Lecz czy to jest "nowe dobre" Twin Peaks?
W 2 pierwszych sezonach "grało" nie tylko miasteczko, ale i lata 90. Nie ma ich i nie wrócą. I dobrze :)
Długo zastanawiałam się jak odnieść się do najnowszego sezonu TP, myślę że po 6 odcinku (1/3 sezonu) mogę podjąć taką wstępną próbę. Na razie moja (wstępna) ocena punktowa to 7/10, jednak to oczywiste, że pewne rzeczy oceniam na wyrost i częściowo na podstawie tego, czego się spodziewam dostać w kolejnych odcinkach. Pewne rzeczy można bowiem przewidzieć, np. to że dziwna nieco konstrukcja serialu nabierze sensu po obejrzeniu całości, kiedy „większy obrazek” stanie się widoczny, bardziej przejrzysty. Lynch najprawdopodobniej postawił na ten właśnie większy obrazek, niespójność poszczególnych odcinków jest naturalną tego konsekwencją. Mam jednak nadzieję, że dostanę niespodziankę, tj. spodziewam się niespodziewanego, jakkolwiek to absurdalnie brzmi.
Nie przeszkadza mi to, co wiele osób nazywa dłużyznami. Uważam, że nierówna długość poszczególnych scen nie tylko wynika ze wspomnianego większego obrazka, ale i stanowi swoistą zabawę z widzem. Momentami Lynch widza hipnotyzuje, usypia, wymuszając np. ponowne obejrzenie danej sceny, kiedy widz przyśnie lub odleci, ale będzie czuł, że powrót i przebrnięcie przez niektóre fragmenty jest konieczne by nic nie umknęło. Zazwyczaj w tych scenach tkwi coś ważnego. Inne sceny skrajnie skraca.
Nieco irytuje mnie również to, że twórca w pewien sposób wymusza na widzu (tym, który widział tylko 2 pierwsze sezony serialu) nadrobienie zaległości np. o FWWM oraz inne „dodatki” nie będące integralną częścią serialu. Metoda pełnego zanurzenia, wciągnięcia widza po uszy w świat Twin Peaks. Trochę mnie to irytuje, gdyż FWWM uważam za ciężki do przebrnięcia, zwłaszcza ostatnie 30 minut w trakcie których 2 razy usnęłam a raz odleciałam myślami w innym kierunku, a jestem widzem cierpliwym, niestraszne mi oglądanie 2 lub 3krotne, a niektórych fragmentów z 5 razy. Ale tak właśnie ogląda się Lyncha, to nie „Moda na sukces” :) Wierzę jednak, że jak już przebrnę – będzie nagroda, chociaż tak żartem mówiąc myślę że będę potrzebowała do tego takiego „dopalacza” jakim raczyła się Laura Palmer przez całe FWWM. Sama żywa LP też moim zdaniem jest dość niestrawna, pozwolę sobie nawet na niesmaczny żart, że w PT dobra Laura Palmer to martwa Laura Palmer, ładnie wyglądająca na zdjęciu i nie odzywająca się, ta żywa to jakiś koszmar, nie tylko koszmar Coopera.
Męczą mnie najbardziej długie, absurdalne sceny z czarnej chaty, no dobrze, napiszę wprost – meczą, nudzą, wkurzają.
Szczerze muszę jednak stwierdzić, ze dałam się wciągnąć, czekam na kolejne odcinki. Z całą pewnością po zakończeniu obejrzę też całość „ciurkiem”, gdyż jak słusznie już zauważono TP 3 to kilkunastogodzinny film a podział na odcinki wynika jedynie z tego, że nie kreci się tak długim filmów, zatem podział na ok. godzinne części jest wymuszony względami praktycznymi, nijak nie odnosi się do wizji twórcy i tego, jak powinien być odbierany.
Brak a raczej niedobór tytułowego (z 2 pierwszych sezonów) „miasteczka” przeboleję, zresztą (jak już zauważono) polska wersja tytułu 2 sezonów była raczej błędem i lekką zmyłką.
Nie wiem co ludzie mają z tymi dłużyznami. Chyba większości wyprało mózg.
Obecne kino z montażem teledyskowym jest badziewne. Filmy z długimi ujęciami z lat 60', 70' czy 80' miały niesamowity klimat.
Scena początkowa z "Pewnego razu na dzikim zachodzie" 1968 S.Leone, "Stalker" 1979 Tarkowskiego czy
"Odyseja kosmiczna 2001" 1968 Kubricka to przykład jak długie ujęcia budują genialnie klimat.
pojedyncze długie ujęcie które ma jakiś sens jest w porządku przecież .. co innego nawarstwiająca się ilość takich scen. Tak jak w ostatnim odcinku serii 2. Niby Cooper mota się między pokojami a jednak długośc tego wszystkiego miało sens i wyszło na prawdę dobrze, w ciągu tych 30 minut pokazano wszystko co trzeba. W serii 3 dłużyzny się nawarstwiają, cieżko wyszukać od tego odskoczni .. czasami coś przyśpieszy, ale trzeba się na prawdę srogo naczekać .. czasami to nawet lepiej zacząć się modlić o śmielsze tempo akcji jak już wszystko zawodzi :] Ogniu krocz ze mną też niby trochę się dłużyło w porównaniu przeciętnego do standardu kinowego aczkolwiek i tak jego 15 minut to tyle co jeden odcinek 3 serii :]
Właściwie to wymęczyły mnie tylko długie sceny z czarnej chaty, te najbardziej psychodeliczno-surrealiztyczne. Wymęczyły w ten sposób że po prostu nie byłam w stanie za pierwszym oglądem przykuć do nich uwagi na tyle, by załapać to, co pewnie stanowi ich sedno. Wymęczyły ale i w pewien sposób zaintrygowały. Nie zadowala mnie bowiem pobieżne obejrzenie bez subiektywnego odczucia, że "zakumałam" ich sens, dlatego do nich wrócę. Nie zaintygowały jednak w ten sposób, w jaki np czułam graniczącą z natręctwem wracania do wielu scen w "Mulholland drive", który uważam za najlepszy film Lyncha. Swoją drogą dużo w TP 3 z klimatu MD, z tego akurat się cieszę. TP3 bardziej niż do 2 poprzednich sezonów pasuje do czegoś, co w twórczości DL można nazwać dość luźną trylogią - "Zagubiona autostrada", "MD" i "Inland empire", przy czym Lynch w tym pierwszym dał dopiero przedsmak tego co w MD jest dla mnie 100% lynchem, "tym" Lynchem. W trzecim z wymienionych filmów już przesadził. to co nazywam "większym obrazkiem" tam już jest prawie nieuchwytne, jest totalne zamotanie, za to klimat już zbyt gęsty.
Trochę nie na temat ale skoro już o tym zaczęłam - dokończę. W pierwszym poście napisałam, że 3 seria TP zmusza widza (nie będacego "fanem naprawdę fanatycznym", który widział i czytał wszystko co dotyczy Twin Peaks) do uzupełniania zaleglości o filmy i książki okołoserialowe. FWWM był dla mnie trudny, ale przebrnęłam. I nie załuję. Dopiero w koncówce Laura palmer zaczyna wywoływać (u mnie) trochę inne emocje niż ochotę zamordowania jej przed czasem. Scena rozmowy z jamesem - dobra. koncówka też. Jednak czy FWWM musiał osiągnąć jako taki poziom dopiero na końcu, kiedy wynudzony widz (np ja) myśli tylko o tym - niech to się skonczy bo chcę iść spać? Lynch niestety takie numery potrafi robić. jeślli zaś chodzi o inne "dodatki" - po zachęcających recenzjach (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3681319/sekrety-twin-peaks) mam ochotę sięgnąc po książkę Frosta. Sekretny dziennik LP jednak już chyba sobie odpuszczę.
Póki co 3 sezon TP bardziej jest w stylu FWWM, Zagubionej autostrady i Mulholland drive niż 2 pierwszych sezonów TP.
Co do FWWM to mnie bardziej podobała się pierwsza połowa filmu naładowana symboliką niż
to jak doszło do śmierci L.Palmer. Zresztą ten film zniesmaczył wielu widzów do Laury.
Mamy dopiero 6 epizodów 3 sezonu czyli 1/3, a już rozwiązało się kilka rzeczy na które były pytania,
ale powstały też kolejne. Mam nadzieję, że powrócą do wątku z obserwowaną klatką z pilota.
Sądzę, że to może być eksperyment rządu z którym współpracował major Briggs.
Na razie w 3 sezonie wystąpił jego syn Bobby. Nie wiem czy jego ojciec powróci czy też umarł.
W pierwszych dwóch sezonach najbardziej lubiłem z postaci te:
Dale Cooper, agent Albert, agent Gordon Cole, Ben Horne, Leo, Audrey Horne.
Elektryzował też Bob.
W tym sezonie brakuje mi wyrazistych postaci. Gordon Cole grany przez Lyncha był chyba
najjaśniejszym punktem i występ w pilocie złego Dale.
Czekam na powrót starego dobrego Dale'a Coopera.
Wstyd pewnie nawet się do tego przyznawać ale przy pierwszym, "przelotowym" oglądaniu postaci złego Coopera i Douga zlały mi się w jedną. Muszę pewne fragmenty obejrzeć uważniej.
A jeśli chodzi o ulubione postaci z 2 serii to również lubiłam Bena (ta jego tragikomiczna metamorfoza w dobrego Bena) i Leo. Przyznam, że spodziewałam się że wątek Leo zostanie pociągnięty i również ta postać przejdzie przemianę typu Ben Horn. Myślę jednak, że Leo jako zabawka Windoma Earla należał już tylko do wątku tej drugiej postaci i "jako taki" stał się zbędny dla rozwoju serialu w jakimkolwiek kierunku. Trochę szkoda, dobrze oglądało się sceny z nim, nawet jeśli niewiele wnosił do calości.
Wracając do FWWM, kiedy poczytałam sobie wypowiedzi ludzi, którzy odnaleźli w filmie całe mnóstwo symboli - też zrobiło mi się wstyd że tyle mi umknęło - trzeba obejrzeć jeszcze raz :) Cholera, zostanę wciągnięta do Twin Peaks jak Dale do czarnej chaty i dusza ma tam już pozostanie :)
Jeśli chodzi o TP można oglądać na kilku poziomach i niestety trudno skupić się na wszystkich jednocześnie, dopiero kilkukrotne obejrzenie pozwala skupić się na każdym z osobna - zagadka kryminalna, strona artystyczna (barwy, muzyka itp), symbolika psychologiczna, symbolika hm...szerszego kontekstu.