A teraz się będę czepiał. Niedawno przeczytałem książkę a zaraz potem obejrzałem film, dla porównania. Muszę powiedzieć, że film mi się podobał (nawet bardzo). Tim Curry w roli Pennywise'a wyglądał na prawdę przerażająco! Aż szkoda, że tego filmu w dzieciństwie nie obejrzałem. Ale wróćmy do czepialstwa...
1. W książce To miało nieco ograniczony zasięg. Jego manifestacja pojawiała się tylko w określonych miejscach. Skąd więc w filmie scena na stacji benzynowej? Co więcej, w książce światła śmierci można było tylko zobaczyć w kryjówce Tego, gdzie miało ono największą moc... Rozumiem, że scenarzysta nie chciał już rozwlekać bardziej akcji więc pominął rolę męża Beverly, ale można było to jakoś lepiej i sensowniej rozwiązać.
2. Podobnie jak powyżej. Skąd się wzięło To w pokoju Bena w motelu? I co ważniejsze - dlaczego To wtedy nie zabiło Bena? Można to niby tłumaczyć tym, że przecież manifestacja Tego pojawiła się również w bibliotece, a jednak nie zabiła Richiego (w książce - Bena). Z tym, że tam było dużo ludzi, a To nigdy nie czuło się dobrze gdy w pobliżu było dużo świadków. Co innego w tym motelu. To mogło bez problemów pozbyć się Bena, jednak tego nie zrobiło.
3. Niektóre zmiany w stosunku do książki są zupełnie niepotrzebne. Dlaczego Bill ma długie włosy, gdy w książce łysiał? Dlaczego Ben jest pokazany prawie jak lowelas, gdy w książce był samotnikiem? Dlaczego Henry nie poranił Bena nożem? Itd. Itp.
4. Efekty specjalne stoją niestety na miernym poziomie. Chodzi mi tu przede wszystkim o wielkiego pająka na koniec, który wygląda jak jakaś pieprzona parodia potworów z serialu "Hercules". Podobnie marnie jest z panią Kersh...
5. Dużym minusem filmu jest to, że jest w ogóle niekrwawy. A scen, gdzie trochę posoki mogłoby się znaleźć jest kilka... Krew zawsze robi wrażenie...
Ostatnie dwa punkty są raczej winą tego, że to film TV, a nie kinowy. A szkoda. Chciałbym bardzo, żeby kiedyś zrobiono kinowy remake "Tego". Bardziej mroczny, bardziej straszny i bardziej dopracowany pod względem szczegółów. Niestety nie wiadomo, czy ktoś na taki pomysł wpadnie. A póki co - "wszyscy się tu pławimy"...