Czy mi się tylko wydaje, że tytuł był oparty tylko i wyłącznie na słowach wypowiedzianych przez Diane? Nie widziałem większego znaczenia w tym odcinku, i jak wczesniejsze nawet najnudniejsze odcinki miały pewne ciekawe momenty, tak ten mnie zaskoczył negatywnie, moze czegoś ważnego nie zobaczylem, coś mi umknęło, ale wątek z Sarah Palmer całkowicie mnie zaskoczył, ponieważ w całym serialu było z nią tyle wątków co nic, może powoli otwierają wątki postaci, o których nie bylo mowy? Tak jak Shelly i Becky? Dalej nie wiadomo co z Mr. C. A ciekawi mnie to bardzo, co myślicie o tym odcinku i ogolnie o rozwoju akcji?
Tak jak poprzedni 11-sty miażdżył, tak ten jest (jak dla mnie) najgorszy z sezonu. Wątek Sarah Palmer faktycznie bardzo ciekawy, rozmowy agentów o Błękitnej Róży interesujące, ale niestety bezsensowne dłużyzny i dialogi o niczym psują całkiem odbiór. Cała rozmowa Audrey (czekałem na jej występ, jak chyba wielu widzów) z tym jej mężem niepotrzebna, nużąca, wręcz beznadziejna. Miałem nadzieję, że coś powiedzą o Richardzie (jej synu), a tu nic. Padało kilka imion, o postaciach których nic nie wiemy i może się nie dowiemy, bo i po co? Niewiele zostało do końca, więc nie rozumiem po co Lynch wstawia takie kwiatki?
I jeszcze rozmowa tych dwóch dziewczyn na końcu. Podobna była kilka odcinków wcześniej (w 10 czy 9). Nieangażująca widza. Jacobi zaczyna irytować.
Liczę, że następna odsłona wynagrodzi nam nieudaną odsłonę 12. Jak dla mnie nieudaną - żeby nie było.
Scena z Audrey była genialna, przecież Lynch się z nami bawi, ta scena była rozmową fana (Audrey) z producentem serialu, fan domagał się odpowiedzi, prosił a Lynch został niewzruszony :D. Lynch łamie wszystkie zasady jakie ostatnio nauczyli nas inni twórcy seriali i za to mu dziękuję. Twin Peaks jest czymś zupełnie innym, ja ten serial oglądam z uśmieszkiem na twarzy, jest jak gra, mapa, której nie możesz przejść, frustruje, wkurza Cię ale nie możesz przestać grać i ciągle do niej wracasz. Ten serial podąża własną ścieżka, jest wizją artysty, który dostał wolną rękę i mnie bardzo cieszy, że oglądam wreszcie coś nowego a nie "szybciej, mocniej, więcej"...
Ja nie krytykuję tego serialu - jest świetny. Cały sezon zapamiętam jako jeden z najlepszych prezentów jaki dostałem ;). Naprawdę serial wciąga jak cholera i autentycznie czeka się na kolejny odcinek z zapartym tchem. Udał się Lynchowi ten powrót.
Ale są w nim elementy, które psują nieco jego genialność. W poprzednim 2 sezonie też zauważało się mielizny. Ale tam w wielu odcinkach Lynch nie brał udziału. Tutaj czasem zawodzi. Ale tylko czasem, jak w wyżej wymienionym epizodzie (który nie jest do końca zły, ale zdecydowanie odstaje od reszty).
Sam nie wiem czym nas zaskoczy Lynch w nastepnym odcinku i czy nie skonczy się to tak, że liczba "13" będzie dla któregoś z bohaterów nieszczęsliwą i ciekawi mnie kim jest Bill, o ktorym Audrey wspomniała w rozmowie z mężem karłem *hahaha*