Witam, mam wiadomość do wszystkich fanów Lyncha oraz wielbicieli czytania. Napisałem książkę”W Odmętach Delirium”, którą można nabyć w każdej księgarni online. Jest to mój debiut na rynku literackim i jak wiadomo, nie jest łatwo dotrzeć do odbiorców. Stąd, między innymi piszę tutaj.
Powieść, jak wspomniałem wcześniej, klimatem przypomina twórczość Davida (choć nie dosłownie), ponieważ osobiście jestem jego fanem, chciałem stworzyć coś, o czym się będzie dyskutowało, co będzie zmuszało do myślenia. Jest zabawa czasem, niedopowiedzenia, nietypowe zakończenie, które należy wyłapać w odpowiednim momencie. Trzeba być skupionym, nie jest to bowiem książka na zmęczenie. Według ocen i opinii czytelników jest wciągająca, i czyta się ją bardzo szybko, jednakże trzeba zachować czujność. Ostatecznie czytelnicy są podzieleni – choć oceniają wysoko – na lubimy czytać średnia ocen, to 8.07. Jedni zrozumieli, co stało się z głównym bohaterem, drudzy nie, co mnie rzecz jasna raduje, ponieważ taki był zamysł od początku.
Tak więc, chciałbym zachęcić do przeczytania i podzielenia się swoją opinią, gdyż bardzo cenię sobie zdanie czytelników oraz w razie potrzeby, rozwiewam wątpliwości. Pozdrawiam,
Sylwester Burzych
Historia nieźle zakręcona, z powodu przeplatania się rzeczywistości z majakami głównego bohatera i zmieniającej się kolejności wydarzeń w wielu momentach potrafiła porządnie namieszać w głowie. Zastanawiałem się tylko, czy był to w pełni zamierzony zabieg, czy też nie do końca opanowana sztuka właściwego poprowadzenia narracji. Druga połowa bardziej przypadła mi do gustu, a niejednoznaczne zakończenie było dość efektowne. Spodobał mi się też jego przedsmak już w pierwszej części książki.
Jeżeli chodzi o techniczną stronę utworu, to myślę, że wskazane byłoby częstsze używanie synonimów oraz ograniczenie ilości powtórzeń. "Jednym haustem opróżnił szklankę" przeczytane któryś raz z kolei było denerwujące, a to był dopiero początek... Podobnie z papierosami zapalanymi co chwilę przez bohatera - bałem się, że zanim doczytam książkę do końca, to umrze on na raka płuc ;) Kolejna rażąca trochę rzecz to onomatopeje: heh, hmm, ehh. Używanie ich w rozmowach na forach internetowych jest czymś naturalnym, ale w powieści nie wygląda to zbyt profesjonalnie.
Dialogi bohaterów, gdy, powiedzmy, jeden spotykał się z drugim na chwilę, wypadały trochę sztucznie (powtarzające się w kółko narzekania wszystkich na upał). Dużo lepiej wyglądało to, gdy już mieli o czym mówić, wówczas rozmowa rozkręcała się i wciągała czytelnika.
Klimatu Lyncha za bardzo nie odczułem (może gdyby było więcej jakichś totalnie absurdalnych sytuacji czy postaci...), ale gdyby zechciał zekranizować Twoją książkę w stylu takiej "Zagubionej autostrady" czy "Mulholland Drive", to coś ciekawego mogłoby z tego wyjść. Jak na debiut jest całkiem nieźle. Gratuluję i życzę kolejnych sukcesów :)