PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=725199}
8,0 25 333
oceny
8,0 10 1 25333
8,6 20
ocen krytyków
Twin Peaks
powrót do forum serialu Twin Peaks

Na początku zaznaczę, że to podsumowanie jest w znacznym stopniu zbieżne z interpretacją z wątku "Hofferman2". Dodaję jednak, też trochę własnych pomysłów.

Ja odebrałem postacie Coopera i Laury jako tragiczne, ich los jest przesądzony, i wydaje się że żadna droga nie prowadzi ich do szczęśliwego życia. Cooper wydaje mi się, że tak naprawdę nigdy na 100% nie opuścił, a może inaczej nie uwolnił się od Czarnej Chaty. On jest gdzieś zaplątany między wymiarami i wydaje się, że ma niekończącą się misję, wręcz manię ratowania Laury. To, że nie uwolnił się z Chaty sugeruje w moim odczuciu np. nagłe przejście z posterunku Twin Peaks do hotelu Horne'ów. Przyciemnienie obrazu i błyskawiczny teleport, a także zarys jego zdumionej twarzy we wcześniejszych scenach. Jest to bardzo odrealnione, mroczne i wydaje się, że musiało się odbyć przy jakimś udziale Czarnej Chaty. Ten zarys twarzy Coopera, może też oznaczać, że zdał on sobie sprawę z tego, że nie należy już do końca do tego zwykłego świata, że szczęśliwego zakończenia dla niego samego nie będzie, że ma swoją misję. Jak już napisałem wydaje się, że Cooper jest zawieszony między zwykłą rzeczywistością, a tą z poczekalni, z Chaty. Nie w całości żyje w normalnym świecie.

To zapętlenie w sprawę Laury wyraźnie sugeruje też symbol nieskończoności, kiedy Cooper podejmuje próbę ratowania Laury. To usilnie wracanie do sprawy Laury, częściowo wynika z charakteru Coopera, dobry, maksymalnie zaangażowany, niepotrafiący odpuścić. Dodatkowo Laura wydaje się być kluczem do Sary-Judy.

Efekt tego jest taki, że Judy uniemożliwia pełne uratowanie Laury. Słyszymy wtedy charakterystyczny dźwięk, który chyba symbolizuje Judy- pojawia się w pierwszym odcinku, puszczony przez Olbrzyma Dale'owi. A Cooper wraca do Chaty. I tu ponownie wyrusza w kolejną misję Laury, chyba częściowo za jej wyszeptaną namową, wzmianką. I tutaj mamy spotkanie z Dianą i przeniesienie w jakąś dziwną rzeczywistość, albo nawet kilka rzeczywistości (po przekroczeniu 430 mil, po pobudce w motelu). Są teorie, że te światy, a przynajmniej ten finalny został stworzony przez Judy, w odpowiedzi na cofnięcie się w czasie i próbę ratowania Laury przez Coopera. Tak jakby neutralizuje ją w ten sposób, nadaje jej inną tożsamość, marginalizuje znaczenie. Sam świat wydaje się posępny, Cooper z Dianą są świadomi jakiegoś ryzyka wkraczając w niego, co może faktycznie potwierdzać tę teorię. Sam do końca nie jestem przekonany, ale nawet to się klei..Co niektórzy jeszcze snują teorie, że to wkroczenie w sen Laury (za 430 milą), ale ta wersja mniej mi pasuje...

Co dla mnie istotne. Generalnie ja odebrałem wyraźną sugestię, że przebywanie w Chatach, podróżowanie po wymiarach, wikłanie się w sprawy "wyższych" bytów ma destruktywny wpływ na ludzką świadomość, osobowość, byt. W swoim wątku Hofferman2, pisał że Diana i Cooper tracą powoli swoją tożsamość i w sumie uważam to za bardzo trafne. Stąd też, ich zmiany charakterów, zagubienie, smutek, wydaje się że nie są do końca pewni, czy obcują z "oryginałami", czy z sobowtórami, tulpami. Najdobitniej obrazuje to scena seksu, ale także, kiedy na stacji Diana widzi swojego sobowtóra, rzuca to cień wątpliwości, kto jest kim. Diana nie wytrzymuje tego mieszania rzeczywistości, tożsamości poddaje się i opuszcza Coopera. Ten wniosek, o destrukcyjności tych wszystkich wydarzeń w innych wymiarach, potwierdzają moim zdaniem, też postacie majora Briggsa i Jeffrisa. Pierwszy mimo nieskazitelnego charakteru, musiał ostatecznie poświęcić ludzką istotę, aby osiągnąć jakieś spełnienie, bytowanie z poziomu Białej Chaty. Z kolei Jeffris na skutek nieustannej pogoni za Judy, stał się tym, kim stał, jakimiś dziwnym, niecielesnym bytem, uwięzionym gdzieś w Convenience Store. Dość jasne wydaje się dla mnie, że przebywanie w Chatach, podróże po wymiarach, niszczą ludzi w takim rozumieniu, zwykłego ziemskiego życia. To w końcu miejsce, dla demonów, wyższych bytów, jakiś odbić zmarłych, zwykli ludzie są tu obcym elementem. I niestety wydaje się, też że podobny los czeka Coopera, uwikłanego w sprawy Laury i wyższych bytów..których nie odpuści tak jak Diana.

Samej Laurze zwykłe, życie też nie jest pisane. Właśnie chyba głównie z tego względu, że nie jest zwykłym człowiekiem, a odpowiedzą na powstanie Judy-matki i zła. Jej los jest chyba nie do odwrócenia, jest za bardzo powiązana z tymi złymi, wyższymi bytami. Znamienne dla mnie jest to, że parokrotnie w serialu jakieś próby ingerowania w sprawy Laury, kończą się zawsze tym samym...przejmującym, przeraźliwym krzykiem przerażonej dziewczyny... Tak jakby nieważne w jakiej wersji, jakiej rzeczywistości jej nie da się pomóc..Z tego względu odrzucam też, szczęśliwe zakończenie jakoby krzyk Laury w ostatniej scenie, kiedy gasną światła, oznaczał pokonanie zła, Judy...Po prostu dla mnie ten krzyk, oznacza zawsze jednoznacznie krzyk przerażenia, rozpaczy, a nie zwiastun triumfu dobra...Wspomniane zgaśnięcie świateł, nie wydaje mi tu się czegokolwiek przesądzać, bo elektryczność wydaje się być jedynie jakimś przekaźnikiem, a nie złem samym w sobie.

Teraz słowo o takich kwestiach ostatecznych. Tej walki dobra ze złem. Białej Chaty z demonami. Cofając się do pierwszego odcinka tego sezonu, i to wszystko podsumowując, to stawiam tezę, że w tej całej odwiecznej rywalizacji szło o Dom Palmerów. To miejsce jest pewnego rodzaju kluczem, portalem, dla sił dobra i zła. Tak interpretuje też słowa Olbrzyma na samym początku "Jest teraz w naszym domu", finalnie wszystko też zmierza nie tyle konkretnie do Laury, a do tego domu. Wydaje się, że ten dom jest takim "sercem" miasteczka, i która strona go posiądzie, ta ma przewagę i rozpościera władzę. Niestety przez okres trwania serialu, zło stopniowo przejmuje dom, najpierw za pośrednictwem Lelanda, później Sary..I stąd zło rozlewa się na okolice miasteczka, stąd biorą się wooodsmeni, osiedla się Judy..i nie wiadomo jak daleko sięga to wszystko.

Niestety w finalnej rozgrywce wydaje się, że dobro przegrywa tę potyczkę..Siły ścierają się właśnie w tym domu, ale Laura okazała się zbyt słaba..aby powstrzymać Boba. Dwóch na jednego było, jakby nie patrzeć :) Na dokładkę wydaje się, że Cooper jako człowiek, kierowany przez dobre byty, który ma ratować sytuację.. również wydaje się przegrywa. Pytanie dlaczego?
Plan Olbrzyma przewidział chyba wszystko łącznie z tym, że nie uda się w pełni uratować Laury z przeszłości, a Dale przeniesie się w inną rzeczywistość-słowa o Richardzie i Lindzie, o 430 milach dobitnie o tym świadczą. Co więc poszło nie tak? Cooper przegrywa właśnie z rozpadem charakteru, tożsamości, wszystko mu się miesza i finalnie jest zagubiony w tej poplątanej sprawie z Laurą. Dlatego nie dostrzega, związku z podejrzanym nazwiskiem właścicieli domu Palmerów. Wydaje się, że Cooper okazał się zbyt słaby, by dokonać tak wielkich czynów.

Ostatecznie dobro trochę przegrywa, chodź nie jest to żaden koniec walki. W sumie to może nawet częściowo jest remis, bo Bob zostaje unicestwiony, ale ostatecznego triumfu nie ma. Wręcz przeciwnie, dom jest w rękach zła.
Nakreślony zostaje w tym finale moim zdaniem przykry los Coopera i Laury, oboje są przegrani. Laura nigdy, w żadnej rzeczywistości nie będzie, wolna od przerastających ją spraw. ani po ludzku szczęśliwa. Cooper wchodząc do Czarnej Chaty i mieszając się w sprawy, które ostatecznie go przerastają, również skreślił swoje przyziemne, spokojne życie. Jego wiecznie rozwiązywania sprawy Laury, nie będzie miało końca, i będzie destruktywne. W najlepszym przypadku zmieni się jakiś uwięziony byt pośredni jak Jeffris.

ocenił(a) serial na 10
forzaroma

zgadzam się z Twoją interpretacją. Szczególnie chyba właśnie najważniejsze przesłanie filmu to to, że nie da się doświadczać nadnaturalnych rzeczy, wykorzystywać ich w jakimś celu i pozostać w pełni człowiekiem.

forzaroma

Dorzucę coś od siebie. Przez cały czas zastanawiał mnie, dlaczego czarna chata pomaga Dale'owi a zwłaszcza karzeł. Co jeśli to było uknute na Coopera? Co jeśli ramię/karzeł to tak naprawdę Mike? Nie znamy jego prawdziwej twarzy, tylko twarz gospodarza, Phillips Gerarda. Możliwe, że to Gerard odciąć rękę, żeby się uwolnić od Mike'a a nie Mike od zła. Jest kilka scen w Ogniu krocz za mną które mogą to potwierdzać.

1. Laura po spotkaniu Mike'a na skrzyżowaniu stwierdza że wydaje się jej znajomy. (wcześniej widziała Karla z pierścieniem, a Dale odradzał jej przyjęcia go).
2 Mike mówi do Boba/Lelanda, coś o ukradzionej kolbie (kukurydza/garmonbozia?) (co jeśli Mike i Bob ze sobą rywalizują?)
3. To Mike przyczynił się do tego, że Laura znalazła się w chacie. Ona pierścienia nie przyjęła a on go wrzucił do wagonu sugerując że będzie lepiej jak się podda bo przynajmniej nie będzie dłużej cierpiała.
4. Karzeł dotyka Mika w miejscu odcięte ręki i na twarzy po czym przemawiają jednym głosem. Mówi chyba o "mojej garmonbozii"

Co myślicie?

ocenił(a) serial na 8
Gordon2393

Specjalnie po trzecim sezonie odświeżyłem sobie "Ogniu krocz ze mną". I fakt, że Jednoręki nie wydaje się tam tak jednoznacznie dobry...a już szczególnie gdy razem z ramieniem\ karłem wspólnie przemawiają i pozyskują garmbozję. Nie wiem..być może Jednoręki jest na etapie "przejścia", kieruje się w stronę dobra, ale wciąż jeszcze uwikłany w zło, częściowo jeszcze żywi się nim. W końcu taka radykalna przemiana to raczej jakiś rozłożony w czasie proces.

Natomiast intencje karła, są chyba jasne. Wydaje się, że chce wciągnąć Coopera do Czarnej Chaty, i to nie w dobrych zamiarach...

Swoją drogą dużo mówi się, że trzeci sezon jest bardzo mroczny. I jest w tym sporo racji, ale bardziej to chyba posępny, niepokojący klimat i parę mrocznych scen, głównie z Sarą. Natomiast FWWM to petarda przy trzecim sezonie, w wielu miejscach ogląda się to jak horror. Podobnie zresztą jak te mroczne fragmenty dwóch pierwszych Twin Peaks, tylko że serial miał inaczej rozłożone akcenty i dużo tam też było takiego ciepła i humoru.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones