Stare "Twin Peaks" stanowiło smakowity destylat z telewizyjnej papki początku lat dziewięćdziesiątych. Sami twórcy nie kryli, że całymi garściami czerpali z wzorców stworzonych przez telenowele, sitcomy czy seriale sensacyjne, doprawiając to wszystko szczyptą niesamowitości. Nadawało to serialowi niepowtarzalnego smaku i sprawiało przyjemność w odbiorze.
Czasy się zmieniły, zmieniła się telewizja, zmieniło się i "Twin Peaks". Niestety trzeci sezon nie poszedł z duchem czasu. To już nie jest obraz współczesnej telewizji, ale Lynchowszczyzna w czystej postaci. Jedni Lyncha kochają za wizjonerskość, inni nie trawią. Jak dla mnie w tym przypadku po prostu przesadził z przyprawą, zapominając nieco o treści. To już nie jest moje miasto - przykro mi, ale ja się wyprowadzam. Tylko trochę żal zawiedzionych nadziei...
Lynch taki jest on kręcił te najbardziej odlotowe odcinki w starych sezonach. Nie mogło być inaczej skoro dostał 18 godzin.
zgadzam się, tylko przez sentyment daję 4, bo wyszedł z tego słaby serial, dla psychofanów rozkmina, szukanie znaczeń tam, gdzie ich nie ma, bo stary kozioł, Lynch, postanowił poodcinać kupony z dawnej - niegdyś kasowej-sprawy... Niestety, czasy się zmieniły, jest masa świetnych produkcji, wiele seriali - bardziej lub mniej surrealistycznych, przy których TP 3 wypada baaaardzo słabo
Panta rei. Ale mimo wszystko w tym serialu też coś drzemie. Jest inny niż oryginalny Twin Peaks, ale też czasy są inne i ludzie się zmienili. Nie jest to bezpośrednia kontynuacja, ale czy ten nowy serial mógł nią być po 25 latach przerwy? Mnie seans nie męczy, mimo długich i przydługich scen. Wolę to niż te wszystkie młodzieżowe serialiki, jakich pełno. Niech mnie Lynch prowadzi gdzie chce, ja chętnie na taki spacer się wybiorę. Co mi szkodzi?
Z "co mi szkodzi" bardzo się z tobą zgadzam, ale jednak istnieje coś takiego jak dojrzałość twórcy, bez której mielibyśmy mnóstwo Mona Lis 2, Kaplic Sykstyńskich vol.7 oraz Pulp Fictionów wyjaśniających co było w walizce.