Nigdy nie uważałam Sylvestra za utalentowanego aktora, przepraszam jeśli ugodzę tym stwierdzeniem jego fanów. Jednak w tym serialu jakoś do mnie "przemówił". Obejrzałam serial w jedni popołudnie/wieczór i jak fajnie, że niebawem drugi sezon.
Motywy i fabuła wszystkim znane, może i oklepane, ale przyjemnie się oglądało. Nieuniknione są porównania do Lilyhammer (zresztą podobało mi się bardziej ze względu na humor, który mi zwyczajnie odpowiada), więc Tulsa King traktuję jako produkcję na otarcie łez po Lily.
Minus za zbyt szybkie przejście z relacji NIENAWIDZĘ OJCA I NIE CHCĘ MIEĆ Z NIM NIC WSPÓLNEGO do ZAMIESZKAMY SOBIE RAZEM I BĘDZIE FAJNIE. Jeszcze mały minusik za powód dla którego Dwight trafia do więzienia na 25 lat. Denne, mało prawdopodobne, jakby scenarzyści poszli na łatwiznę, liczyłam na coś większego.