Majstersztyk kina klasy C i kwintesencja atrybutu "tak zły, że aż dobry". Poziom aktorstwa tragiczny, nawet duchownemu się mocno udzieliło. Cringe dialogi bez przerwy i fabuła z dupy. Do tego wcisnęli to jako przerywnik w arcu porwania Scully, co też jest dość trudne do wytłumaczenia, bo jedyne spoiwo narracyjne to ten naszyjnik z krzyżem.
Żenada i tragedia, zdecydowanie najgorszy jak dotąd odcinek ale co ciekawe przegięli z poziomem ch.jowości tak bardzo, że oglądało się to nawet nieźle.