Nie będę pisał o Delągu, bo wiem, że większość z was to nazwisko odstrasza. A ja do tego dorzuciłbym jeszcze Fronczewskiego, który idealnie spisał się w roli wiecznie marudzącego emeryta biadolącego jak większość naszego społeczeństwa, jakie wszystko dookoła jest złe, a sam nic dobrego nie zrobi, Czerwińską, Machowskiego w roli szalonego dziadka i Ewę Frąckiewicz - Musiał, która wcieliła się w przezabawną panią Helenkę. No i ta muzyczka końcowa - miód, malinka!!! :-D

Nie przez złośliwość, ale muszę przyznać, że podkład muzyczny (mam na myśli całą oprawę) był jednak marny, miejscami wręcz beznadziejny. Najbardziej irytujący był ten fragment à la otwarcie MS Windows 98, puszczany w najmniej odpowiednich momentach - ni przypiął ni wypiął.

@Jackie_Nitro - Deląg skutecznie odstraszał mnie od tego serialu 13 lat temu, praktycznie nie wiem dlaczego. Ostatnio dałem "tygrysom" drugą szansę (a właściwie pierwszą) - serial mnie nie zachwycił (zmierzał donikąd, brakowało mu dramaturgii), ale P. Deląg w swojej roli był nawet O.K. Widać potrzeba było czasu, by nabrać dystansu.

Inna sprawa, może mniej aktorska, ale ciekawie było zobaczyć młodszą T. Arciuch w takiej sympatycznej roli, bo dziś kojarzy mi się ona głównie z jakimiś wyrachowanymi „lodowcami”. ;)

Pzdr.

nie no ta muzyczka końcowa jest zajebista między innymi przez nią oglądałem ten serial