PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=725199}
8,0 27 tys. ocen
8,0 10 1 27455
8,9 29 krytyków
Twin Peaks
powrót do forum serialu Twin Peaks

Na wstępie muszę powiedzieć, że ten serial odcisnął piętno w mojej psychice. Po raz pierwszy zetknąłem się z nim w wieku 7 lat, gdy zaczęła go emitować TVP 2 w 1991 roku. Twin Peaks stał się moją dziecięcą obsesją. Oglądałem go namiętnie, mimo przerażenia, jakie we mnie wywoływał. Bez wątpienia nie był to serial dla 7-8 letniego dziecka. Kiedy rodzice zabraniali mi go oglądać, chodziłem nocować do babci i tam oglądałem. To było jak narkotyk. Twin Peaks budził tak wiele skrajnych emocji i był fascynujący, tajemniczy, elektryzujący, oddziałujący na wszystkie zmysły poprzez muzykę, dźwięk, barwy, symbolikę. Kiedy po latach znów obejrzałem sezon 1 i 2, odczucia były równie intensywne, co w czasach dzieciństwa. Uwielbiam ten serial, dlatego z niecierpliwością czekałem na 3 sezon. Po drodze przeczytałem wszystko, co było związane z serialem: "Sekretny Dziennik Laury Palmer", "Autobiografię Dale'a Coopera", fanowski scenariusz 3-sezonu pt. "Sowy nie są tym, czym się wydają". Teraz, gdy jestem już po wielkim finale, jako fan Twin Peaks mogę powiedzieć, że całość jest genialna. Nie zawiodłem się, choć przyznaję, że były trudne chwile. Jednak kiedy widzę całość, cały obraz, stwierdzam, że jestem w pełni usatysfakcjonowany. Zakończenie jest czymś niesamowitym. Nie wiem dlaczego, ale oglądając ostatnie ujęcia, doznałem deja vu, nie mam pojęcia, jak to tłumaczyć. Niesamowite uczucie. Co do interpretacji, mnie najbliższa jest interpretacja mówiąca, że Dale Cooper nigdy nie opuścił Czarnej Chaty, a wydarzenia ukazane w 3 sezonie są jego sennymi marzeniami, projekcjami jego umysłu. Cały sezon utrzymany jest w konwencji snu. Wydarzenia są chaotyczne, momentami niedorzeczne, pozbawione chronologii, poszarpane. Cała historia Dougiego, to jak jest odbierany przez otoczenie, wskazuje, że to nie jest rzeczywisty świat. Do tego mnóstwo pojawiających się wątków, pozornie pozbawionych sensu, ale potem splatających się w całość, również nasuwają przypuszczenia, że to sen. Wreszcie ostatnie dwa odcinki, które są po prostu mistrzowskie. Pozorny happy end w 17 odcinku i pojawiająca się nagle głowa Coopera, a w tle czerwone zasłony w sposób wyraźny sugerują, że to są jego projekcje, oniryczne mary, pragnienia i marzenia o wydostaniu się z Czarnej Chaty, ocaleniu przyjaciół, Laury i pokonaniu zła. Odcinek 18, jak dla mnie, nie pozostawia złudzeń, że to, co się dzieje, nie jest rzeczywiste. Konwencja snu ukazana w finałowym odcinku jest czymś ewidentnym. Zmieniające się imiona, zmieniające miejsca, czas, który staje się niejednoznaczny. I to niesamowite zakończenie, które wydaje się być niemal klasycznym wyrwaniem ze snu. A po nim pojawia się dla mnie kluczowa scena podczas napisów końcowych, gdy Laura szepcze coś na ucho Cooperowi. Ten jego wyraz twarzy, pełen konsternacji, przerażenia wymieszanego ze zdumieniem i ogromnym smutkiem, jakby właśnie został pozbawiony wszelkiej nadziei, nadziei, że jego dusza kiedykolwiek opuści Czarną Chatę. Dla mnie Twin Peaks jest serialem wszechczasów. David Lynch nie zawiódł, stworzył dzieło kompletne, które wymyka się wszelkim schematom, jest nowatorskie i odważne, a do tego niejednoznaczne, rodzące mnóstwo pytań i stanowiące pole dla wielu interpretacji. Wspaniały serial.