie? Wspominasz w jednym poście coś że nawet 10 letnia dziewczynka zabiła by takiego zombiaka- bzdura, zesrała by się ze strachu z resztą ty też i nie wątpię że i ja. Przypomnij sobie jak ludzie zachowują się w obliczu zagrożenia, uciekają, panikują ogólnie jest jeden wielki rozpier…. Więc nie mów, że ty byś czekał w domu i usunął zagrożenie. Zarzucasz mi, że nie odpowiadam na twoje argumenty więc odpowiedz mi w końcu na argument wirusa w powietrzu. Jeśli mówisz, że ludzie szybko opanowali by sytuację to w jaki sposób mieli by ten wirus unieszkodliwić? Jak ty to widzisz?
Rysujesz przerysowany scenariusz. Opowiadasz bajki z krypty, które mogły się wydarzyć w paru pierwszych godzinach. Bardzo szybko - zważywszy na wielość doświadczeń, to jest statystycznie pewne - pojawia się rozwiązanie problemu. Szpitale i inne tego typu placówki (policja, wojsko, straż miejska, straż obywatelska, większość obywateli) dowiadują się jak sobie radzić z takimi przypadkami. Nie ma żadnego powodu, żeby raptem przestało działać radio, telewizja, internet, a tym bardziej łączność krótkofalowa. Cała Twoja opowieść pada. Bo jest po prostu niemożliwa. Musiałaby istnieć jakaś skandaliczna głupota w społeczeństwie ludzkim, żeby tego jak zabijać zombie, a trochę później - jak się rodzą, nie ustalono w ciągu pierwszego dnia. Po prostu nie masz wyobrażenia jak łatwe jest to do ustalenia nawet zwykłym przypadkiem (przy zajściach na całym świecie), a co dopiero przy udziale specjalistów, którzy stawiają tezy i je testują (i tak samo zbierają zeznania i je porównują). To jest niemożliwe, po prostu. Nie przy tak prymitywnych zachowaniach zombie. Ktokolwiek coś znaczył np. miał uzbrojenie, stając się zombie staje się wrogiem, ale jednocześnie przestaje coś militarnie znaczyć (bo zombie nie posługują się bronią. nie mają planów, nie współpracują, to są kłody i nic więcej).
No widzisz to nie jest kwestia braku argumentów bo uważam, że przedstawiłem ich sporo. To jest kwestia innego zdania. Ty uważasz, że ludzie bez problemu heroicznie zabijali by zombie a ja uważam, że by spanikowali ponieważ nigdy nie mięli do czynienia z czymś takim. Oczywiście zawsze znajdą się wyjątki ale mówię tutaj o większości. To nie są przerysowane scenariusze. Nie trzeba być psychologiem żeby zauważyć zachowania ludzi w niektórych sytuacjach stresowych.
Co do internetu i ogólnie mas mediów to zgoda, po jednym czy dwóch dniach wątpię żeby przestały działać ale te dwa dni spokojnie by wystarczyły żeby epidemia była nie do zatrzymania. Do tej pory ludzie radzili sobie z problemami bo nie występowały na tak dużą skalę i jednocześnie. No może oprócz dżumy w średniowieczu, która zdziesiątkowała Europę
Bo w istocie, zastanów się nad zarazą. Jest niewidzialna, zaraża na dużą odległość, zarazki są przenoszone nie tylko przez ludzi, ale przede wszystkim przez szczury, które znajdą się wszędzie, objawy też nie występują w pełni natychmiastowo, też ludzie wierzą, że jakoś mogą pomóc rodzinom, też pojawia się przestępczość, bandy, złodzieje, mordercy (są tego świadectwa!), w tych czasach nie ma żadnego lekarstwa, ani nawet zrozumienia dlaczego tak się dzieje. Ginie np. 1/2 Europy, ale jakoś cywilizacja przetrwała i nie straciła nawet szczególnie ciągłości.
W tamtych czasach! Przy tamtym zacofaniu. Zombiaki naprawdę są mniej zabójcze, a możliwości wręcz niepomiernie większe. To się po prostu zabija (i to z jakim sprzętem), tam było to niewidzialne, niepowstrzymane póki samo nie wymarło!
Ale tutaj sytuacja jest podobna. Zombiaki można wybijać bez końca jeśli idziemy już tym torem myślenia ale to dalej nie powstrzymuje epidemii. Wirus jest w każdym człowieku. Ciągle będą powstawać nowe walkersy i w pewnym momencie ludzkość przestanie być dominującym gatunkiem. Fajnie się dyskutowało ale mi się już nie chce. Narqa!
Ta? Jakim cudem te zombiaki będą powstawać bez końca jak się martwym będzie strzelać w głowę? Wytłumacz!
Masz rację, każdy obywatel po odpowiednim czasie (jak już wie co i jak), zaopatrzony w odpowiednie narzędzie do rozwalania głowy, od razu tę głowę nieboszczykowi rozwala i po kłopocie. Koniec, nie ma serialu, nie ma dylematów itd ewentualnie jakiś film powstaje ;)
Lost_in_space ma tutaj rację. Oczywistym jest, że ludzie z czasem dostosują się do sytuacji, znajdą słabe punkty zombie. Ale żeby tak się stało to minie trochę czasu a do tego momentu epidemia się rozprzestrzeni.
W pierwszych kilku dniach zanim ludzie zrozumieją jak zabijać walkersów to oni rozproszą się na wszystkie strony. Natomiast wojska jest za mało żeby kontrolować wszystkie zgony. A nie każdy z rodziny odważy się na taki krok aby zabić swoje dziecko czy rodzeństwo czy rodzica. Dobrym przykładem był Morgan, który nie zabił swojej żony. Poza tym wspomniałem już wcześniej, że są ludzie, którzy mieszkają samotnie lub osoby bezdomne. Nie wierzę, że nie przeoczą choćby jednego zombiaka.